Listopad 1998 (numer 83)
  Spis treści: 

Nienawiść jako szczęście
Listy łobeskich Niemców
Sygnały z internetu
Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?
Od redakcji
Wybory w statystyce
Z prac Zarządu i burmistrza w okresie międzysesyjnym
Z ostatniej chwili - nowe władze gminne w Łobzie
Dzień Zaduszny
Dziękuję moim wyborcom, ale...
Trochę mi smutno
Dziękuję
Jeszcze o wakacjach
W Nowamylu sezon produkcyjny w pełni
Sprzedaż nieruchomości
Co nowego w lasach
Podziękowanie
Młyn nadal robi swoje dobrze
Miesiąc działkowców
Chociaż trochę docenieni
Miś
Wiadomości wędkarskie
ZOZ dziękuje
W Urzędzie Stanu Cywilnego
Z żałobnej karty


Nienawiść jako szczęście

Nie ma bodaj człowieka, który by się czuł w pełni szczęśliwy, ale to tak mocno i trwale szczęśliwy, że już niczego by więcej nie pragnął, by mu wystarczało to, co akurat ma. Głodny myśli o jedzeniu, spragniony o napoju, biedny chciałby być choćby trochę bogatszy, zamożny wie, że wszystkiego nie kupi, nastolatki na gwałt chcą być dorosłe, rodzice chcieliby mieć cudowne dzieci, staruszkowie chętnie by wrócili do młodości, oczywiście mądrzejsi o dotychczasowe życie, wielu marzy o pięknej wieczności w niebie, niektórzy o pozostawieniu po sobie dobrego imienia czy dokonaniu wielkich czynów dla społeczności, znękani ciężką chorobą o nagłej, dobrej śmierci, wszyscy o miłości, przyjaźni, szacunku. O czym to zresztą ludzie nie marzą! O samochodach, rekordach świata, golonce i kuflu piwa, byciu burmistrzem, wygranej ulubionej drużyny, pogodzie na wczasach, milionach na koncie, mieszkaniu, osiągnięciach naukowych, awansach, złowieniu największej ryby, żeby starczyło na chleb, a jak się uda, to i na kaszankę. Właściwie to całe nasze życie dosłownie z chwili na chwilę, z godziny na godzinę wypełnione jest oczekiwaniem i poszukiwaniem szczęścia, zabieganiem o nie. Nawet wtedy, gdy przestaje funkcjonować świadomość, to tonący chwyta się brzytwy. Pijak sięga po kieliszek, narkoman po strzykawkę - także z rozpaczliwą nadzieją przeżycia czegoś wspaniałego. Właściwie całe ludzkie bytowanie od zawsze nastawione jest na ten jeden cel - osiągnięcie czegoś lepszego, marsz do przodu, szukanie szczęścia, nieustanna pogoń za nim. No i jest wieczne niezaspokojenie towarzyszące temu dążeniu, swoiste łakomstwo sukcesu. To nie Dziadkowe odkrycie. Przecież są całe teorie na ten temat, biblioteki wypełnione są naukowymi podręcznikami mówiącymi o tym, jak owo szczęście osiągnąć, wszystkie ideologie od początku świata podsuwają ludziom recepty na nie. Dzieciom w szkole daje się stopnie z lektur, w których bohaterowie cierpią i nawet umierają za ideały, jakie powinny nam towarzyszyć, a nawet stawia im się dwóje, jeśli nie zapamiętają, kogo powinny naśladować. I są to wszystko na ogół działania pozytywne. Gdzie ich kres? Czy w ogóle jest możliwe jakieś absolutne szczęście? Nie, przecież ogranicza je śmierć. Niemniej niektórzy futurolodzy twierdzą, że nasza rozhuśtana, nieokiełznana żądza szczęścia też ma kres. Bo wyjść poza naszą planetę praktycznie się nie da, bo jesteśmy na nią skazani, ona też w końcu ostygnie. Niestety jesteśmy też skazani na dewiacje, jakie towarzyszą naturalnemu ludzkiemu dążeniu do szczęścia. Są mianowicie, i między innymi ciągle, wśród nas ludzie, którzy zaznają zadowolenia, a nawet największej przyjemności, kiedy mogą patrzeć na nieszczęście drugich, kiedy mogą innym przyłożyć, pomęczyć ich bez żadnej określonej przyczyny. Na co dzień kamuflują się oni, bo dla zwykłych sadystów normalne społeczeństwo na szczęście nie jest wyrozumiałe. Ot - po cichu, w czterech ścianach mieszkania pomaltretują słabszą żonę, pokatują dzieci, popastwią się nad podwładnymi, napadną gdzieś w zaułku słabszego człowieka i zakatują go. Jeśli nawet nie mają powodu do nękania drugich, to powód wymyślają, tworzą wyimaginowanych wrogów i niebezpieczeństwa, często powołując się na dobro państwa, narodu, rasy czy religii. Poznać ich można przede wszystkim po tym, że na wszystko mają bardzo proste recepty i winnych na podorędziu. Nie daj Boże, kiedy na bazie raz po raz nękających społeczeństwo kłopotów, uda im się zebrać w partię, skupić wokół siebie frustratów, kandydatów na wodzów, zwolenników zaprowadzania szybko własnych porządków przy pomocy pałek i karabinów. Wtedy są szczęśliwi z nienawiści, bo jest ona ich pokarmem. Dzieje ludzkości raz po raz dostarczają nam przykładów wielkich tyranów. Teraźniejszość też. Mamy w Polsce trochę takich wegetujących kandydatów na dzierżymordów, w Łobzie też się poniewierają ich małe karykatury na gminną skalę. Może to nawet dobrze, że są, bo wtedy przez kontrast zwyczajne, mimo że ulotne, ziemskie szczęście nabiera większej wartości, piękna i smaku. Możemy je po prostu przymierzyć do czegoś złego, zapiekłego i głupiego.
Dziadek

Listy łobeskich Niemców


Spotykam się od lat i koresponduję z Niemcami, byłymi mieszkańcami Łobza, którzy utworzyli w Niemczech działający tam od kilkudziesięciu lat "Heimatgemeinschaft der Labeser" (ojczyźniane stowarzyszenie łobzian). W związku z pojawieniem się w Niemczech szczególnie przed tamtejszymi wrześniowymi wyborami parlamentarnymi problemu tzw. Niemców wypędzonych i sprawy zwrotu mienia dla nich dostałem od moich niemieckich przyjaciół z tego stowarzyszenia znamienne listy, których fragmenty chcę przytoczyć poniżej, ponieważ zawierają one ważne dla nas, polskich łobzian, stwierdzenia i odpowiadają na niepokoje, jakie się i u nas czasami zauważa na marginesie tych rozdmuchiwanych przez prasę doniesień, jakoby po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej doszło do zwrotu tego mienia i wydziedziczania nas, Polaków. Pierwszy fragment pochodzi z listu p. Hildegard Muller, dawnej mieszkanki Łobza, przewodniczącej Heimatgemeischaft der Labeser, osoby znanej w Łobzie, wielokrotnie odwiedzającej nasze miasto i mającej tu wielu przyjaciół. Pisze ona: "Ciągle jest nas, łobeskich Niemców, mniej. To prawda, że bieżąca polityka zrobiła dużo zła. Pomimo to nie rozumiem Polaków, bowiem problem wypędzonych w najbliższych latach sam się rozwiąże, mianowicie wtedy, kiedy nasze pokolenie po prostu wymrze. Nasi ludzie z młodszej generacji nie marzą o tym, by zamieszkać na tutejszych terenach, a nasze dzieci w ogóle nie wykazują zainteresowania tym problemem. My sami jesteśmy bardzo zadowoleni z wizyt u was. Tych kilka wniosków o zwrot mienia, które z Niemiec przyszły do Polski, są to roszczenia absurdalne, są to pojedyncze przypadki, które tylko wyrządzają wiele niepokoju, co właśnie ostatnio miało miejsce. Przyjąwszy nawet, że ci wnioskodawcy wywalczą sobie zwrot mienia po swoich rodzicach, trzeba sobie wtedy zadać pytanie - czy będą się oni mogli tutaj czuć dobrze? Z całą pewnością nie mieliby tutaj łatwego życia, co byłoby całkiem normalne. My, członkowie naszego stowarzyszenia nie rozumiemy pretensji tych ludzi ze związków ,,wypędzonych". Oni mylą pojęcia przyczyn i skutków! Jak można być takimi nieustępliwymi ludźmi! My, niemieccy łobzianie, na szczęście nie należymy do żadnego z takich związków, trzymamy się z daleka od nich i nigdy nie będziemy ich członkami. Drugi fragment pochodzi z listu p. Martina Marquartda, również łobzianina i członka stowarzyszenia, który, zanim ciężko nie zachorował, również często do Łobza przyjeżdżał, bo bardzo go ciekawiło wszystko to dobre, co się w nim dzieje. Pisze on: "Ucieszyłem się bardzo czytając, że w Łobzie dużo się robi, jeśli chodzi o wygląd miasta i że jego ogólna sytuacja się poprawia. Niech tak dalej będzie, nawet jeśli w wyniku wyborów zmienią się władze miasta. Wszystko zawsze zależy od aktywności i zaangażowania się rady miasta i gminy w prace dla swojego środowiska. Słyszałem też o pewnej, trochę zachowawczej, pełnej obaw postawie części dzisiejszych mieszkańców Łobza wobec jego dawnych mieszkańców czyli nas, Niemców. Ubolewam nad tym. Przyczyna, niestety, leży w wypowiedziach niektórych naszych polityków w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Te wypowiedzi to zwykła głupota. Stosunki, które łączą nasze kraje, bazują na obowiązujących umowach międzynarodowych i tych nie można na poziomie polityki europejskiej zmienić. Ponadto ci, którzy obecnie żądają zmian w tych umowach, na pewno nigdy nie zechcą się w Polsce osiedlić, im chodzi tylko o sprawy materialne. Niektóre dzisiejsze wypowiedzi polityczne uważam za głupie i wynikające z celów taktycznych przed zbliżającymi się wyborami u nas. Są one szkodliwe dla naszych wzajemnych stosunków tym bardziej, że przecież liczne uczciwe rozmowy i spotkania oraz nawiązane przyjaźnie dawnych i obecnych mieszkańców Łobza doprowadziły do porozumienia i nikt dzisiaj nie kwestionuje, że Łobez jest naszym wspólnym miejscem pochodzenia. Przedstawiciele związków ,,wypędzonych" należą u nas do tak zwanego prawicowo-konserwatywnego skrzydła (betonu) obecnie rządzącej chadecji (już nie - red.)i chcieliby oni utrzymać władzę za wszelką cenę, nawet kosztem naruszania istniejących traktatów międzynarodowych." Tyle wieści od moich niemieckich przyjaciół. Myślę, znając ich, że są one wiarygodne i prezentują poglądy znacznej większości życzliwego nam niemieckiego społeczeństwa. Miarą tego jest to, że wspomniany przez p. Martina Marquardta nastawiony rewizjonistycznie "beton" był klientelą chadecji w ostatnich wyborach w Niemczech i nie pomógł jej w utrzymaniu władzy. Czyli możemy być dobrej myśli i wierzyć, że czas po prostu robi swoje i rozsądek w końcu weźmie górę całkowicie.
(Z.G.)

Sygnały z internetu

Prosiliśmy, wiedząc o tym, że już wielu ludzi na świecie, a także w Łobzie znalazło w internecie "Łobeziaka", by, jeśli nie sprawi im to trudności, dali nam znak, kim są, co robią, co ich interesuje. Oto (podajemy daty nadania, nazwiska nadawców i treść korespondencji) pierwsze sympatyczne sygnały z ich strony:
20.09.1998 - Stanisław Mężyński z Łobza: ,,Mieszkaniec Łobza".
05.10.1998 - Mariusz Dziemitko: ,,Jestem czytelnikiem waszego miesięcznika od pewnego czasu. Mieszkałem w Łobzie 18 lat. Teraz jestem w USA (miasto Pottsville). Jeśli to pomoże to jestem bratem Adama Dziemitko. Szukam jakichkolwiek e-mail lub kontaktów, adresów. Please forward any info. Thank you. Mariusz Dziemitko. Mój adres: MARIUSZWEISS@webtv.net
05.10.1998 - Jarosław Spors ze Szczecina: ,,Pozdrowienia dla mieszkańców Łobza od studenta ostatniego roku WSM Szczecin".
07.10.1998 - Marcin Galas z Nowego Jorku: ,,Pozdrowienia dla młodzieży łobeskiej i redakcji ,,Łobeziaka".
08.10.1998 - Stanisław i Krystyna Galasowie z Nowego Jorku ,,Pozdrowienia dla redaktora ,,Łobeziaka" pana Wojciecha Bajerowicza oraz kolegi redakcyjnego Henryka Musiała przesyłają Krystyna i Stanisław Galasowie. ,,Łobeziak" dociera do Nowego Jorku systematycznie. Czytamy go z przyjemnością."
Serdecznie dziękujemy za życzenia i pozdrowienia. Prosimy o dalsze wieści. Wprowadzimy specjalny internetowy kącik w ,,Łobeziaku".
Jerzy Januszkiewicz

Tu 'Łobeziak' nr 742 - 96. Słucham.....?


1. Z kronikarskiego obowiązku notujemy, że rok bieżący (odpukać - jeszcze nas czeka zima) pod wieloma względami był dość przyjazny dla przyrody. Naprzód nie mogli narzekać działkowicze, których oszczędziły wiosenne przymrozki. Potem lato było przeokropne, co się u nas rzadko zdarza i co sprzyjało właściwie wszystkim uprawom. Wprawdzie słońca za dużo nie było i niektórzy narzekali na chłody i na to, że w czasie urlopów nie można było posiedzieć nad wodą, niemniej we wrześniu zrobiło się ciepło i wilgotno, w związku z czym nastąpił wysyp grzybów. Wytrawni grzybiarze twierdzą, że od kilkunastu lat nie było takiego urodzaju grzybów jak w tym roku. Zresztą jeszcze w połowie października obserwujemy ludzi wracających z lasów z naczyniami pełnymi podgrzybków, opieniek, a nawet coraz rzadszych u nas borowików. Warzywa i ziemniaki są stosunkowo tanie. Właściwie przy takim urodzaju nie opłaca się na działce hodować np. kapusty, którą można kupić w workach za grosze (2,50 zł za 5 kilogramów) już elegancko poszatkowaną do kwaszenia z dodatkiem marchwi, nie mówiąc o ziemniakach tańszych nawet niż w ubiegłym roku. Żal tylko rolników, którzy mają straszne kłopoty ze zbytem swoich plonów i osiągają za nie żałosne ceny. Niby mamy nadmiar żywności, co jest niepojęte, gdy sobie przypomnieć ostatnie chude lata PRL-u. A jednak raz po raz spotykamy się z doniesieniami, że wiele dzieci przychodzi do szkoły bez śniadania, że gdzieniegdzie ludzie po prostu głodują. Dziwne mamy czasy. Podobno można do tego przywyknąć i jest to normalne. Do licha z taką normalnością. RED.
2. ,,Nie ustaje wandalizm na cmentarzu. Moi znajomi skarżą się, że kradzione są kwiaty i krzewy, które złodzieje wyrywają z korzeniami. Potwierdzam ten fakt, bo przed kilku dniami, zresztą powtarza się to co roku, piękny jałowiec przy grobie bliskiej mi osoby został znowu obłamany. Robi to prawdopodobnie ta sama osoba. Mam nadzieję, że na tamtym świecie zostanie ona niejeden raz za karę osmagana na nagusa tym jałowcem". Przechodzień
3. ,,Serdeczne pozdrowienia z Gran Canaria przesyła Czytelniczka ,,Łobeziaka" - pocztówkę z taką treścią dostaliśmy ze stemplem z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Niestety z nieczytelnym podpisem. I my serdecznie dziękujemy i pozdrawiamy sympatyczną Panią. RED.
4. Praca fizyczna nie cieszy się dzisiaj specjalnym uznaniem, mimo że i ją trudno dostać. Szczyty kariery zawodowej są gdzie indziej. Niemniej z podziwem i szacunkiem od lat obserwuję pracę p. Krystyny Nowosielskiej, która sprząta podwórza i otoczenie budynków koło apteki przy Obrońców Stalingradu. Wykonuje ona swoją robotę nie tylko poprawnie, ale niezwykle cierpliwie i solidnie, mimo że nie wszyscy lokatorzy potrafią to docenić i brudzą swoje otoczenie jakby na złość tej miłej kobiecie, twierdząc, że ,,baba" musi po nich i tak posprzątać. A ta ,,baba" nieraz sobie popłacze z powodu takiego traktowania. Nie zawsze na rękę idą jej także jej szefowie, bo wiele razy przygotowane przez nią do wywozu sterty liści rozwiewa wiatr i tę samą czynność musi ona wykonywać wielokrotnie. Lokator
5. Sygnalizują nam ludzie, że ostatnie wybory ujawniły wiele zachowań, których na co dzień byśmy nie podejrzewali. Widać ciągle drzemią w społeczeństwie instynkty takie jak bezinteresowna nienawiść, kłamstwo, pomówienia oraz nietolerancja. Były one świadomie budzone i uruchamiane przy okazji wyborów. Nie były to akcje indywidualne, organizowane. O swoich doświadczeniach w tym względzie pisze w tym numerze Mariusz Wijatyk w artykule ,,Krótka historia...", któremu wielokrotnie cięto antena telewizyjną i wydrukowano klepsydrę rozrzucaną po mieście. Do burmistrza Szafrana całymi dniami dzwonił telefon z groźbami i obelgami od różnych osób, a na działce cegłówkami specjalnie tam skądś z daleka dostarczonymi (bo na miejscu nigdzie ich nie ma) kompletnie zdemolowano mu szklarnię. RED.
6. "Warto, żebyście odnotowali postępujące zmiany gospodarcze i obyczajowe w naszym mieście, których ilustracją może być nasze dawne kino, a obecnie dyskoteka. Praktycznie kino przestało w Łobzie istnieć. Kto chce obejrzeć jakiś nowy, o światowym rozgłosie film, np. ostatnio ,,Titanic", jedzie do Szczecina, grupowo, wynajętymi autobusami. Jeżdżą tak całe szkoły. Tak się kiedyś jeździło do Łobza z okolicznych wsi np. Na ,,Krzyżaków" czy ,,Przeminęło z wiatrem" różnymi bonanzami, lublinami, ziłami, a nawet przyczepami ciągnikowymi z jakąś plandeką i prowizorycznymi siedzeniami z desek. Samochody osobowe należały do rzadkości, nie był potrzebny parking. Popatrzmy, co się teraz dzieje w sobotnie wieczory i noce pod byłym kinem. Trudno tam się przecisnąć, cała okolica jest zastawiona samochodami osobowymi, często dobrej klasy, którymi miejscowa i okoliczna młodzież przyjechała tu się pobawić i poszpanować. Cokolwiek mówilibyśmy o nękającym nasze środowisko niedostatku, tutaj tego nie widać. Jakby Ameryka! To samo dotyczy obyczajów. Wkoło pełno parek nastolatków w pozycjach i przy czynnościach tak swobodnych, że trudno pojąć, dlaczego w Polsce jest taki mały przyrost naturalny. Słucham leciwych obywateli - jedni mówią, że to już Sodoma i Gomora i koniec świata, drudzy, że już w starożytnym Egipcie też narzekano na młodzież. Przeciskam się przez tłum spoconej młodzieży - robią mi miejsce, tak, jakby przejście i wyjście było gdzieś środkiem". Przechodzień

Od redakcji


Kiedy ten numer ,,Łobeziaka" dotrze do rąk naszych Czytelników - pewnie będzie już wiadomo, kto przez najbliższe cztery lata będzie sprawował władzę samorządową w naszym mieście. Od poniedziałku po wyborach jasne już było, że nastąpią w niej zmiany, bo takie było życzenie wyborców. I choć nasze sympatie łączyliśmy z innymi kandydatami do tej władzy, to nie zamierzamy z tego powodu rozdzierać szat, że to nie oni przede wszystkim weszli do tej Rady, bo wierzymy, że nowi ludzie, też łobzianie, też swojacy, tak samo dobrze jak ich poprzednicy, a daj Boże, jeszcze lepiej będą się starali o interesy mieszkańców naszego miasta i gminy. Ponieważ popularność zyskali oni głównie dzięki programowi zakładającemu szybką i generalną poprawę sytuacji w naszym mieście i w gminie i przyjęli na siebie odpowiedzialność za prędką rewindykację powiatu w Łobzie - tego właśnie będziemy od nich oczekiwać przede wszystkim, z tych obietnic rozliczać, a osiągnięcia chwalić. Jeśli oczywiście uda nam się jeszcze trochę pożyć i dożyć pomyślniejszych dla naszego miasta czasów, to będziemy się cieszyć razem ze wszystkimi, bo i nam będzie lepiej. No i jest na to duża nadzieja, bo być może obecne władze państwowe spojrzą teraz znacznie łaskawszym okiem na nowych gospodarzy Łobza i zechcą im szybko pomóc. Może zacznie się coś dziać w tym kierunku zaraz po wyborach, jak mówią optymiści. Podobno, jak słyszymy, są też nadzieje na pieniądze dla szpitala w Resku i jego wyposażenie. Czy może być lepsza wiadomość jeszcze w starym roku? Może się jednak zdarzyć tak, że nie będziemy mogli w tych wydarzeniach jako pismo uczestniczyć, ponieważ ten numer ,,Łobeziaka" może być ostatni, jaki się w ogóle ukazuje. A właśnie w październiku bieżącego roku minęło mu siedem lat istnienia. Ten listopadowy numer rozpoczyna ósmy rok ,,życia" pisma. Do tej pory, a decyzję w tej sprawie podjął sześć lat temu jeszcze burmistrz Romejko (Tak! Tak!) ukazywała się w naszym piśmie opłacana przez Zarząd wkładka pt. ,,Informator Samorządu" i antyalkoholowy ,,Kaktus", co pozwalało na (plus pieniądze ze sprzedaży i kilku reklam) utrzymanie ,,Łobeziaka" właściwie na pograniczu kosztów własnych. Nie wiemy w tej chwili, jak odniosą się do naszego pisma nowe władze, będziemy je prosić o życzliwość, niemniej założyć musimy, że decyzja będzie odmowna. Wtedy musimy zaprzestać wydawania pisma. Rzeczywistość finansowa jest bezwzględna i nic materialnego nie da się dzisiaj zrobić bez przełożenia życzeń, choćby najbardziej pobożnych, których nam nadal nie brakuje, na koszty, na te pieniądze, jakie trzeba zapłacić drukarni. Chyba że ...... podnieślibyśmy jeszcze raz cenę gazety, żeby sprostać wydatkom. Pytanie czy zaakceptowaliby to nasi Czytelnicy, czy by to znieśli? Tymczasem i na wszelki wypadek z góry - żegnamy się z naszymi życzliwymi Czytelnikami i sympatykami, którzy przez siedem lat nam towarzyszyli i wspierali nas swoimi radami, korespondencjami, wypowiedziami, no i wyciągali z kieszeni parę groszy, to znaczy ostatnio 1zł i 20 tych groszy. Doświadczaliśmy dotąd wokół siebie wiele życzliwości, czego dowodem było to, że "Łobeziak" rozchodził się wśród czytelników z niewielkimi zwrotami. Umacniało to nas w przekonaniu, że pisemko w końcu jakąś tam rolę w mieście spełnia.
REDAKCJA

Wybory w statystyce

Wybory do samorządu mamy już za sobą. Oto kilka danych statystycznych na ten temat: Podobnie jak i w poprzedniej kadencji nasza Rada składać się będzie z 24 członków. Kandydatów do nie zgłoszono 172, co dało 7 osób na jedno miejsce. W poprzednich wyborach startowało 114 osób, co czyni 5 osób na jedno miejsce. Nastąpił zatem wzrost liczby chętnych do piastowania funkcji radnego aż o 51%. W wyniku wyborów do Rady weszły 4 kobiety. W poprzedniej Radzie były trzy kobiety. Wiek radnych waha się - od najmłodszego (33 lata) do najstarszego (72 lata). Zatem różnica wieku między najstarszym i najmłodszym wynosi 39 lat. Wiekowo Rada jest stosunkowo młoda, bo 14 jej przedstawicieli nie przekroczyło 50 lat. 5 osób jest w przedziale 51 - 60 lat i 5 przekroczyło sześdziesiątkę. Miasto reprezentuje 18 radnych, wieś 6. Połowa radnych zajmuje lub zajmowała w przeszłości odpowiedzialne funkcje zawodowe i z pewnością ich doświadczenie będzie przydatne przy rozwiązywaniu problemów miasta i gminy. Sporą grupa radnych była lub jest nadal związana ze szkolnictwem. Emerytów i rencistów jest 6. Z poprzedniej Rady ponownie wybrano 5 osób, w tym jedna będzie pełniła swoją funkcję po raz trzeci (od 1990r. ). Połowa radnych ma wykształcenie wyższe. Wszelkie obwieszczenia związane z wyborami w pierwszym rzędzie podkreślały nazwy ugrupowań, z którymi kandydaci się identyfikowali. Przed czterema laty w obwieszczeniach podawano więcej informacji o kandydatach, obecnie tego zaniechano. Do Rady Powiatowej kandydowało z naszego terenu 28 osób na 5 miejsc. Każdy nieomal kandydat drukował rozmaite ulotki i materiały zachęcające do głosowania właśnie na niego. Sądzę, że osoby, które wygrały wybory, powinny przynajmniej raz do roku przeczytać te swoje oświadczenia, sprawdzić, co obiecywały wyborcom i to, jak przebiega realizacja tych obietnic.
Zbigniew Harbuz

Z prac Zarządu i burmistrza w okresie międzysesyjnym

18 czerwca odbyła się ostatnia sesja Rady Miejskiej Łobza II kadencji. Nastąpił czteromiesięczny okres międzykadencyjny, w którym jako jedyny organ samorządu gminy pozostał na stanowisku jej Zarząd z Burmistrzem. Był to okres wystarczająco długi do wzbudzenia wątpliwości co do zachowania ciągłości i sprawności samorządowej. Taka sytuacja nie pozwalała na podejmowanie decyzji wykraczających poza zadania określone w budżecie i uchwalone przez Radę oraz i zastrzeżone do kompetencji Rady. Natomiast kompetencje Zarządu i Burmistrza były wystarczające do zabezpieczenia realizacji budżetu gminnego i wszelkich spraw bieżących. Uważam, że w tym zakresie nie wystąpiły nieprawidłowości. Realizacja budżetu gminy za okres trzech kwartałów w zakresie rzeczowo-finansowym potwierdza ten pogląd. Realizacja zadań finansowych gminy po stronie dochodów i wydatków jest prawidłowa, a wykonanie zadań rzeczowych jest niezagrożone. W okresie między kadencjami realizowano z powodzeniem sprzedaż mienia komunalnego w tym: sprzedaż działek budowlanych i lokali mieszkalnych. W ochronie środowiska wykonano zadania dodatkowe wykorzystując nagrodę (200 tys. zł) za zajęcie I miejsca w konkursie na najbardziej ekologiczną gminę - w tym: wybudowano cztery lokalne kotłownie gazowe, przygotowano dokumentację techniczną i przystąpiono do wykonawstwa przyłącza ciepłociągu do Szkoły nr 2, zrobiono dokumentację techniczną na ciąg dalszy nitki gazociągu w obrębie ulic: Armii Czerwonej, Kilińskiego, XXX-lecia i Przedmiejskiej. Wykonano też prace dokumentacyjne dotyczące dalszej eksploatacji wysypiska śmieci w Prusinowie. Prowadzono także dalsze niezbędne roboty drogowe - odnowę kanalizacji burzowej, nawierzchni chodnika i ulic Przyrzeczna - Krótka, modernizowano kanalizację burzową i chodniki na ul. Wojska Polskiego, remontowano chodnik i kładkę dla pieszych przez Regę. Poprawiono oświetlenie ulic - zamontowano lampy energooszczędne (45 kompletów) na ulicach: H. Sawickiej, Kościuszki, Ogrodowej, rozpoczęto roboty oświetleniowe na ulicach: Siewnej, Bocznej i w Zajezierzu. Na cmentarzu wykonano tynki i elewacje w kaplicy miejskiej oraz remont ogrodzenia cmentarza w Karwowie. Po wcześniejszym przygotowaniu dokumentacyjnym przystąpiono w III kwartale do prac związanych z rozbudową Szkoły nr 2, to jest jej odwodnienia, instalacji energetycznych i robót murarskich. Zgodnie z planem remontowano hydrofornię i studnię w Unimiu oraz sieć wodociągową dla ulicy Strumykowej. Na robotach publicznych zatrudniono od 25 września okresowo od 25 do 60 osób na robotach publicznych i wykonano wszystkie zaplanowane zadania. Myślę, że przedstawione powyżej zestawienie prowadzonych przez Zarząd w ostatnich czterech miesiącach działań potwierdza normalną w tym czasie pracę zarówno Zarządu jak i całego Urzędu. Natomiast szczególnie dramatyczny, znany wszystkim przebieg miały w tym czasie wydarzenia wynikłe z rządowej decyzji o pozbawieniu Łobza uprawnień powiatowych. Planowany powiat łobeski, co potwierdzały kolejne projekty rządu, istniał na mapach jeszcze kilka dni przed wymienioną datą. Zarząd śledził tę sprawę na bieżąco, bo niepokój budziły sugestie rządu określające kryteria tworzenia mapy przyszłych powiatów. Ostatnia rozmowa z przedstawicielami rządu (z min. Stępniem) na ten temat odbyła się 21.07 br., kiedy powiedziano nam, że powiat łobeski zostanie ujęty w projekcie przygotowywanym na posiedzenie rządu i dopowiedziano: jeśli utworzonych zostanie 308 powiatów, to Łobez będzie wśród nich, przy mniejszej liczbie - nie. Taką informację otrzymał także poseł Stanisław Kopeć zabiegający o nasze powiatowe sprawy. I oto podjęto nagle decyzję tworząc 308 powiatów ale bez Łobza. Dla Zarządu Miasta, dla mieszkańców Łobza był to szok. Podjęte przez ludzi działania protestacyjne miały, jak pamiętamy, dramatyczny charakter. Równocześnie Zarząd zgłosił udokumentowane prawnie protesty do wszelkich możliwych władz. W miarę upływu czasu wyjaśniały się przyczyny nieutworzenia powiatu w naszym mieście. Jestem głęboko przekonany o tym, że w tej sprawie nie było pomyłki rządu, jak próbowano z jego strony sprawę łagodzić, a popełniona została tu perfidna manipulacja polityczna. Doświadczyliśmy przy tym wyjątkowej arogancji władzy w związku z naszymi wystąpieniami do kompetentnych urzędów, do Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych, od których w ogóle nie dostaliśmy odpowiedzi. Uważam również, że ustalanie mapy powiatowej przebiegało w atmosferze przepychanki wpływowych sił. Wiele miast kandydujących do roli ośrodków powiatowych miało wpływowych obrońców, Łobez natomiast miał kilku wpływowych polityków, którzy aspiracje Łobza niszczyli i to niestety skutecznie. Dzisiaj myślę, że większość mieszkańców ma już tego świadomość, ale zanim to nastąpiło, to sprawa powiatu stała się kartą przetargową w ostatniej kampanii wyborczej. Nie szczędzono nam zarzutów i obelg. Całą tę sprawę przeżyłem boleśnie, mimo że niestrudzenie starałem się wpłynąć na zmianę krzywdzących rządowych decyzji. Jednocześnie cierpliwie musiałem znosić obelgi i szykany stosowane wobec mnie i moich najbliższych oraz niszczenie mojej własności, co było swoistą formą łobeskiej kampanii wyborczej. Podejmowano nieustanne próby wyeliminowania mnie z życia publicznego. Dlatego tak bardzo cenię sobie liczbę głosów (92 ) uzyskanych w wyborach. I tą drogą wszystkim moim wyborcom serdecznie dziękuję za zaufanie, jakim mnie obdarzyli, mimo że nie udało mi się wyborów wygrać. Nowym radnym życzę szybkiego spełnienia złożonych przez nich deklaracji wyborczych, a przede wszystkim odzyskania powiatu, zlikwidowania bezrobocia, wybudowania tanich mieszkań komunalnych oraz spełnienia tego wszystkiego, na co czekają wyborcy, w tym także ja. Osobiście nie żywię do nikogo żadnej urazy, a kończąc pracę na stanowisku burmistrz mam poczucie satysfakcji z tego, że mogłem pracować w Urzędzie Gminy z ludźmi kompetentnym. Wysoko też cenię sobie współpracę z członkami kończącego kadencję Zarządu oraz z wielu innymi życzliwymi mi ludźmi, jakich sporo spotkałem w ciągu tych czterech minionych lat. Dziękuję.
Jan Szafran

Z ostatniej chwili - nowe władze gminne w Łobzie

W momencie złożenia tego numeru ,,Łobeziaka" do składu w drukarni nie wiedzieliśmy jeszcze, jakie będą nowe władze gminne w naszym mieście. Jednak możemy naszych czytelników o tym powiadomić z okazji robienia korekty. 29 października 1998r. miała miejsce sesja rozpoczynająca III kadencję Rady Miasta i Gminy w Łobzie na lata 1998 - 2002. W wyniku przeprowadzonych na tej sesji wyborów ustalone zostały nowe władze gminne w składzie: p. Marian Płóciennik - przewodniczący Rady Miejskiej, p. Józef Misiun - zastępca przewodniczącego, p. Halina Szymańska - burmistrz Miasta i Gminy, p. Henryk Musiał - zastępca burmistrza oraz panowie Marian Urbański, Roman Kutynia, Adam Chruściel, Edward Stecko i Czesław Burdun. Nowym władzom gratulujemy sukcesu wyborczego oraz życzymy owocnej dla naszej gminy działalności we wszystkich podstawowych dla miasta dziedzinach, szczególnie w szybkich staraniach o powiat, w likwidowaniu bezrobocia, w ożywianiu inwestycji poprzez ściąganie do miasta zamożnych inwestorów z zewnątrz, w uruchomieniu szpitala w Resku już od wiosny 1999 r., w pomocy dla miejscowego rolnictwa, w zwiększaniu dochodów budżetowych, poprawianiu bazy szkół, domu kultury, biblioteki, kontynuacji tych wszystkich inwestycji, jakie w Łobzie od lat ,,idą" (wodociągi, kanalizacja, gