Grudzień 1998 (numer 84)
Spis treści: 

Od redakcji
Co ze szpitalem w Resku?
Sygnały z internetu
Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?
Do mieszkańców Łobza!
Tomek
Pamiętajmy o rocznicach
Niestrudzony pan Zbigniew
Wokół szkolnej reformy
W świetlicy socjoterapeutycznej
Dwójka - same kłopoty
Podział bochenka
Bogaty program w ŁDK
Ciekawy przyczynek do dziejów Łobza
SZACH - MAT!
Rowerem na Bornholm
Wskazówki do budżetu
Nie ma obaw, będzie ciepło!
Polemika
Podziękowanie
Miesiąc działkowców
Ciąg dalszy konkursu
Czwarty transport dla Wasiółków
Konkurs w Radomiu
II sesja Rady Miejskiej
Niedobrze na starych śmieciach
W Urzędzie Stanu Cywilnego
Z żałobnej karty


Od redakcji

Mamy przyjemność już po raz ósmy złożyć z tego miejsca naszym Czytelniczkom i Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Wszystkim nam potrzeba bardzo, szczególnie w Łobzie, tego, co symbolizują te Święta i ten Nowy Rok - nadziei na to, że będzie on rzeczywiście znacznie lepszy niż ten stary, odchodzący, który dla naszej społeczności, dla miasta taki korzystny znowu nie był. Niemniej nie ma chyba co wracać do tej przeszłości, bo niczego to w tej chwili nie zmieni, a tylko wywoła kolejną falę frustracji. Tymczasem życie toczy się przecież dalej i trzeba je brać takim, jakie akurat jest. W końcu Łobez i my, jego mieszkańcy, nie zniknęliśmy nagle z tego świata i nie ma też powodu do tego, żeby przypuszczać, iż wkrótce wszystko się u nas popsuje i zawali. Na razie nic się takiego nie stało, co mogłoby zapowiadać jakąś degradację naszego miasta. Łobez żyje, jest ruchliwy, ludzie tak jak zawsze pracują, zabiegają o swoje codzienne i świąteczne sprawy, cieszą się sukcesami, dziećmi, wnukami, marzą - każdy o czymś dla siebie i bliskich najlepszym, o zdrowiu, o paru groszach więcej, o polepszeniu warunków życia, mają dobre ambicje zawodowe i społeczne. Ile tego najlepszego będzie w Nowym Roku? Trochę będzie to zależało od nas samych, trochę więcej od nowych, pełnych dobrych chęci władz gminnych, najwięcej jednak od tego. bezrobocia, na zwiększenie pomocy społecznej, na tanie kredyty dla inwestorów, głównie rolników i małych przedsiębiorców w takich niezamożnych gminach, jak się będzie miało całe nasze państwo i jego finanse. Czy stać je będzie w Nowym Roku na łagodzenie np. jak nasza? My marzymy także o tym, by najważniejsza w perspektywie sprawa starań o przyszły powiat łobeski łączyła wszystkich łobzian bez względu na ich poglądy polityczne, by ludzie stali się łagodniejsi wobec siebie i zauważyli to, że poprzez obrażanie drugich, odmawianie im prawa do posiadania własnych poglądów traci się połowę jeśli nie przyjaciół to sojuszników. Łobzowi bardzo jest potrzebna wspólnota w działaniu. To też jest życzenie. Bo roboty w tym kierunku wystarczy dla wszystkich. Jak Państwo widzą, Łobeziak nadal istnieje, co jest między innymi zasługą dodających nam ducha licznych czytelników i współtwórców naszego pisma zasilających je swoimi cennymi materiałami ilustrującym bogactwo łobeskiego życia. Czego można sobie życzyć bardziej z Nowym Rokiem, jak nie takiego, dodającego optymizmu, wsparcia. W ogóle - myślimy - że nie tylko z okazji tych Świąt warto od czasu do czasu zauważyć, że mamy tylko jedno, niekiedy bardzo trudne życie i że najbardziej łagodzi i uprzyjemnia je wzajemna życzliwość i od czasu do czasu szczery uśmiech. Tego, poza nieocenionym zdrowiem, powodzeniem osobistym i materialnym życzymy na co dzień naszym sympatykom i sobie, i także wszystkim innym łobzianom. Zatem - do siego roku!
Redakcja

Co ze szpitalem w Resku?


Wszyscy pamiętamy, ile nerwów, zabiegów, nacisków, protestów kosztowała w marcu i kwietniu 1997roku władze miejscowe i praktycznie całe społeczeństwo (bo nie odmówiło ono 10 tysięcy podpisów w tej sprawie) obrona szpitala w Resku przed zakusami władz wojewódzkich i państwowych, które wzdragały się przywrócić mu jego podstawowe funkcje czterooddziałowego szpitala rejonowego po kończącym się wtedy blisko czteroletnim remoncie. Zdawaliśmy sobie wtedy sprawę z tego, że placówka ta, oprócz tego, że byłaby dobrodziejstwem dla społeczeństwa, miała także wielkie znaczenie jako instytucja powiatotwórcza. Obrona szpitala, tak ważnej dla Łobza i ościennych gmin instytucji, zjednoczyła wtedy praktycznie wszystkich mieszkańców całego naszego dawnego i obiecywanego powiatu. I udało się - ówczesny wojewoda szczeciński M. Tałasiewicz w kwietniu ub. Roku obiecał wysupłać z kasy wojewódzkiej odpowiednie kwoty na dokończenie remontu. I dotrzymał słowa. Dr Ciuka od tamtej pory kontynuował remont w miarę otrzymywanych skromnych środków i ukończył go. Zabrakło jednak pieniędzy na wyposażenie szpitala w nowoczesną aparaturę medyczną. Tyle wiedziałem sam, ale nie podejmowaliśmy w ,,Łobeziaku" tego tematu, ponieważ społeczeństwo Łobza miało w tym roku przed sobą znacznie bardziej dramatyczne problemy do rozwiązania w związku z niesprawiedliwą decyzją rządową pozbawiającą Łobez uprawnień powiatowych. Tymczasem pod koniec października zadzwonił do mnie czytelnik naszego pisma z pretensją, że tego tematu nie podejmujemy, że nie jesteśmy na bieżąco z miejscowymi sprawami, bo on zdążył akurat z przyjemnością przeczytać w ,,prasie", że szpital w Resku jest już czynny, pracują w nim już trzy oddziały, że przyjmuje się chorych. Zrobiło mi się głupio, bo przeoczyć tak ważny i fakt, to rzeczywiście "przysnąć", stracić kontakt z rzeczywistością. Jak to nadrobić? Oczywiście zasięgnąć szybko języka u doktora Włodzimierza Ciuki, człowieka, który dosłownie pół życia sterał, żeby odbudować i unowocześnić reskowski szpital. - Nie, aż tak rewelacyjnych wieści ja także nie mam, chociaż dla mnie byłaby to jedna z najradośniejszych wiadomości w życiu - odpowiadam mi doktor, kiedy przyznaję mu się do swojej karygodnej niewiedzy. I dostaję porcję wiadomości na ten temat z ,,pierwszej ręki": Otóż jest szansa otwarcia szpitala, ale w połowie przyszłego roku, co zależy jeszcze od tego, czy zostaną na ten cel przekazane odpowiednie pieniądze z Ministerstwa Zdrowia obiecane dyrektorowi w październiku br., kiedy w szpitalu bawiła wizytacja w osobach nowego wojewody szczecińskiego Wł. Lisewskiego, dyrektora Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia i organizatora nowych Kas Chorych. O wizytację tę starali się bardzo Krzysztof Zgoda reprezentujący Region NSZZ Solidarność Służby Zdrowia ze Szczecina i obecny minister pracy Longin Komołowski. W trakcie toczących się wtedy rozmów zapewniono dr Ciukę, że otrzyma na swój i nasz szpital dotację w wysokości 1.400 tysięcy złotych jeszcze w roku 1998. W tej sprawie bawił później w Ministerstwie Zdrowia dyrektor Woj. Wydz. Zdrowia ze Szczecina i otrzymał informację, że pieniądze takie rzeczywiście wpłyną do Łobza, jednak już tylko w sumie 1 miliona złotych. Mimo że do dnia pisania tego artykułu (16.11 br.) pieniądze te nie wpłynęły do łobeskiego ZOZ-u, dyr. Wydz. Zdrowia polecił dr Ciuce prowadzić wszystkie rozpoczęte procedury przetargowe związane z uruchomieniem szpitala, bowiem na dzień dzisiejszy decyzja władz brzmi: w Resku ma powstać czterooddziałowy szpital dla ościennych gmin. Zatem nadzieja jest, ale jak się rzekło - w połowie przyszłego roku - jeśli oczywiście obiecane pieniądze w porę się znajdą. A my na pewno zdążymy na czas, żeby o radosnym fakcie otwarcia nowoczesnego szpitala w Resku zawiadomić naszych czytelników.
Rozmawiał: W. Bajerowicz

Sygnały z internetu

"Łobeziak" w Internecie
Oto kolejne sygnały z Internetu, które nadeszły na adres dr J. Januszkiewicza (adres: dens@lobez.pl) po przeczytaniu przez ich nadawców ,,Łobeziaka":
1. Od: Przemko Waliszewski WaliszP@amu.edu.pl
Data: 9 listopada 1998 16:34
Szanowni Państwo. W jednym z numerów ,,Łobeziaka dostępnym w Internecie przeczytałem, że uczniem LO w Łobzie jest lub był Paweł Waliszewski. Ponieważ interesuję się historią rodziny o tym nazwisku , sięgającą XIII wieku i kilku krajów Europy, byłbym wdzięczny za ułatwienie kontaktu z Pawłem. Mój e-mail: WaliszP@amu.edu.pl Tel:061 - 825 - 1750. Pozdrowienia. Przemko Waliszewski.

2. Name: Dave Zitlow
From: Goodman, Wisconsin USA
Time: 1998-11-11 03:45:34
Coments: Looking for contacts in Drawsko Pomorskie, where my step-son Arek Kolkowski lives and hometown of my wife. Bardzo lubie Poland and especially the area of Pomerania which so closely resembles - geografically - northern and central Wisconsin. Love live FREE Poland!! RED.

3. Gorąco pozdrowiamy Pana Henryka Musiała oraz gratulujemy objęcia nowego stanowiska. Mamy nadzieję, że mimo dużej odpowiedzialności jaka wiąże się z objęciem nowej funkcji nadal będzie towarzyszyło Panu owo specyficzne poczucie humoru, którego jak mniemamy żaden uczeń nigdy nie zapomni. Powodzenia w pracy oraz dużo, dużo zdrówka życzą zawsze pamiętające, Ingryd Schacht (Tyburska) i Agnieszka Makar. Ingryd Schacht (Tyburska) Agnieszka Makar

4. Nazywam sie Ireneusz Kujawski. Przypadkowo trafilem na Wasze pismo w Internecie i bardzo mi sie ono spodobalo. Teksy sa napisane z polotem. Gratuluje. Pozdrawiam wszystkich Lobeziakow ! Trzymajcie tak dalej.
Pozdrowienia dla Ireneusza Kujawskiego hmir@friko5.onet.pl. Dziękujemy za zainteresowanie naszym pismem, zapraszamy do lektury następnych numerów.

5. "Elektroniczny Łobeziak" jest naprawdę dobrym pomysłem na promowanie miasta. Szczególnie po tym, jak nie przyznano Łobzowi statutu miasta powiatowego. Mieszkam w Miastku; mojemu rodzinnemu miastu też odmówiono tego przywileju i podobnie jak mieszkańcy Łobza tak i mieszkańcy Miastka występowali przeciwko ale nie udało im się zmienic odgórnych decyzji. W Miastku jest wydawana Gazeta Miastecka, ale nie posiada odpowiednika w internecie. Trochę informacji (głównie starych fotografii) zebrałem jedynie na mojej stronie WWW arrakis.cs.put.poznan.pl/~zib. Sądząc po liczbie odwiedzin strony Łobza cieszy się ona dużym powodzeniem. Życze dalszych sukcesów.
****** Przemysław Skiba
e-mail: zib@arrakis.cs.put.poznan.pl
lub
zib@expo.art.pl
http://arrakis.cs.put.poznan.pl/~zib

Redakcja

Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?

1. Cmentarz. 1 listopada 1998r. Zacina deszcz. Znad grobów unosi się ciepło i dym, który rozdmuchuje wiatr. Z góry, od strony kaplicy toczy się jakaś kulka. Gdy jest bliżej, na dole - widać, że jest to staruszka podparta kosturkiem. Gdyby nie ten kosturek, dotykałaby głową ziemi. Wyraźnie babcię "przypiliło". Na szczęście w połowie betonowego ogrodzenia jest szczerba, od góry brak jednej płyty. Na oko widać, że sforsowanie przeszkody nie będzie łatwe. Jak poradzi sobie babcia? Babcia sobie poradziła. To zabawne zdarzenie nie jest do śmiechu. Uzmysłowiło mi, że na naszym pięknie położonym cmentarzu BRAK jest stałego wc. A dzień 1 listopada zgromadził na nim jak zwykle tysiące miejscowych i przyjezdnych. Jako mieszkaniec Łobza wstydziłem się przed gośćmi za taki stan naszej higieny.
Marian Zdanowicz, ul.Kolejowa
Nasz komentarz: Poruszaliśmy ten temat w roku ubiegłym i to chyba trochę poskutkowało. W roku bieżącym administratorzy cmentarza, trzeba to lojalnie przyznać, postawili jednak przenośne wc od strony przychodni. Babcia pewnie na coś takiego nie liczyła nauczona dotychczasowym brakiem wygódki. Nie ona jedna zresztą. Wniosek stąd prosty - przy cmentarzu przydałaby się po prostu stała, porządna i sprzątana ubikacja, bo ta przenośna miała opłakany wygląd. RED.
2. Jestem czytelnikiem waszego pisma od jego pierwszego numeru. Lubię "Łobeziaka". Przeczytałem w listopadowym numerze, że macie trudności finansowe z jego wydawaniem. Uważam, że nie powinniście rezygnować. Ja na przykład nie obraziłbym się i zapłaciłbym za waszą gazetkę nawet dwa złote. Raz w miesiącu mogę sobie na taki wydatek pozwolić. Nie dajcie się! Wiem, że więcej czytelników tak myśli". Stefan Sadowski - ul. Kraszewskiego
3. Nie tylko ja, ale wielu innych mieszkańców skarży się na kłopoty z rurami wodociągowymi, które raz po raz w naszych mieszkaniach wpadają w rezonans, co jest nieznośne, bo zdarza się o różnych porach dnia, najczęściej po nocy. Hałas wywoływany tym zjawiskiem jest bardzo dokuczliwy. Nic nie daje wtykanie między rury a ścianę prowizorycznych amortyzatorów z papieru, gąbki czy styropianu czy jakieś inne ich umacnianie. Co z tym zrobić? Człowiekowi strach, że rury mogą nie wytrzymać i popękają.- Lokator
Zasięgnęliśmy rady u hydraulików. Oto co twierdzą: W naszych miejskich wodociągach jest za wysokie ciśnienie wody, niekiedy dwukrotnie przewyższające to, jakie jest potrzebne do zasilania miasta. Kiedy jakiś odbiorca otwiera swój kran w tych warunkach - woda z wielką siła pokonuje niewielkie przekrój i rury rezonują niekiedy w zupełnie różnych miejscach. Woda jest w tej chwili towarem i wodociągowcom zależy na tym, żeby jej z rur płynęło jak najwięcej. Hydraulicy zwracają uwagę na to, że jakoś w tej chwili nikt nie namawia społeczeństwa do oszczędzania wody i montowania wodomierzy. RED.
4. 18 listopada cały dzień padał mokry śnieg z deszczem. Pod wieczór przyszedł przymrozek i zaczęła się niebezpieczna gołoledź. I tu przyjemne zaskoczenie - od godziny 17`oo na miasto wyjechały służby miejskie i przez kilka godzin posypywały piaskiem ważniejsze ulice i chodniki. Ludzie mogli się poruszać mniej więcej bezpiecznie. To się chwali - bodaj taka praktyka stała się trwałym obyczajem w naszym PUK-u. Za kilka godzin świeży śnieg przysypał wprawdzie wszystko, niemniej dobre wrażenie pozostało. Gdyby jeszcze drogowcy z Rejonu Dróg Publicznych też tak pilnie brali się za nasze szosy w zimie, to można by powiedzieć, że idziemy ku lepszemu.
Przechodzień
5. Ze względu na stan zdrowia słucham radia, szczególnie Programu III , a także oglądam telewizję (Polsat) w godzinach nocnych. Jest to dla mnie terapia i możliwość oderwania się od cierpienia. Niestety bardzo często programy, których słucham, są zakłócane nieraz na dłuższy czas, a czasami nawet zupełnie są nie do oglądania. W innych miejscowościach czegoś takiego nie ma. Powodem tych zakłóceń, jak się dowiedziałam, jest działalność radioamatorów i właścicieli CB-radia. Jest to o tyle przykre, że pojedynczy człowiek potrafi zepsuć nie tylko mnie, a całemu miastu odbiór ulubionych programów i uchodzi mu to bezkarnie. Jak można temu zapobiec? Proszę ludzi, którzy mają w tej sprawie władzę i coś do powiedzenia o interwencję, o pomoc.
Irena Jaremczykowska - ul.Mickiewicza
Potwierdzamy uwagi naszej czytelniczki. Rzeczywiście Polsat jest chwilami nie do odbioru także i u nas. Też nas to denerwuje. Nie kojarzyliśmy tych zakłóceń z działalnością naszych miejscowych radioamatorów, podejrzewaliśmy jakieś zakłócenia satelitarne, w kosmosie. Proszę - oto winowajców mamy na miejscu. Postaramy się zainteresować tym problemem naszą Telekomunikację. RED.
6. Tego za naszej pamięci jeszcze nie było - notujemy z kronikarskiego przyzwyczajenia - żeby w połowie listopada były w Łobzie takie mrozy, jak w tym roku. W nocy z 19 na 20.11 i następnego dnia też temperatura spadała u nas poniżej - 15 stopni. Ludzie twierdzili nawet, że było - 20. Rano każdego dnia słychać było rozpaczliwe rzężenie rozruszników samochodowych i nie wszyscy kierowcy uruchomili w tych dniach swoje pojazdy. Całe szczęście, że na medal spisał się Zakład Energetyki Cieplnej, który, przynajmniej w te zimne dni grzał wspaniale. Tu, kiedy to notujemy, robi się nam jednak strasznie zimno w naszym ciepłym pomieszczeniu, nawet ciarki nam po plecach chodzą, gdy sobie uzmysławiamy, że od stycznia uwolnione zostaną ceny ciepła. Czy nie jest to czasem grzanie na kredyt? RED.
7. Jesień i zima dają mi możliwość porobienia uwag na temat ludzi kierujących samochodami. Często chodzę w tym czasie na dłuższe spacery jedną z bocznych łobeskich szos. Na ogół jest zimno, mokro, błotnisto albo śnieżno. Szosa jest wąska. Większość pojazdów przelatuje obok mnie tak szybko, a nawet szybciej niż się da, ochlapując mnie bez litości, jeśli nie zdążę uciec na pobocze. Pojedyncze tylko zwalniają, żeby mi nie zrobić krzywdy, zdarza się czasem, rzadko, że kierowcy zatrzymują się z pytaniem, czy mnie podrzucić. Mam okazję podziękować życzliwemu człowiekowi i uśmiechnąć się z wzajemnością. Krótko mówiąc - samo życie czyli normalnie. Z moich obserwacji wynika, że pod tym względem od lat nic się nie zmienia. Nie brzmi to optymistycznie, ale ciągle jest tak samo.
J.K.

Do mieszkańców Łobza!


Za kilka dni na całym świecie obchodzone będą Święta Bożego Narodzenia i wszędzie zabrzmią słowa kolędy mówiące o pokoju na Ziemi. Bywa jednak niestety ciągle tak, że nie wszędzie ludzie potrafią się porozumieć między sobą i wybuchają między nimi bezsensowne wojny, niosące zniszczenie i ofiary śmiertelne. Mówi się o porozumieniu pomiędzy narodami, lecz miłość i zrozumienie ciągle trudno i ciężko znajdują swoją drogę. My, byli mieszkańcy Łobza i Państwo, jego dzisiejsi mieszkańcy, jesteśmy tylko małymi ziarenkami wśród ludzi na tym świecie, a mimo to chcemy trwać razem z sobą i pokazać, że w dzisiejszym świecie jest tylko jedno ważne - pokój i przyjaźń, że można współżyć bez nienawiści i kłótni. Niech łobeskie dzwony kościelne oznajmią w dniu narodzin Chrystusa pokój ludziom dobrej woli. Zrzeszenie Ojczyźniane (Heimatgemeinschaft der Labeser) byłych mieszkańców Łobza życzy wszystkim swym polskim przyjaciołom błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia i wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku.
Hildegard Muller - przewodnicząca Zrzeszenia

Tomek

Z daleka od Łobza
Te zapiski miały być poświęcone wyjaśnieniom powodów, które sprawiły pierwszą tak długą przerwę w moich pisaniach do ,,Łobeziaka". Ich adresatem mieli być ci, którzy zaszczycali uwagą moje felietony. To oznacza, że byli wśród czytelników łobeskiego miesięcznika, co nie jest wcale takie oczywiste. A zatem miałem pisać zarówno o swoich letnio-jesiennych kłopotach (śmierć teściowej, choroby, szpitale), jak i o politycznych wydarzeniach bulwersujących nie tylko łobeską społeczność. Chciałem więc napisać o postrzeganiu ,,z daleka" politycznych wieców, pardon, spontanicznych protestów na torowisku, żwirowisku, szosach itp., ale także o naiwnej wierze w obietnice polityków i o ignorowaniu możliwości ekspertów. Być może o tym wszystkim jeszcze napiszę, rzecz jasna, jeśli będę miał dokąd pisać. W tej chwili ostatnią rzeczą, którą chciałby zrobić jest pisanie np. o polityce czy innych fanaberiach. Zdaję sobie sprawę z tego, że, z kolei, o sprawach ostatecznych pisać nie potrafię. Nie mogę bowiem myśleć o czymś innym, niż o tragedii, która dotknęła rodzinę mojej jedynej siostry (Łobezianki zresztą) i w nie mniejszym stopniu nas wszystkich, którym bliski był Tomek Starczewski. 11 listopada na podszczecińskiej ,,wieży Bismarcka" doszło do tragicznego i jakże bezsensownego wypadku, w wyniku którego utracił życie mój ukochany siostrzeniec. Ponad tydzień nie opuszczała nas nadzieja, jakaś wiara w cud, wiara w to, że okrutny los nie zabierze nam tego, zaledwie 23-letniego życia. Niestety, stało się najgorsze z możliwych, bo ostateczne i jakże przy tym absurdalne. Tragedia Tomka dotknęła nas wszystkich, którzy Go znali przez całe Jego, jakże krótkie życie, ale bólu rodziców i brata nie da się po prostu wyrazić. Ponad tydzień nadziei.... Kiedyś spotkałem się z opinią, która wręcz mnie zaszokowała, ,,że chorzy są darem dla społeczeństwa, bowiem pozwalają społeczeństwu opiekować się nimi". Jestem odmiennego zdania, to żywi i zdrowi są darem dla społeczeństwa, gdyż pozwalają wspólnie życiem się cieszyć, czerpiąc z niego radość istnienia na tym jedynym ze znanych nam światów. Tomek był zdolnym, zdrowym i ładnym chłopcem (żartowaliśmy, że trochę ,,w typie Banderasa"), miłym, grzecznym, trochę nieśmiałym. Szukał swego miejsca w świecie, żeglował i był znakomitym kierowcą, lubił muzykę i kino, pasjonował się lotnictwem i wydarzeniami II wojny światowej. Zdążył jeszcze być na tegorocznych międzynarodowych pokazach lotniczych w Dęblinie oraz na wspólnej z rodzicami wycieczce do Szwecji. Był wspaniałym synem, bratem i wnukiem, kolegą, kuzynem, po prostu ,,naszym Tomkiem". Od zawsze bywał w Łobzie, a jako najczęstszy z wnuków bywalec w domu Dziadków, był zapewne ich ulubieńcem. Na pogrzebie Dziadka, mego Ojca, spotkali się obaj ,,moi" długowłosi siostrzeńcy i moi ,,ostrzyżeni" synowie. Czterech ładnych, dorodnych, jakby wzajemnie uzupełniających się młodzieńców. Teraz zabrakło Tomka, choć dla nas, którzy Go kochali, będzie to tylko chwilowa nieobecność. I żal: straszliwy, dojmujący, niepokonany żal.
PIOTR SIENKIEWICZ


PROF. DR PIOTROWI SIENKIEWICZOWI I JEGO BLISKIM
WYRAZY GŁĘBOKIEGO I SZCZEREGO WSPÓŁCZUCIA
Z POWODU TRAGICZNEJ SMIERCI SIOSTRZEŃCA
TOMASZA STARCZEWSKIEGO
SKŁADA REDAKCJA ,,ŁOBEZIAKA"

Pamiętajmy o rocznicach

Jeszcze tylko kilka tygodni dzieli nas od nowego, 1999 roku. Właśnie w tym nowym, zbliżającym się roku kilka naszych miejscowych zakładów pracy, organizacji i instytucji obchodzić będzie okrągłe rocznice swojego powstania bądź istnienia. Według posiadanych przeze mnie i udokumentowanych wiadomości w 1999 roku przypadną następujące rocznice:
- Przed 20 laty, w roku 1979 przekazano do użytku wytwórnię pasz i elewator. Budowę tego wielkiego obiektu zawdzięczamy ówczesnym Polskim Zakładom Zbożowym, znanym pod skrótem PZZ..
- 18 maja 1999 roku minie 30 lat od chwili otwarcia księgarni przy ulicy Kościuszki 1. Wejście do księgarni znajduje się od strony placu 3 Marca, lecz cały budynek ,,przypisano" do ulicy Kościuszki. W tamtych latach z rozmachem obchodzono w maju ,,Dni Oświaty i Książki" i oddanie do użytku budynku wraz z mieszczącą się na parterze księgarnią wykorzystano do uświetnienia obchodów.
- Szkoda, że przestało działać Łobeskie Towarzystwo Kultury. Zabrakło widać dzisiaj ofiarnych działaczy z inicjatywą. Gdyby Towarzystwo istniało, to w przyszłym roku obchodziłoby jubileusz I Sejmiku Kultury odbytego 30 marca 1969 roku, w wyniku którego powołano Zarząd Towarzystwa, a w kwietniu tegoż roku zarejestrowano je jako samodzielną instytucję.
- Pół wieku temu utworzono Państwowy Ośrodek Maszynowy. Organizowano wtedy przymusowe rolnicze spółdzielnie produkcyjne i POM miał za zadanie obsługiwać je oraz państwowe gospodarstwa rolne. Po latach POM przemianowano na Zakład Naprawczy Mechanizacji Rolnictwa.
- Także pół wieku temu 9 października1949 roku dzięki inicjatywie księdza Władysława Farona odprawiona została pierwsza Msza święta w dzisiejszym kościele po odbudowaniu go z ruin. Wcześniej jako kościół wykorzystywano salę gimnastyczną dzisiejszej Szkoły Podstawowej nr 3 przy ulicy Przyrzecznej
- W czerwcu 1859 roku uruchomiono (140 lat temu) linię kolejową Stargard Szczeciński - Łobez - Koszalin. Chyba z tego czasu nie pozostały w Łobzie żadne zabytkowe obiekty i urządzenia kolejowe. Dzisiejsza wieża ciśnień, magazyn, parowozownia i nastawnia powstały później. Sądzę, że także dwa wiadukty łobeskie są budowlami późniejszymi.
- Przy rynku, obecnym placu 3 Marca, wybudowano w 1854 roku ratusz. Na początku marca 1945 roku został on wraz ze wszystkimi budynkami otaczającymi plac spalony (nie ocalał ani jeden budynek). Nie do wiary, ale po uprzątnięciu gruzów była tam wszędzie pustka. Dziś w miejscu dawnego ratusza stoi wielki budynek mieszkalny. Przy rynku od strony ratusza rosły wielkie lipy, które podczas pożaru zostały mocno nadpalone, a mimo to żyły jeszcze kilka lat.
- Również w przyszłym roku wypadnie rocznica pewnej reformy administracyjnej przeprowadzonej przez władze pruskie na Pomorzu Zachodnim. Mianowicie w 1724 roku , to jest 275 lat temu utworzono tutaj powiaty (wśród nich był także powiat łobeski), które w niezmienionych granicach, mimo że zmieniały się ich nazwy - przetrwały do ich likwidacji w roku 1975.
Zbigniew Harbuz

Niestrudzony pan Zbigniew

Pan Zbigniew Harbuz, skromny człowiek, ale niestrudzony popularyzator naszego miasta, zbieracz dokumentów na jego temat, autor wielu prac dotyczących przeszłości i teraźniejszości Łobza i jego okolic (m.in. monografii Szkoły Podstawowej nr 1, monografii o zasłużonych dla miasta ludziach), publicysta regularnie zamieszczający w ,,Łobeziaku" interesujące artykuły od pierwszych numerów naszego pisma do dzisiaj - wydał w październiku 1998 roku kolejną swoją cenną pracę pt. ,, Powiatowe kalendarium łobeskie". Praca ta powstała jako materiał uświetniający zorganizowany przez p. Zbigniewa w Łobzie w dniach 23/25 października (o czym mało kto wie, a szkoda) Regionalnego Zlotu Przodowników Turystyki Pieszej. W tej udanej imprezie, w której wzięło udział 36 czołowych przedstawicieli ruchu turystycznego z Pomorza Zachodniego (Szczecin, Koszalin) jej podstawowym tematem, oprócz spraw organizacyjnych, było zapoznanie się z walorami turystycznymi Łobza i jego okolic. Przodownicy w trakcie zlotu odbyli dwie wycieczki krajoznawcze do Strzmiela, Bonina i Wysiedla, miejscowości szczególnie na naszym terenie atrakcyjnych. Z dużą życzliwością spotkali się w Szkole Podstawowej nr 1, gdzie nocowali, jak przystało na prawdziwych turystów, w sali gimnastycznej oraz w Boninie, gdzie swoje konne gospodarstwo pokazał im p. Majewski. Wróćmy jeszcze na chwilę do wspomnianego ,,Kalendarium" p. Zbigniewa, bo jest to 30-stronnicowe, staranne, ładne graficznie, naukowe opracowanie, godne wysokiej oceny i szerokiego upowszechnienia, obejmujące udokumentowane i najważniejsze wydarzenia z dziejów byłego (miejmy nadzieję, że nie na długo) powiatu łobeskiego na przestrzeni od X wieku, do notatki z 13.08.1998 roku o tym, że w dniu tym był początek protestów przeciwko rządowej decyzji o pozbawieniu Łobza uprawnień powiatowych i była blokada torów kolejowych. Niestety, z braku pieniędzy autor wykonał ,,Kalendarium" w kilkunastu zaledwie egzemplarzach. A powinna ta praca znaleźć się wszędzie tam, gdzie ludzie mają poczucie lokalnego patriotyzmu (w szkołach, urzędach, bibliotekach, placówkach kultury, instytucjach zajmujących się turystyką), a także w rękach tych wszystkich, których z Łobzem wiążą dobre, osobiste przeżycia i którym zależy także na promocji naszego miasta. Należy się też p. Zbigniewowi Harbuzowi zainteresowanie ze strony władz samorządowych i miejscowych sponsorów, o co z tego miejsca apelujemy, bo jak mało kto przyczynia się on bezinteresownie do tworzenia pozytywnego obrazu Łobza. RED.

Wokół szkolnej reformy

Uważa się, że w czasie dzisiejszych dynamicznych przemian we wszystkich dziedzinach życia szkoła pozostała instytucją zachowawczą. Podstawą takiego stanowiska jest przekonanie, że obecny stan rzeczy w szkołach nie daje możliwości edukacyjnego przygotowania ucznia do oczekiwanych postaw i umiejętności. Szczególnie zwraca się uwagę na takie powszechne niedomogi jak:
- prymat informacji; mądrość przekazywana w szkole sprowadza się często do encyklopedycznego zasobu wiadomości, co w czasach łatwego dostępu do informacji jest często pozbawione sensu.
- uczenie odtwórczości; nauczyciel przekazuje wiedzę, uczeń słucha i odtwarza, a efektem takiej sytuacji jest wyuczona bezradność,
- przekazywanie przede wszystkim dorobku minionych pokoleń, zamiast przygotowania młodzieży do aktywnego i nowatorskiego udziału w życiu;
- wyraźna przewaga nauczania nad wychowaniem, co prowadzi do zupełnego chaosu w świecie znikających autorytetów;
- wyraźne nastawienie szkoły na ucznia przeciętnego;
- nauczanie według dziedzin akademickich.
W tych warunkach warto się zastanowić, jakich zmian w szkole potrzeba, aby uczenie miało sens, miało związek z rzeczywistością, rozwijało naturalną ciekawość, pragnienie poznawania, brało pod uwagę potrzeby, możliwości, zainteresowania, wyzwalało motywacje pozytywne. Oczywiste jest, że polska szkoła powinna się zmienić. Nie można jednak przekreślić i nie docenić zalet i osiągnięć dotychczasowego dorobku i pracy szkół. Dla powodzenia zmian ważne jest określenie warunków przy ich wprowadzaniu takich jak: dobra koordynacja działań, dokładne sprecyzowanie celów i sposobów wprowadzania reformy, wsparcie ze strony instytucji nadrzędnych, zapewnienie środków finansowych oraz priorytetowe traktowanie. Szkoła musi się przygotować do reformy rzetelnie, bez niepotrzebnego i niebezpiecznego dla efektów edukacyjnych pośpiechu. A czasu mamy niewiele!
Z całą siła trzeba podkreślić, że najważniejszym elementem systemu edukacji pozostanie nauczyciel. Zawód ten musi zyskać na atrakcyjności, stać się drogą do uzyskania prestiżu i sukcesów materialnych. Tymczasem na razie dokładnie nie wiadomo, jaki będzie system wynagrodzeń nauczycieli, a kategorie nauczycieli i wymagane do tego kwalifikacje są mocno nieprzemyślane, gdyż ograniczają możliwości awansu i nie idą w parze ze statusem finansowym. Jak więc przekonać nauczycieli, a to oni będą wcielać reformę w życie, do jej poparcia? Jeżeli reforma płacowa będzie tak wyglądać, jak się ją sygnalizuje, to cała reforma oświaty jest skazana na niepowodzenie. Bez wsparcia nauczycieli nie będzie ona możliwa. Zapowiadana jest także prawdziwa rewolucja programowa. Punktem wyjścia dla jej autorów są wszelkie problemy współczesnego życia. Nowe podstawy programowe mają na celu zmianę proporcji między wiedzą a umiejętnościami. A programów nauczania dotąd nie ma. Ma się wrażenie, że ich projekty tworzy się na zewnątrz, bez nauczycieli, zza biurka polityków i administracji. Równocześnie pomyśleć by trzeba o konieczności kształcenia przyszłego społeczeństwa informatycznego. Wymaga to wyposażenia szkół w nowe narzędzia techniczne. Skoro czeka nas integracja z Unią Europejską, to pociąga to za sobą dostosowania porównywalne także w nauczaniu, poziomie kadry, pomocach dydaktycznych i innych składnikach. Kolejnym problemem będzie zasadnicza zmiana istniejącej sieci szkół. Czy nowa struktura bazy szkolnej bez właściwego zabezpieczenia materialnego będzie w ogóle możliwa? Sposób finansowania reformy jest pełen rozbieżności w przedstawionych projektach i nadal kontrowersyjny. Czy gmina będzie w stanie pokryć dodatkowe wydatki bez dodatkowych pieniędzy? Szczególną uwagę przyjdzie skierować na wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci wiejskich. Mówi się o równym starcie. Czy widzi się wszystkie zagrożenia i warunki środowisk pozamiejskich? Ogromną rolę przypisuje się rodzicom w kształtowaniu postaw i zainteresowań swoich dzieci. Czy na pewno obiecywana pomoc w w poradnictwie psychologicznym, pedagogicznym i opiekuńczym będzie rodzicom udzielana? Czy nadal szkoła będzie stać wobec nierozwiązywalnych problemów z zakresu życia społecznego? Nauczyciele nie mają kompetencji bycia psychologiem, terapeutą, pracownikiem socjalnym, doradcą, bo sami doświadczają kryzysu. Szkoła nie zmieni społeczeństwa, sama będąc odbiciem jego przekonań. Wśród postulatów musi się znaleźć także określenie roli państwa w dziedzinie edukacji. Państwo, które ponosi odpowiedzialność za stan kwalifikacji obywateli, nie może winić szkoły za mierne wyniki reformy. Niepoważne jest stwierdzenie, że reformę programową można przeprowadzić bez pieniędzy. Straci na tym tylko uczeń. Z przedstawionych rozważań wynika, że jest się nad czym zastanowić. A było to tylko kilka myśli na temat reformy. Takich pytań jest więcej. Może warto na koniec zajrzeć na własne podwórko. Twierdzę, że żadna władza, żaden urząd nie wprowadzi żadnej reformy, jeśli sami nie będziemy tego chcieli. Apelować trzeba jednak do organu prowadzącego szkoły o pomoc prawną i dobrą opiekę finansową, wsparcie z budżetu oraz stworzenie alternatywnych rozwiązań. Naglą niewątpliwie szybkie terminy, choć nie sądzę żeby szkołom potrzebna była nagła rewolucja, potrzebna im jest raczej ewolucja, tym bardziej że reformatorzy nie określili logicznie całej konstrukcji merytorycznej, organizacyjnej i materialne reformy. Życzyłabym wszystkim, aby w naszym mieście szkoły były nowocześnie administrowane, silnie powiązane ze środowiskiem lokalnym, dobrze wyposażone i pozytywnie postrzegane przez nauczycieli i uczniów. W nadchodzącym okresie wzmożonych prac wokół szkolnej reformy przyda się stworzenie atmosfery zaangażowania, bezwarunkowości wspólnego działania, nadążania za procesami legislacyjnymi oraz zrozumienie środowiska wobec podejmowanych decyzji.
Elżbieta Gębka

W świetlicy socjoterapeutycznej

W marcu bieżącego roku przy Szkole Podstawowej nr 2 rozpoczęła działalność świetlica socjoterapeutyczna o nazwie ,,Relaks". Fundusze na jej funkcjonowanie przyznane zostały z budżetu Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi do końca roku. Mamy nadzieję, że na przyszły rok też dostaniemy jakieś wsparcie. W zajęciach uczestniczy 20 dzieci z klas II - IV , które potrzebują specjalnej opieki i pomocy w godzinach popołudniowych. Zajęcia odbywają się codziennie od poniedziałku do piątku (po trzy godziny) w czasie od 15`oo do 18`oo. W ubiegłym roku szkolnym zajęcia z dziećmi prowadziła w świetlicy Elżbieta Trabszo (szkolny pedagog) i niżej podpisana - nauczycielka wychowania fizycznego. W tym roku E. Trabszo poszła na urlop zdrowotny i zastąpiła ją w świetlicy nauczycielka Elżbieta Smolska. W czasie zajęć dzieci dostają posiłki przygotowywane przez szkolną kuchnię, a czasami przygotowują je sobie same, ucząc się sztuki kulinarnej i kultury podawania i spożywania posiłków. Praca z tą grupą dzieci polega na rozwijaniu szeregu umiejętności. W trakcie wszechstronnych zajęć uczą się one ograniczania stresów, wykorzystywania bodźców pozytywnych, współpracy w zespole, zdobywania pewności siebie, poczucia własnej wartości, radzenia sobie z napięciami, lękiem, uczestniczą w zajęciach ruchowych, w zabawach itp. zajęciach kształtujących w nich zdolność do utrzymywania prawidłowych relacji z rówieśnikami i środowiskiem. Ktoś powiedział: ,,Aby czuć się świadomą jednostką ludzką, trzeba być świadomym swojego Ciała, Umysłu i Duszy, a więc CUD-u, jaki każdy człowiek nosi w sobie, ale nie zawsze potrafi go wykorzystać..." My w swojej pracy staramy się kształtować ów CUD czyli: ciało, umysł i duszę. Pomoc w nauce, odrabianie lekcji, gry i zabawy sportowe wypełniają nasze codzienne zajęcia. Dzieci chętnie przychodzą do nas, przyprowadzają swoich kolegów, by oni także skorzystali z tej formy zajęć popołudniowych. Organizujemy bardzo dużo takich zajęć, w których każde dziecko czuje się potrzebne, dowartościowane i pochwalone. Pochwała ma ogromną moc. Jest jak świeca płonąca w ciemnym pomieszczeniu. Ma właściwości magiczne i zawsze daje pozytywny skutek. Tworząc momenty wychowawcze powinniśmy w każdym dziecku odkrywać coś dobrego i głośno o tym powiedzieć. Jedną z ciekawszych form stosowaną w okresie wiosny i lata było wychodzenie na osiedlowe podwórka, aby nauczyć dzieci nowych zabaw podwórkowych, by mogły je one stosować w czasie wakacji, bo przecież mało które z nich poza swoje miejsce zamieszkania w tym czasie wyjedzie. Spotykaliśmy się z dużą sympatią rodziców, którzy licznie przychodzili na podwórkowe ognisko z kiełbaskami, śpiewali z nami piosenki przy akompaniamencie życzliwie przygrywającego nam na akordeonie p. Stanisława Rybaka. Dokumentowaliśmy też naszą działalność prowadząc dziennik i kronikę ze zdjęciami, w której zapisane są nasze najciekawsze zajęcia, olimpiady, turnieje, wyprawy plenerowe.
Henryka Lach

Dwójka - same kłopoty

Mówi się, że jak bieda, to zaraz ze wszystkich stron. Zasada ta potwierdza się, bo kiedy 17 listopada br. odwiedzam naszą zasłużoną Szkołę Podstawową nr 2, to wszyscy w niej po prostu szczękają zębami właśnie z tej biedy. Co się stało? Ano to - wyjaśnia mi pani dyrektor Elżbieta Kamińska - że firmy wykonujące podłączenie szkoły do miejskiej sieci ciepłowniczej nie zdążyły do tej pory tego zrobić i w szkole jest zimno, bo na dworze temperatura spada poniżej 0 stopni. Skrócono lekcje i przerwy, a zanosi się na to, że trzeba będzie zawiesić zajęcia. Na dodatek z braku pieniędzy zakupiono przed zimą zaledwie dwie przyczepy drewna, licząc między innymi na obiecane zakończenie prac w terminie i teraz czynione próby, by tym nieodpowiednim opałem napalić w piecach przystosowanych do koksu i ogrzać szkołę, dają taki efekt, że mizerne ciepło nie dociera właściwie nigdzie. Np. w sali gimnastycznej jest + 9 stopni, w klasach niewiele ponad 15. Na kolejny dodatek w kotłowni jest pełno dymu z tego drewna, w którym nie mogą pracować ludzie przebudowujący tę kotłownię do zasilania z sieci miejskiej. Na jeszcze jeden dodatek wykonawcy zrobili tak wielki wykop przez drogę dojazdową do kotłowni, że nawet teraz, kiedy wybłagano parę groszy na awaryjny zakup właściwego opału, nie można z nim wjechać na plac opałowy. Rodzicom, dzieciom i nauczycielom trudno pod koniec XX wieku w Polsce wytłumaczyć taki stan rzeczy, który nie wynika przecież z opieszałości dyrekcji. Przed chwilą zaczęto na szczęście zawalać wykop, więc może w następnych dniach coś się poprawi. Jakie są perspektywy zakończenia tej skandalicznej sprawy - pytam panią Dyrektor. Być może do końca roku szkoła dostanie upragnione ciepło z miejskiej sieci - odpowiada zmartwiona pani Kamińska.
Rozmawiał W.Bajerowicz

Podział bochenka

Ze względu na podeszły wiek i wynikające z tego faktu nikłe już nadzieje na to, że coś w Dziadkowym życiu odmłodnieje i gruntownie się poprawi - czytelnicy świadkami - Dziadek rzadko się zajmował sprawami globalnymi, państwowymi, a już w ogóle nie próbował rezonować na temat przyszłości świata, losów gatunku ludzkiego, nie silił się też na wystawianie recept z cudownymi lekarstwami na poprawienie tego wszystkiego, co mu się nie podoba tu i gdzie indziej, brał bowiem zawsze, stary poprawkę na to, że mizantropia jest to przypadłość dziadowska i że póki to możliwe i świadomość dopisuje - trzeba się przed nią bronić i nie marudzić. Między innymi dlatego, żeby innym nie psuć nastroju, bo przecież nie wszyscy są dziadami i nie wolno ich pozbawiać nadziei. Zresztą teoretyków od poprawiania naszej rzeczywistości i zaspokajania wszystkich ludzkich marzeń o doczesnym szczęściu jest w naszym kraju i w Łobzie tylu i tyle mają oni świetnych pomysłów w tej dziedzinie, że pewnie wystarczyłoby ich na uzdrowienie wszelakich poplątanych spraw na wszystkich zamieszkałych (jeśli takie są) planetach w Kosmosie. Nasi ludzie potrafią! Podejrzewa Dziadek, że z tym uzdrawianiem trudno właśnie z tego powodu, że tych pomysłów jest tak dużo i ze zwolennicy każdego z nich uważają swoje za najlepsze. To jasne, że większość ludzi chciałaby żyć coraz lepiej, dłużej, zdrowiej, zamożniej, większość chciałaby być równa z tymi, co są w tej chwili równiejsi, którym się wspaniale wiedzie. Przeżywamy przecież obecnie inwazję wiary w to, że największym szczęściem w życiu doczesnym jest posiadanie wszystkiego tego, na co mogą sobie pozwolić miliarderzy, bohaterowie różnych ,,dynastii", gwiazdorzy filmowi, arabscy szejkowie, czy bliżej, w Polsce czy Łobzie nasi rodzimi nowobogaccy. Teoretycznie każdy może to materialne szczęście osiągnąć. Przecież widzimy je, piękne, młode, zdrowe, sterylne, uśmiechnięte, kolorowe i jakie tam jeszcze śliczne w telewizyjnych reklamach, barwnych czasopismach. Samo jakby pcha się ono w nasze życie. Nic, tylko z niego korzystać. Miraż tego szczęścia jest tak pociągający, że większość ludzi nie zauważa, iż w pogoni za nim mija im ich krótkie, jakże za krótkie, życie. Zawsze nie takie, o jakim się marzyło. I tu nie może się Dziadek, wbrew swojemu zasadzie niewtrącania się w globalne tematy i niechęci do pouczania drugich, powstrzymać od ironicznej uwagi: przecież cały ten nasz ludzki świat jest urządzony ciągle według tych samych mechanizmów i praw, jakie odkryli obserwując go dziewiętnastowieczni filozofowie-racjonaliści i nie zanosi się na to, by przestały one działać. Nic tu nowego wymyślić się nie da. Po prostu podział przysłowiowego bochenka, oczywiście w przenośni, nadal nie jest sprawiedliwy i dzieje się tak, gdziekolwiek się obrócić, czego się nie tknąć. Zawsze ktoś musi być biedny, żeby ten drugi był bogaty, by było komu zazdrościć, ktoś musi być chory, ktoś zdrowszy, ktoś z lepszym refleksem w nurcie życia, bardziej bez skrupułów, z lepszym szczęściem czyli fartem, z kumplami i sitwami, z wybraniem akurat lepszej ,,opcji", z talentem - jeśli zdarzy mu się akurat ujawnić, z lepszym miejscem urodzenia i tysiącami różnych innych przypadkowych czynników, także tych najtragiczniejszych, z których składa się każde ludzkie życie. Bo to, że każdy jest kowalem własnego losu można oczywiście miedzy bajki włożyć. Losowi można pomagać, to prawda, ale nigdy nie wiadomo, czym taka pomoc może się skończyć. Cała ta szamotanina ma jeden wspólny mianownik, wektor, nurt - rodzi w jej wyniku to, co zwykliśmy nazywać postępem. I tu aż prosi się optymistyczny morał. Ale go nie będzie i recepty nie będzie. Nie będzie ględzenia o tym, że z męki, myśli, pracy, poświęcenia przodków wynika pomyślność wnuków. Bo co niby za pociecha z tego, że ci, co przyjdą po nas, będą mieli lepiej. Figę prawda - też będą kroić swój bochenek tak, jak to będzie wygodne tym, którzy będą jego właścicielami i którzy będą dysponować narzędziem potrzebnym do wykonania tej czynności czyli nożem. Więc bez złudzeń. Jedno jest pewne - gorzkie marzenie o lepszym świecie i życiu też będzie jutro i zawsze męczyło Ziemian. Czy warto im czegoś zazdrościć? Nieśmiertelni też w końcu nie będą.
Dziadek

Bogaty program w ŁDK

Panie dyrektorze - zwracam się do dyrektora naszego Domu Kultury Dariusza Ledziona - gdzie się obrócić, wszędzie słychać, w prasie, w radio, w telewizji narzekania na brak pieniędzy na kulturę w gminnym, amatorskim wydaniu, na jej wspieranie. To fakt, że ta dziedzina ludzkiej działalności rzadko kiedy przynosi zyski finansowe na gminnym, takim jak łobeski poziomie. A przecież jej społeczna rola jest nie do przecenienia. Ktoś, kto na przykład nie chce być tylko biernym odbiorcą muzyki, kto chciałby sobie pograć, pośpiewać czy potańczyć w zespole muzycznym, w orkiestrze z przyjaciółmi i bratnimi duszami, kto odczuwa potrzebę wyrażenia się w jakiekś formie plastycznej - nie ma na to szans bez wsparcia ze strony instytucji, która jest w stanie zapewnić mu jakiś przyzwoity kąt czy lokal, czasami instrumenty czy nagłośnienie, fachowego instruktora na koniec. Przecież nasze środowisko łobeskie nie jest na ogół, poza wyjątkami, zamożne. Dawno tego tematu w "Łobeziaku" nie poruszaliśmy - mówię. Więc jak jest z tym teraz w Łobzie i w pańskiej instytucji zasłużonej dla podtrzymywania tej podstawowej działalności kulturalnej? Jak sobie dzisiaj radzicie sami, jak wykonujecie swoją podstawową statutową rolę polegającą właśnie na dopomaganiu ludziom, przede wszystkim młodzieży, na tworzeniu jej warunków, by mogła się u was spotykać i oddawać się swoim, użyjmy tu wzniosłego słowa - szlachetnym pasjom?
- Robimy, co możemy, w rzeczywiście dość dzisiaj trudnej sytuacji gospodarczej. Podstawą finansową naszej działalności jest dotacja, jaką otrzymujemy z budżetu gminy. Na rok 1999 złożyliśmy w Zarządzie Miasta jak co roku odpowiedni dokument zawierający nasze pobożne życzenia w tej zasadniczej dla nas sprawie. Teraz, także jak co roku, oczekujemy z nadzieją na życzliwy dla nas finansowy werdykt Wysokiej Rady. Tyle dyrektor Ledzion.
A Dom Kultury nie musi się swej oferty wstydzić. Wymieniam tylko te zespoły, które działają w ŁDK przez cały rok. Oto one:
- Ognisko muzyczne w klasach fortepianu, keybordu, gitary klasycznej, akordeonu oraz instrumentów dętych blaszanych i drewnianych ( uczestniczy 60 osób). Nasze ognisko daje w Łobzie najszersze możliwości nauki gry na różnych instrumentach. Nauka gry jest niestety płatna, ale ceny są przystępne.
- Orkiestra dęta (40 osób). Tu przyjemna wiadomość - w tej chwili szyte są dla orkiestry "na miarę" nowe, bardzo piękne ubrania. Nareszcie, bo zasłużyła sobie na nie swoimi dotychczasowymi osiągnięciami. Dyr. Ledzion pokazuje mi jeden męski garnitur. To jest najwyższy szpan, elegancja, coś ekskluzywnego. Można by się w czymś takim wybrać nawet na bal do Sheratona. Szczegółów nie podam, ale gdy łobeska orkiestra dęta pojawi się w tych kostiumach, to klękajcie narody, pierwsze miejsce za sam wygląd. Skąd pieniądze? Wysupłała je jeszcze z budżetu na rok 1998 Rada poprzedniej kadencji wzruszona nagrodami i wyróżnieniami, jakie się posypały na orkiestrę w tymże roku.
- Kapela ludowa i zespół śpiewaczy czyli popularni "Łobuziacy" (12 osób).
- Sekcja plastyczna w 3 grupach wiekowych ( od 30 do 40 osób).
- 2 zespoły rockowe Domu Kultury. Tu warto też podkreślić, że dla dobra sprawy czyli popierania młodych entuzjastów tej formy muzyki pracownia muzyczna ŁDK jest otwarta dla wszystkich zespołów z miasta (a jest ich kilka), które mogą sobie w niej pograć do woli.
- W grudniu br. powstanie kilkunastoosobowy młodzieżowy zespół estradowy grający muzykę tzw. lekką.
- Zespół instrumentów dętych (15 osób), w którym ćwiczą i grają młodzi instrumentaliści zasilający później orkiestrę dętą.
Oprócz tej programowej i stałej działalności ŁDK organizuje znane wszystkim dziesiątki imprez okolicznościowych, spotkań, konkursów, przeglądów rejonowych, zabaw, gości u siebie polskie zespoły zamiejscowe i zagraniczne. Np. w przyszłym roku awizują swój przyjazd do Łobza 3 niemieckie orkiestry z obwodów przygranicznych, są też zaproszenia dla łobeskich zespołów do zaprzyjaźnionego Affing w Niemczech i Svalov w Szwecji.
Skąd fundusze na to wszystko?
Kultura kulturą, ale trzeba też na nią zarabiać. Dyr. Ledzion nie tai, że zaprasza także do ŁDK na imprezy takie, jak na przykład wesela, zabawy czy inne spotkania zbiorowe za określoną, przystępną opłatą. Dla poparcia kultury podajemy ceny za niektóre ,,usługi". Jednodniowa zabawa kosztuje 400 zł, wesele 600 zł, wesele z poprawinami 800 zł.
W. Bajerowicz

Ciekawy przyczynek do dziejów Łobza

Ze Słupska dostaliśmy swego czasu list od p. Lecha Albrechta, który stanowi ciekawy przyczynek do gospodarczych dziejów Łobza. Przytaczamy go w całości, licząc na to, że nasz korespondent znajdzie na niego odzew w naszym mieście. Podziwiamy wiedzę p. Albrechta, zna on takie szczegóły z przeszłości naszego miasta, o których nie mieliśmy pojęcia. Skąd ma te źródła? Swoją drogą ciekawe, jak trafił on na "Łobeziaka"? Dziękujemy. A oto list:
Szanowni Państwo!
Mam 27 lat i od 10 lat interesuję się piwowarstwem, historią browarów itp. Jak dowiedziałem się jakiś czas temu, w dawniejszych numerach Waszego miesięcznika zajmowali się Państwo historią miasta, a z informacji, które posiadam, w Łobzie w okresie 1871 - 1945 były dwa browary. Podaję lata ich działania i kolejnych właścicieli:
I. H. Braun, Brauerei 1871 - 1896
W. Ackermann, Brauerei 1908
II. A. Schluter, Brauerei 1871 - 1875
C. Schluter, Brauerei 1888
P. Wilkens, Brauerei 1894
Brauerei Labes, Emisch 1898
R. Siegwardt, Brauerei 1907
Luise Siegwardt, Brauerei 1914
Bergbrauerei, Richard Siegwardt 1920
Brauerei Robert Siegwardt 1932
Na tym jednak moje informacje się kończą; z tego, co jeszcze wiem, ten drugi browar przetrwał do 1945 roku i później działał jako rozlewnia przy ulicy Limanowskiego 11. Zależałoby mi w związku z tym na wszelkich informacjach dotyczących historii tych browarów, składów piwa, rozlewni itp. Za wszelkie informacje z góry dziękuję. Czy w Łobzie jest może jakiś antykwariat? Zbieram również widokówki Słupska i browarniane i chciałbym nawiązać korespondencję. Serdecznie pozdrawiam.
Lech Albrecht, P.O. BOX 316, 76 - 206, Słupsk 8

SZACH - MAT!

W ramach rozgrywek ligi okręgowej w szachach nasz MKS ,,Olimp" gościł u ,,Hutnika" w Szczecinie Łobescy szachiści odnieśli w spotkaniu z tym klubem zdecydowane zwycięstwo w stosunku 4 : 2.
Swoje partie wygrali:
Katarzyna Woniak
Gabriel Bieńkowski
Artur Nadkierniczny
a zremisowali: Piotr Mazuro i Krzysztof Nadkierniczny. Po trzech rundach rozgrywek łobeski klub zebrał 11,5 punku. Teraz szykujemy się do trudnych spotkań z ,,Mechanikiem" ze Stargardu Szczecińskiego i ,,Akibą" ze Świnoujścia. Liczymy na dalsze sukcesy. Być może jako mistrz okręgu MKS ,,Olimp" stanie w szranki walki o wejście do II ligi .
Zdzisław Bogdanowicz
 

Rowerem na Bornholm

Duńska wyspa Bornholm na Bałtyku jest idealną wyspą wakacyjną zarówno dla tych, którzy chcą spokoju i ciszy, jak i tych, którzy pragną niezapomnianych wrażeń. Wyspę o powierzchni 587 km/2 i 140 km długiej lini brzegowej zamieszkuje 45 tysięcy ludzi Wyspa ta jest rajem przede wszystkim dla miłośników turystyki rowerowej. Od lat 80-tych Bornholm dysponuje siecią około 200 km doskonale oznakowanych dróg rowerowych. Prowadzą one dookoła wyspy poprzez jej najpiękniejsze tereny. Wiosną w dolinie Dondalen możemy obserwować dwa największe wodospady duńskie. Od Nexo poprzez Dueodole aż po Ronne (stolica Bornholmu) ciągną się kilometrami piaszczyste plaże uznane za najczystsze w Europie i wymieniane obok najpiękniejszych plaż na świecie. Wśród godnych zwiedzenia osobliwości Bornholmu wymienić trzeba koniecznie także piękne, stare kościoły zbudowane na podstawie koła i traktowane, obok wędzonych śledzi i ruin średniowiecznego zamku Hammerskus jako nieodłączna część turystycznego image wyspy. Osiem cudownych dni na Bornholmie spędziła 16-osobowa grupa młodzieży z łobeskiego liceum. Głównym celem wycieczki było poznanie osobliwości tej egzotycznej wyspy w trakcie przemierzania jej wzdłuż i wszerz właśnie na rowerach. Każdego dnia wyruszaliśmy w podróż we wszystkie zakątki wyspy. Łącznie przemierzyliśmy na rowerach 333 km. Nasza baza wypadowa znajdowała się w malowniczej wiosce rybackiej Gudhejm, położonej na skalisty, granitowym wybrzeżu Bałtyku. Mieszkaliśmy w dwuosobowych pokojach pensjonatu Gudhejm Feriepark. Do naszej dyspozycji był także basen z podgrzewaną wodą, sauna, mini-golf oraz ulubiona przez młodzież poduszka powietrzna. Wszystko to spowodowało, że pobyt na wyspie, jak i wrażenia z nim związane zapisały się na długo w pamięci uczestników tej pięknej wyprawy. Przedsięwzięcie to zapoczątkowało działalność sekcji turystyki rowerowej i górskiej przy Liceum Ogólnokształcącym w Łobzie. Już teraz jej członkowie wraz z nauczycielami-opiekunami tworzą realny program wycieczek górskich w Tatry i Alpy Austriackie, a także rajdów rowerowych po Ziemi Łobeskiej oraz znanej i polubionej wyspie Bornholm.
Nauczyciel geografii w LO Marcin Łukasik - opiekun grupy rowerowej

Wskazówki do budżetu

Na II sesji Rady Miejskiej radni zapoznali się z przedstawionym przez przewodniczącego Rady Mariana Płóciennika projektem uchwały w sprawie wskazówek (założeń), według których Zarząd Miasta i Gminy powinien przygotować projekt budżetu na rok 1999. Projekt Rada przyjęła. W związku z tym budżet gminy będzie kształtowany według następujących wskazówek:
I. Dochody
1) Plan dochodów powinien zawierać realne wielkości wpływów budżetowych przewidzianych ustawą o finansowaniu gmin z uwzględnieniem:
- wzrostu stawek podatków i opłat lokalnych w porównaniu do roku 1998 o 8,5%,
- wpływy z mienia komunalnego powinny być oszacowane na podstawie planu sprzedaży,
- subwencja ogólna, oświatowa i drogowa w wysokości ustalonej przez Ministerstwo Finansów,
- dotacje na zadania zlecone i powierzone - na poziomie określonym przez Wojewodę Szczecińskiego.
II. Wydatki
Projekt planu wydatków powinien zabezpieczać głównie:
1) finansowanie obowiązkowych zadań gminy określonych ustawą z dnia 1 maja 1990r. o podziale zadań i kompetencji pomiędzy organami gminy i administracji rządowej;
2) finansowanie zadań zleconych i powierzonych w ramach dotacji z budżetu państwa.
Jako priorytety uznaje się:
W zakresie inwestycji:
1) opracowanie Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Łobez;
2) opracowanie projektu modernizacji ciepłowni miejskiej (koncepcja i dokumentacja);
3) dalszą rozbudowę sieci kanalizacyjnej i gazowej w Łobzie (roboty publiczne);
4) odcinkową wymianę sieci wodociągowej w Łobzie (roboty publiczne)
5) modernizację miejskiego ujęcia wody oraz hydroforni wiejskich;
6) dokończenie rozbudowy Szkoły Podstawowej nr 2;
7) modernizację i odnowienie nawierzchni ulic i chodników;
8) wykonanie zadaszenia estrady przy ul. Niepodległości;
W zakresie wydatków bieżących:
1) Gospodarka komunalna, mieszkaniowa oraz niematerialne usługi komunalne:
- dalsza poprawa jakości i ilości świadczonych usług komunalnych (oczyszczanie, oświetlenie);
- doposażenie terenu miasta w elementy małej architektury (ławki, kosze uliczne);
- zabezpieczenie niezbędnych środków na uzupełnienie trwałych nasadzeń na terenach zielonych;
- zabezpieczenie dotacji dla zakładów budżetowych (ZGKiM - eksploatacja komunalnych budynków mieszkalnych).
2) Usługi społeczne:
- zabezpieczenie właściwego funkcjonowania szkół podstawowych oraz placówek przedszkolnych;
- wykonanie niezbędnych remontów szkół, przedszkoli, jednostek organizacyjnych, kultury, a także urządzeń sportowych;
- zabezpieczenie środków na finansowanie sportu masowego oraz dofinansowanie stowarzyszeń sportowych;
- zapewnienie niezbędnych środków na zasiłki oraz pomoc rzeczową w granicach przewidzianych ustawą o pomocy społecznej.
4) Wynagrodzenia
Zakłada się 12% wzrost wydatków na wynagrodzenia uwzględniając inflację i regulacje płacowe.

Nie ma obaw, będzie ciepło!

Łobeziak: Panie dyrektorze -rozmawiamy z dyr. Zakładu Energetyki Cieplnej w Łobzie p. Ryszardem Solą - jaka jest obecna sytuacja prawna ZEC-u?
Ryszard Sola:
- W wyniku podjętych przez Radę Gminy decyzji jesteśmy obecnie zakładem budżetowym Gminy Łobez.-
Ł. - Czy to utrudnia czy ułatwia wam pracę?
R.S. - Bez względu na to, jaki posiadaliśmy status i tak zachowujemy określone procedury w naszej działalności. Status zakładu budżetowego powoduje, że procedury te wydłużają się (zamówienia publiczne). W pewnych sytuacjach status ten ,,nie pasuje za bardzo" do obowiązujących przepisów. Mam tu na myśli nowe Prawo Energetyczne i wydane na jego podstawie Rozporządzenie Ministra Gospodarki dotyczące cen ciepła.
Ł. - Powiedział pan o nowym prawie energetycznym. Co to oznacza dla ZEC-u?
R.S. - Oznacza to przede wszystkim masę pracy. Tym, czym dla obywatela jest Konstytucja, tym dla nas jest Prawo Energetyczne. Dotychczasowa ustawa energetyczna i wszystkie przepisy wydane na tej podstawie straciły swoją ważność. Mamy nową ustawę i wydane na jej podstawie nowe przepisy wykonawcze. Jest co czytać. Jak zwykle jest bardzo dużo nieścisłości już w samym nazewnictwie. Przepisy wydawane są z dużym opóźnieniem w stosunku do przyjętych terminów. Od nas oczekuje się terminowych zmian podyktowanych wejściem w życie nowych przepisów. Teraz jednak najważniejszą dla nas sprawą jest koncesja.
Ł. - Czy ZEC ma już tę koncesję?
R.S. - Mógłbym odpowiedzieć, że jeszcze jej nie posiada i nie otrzyma jej.
Ł. - Nie rozumiem?
R.S - Tak, bo status zakładu powoduje, że koncesję otrzyma gmina, a nie wprost zakład, choć oczywiście cały wniosek (dosłownie książkę) wypełniamy i składamy my. Pierwsze kontakty z Urzędem Regulacji Energetyki nawiązaliśmy już w maju tego roku. Zgodnie z wyjaśnieniami złożyliśmy wniosek o koncesję. Jednak później URE zmienił zdanie i musieliśmy złożyć dokumenty do uzyskania koncesji z urzędu. Wkrótce powinniśmy ją otrzymać. A jest to podstawa do wystąpienia do URE z nowymi cenami za ciepło. Nowymi w sensie według ich opracowania według aktualnych przepisów.
Ł. - Jednak naszych mieszkańców najbardziej interesują ceny ciepła. Jaki będzie ten wzrost w przyszłym roku?
R.S. - Mnie oprócz ceny interesuje jeszcze jakość usługi za tę cenę. Obecnie zmieniają się zasady ustalania cen za ciepło. Teraz ZEC będzie występował z nowymi cenami do URE, który je ,,prześwietli" i już zatwierdzone przekazuje do stosowania przez nas w sprzedaży ciepła dla odbiorców. Rząd określił, że maksymalny wzrost cen w przyszłym roku nie powinien (co podkreślam) przekroczyć 15%. Chciałbym tu dodać, że nowe przepisy są też jednak dla niektórych odbiorców bardzo niekorzystne. Mówi się o tym, że nie powinno występować subsydiowanie skrośne. Mówiąc ludzkim językiem oznacza to, że jeden odbiorca nie powinien płacić za drugiego. Koszty powstałe u jednego z nich powinien on pokryć w całości. Na szczęście - w naszym przypadku mam na myśli mieszkańców zasilanych z kotłowni na ul. Przemysłowej 4 -jest okres przejściowy. Gdyby nie on, mogliby oni powiedzieć, że ciepło naprawdę jest drogie.
Ł. - Jak to wszystko ma się do uwolnienia cen ciepła, o którym się tak głośno mówi?
R.S. - Praktycznie u nas już nastąpiło uwolnienie cen ciepła. To, co się stało z dniem 1 stycznia br., to już były ceny pokrywające pełne koszty produkcji. Chciałbym dodać, że zaprocentowały tu nasze wcześniejsze działania. Likwidacja drogich lokalnych kotłowni własnych i pozyskanie nowych odbiorców, a tym samym dociążenie ciepłowni, w której wykonaliśmy szereg prac modernizacyjnych - spowodowało, że nasza cena należy do średnich, a przy porównywalnej wielkości innych zakładów - ceny są podobne. Warto tu również docenić działania niektórych naszych odbiorców w zakresie zmniejszenia zużycia ciepła. To się tak powinno odbywać - od źródła do grzejnika. Szkoda, że niektórzy nasi klienci tylko narzekają, ale nic nie robią w tej dziedzinie.
Ł. - Ostatnio pojawiły się głosy, że w niektórych budynkach, mimo że temperatury w mieszkaniach nie osiągają normy, może się jeszcze oziębić, bo wykonuje się jakieś regulacje?
R.S. - Jak już wspomniałem wcześniej, niektórzy nasi odbiorcy chcąc obniżyć koszty dostawy ciepła obniżają tzw. moc zamówioną - czyli obniżają ilość energii, którą powinniśmy dostarczyć w określonym czasie. To oczywiście spowoduje, że mieszkania zaczną się stopniowo oziębiać i na pewno nie będzie w nich normatywnych temperatur. Uprzedzamy o tym odbiorców, ale...Cóż, jest ,,waga" i sprzedajemy tyle towaru, ile ktoś chce kupić.
Ł. - Czy sami lokatorzy mogą wpłynąć w jakiś sposób na to, żeby w budynkach było ciepło?
R.S. - Oczywiście, że tak. Najlepszym przykładem są drzwi wejściowe do budynków. Otwarte na oścież powodują ogromne przeciągi. Wybite szyby w piwnicach też sprzyjają ucieczce ciepła. Najgorsze jest jednak majstrowanie w instalacjach c.o. Ktoś ,,sprytny" wyjmie kryzę, żeby mógł chodzić w podkoszulku i nie zdaje sobie sprawy z tego, że sąsiad będzie musiał włożyć kożuch.
Ł. - Czy macie odpowiedni zapas opału? Jaki jest stan waszych urządzeń?
R.S. - Zapasy opału uzupełniamy na bieżąco. Zgodnie z nowymi przepisami musimy go mieć przynajmniej na miesiąc. Urządzenia wyremontowaliśmy, na ile było nas na to stać. Poza ciepłownią, w której mieliśmy już kilka awarii, stan ich nie budzi obaw. Robimy wszystko, żeby uniknąć awarii. Na razie odbiorcy nie odczuwali ich skutków. Mamy nadzieję, że tak będzie do maja nowego roku.
Ł. - Jakie w związku z tym macie plany inwestycyjne n przyszły rok?
R.S. - Najważniejszą sprawą jest modernizacja ciepłowni. Nowy Zarząd Gminy uznał to za priorytet w przyszłym roku i podjął już w tym kierunku działania. Jest to konieczna decyzja, bo przecież koszty ciepła odgrywają w budżetach domowych znaczącą rolę. Modernizacja ciepłowni to w perspektywie potanienie łobeskiej energii cieplnej. Drugim ważnym zadaniem jest opracowanie planu uciepłownienia miasta. To obowiązek gminy wynikający z Prawa Energetycznego.
Ł. - Obecnie prowadzicie prace przy podłączeniu ciepła do Szkoły Podstawowej nr 2. Kiedy wasze ciepło do niej dotrze?
R.S. - Inwestycję tę rozpoczęliśmy 11.10 br. czyli już w sezonie grzewczym. Jesteśmy typowym przedsiębiorstwem eksploatacyjnym. Wykonanie tego zadania jest dla nas wielkim utrudnieniem, tym większym, że nasz status nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł. Pogoda, nie tyle mróz, co wcześniejsze deszcze bardzo nam przeszkadzały. ZEC wykonuje zresztą tylko roboty instalacyjne, resztę robią inne firmy. Ciepło chcemy puścić przed końcem roku. Mam nadzieję, że dotrzymamy terminu.
Ł. - Czego wam życzyć?
R.S. - Zero awarii, solidnych odbiorców-płatników. Ja z kolei chciałbym życzyć wszystkim naszym odbiorcom, i nie tylko im, zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz pomyślności i sukcesów w Nowym 1999 Roku.
I jeszcze jedno. Dzięki wielu głosom oddanym na mnie w wyborach samorządowych mam przyjemność być przedstawicielem Łobza w Radzie Powiatu Stargardzkiego. To wielka odpowiedzialność. Chciałbym, aby moje hasło wyborcze: - ,, Zaczynamy w powiecie stargardzkim - kończymy w powiecie łobeskim" - stało się rzeczywistością. Tą drogą dziękuję wszystkim za okazane mi zaufanie.
"Łobeziak" - Dziękujemy za rozmowę.

Polemika

Nie podjęlibyśmy tego tematu, gdyby nie to, że radny łobeski p. Wiesław Ćwikła przyniósł mi egzemplarz ,,Gminy Pomorskiej" z dnia 5 listopada br., w którym W. Małyszek zamieścił sprawozdanie z pierwszej sesji Rady Miejskiej obecnej, III kadencji. Równocześnie p. Ćwikła poprosił mnie o zamieszczenie w ,,Łobeziaku" swojej polemicznej odpowiedzi na zamieszczoną w tymże sprawozdaniu oceną jego osoby i rzekomego zachowania się na tejże sesji. Z zasady, jak nasi czytelnicy mogli to do tej pory zauważyć, polemik w ,,Łobeziaku" nie prowadziliśmy i na przyszłość też chcielibyśmy ich unikać, bo prowadzą one donikąd. W ich rezultacie, kiedy już się rozpętają, nie wiadomo, kto je zaczynał, kto miał słuszność, zaś adwersarze w wyniku nadmiernego wydzielania się w ich organizmach żółci, czy jak kto woli, adrenaliny - mają potem kłopoty ze zdrowiem. Nie mamy zamiaru ani sobie, ani im psuć tego zdrowia. Życie, szczególnie w Łobzie, jest dość ciężkie i nie warto go dodatkowo zakłócać sporami prowadzącymi do dożywotniej niezgody, a nawet nienawiści. Tym razem jednak po zapoznaniu się z artykułem W. Małyszka trudno było radnemu Ćwikle odmówić prawa do zabrania głosu i samoobrony. Radny został w gazecie publicznie i bardzo nieładnie wyszydzony. Byłem na wspomnianej I sesji Rady i nie zauważyłem, by p. Ćwikła na coś takiego zasługiwał czy dał do tego powód. Sesja miała przebieg uroczysty, głosowania i zmiana władz odbyły się w atmosferze pełnej kurtuazji, z życzeniami, kwiatami itp. Wystąpienie kończącego urzędowanie burmistrz J. Szafrana nagrodzono oklaskami, bo było za co. Udostępniamy radnemu Ćwikle nasze łamy, bo tej satysfakcji w organie W. Małyszka by nie dostał. Ludzie swego czasu poszarpani w tej gazecie próbowali wyjaśnień, ale była ona głucha, bo uznaje się w niej tylko własne ,,prawdy" i uprzedzenia oraz osobiste fobie i tylko ona chce mieć monopol na osądzanie drugich i ferowanie na nich wyroków. A to już jest groźne, to się nazywa ,,zamordyzm". Tymczasem dzisiaj każdy ma, i na szczęście, prawo do własnego zdania, tym bardziej ma do niego prawo także radny Ćwikła i my mu je dajemy. Wydaje nam się również, że w jego osobie zostali też obrażeni ci wyborcy, którzy na niego oddali swoje głosy.
Wojciech Bajerowicz


Oto wypowiedź radnego Wiesława Ćwikły:
Mały Uszek - Podsłuszek
(nietajny agent gminy pomorskiej)
Nietajny agent wyżej wymienionej, komentując obrady I sesji Rady Miejskiej III kadencji raczył kupczyć własnymi poglądami na temat demokracji lokalnej, stwierdzając, że cytuję: "mieszkańcy Łobza zastanawiali się, kogo jest w stanie ,,kupić" SLD?" To nie mieszkańcy Łobza się nad tym zastanawiali, a tylko redaktor wyżej wymienionej, a wnioski zawarte w tym wywodzie są błędne i nie dotyczą prawdy o komunistach, bo komunistów nie było w Łobzie przed tymi wyborami i brak ich również po wyborach. Prawdą jest natomiast fakt, że do wyborów w dniu 11 października startowali ludzie pod szyldem SLD, a po wyborach część z nich okazała się farbowanymi lisami. Jest to smutne i odrażające, a tego właśnie faktu dotyczył gastryczny przypadek "faux pas" podsłuchany przez wyżej wymienionego. Wspomniany wyżej agent, komentując przebieg sesji, raczył się dziwić temu, że ktoś z członków rady, nie będący w szerokiej koalicji, ważył się zgłaszać jakiekolwiek inne propozycje osobowe do nowych władz gminnych niż ona. Widać z tego, że bardzo się przyzwyczaił do monokultury politycznej z dawnych czasów i chwali dokonania tamtych struktur, mimo że niby je gani. SLD łobeskie przed zawarciem nieformalnych koalicji było otwarte na rozmowy ze wszystkimi stronami w nowowybranej radzie i takie rozmowy prowadziło na bazie własnego programu wyborczego, nie dochodząc do żadnego porozumienia. Wynikało to stąd, że szeroka koalicja była zbyt zaborcza w zakresie obsady kluczowych stanowisk w nowej radzie i w zarządzie. Prosty dowód - wyniki pierwszej sesji i jej przebieg. O tym fakcie agent wymienionej gazety nie raczył czytelników obiektywnie poinformować. Pominięcie radnych SLD w rozdziale kluczowych stanowisk w nowowybranej radzie świadczy tylko o tym, że klub radnych ,,niezależnych" bardzo negatywnie ocenił fakt wprowadzenia przez wyborców łobeskich najliczniejszej (6 osób) grupy radnych z listy SLD i to będzie się mu odbijało czkawką w przyszłości. Początki działalności społecznej, a szczególnie samorządowej nigdy nie były łatwe i to również dotyczy nowej rady, a poszczególni radni będą mieli wielokrotnie okazję pokazać, na ile są ,,ujeżdżeni" i dobrze lub źle ,,osiodłani". Oceny dokonają i tak wyborcy po ich wspólnych wynikach w każdym roku i na koniec kadencji. Mały Uszek-Podsłuszek może im w tym pomagać, jeśli będzie to robił obiektywnie, bez politycznych podtekstów. Wracając na zakończenie do ,,folkloru" - pragnę dokończyć zacytowany przez wymienionego zwrot retoryczny - ,, Rzygać mi się chce" na okoliczność wspólnej jazdy w przedziale kolejowym z jakimś redaktorem. A było to tak: Jadę pociągiem pośpiesznym ze Szczecina do Łobza w przedziale drugiej klasy, a naprzeciwko mnie siedzi ,,jakiś tam" redaktor. Ja zaczynam zabawę z pasażerami, mówiąc - Uwaga! Będę ,,rzygał"! - Wszyscy z naprzeciwka uciekają pod okno. Ja po chwili mówię - Nie będę ,,rzygał"! Wszyscy wracają na swoje miejsca. Ja ponawiam pierwsze stwierdzenie - wszyscy uciekają pod okno. Ja mówię ponownie, że będę ,,rzygał" - wszyscy wracają i rozsiadają się. Ja w tym momencie bez żadnego ostrzeżenia ,,rzygam" na gościa z naprzeciwka. Gość ten strzepuje resztki gastryczne z siebie i mówi wściekle przerażony - Panie, ale z pana ,,świnia". Ja, obtarłszy usta mówię: - Co? Ja? Panie redaktorze, niech pan spojrzy na siebie!!! Jak pan wygląda. Koniec ,,folkloru" Kończąc te krótkie dywagacje dotyczące popisów wyżej wymienionego redaktora pragnę serdecznie podziękować wszystkim wyborcom, którzy 11 października oddali na mnie swoje głosy i obdarzyli mnie zaufaniem. Jako radny będę się troszczył o sprawy żywotne dla wszystkich mieszkańców naszego miasta i gminy, a działania te będą zgodne z prawem i interesem wspólnoty samorządowej. Informacje o moich działaniach docierać będą do Państwa w miarę możliwości okresowo za pośrednictwem lokalnej gazety lub spotkań indywidualnych.
Inż. Wiesław Ćwikła - radny gminny

Podziękowanie

Dyrekcja, nauczyciele i uczniowie Szkoły Podstawowej nr 2 im. M. Kopernika w Łobzie składają serdeczne podziękowanie p. Janowi Kobzdejowi i Zarządowi Ogrodów Działkowych w Łobzie za zorganizowanie zbiórki warzyw i owoców i przekazanie ich do stołówki szkolnej. Oddzielnie dziękujemy także tym działkowcom, którzy bezinteresownie zechcieli się podzielić z naszą szkołą swoimi plonami.
Elżbieta Kamińska - dyrektor
Od siebie dodamy, że wiemy, iż wielu działkowców ciągle dysponuje nadwyżkami warzyw i owoców, że sporo tego zostanie niesprzątnięte na zimę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podarować to jeszcze szkołom. RED.

Miesiąc działkowców

Miesiąc wrzesień jest w całym kraju obchodzony jako Miesiąc Działkowców. Działkowcy to największe społeczne stowarzyszenie w Polsce zrzeszające ponad dwa miliony członków, działające ponad podziałami politycznymi. W Łobzie jest ich ponad tysiąc. Znaczenie ogródków działkowych nie maleje, dla wielu biedniejszych mieszkańców naszego kraju są one ciągle źródłem uzupełniania skromnego domowego budżetu we własne warzywa i owoce, coraz częściej jednak stają się miejscem rekreacji, kontaktu z przyrodą, czynnego wypoczynku i pielęgnowania szlachetnej pasji ogrodniczej, dają możliwość wyhodowania pięknych ozdobnych roślin i kwiatów i pochwalenia się nimi. Krajowe Święto Działkowców odbyło się w tym roku 05.09 w Chodzieży, wojewódzkie w 12.09 w Szczecinie, a nasze łobeskie 26 września. W programie było uroczyste posiedzenie zarządu, komisji rewizyjnej i komisji rozjemczej z udziałem burmistrza J. Szafrana oraz odznaczeniami dla działkowców z poszczególnych miejskich ogrodów wyróżniających się pracami społecznymi, wzorowym zagospodarowaniem i takąż uprawą swoich działek; wręczono im odznaczenia związkowe. Srebrną Odznaką ,,Zasłużony Działkowiec" otrzymał Edmund Smulski, zaś Brązowe - Urszula Bąk, Zdzisław Perdek, Roman Muszyński, Stefan Spors i Danuta Janczura. Z okazji Dni została też zorganizowana zbiórka owoców i warzyw z nadwyżek, jakimi dysponują działkowcy, które przekazano do stołówek łobeskich szkół podstawowych. Najważniejszym jednak punktem obchodów było oddanie do użytku zmodernizowanej hydroforni na ogrodzie Dalno I, która podaje obecnie wodę na ogrody Dalnie I, II i III (razem są tam 524 działki). Korzystający dotąd z wodociągów miejskich ogród Dalno III został od niej odłączony i dla miasta zostanie więcej wody spożywczej. Prace modernizacyjne wykonało PUK z Łobza. Hydrofornia przed modernizacją miała dwa zbiorniki po 2 tys. m/3. Dokupiono dodatkowy zbiornik o pojemności 4 tys. m/3, co powinno wystarczyć na potrzeby ogrodów całego Dalna. Tu ciekawostka - nowa hydrofornia jest połączona z przewodami wodociągów miejskich, bo takie są wymogi obrony cywilnej kraju. W przypadku awarii wodociągów miejskich działkowa hydrofornia może wspomóc sieć miejską. Woda w studniach działkowych jest bardzo dobra, co potwierdzają okresowe z października br. badania sanepidu. Koszt modernizacji hydroforni wyniósł 26 tys. złotych. Część tych kosztów pokrył Zarząd Okręgowy POD ze Szczecina, za co mu działkowcy serdecznie dziękują; część wysupłano z oszędności, jakie zgromadził Zarząd POD w Łobzie, co dobrze świadczy o jego dobrym gospodarowaniu skromnymi pieniędzmi, jakimi na co dzień dysponuje. W.I.

Ciąg dalszy konkursu

W październikowym numerze podaliśmy wyniki tegorocznego konkursu na najpiękniejszy ogródek przydomowy w osiedlach spółdzielczych ogłoszonego przez Radę Osiedla. Dzisiaj zamieszczamy listę mieszkańców domów komunalnych wyróżnionych w tym samym konkursie. Komisja działająca w składzie: Marian Bogunia (kierownik ADM), Grażyna Wawrzoła (administrator) i Maria Przybysz (Rada Osiedla) wzięła pod uwagę wygląd estetyczny ogródków, jakość i ilość nasadzonych w nich kwiatów i krzewów oraz ich pielęgnację. Oto osoby wyróżnione:
1. Honorata Hryniewiecka - Mickiewicza 2/3
2. Wiesława Deberna - Mickiewicza 2/1
3. Genowefa Gręda - Mickiewicza 1/1
4. Józefa Cysek - Chopina 8/1
5. Wanda Zasada - Przemysłowa 4/1
6. Wiesława Zychowicz - Chopina 6.
Jak to już weszło w tradycję - wyróżnione osoby będą sobie mogły na wiosnę wybrać symboliczne rzeczowe upominki w sklepie ogrodniczym.
Ze swej strony dziękujemy i wyróżnionym i wszystkim innym mieszkańcom, którzy corocznie podejmują trud upiększania swojego otoczenia i naszego miasta. Dzięki nim i ich pracowitości ma ono już wiele zakątków naprawdę ładnych i zadbanych. Jest nadzieja, że praktyka taka się upowszechni i stanie się łobeskim obyczajem.
Przew. Rady Osiedla - Jerzy Sola

Czwarty transport dla Wasiółków

Przypomnijmy: Ewa i Lech Wasiółkowie zamieszkują w Chwalimiu (78 - 461 Ostrowąsy) w województwie koszalińskim. Wychowują 16-cioro dzieci. Lech Wasiółka po likwidacji miejscowego pegeeru przeszedł na rentę inwalidzką (660 zł). Swego czasu ukazał się w ,,Głosie Szczecińskim" w 1997r. reportaż pt. ,,Bozia dała, trzeba wychować rodzinę" opisujący losy tej rodziny, jej walkę o byt i starania o dobre wychowanie potomstwa. Reportaż przeczytali mieszkańcy naszego miasta pp.Mołdowie, ludzie znani u nas z działalności społecznej i uznali, że trzeba tej rodzinie pomóc. Państwo Mołdowie przystąpili do organizowania zbiórek darów dla wielodzietnej rodziny i znaleźli w Łobzie wielu życzliwych i współczujących ludzi 4 listopada br. miała miejsce czwarta już dostawa darów dla Wasiółków, na którą złozyli się ofiarodawcy: Marzena Olizarczyk (odzież i obuwie), Stanisława Węzik (odzież i obuwie), Janina Marnowska (odzież i obuwie), Jadwiga Wiatyk (radio, obuwie, pościel), Czesława Frymus (odzież i obuwie), Helena Jurczyk (odzież i obuwie), Maria Pawlak (wózek dziecięcy, obuwie), Stefania Bogdanowicz (obuwie, odzież), Teresa Kononowicz (żyrandol, materiał), Łucja Mołda (rower, wózek, odzież), Halina Kulik (kanapotapczan). Po dary przyjechał ojciec rodziny Lech Wasiółka wynajętym samochodem, bo jego rodzima gmina Barwice nie potrafiła mu pomóc w tym względzie. Jest to dziwne w sytuacji, gdy na pomoc stać dobrych ludzi w odległym Łobzie, na miejscu zaś o to trudniej. Wasiółków starało się też poratować Radio Koszalin, które zakupiło dla nich krowę, żeby mieli mleko dla dzieci. Ci musieli ją jednak wkrótce sprzedać, bo miejscowy dzierżawca dawnego pegeeru, Polak, zabronił im wypasania zwierzęcia na swoich odłogach. Natomiast jego następca, Włoch, który przejął po naszym rodaku majątek, sam odwiedził Wasiółków i przyrzekł im sprzedać dosłownie za grosze 10 hektarów ziemi, żeby mogli ją uprawiać i jakoś na własny rachunek związać koniec z końcem. Dziwne - ale prawdziwe. Lech Wasiółka zabierając ostatnie dary z Łobza był bardzo wzruszony i prosił, by przekazać od niego za naszym pośrednictwem serdeczne ,,Bóg zapłać" wszystkim ludziom dobrej woli z Łobza, a szczególnie dzieciom, za bezcenną pomoc dla jego rodziny. RED.

Konkurs w Radomiu

Pod koniec ubiegłego roku szkolnego łobeskie liceum zostało zaproszone do wzięcia udziału III Ogólnopolskim Konkursie ,,Język angielski i ekologia", organizowanym przez Prywatną Wyższą Szkołę Ochrony Środowiska w Radomiu i IV LO im. T. Chałubińskiego w tym mieście. Celem konkursu było popularyzowanie problemów ekologicznych wśród młodzieży i wprowadzenie treści ekologicznych do nauczania języków obcych w szkołach ponadpodstawowych. Tematyka i forma konkursu była ciekawa, a tradycja kultury ekologicznej Łobza (najbardziej ekologiczna gmina w regionie) obliguje do uczestniczenia w tego typu imprezach. Z naszego liceum chęć sprawdzenia swoich umiejętności wykazało dwóch uczniów - jednym z nich byłem ja. Konkurs obejmował równocześnie dwa przedmioty i składał się z dwóch etapów. Etap pierwszy był eliminacjami ogólnopolskimi. Polegał on na napisaniu indywidualnej pracy w języku polskim na jeden z pięciu podanych tematów o treści ekologicznej. Wymogiem regulaminowym, który sprawiał najwięcej trudności, była narzucona maksymalna objętość pracy (6 stron znormalizowanego maszynopisu), co zmuszało do rygorystycznej selekcji materiału, którego był naprawdę ogrom. Wysłane do Radomia prace były oceniane w obrębie poszczególnych grup tematycznych przez trzech niezależnych specjalistów. Do finału weszły najlepsze prace z poszczególnych tematów w liczbie zależnej od ilości i jakości przesłanych prac. W praktyce wiązało się to z otrzymaniem trzech ocen celujących. Miałem zaszczyt i przyjemność znaleźć się w gronie finalistów. Było to dla mnie tym większe wyróżnieni, ponieważ byłem w finale jedynym przedstawicielem naszego województwa. Etap drugi - finał ogólnopolski, polegał na rozwiązaniu testu z ekologii w języku angielskim, opracowanego przez jury anglistów. Moja droga do finału rozpoczęła się jeszcze przed wakacjami, kiedy to napisałem pracę pt. ,,Dziura ozonowa jako zagrożenie dla zdrowia". Po jej wysłaniu nastąpił długi okres wyczekiwania. Początek roku szkolnego zaskoczył mnie informacją o zakwalifikowaniu mnie do grona finalistów. Okres poprzedzający etap centralny, mający odbyć się 9.11. w Radomiu, był więc czasem intensywnych przygotowań. W dziedzinie ekologii korzystałem z pomocy mgr Wiesławy Wyszyńskiej, zaś w przygotowaniach z jęz. angielskiego pomogła mi mgr Barbara Smolska-Nazarek. Przyswojenie materiału ekologicznego nie było dla mnie wielkim problemem, ponieważ już wcześniej uczestniczyłem w konkursach ekologicznych, a poza tym ekologia jest omawiana na zajęciach z biologii w klasie drugiej. Nieco większe problemy miałem z opanowaniem w ciągu miesiąca programu z jęz. angielskiego obowiązującego w klasie trzeciej i czwartej. Było to tym trudniejsze, że moja nauka nie miała charakteru powtórzeniowego, lecz poznawałem zagadnienia dotąd mi nieznane. Wiązało się to z tym, że angielskiego nie uczyłem się w szkole podstawowej ani nie pobierałem prywatnych lekcji. W tym czasie naprawdę doceniłem, jak wielką wartość miał dla mnie łobeski WORKCAMP - ostatnie dwa tygodnie wakacji, kiedy to miałem okazję do sprawdzenia (i poprawienia) swojej znajomości języka angielskiego, podczas codziennych spotkań z młodzieżą z całego świata. Wyczerpujący miesiąc przygotowań minął jednak błyskawicznie i ani się nie obejrzałem, jak stałem na peronie czekając na pociąg do Radomia. W podróży towarzyszył mi mgr Maciej Jaremko, który służył mi fachowymi radami z jęz. angielskiego i dzięki jego towarzystwu nie odczułem trudów podróży. Konkurs miał się odbyć w poniedziałek o godz. 14`oo, jednak my przyjechaliśmy do Radomia już w niedzielę, żeby mieć czas na solidny wypoczynek. Organizatorzy zapewnili nam nocleg w schronisku młodzieżowym. Miałem nadzieję na poznanie wielu nowych kolegów i koleżanek, jednak zawiodłem się. Gdy przyszedłem do schroniska, jeszcze nikogo nie było, a gdy wróciliśmy z kina, już wszyscy spali. Rano wszyscy byli ogarnięci przedkonkursową gorączką i z widocznym zdenerwowaniem oczekiwali testu. Impreza zaczęła się o 11`oo w budynku Szkoły Ochrony Środowiska. Witali nas, finalistów, a także przybyłych rodziców - rektor szkoły prof. A. Peretkowski i główny organizator konkursu mgr R. Jańczyk. Po czym przystąpiliśmy do rozwiązywania testów. W pierwszym etapie konkursu wzięło udział 392 uczniów ze 159 szkół z 49 województw. W finale startowało nas 58. Po godzinnym teście przyszedł czas nowego oczekiwania na wyniki. Atmosfera była naprawdę napięta, a spekulacjom nie było końca. O 17``oo jury zakończyło sprawdzanie testów i ogłoszono wyniki. Napięcie sięgało zenitu, lecz już po kilkunastu minutach nastąpiło jego rozluźnienie. Dla mnie przyszło ono, gdy wyczytano, że zająłem V lokatę. Równocześnie z ogłaszaniem wyników wręczano dyplomy i nagrody. Byłem mile zaskoczony otrzymując walkmana, jednak dyplom był dla mnie ważniejszy. Potem przyszedł czas na gratulacje i podziękowania. Wiele twarzy było uradowanych, kilka smutnych. Niestety, ktoś musi być ostatni. Choć odbyła się już trzecia edycja konkursu ,,Język angielski i ekologia", to nasze liceum zostało o nim powiadomione dopiero pierwszy raz. Dlatego też dopiero pierwszy raz brałem udział w tej imprezie. Niemniej uważam, że V miejsce było całkiem niezłe jak na nowicjusza. Podobno pierwszy raz wypada się zawsze najgorzej, dlatego mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej. Postaram się ze wszystkich sił, by tak się stało.
Mariusz Post III a

II sesja Rady Miejskiej

II zwyczajna sesja Rady miejskiej III kadencji obradująca 9 listopada br. była przede wszystkim poświęcona wyborowi przewodniczących komisji i składów osobowych komisji, które będą działać z upoważnienia Rady w okresach między sesjami. Niektóre z nich, a mianowicie komisja do spraw gospodarczych, budżetu i rolnictwa, komisja do spraw społecznych i komisja rewizyjna mają charakter stały i ich zadaniem jest ocena materiałów dostarczanych na kolejne sesje Rady (projektów uchwał Zarządu Miasta będących w jego kompetencjach w tym budżetu, informacji o pracy tegoż Zarządu, informacji o pracy instytucji finansowanych i zarządzanych przez gminę, materiałów oceniających pracę innych instytucji działających na terenie gminy np. policji, służby zdrowia, straży pożarnej, urzędu pracy itp.) i przygotowanie wniosków na te tematy. Komisje te spełniają bardzo ważną rolę, ponieważ na ich posiedzeniach toczą się dyskusje dotyczące szczegółów omawianych spraw, zaś wnioski z ich posiedzeń umożliwiają sprawne przeprowadzenie sesji i podejmowanie trafnych decyzji.
Oto kto z radnych w bieżącej kadencji Rady Miejskiej będzie w imieniu wyborców decydował o sposobie załatwiania spraw istotnych dla poszczególnych mieszkańców jak i całej naszej gminnej społeczności:
- Przewodniczącym Komisji Gospodarczej został Zbigniew Rokosz, a jej członkami: Czesław Brzeziński, Adam Chruściel, Wiesław Ćwikła, Krzysztof Galczak, Sławomir Kmieć, Elżbieta Kobiałka, Józef Misiun, Marian Urbański i Krystyna Wydmuch-Wyszyńska.
- Przewodniczącym Komisji do Spraw Społecznych został Czesław Burdun, a jej członkami: Wojciech Bajerowicz, Zdzisław Bogdanowicz, Roman Kutynia i Marek Romejko.
- Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej został Andrzej Wysocki, a członkami: Stanisław Pizoń, Andrzej Słaby i Andrzej Zdzieszyński.
Tu dodajmy, że do wymienionych komisji wybrane zostaną w przyszłości jeszcze kompetentne osoby spoza składu Rady (np. z policji).
Równocześnie wybrano na sesji komisje, które będą działać doraźnie, w miarę pojawiania się problemów i konieczności rozpatrzenia i załatwienia spraw bieżących.
I tak nie zapominając o jednej z najważniejszych do załatwienia w III kadencji Rady sprawie rewindykacji powiatu w Łobzie powołano Komisję do Spraw Utworzenia Powiatu w Łobzie z burmistrz Haliną Szymańską na czele. W skład tej komisji weszli także radni gminni: Wiesław Ćwikła, Marek Romejko, Marian Płóciennik, Andrzej Wysocki, Edward Stecko oraz radni reprezentujący Łobez w Radzie Powiatowej: Ewa Augustiańska, Jan Paszkiewicz, Ryszard Sola i Antoni Gutkowski.
Do Komisji Inwentaryzacyjnej Mienia Komunalnego z przewodniczącym Krzysztofem Galczakiem na czele wybrano: Sławomira Kmiecia, Czesława Brzezińskiego, Czesława Burduna i spoza składu Rady Mieczysława Foinę, Bogdana Idzika, Danutę Borkowską i Krystynę Przybylak.
Komisja Przetargowa do Zbywania Mienia Komunalnego będzie działać w składzie: Adam Chruściel, Roman Kutynia, Wojciech Bajerowicz i Krzysztof Galczak.
W skład Komisji Przetargowej do Ustalania Stawek Czynszu za Lokale Użytkowe weszli (oprócz etatowych pracowników Urzędu) Marian Urbański i Sławomir Kmieć.
Społeczna Komisja Mieszkaniowa do spraw gospodarowania mieszkaniowymi zasobami gminy będzie działać w składzie:Krystyna Wydmuch-Wyszyńska, Józef Misiun, Zdzisław Bogdanowicz i Marek Romejko.
Wybrano także ze składu Rady nowego przewodniczącego Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi. Został nim znany powszechnie w Łobzie i w kraju działacz ruchu abstynenckiego Edward Stecko.
Jak z tego widać - role w nowej Radzie zostały szczegółowo podzielone i ich wykonawcom nie pozostaje teraz nic innego, jak przystąpienie do energicznego i skutecznego działania. Społeczeństwo bowiem łączy z nową Radą duże nadzieje na załatwienie przez nią wielu nękających je bolączek. Uwidoczniło się to już na II listopadowej sesji, kiedy w trakcie interpelacji i wolnych wniosków kilku radnych i zaproszonych gości wystąpiło pod adresem władz z prośbami o wykonanie różnych niezbędnych prac dla reprezentowanych przez nich środowisk. I tak radny M. Urbański upomniał się o doprowadzenie do Prusinowa wodociągu. Prusinowo jest jedną z niewielu już na naszym terenie wsi, gdzie ludzie muszą czerpać wodę ze zwykłych studni bądź korzystają z poniemieckich jeszcze domowych hydroforni. Radny A. Zdzieszyński prosił o sieć gazową do Dalna, któremu się ona należy, bo jest to duża miejscowość (ponad 500 mieszkańców) i nie jest do niej daleko od obecnego miejskiego gazociągu. Radny W. Ćwikła zgłosił wniosek, by Zarząd wpłynął na PKP w celu uporządkowania łobeskiej stacji kolejowej, która jest coraz bardziej zaniedbana, zachwaszczona, brudna i jest bardzo złą wizytówką naszego miasta; szczególnie razi brak na stacji ubikacji. Sołtys z Grabowa A. Zbiczak dopominał się o zbudowanie w jego wsi wylewiska ścieków i wyprostowania niebezpiecznych zakrętów na miejscowej drodze. Burmistrz H. Szymańska zobowiązała się udzielić zainteresowanym odpowiedzi na kolejnej sesji.
Jak z tego wynika - nowemu Zarządowi na pewno pracy i problemów do rozwiązania nie zabraknie. RED.

Niedobrze na starych śmieciach

Przeszło dwa lata temu, kiedy po ugodzie z Zarządem Miasta, który zrezygnował z części swoich roszczeń, likwidator majątku byłego KPRB przy ul. Przemysłowej sprzedał budynek administracyjny i halę warsztatową tej firmy Wojewódzkiej Komendzie Straży Pożarnej z przeznaczeniem na nową siedzibę łobeskiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej, wydawało się, że kłopoty lokalowe tej naszej niezbędnej dla Łobza i kilku ościennych gmin placówki na wiele lat zostaną rozwiązane. Po planowanym remoncie w zakupionym biurowcu można byłoby znakomicie pomieścić całe wygodne zaplecze administracyjne i może ważniejsze, socjalne, dla dyżurujących strażaków, zaś duża hala pomieściłaby z powodzeniem cały tabor i warsztaty. Utwardzony obszerny plac dawał możliwość łatwego manewrowania ciężkimi wozami bojowymi i szybkiego wyjazdu do akcji. Łobescy strażacy bardzo się do całej tej sprawy zapalili - możliwość wyjścia z ruiny, jaką jest stara strażnica w mieście i stworzenie sobie lepszych warunków służby tak ich zmobilizowała, że w ,,czynie społecznym" uprzątnęli swój nowy nabytek, przeprowadzili bieżące remonty, wymalowali część pomieszczeń, naprawili centralne ogrzewanie i przygotowali obiekt do zimy. Obiecano im, że w roku 1997 znajdą się fundusze na fachową adaptację budynków dla potrzeb straży. Tymczasem zdarzyła się powódź tysiąclecia i pieniądze się nie znalazły, były potrzebne gdzie indziej. Także w tym roku były podobno powody, żeby remont odłożyć. Tak więc w obiektach na Przemysłowej nic się w tej chwili nie dzieje, prócz tego, że opalany jest budynek administracyjny. Kilka dni temu zajrzałem przypadkiem do obecnej strażnicy. Jej budynki mają bodaj ze sto lat. Na pewno wzniesiono je przed pierwszą wojną światową, kiedy konne sikawki mogły od biedy wyjechać z ciasnego podwórka. Nic tu się unowocześnić nie da. Jest to niefunkcjonalna budowla, zlepek budzących politowanie chałupek. Dzisiejsza straż nie zasługuje na takie warunki, jeśli ma spełniać dobrze swoje odpowiedzialne zadania. Jak to się wszystko kupy trzyma - pytam strażaków - bo kiedy tu bywałem wcześniej, wyglądało tu nieciekawie. Tymczasem jest u was czysto, ciepło, nawet tego wygodnego fotela, na którym mnie posadziliście mogę wam szczerze pozazdrościć. I tu dowiaduję się, że jest to wynik zabiegów i pracy samych łobeskich strażaków. Wszystkie bieżące remonty zrobili sobie sami, bez kosztów, z domu przynieśli narzędzia od wiertarki poczynając na pędzlach i kielniach kończąc. Fotel, który sobie chwalę, jak zresztą inne meble są ,,z domu", firanki też, na materiałach biurowych kończąc. Proszę - segregatory ktoś litościwy pozbierał w Niemczech na makulaturze i przydały się w Łobzie. Zdają sobie sprawę, że bieda jest ogólna, nie mają pretensji do swoich wojewódzkich czy centralnych władz, którym też się nie przelewa, ale marzą o nowej strażnicy, bo wiedzą, że stara urąga przepisom, których oni sami wymagają od innych. Na dodatek utrudnione są wyjazdy z podwórka, na syreny po nocach skarżą się okoliczni mieszkańcy. Jak tu nie używać syren, gdy na Kościelnej pełno młodzieży z pobliskiej dyskoteki. Co dalej? Są pocieszające sygnały z Komendy Głównej, że Komenda Wojewódzka ma robić w 1999 roku dokumentację na strażnicę na Przemysłowej, ale od dokumentacji do wykonania robót droga prowadzi przez kasę. Czy znajdą się pieniądze na łobeską straż w czasach, gdy tyle chętnych rąk się po nie wyciąga. Nie podjąłbym tego tematu, bo łobescy strażacy nawet w tych warunkach, w jakich muszą działać, wywiązują się ze swoich obowiązków wzorowo i ofiarnie. Jednak myśląc o przyszłych zabiegach w kierunku uzyskania dla Łobza uprawnień powiatowych warto pamiętać o tym, że jednym z podstawowych warunków funkcjonowania powiatu jest działająca w mieście powiatowym dobrze zorganizowana i wyposażona komenda straży pożarnej. Sporo w tym względzie będą mogły zrobić władze gminne. Łobeskim strażakom trzeba na gwałt pomóc, bo czas szybko leci i obecny stan naszej strażnicy nie będzie dobrym argumentem w ewentualnych przetargach o powiat.
W. Bajerowicz

W Urzędzie Stanu Cywilnego

W październiku i listopadzie na ślubnym kobiercu w łobeskim Urzędzie Stanu Cywilnego stanęły pary małżeńskie: 24 października
- Marcin Lewandowski i Katarzyna Anna Rzeszutek
- Jacek Józef Tomiczek i Wioletta Elżbieta Staszewska
- Radosław Barzycki i Anna Lenkiewicz
- Janusz Jacek Czerski i Małgorzata Wiesława Kotarska
14 listopada
- Emil Kubacki i Kamila Jóźwik.
B. Krysińska

Z żałobnej karty


1. Henryk Wasilewski 15.02.1952 - 23.10.1998
2. Anna Guz 22.11.1912 - 23.10 -" -
3. Anna Zdanowicz 10.12.1917 - 23.10 -" -
4. Maria Popielarczyk 01.06.1946 - 27.10 - " -
5. Jan Maroszczuk 17.02.1928 - 30.10 - " -
6. Roman Majborski 25.06.1954 - 01.11 - " -
7. Eugenia Szkudlarek 02.08.1906 - 0.11 - " -
8. Krystyna Piłat 20.09. 1928 - 03.11 - " -
9. Adam Niewinnik 02.04.1941 - 04.11 - " -
10. Jan Parchimowicz 16.11.1920 - 06.11 - " -
11. Leokadia Nowak 15.06.1925 - 07.11 - " -
12. Agata Milewicz 07.11.1998 - 07.11 - " -
13. Helena Ratajczak 10.01.1927 - 18.11 - " -
14. Aleksander Banasiewicz 22.11.1941 - 20.11 - " -
(WB)

Do Łobeziaka można pisać tutaj: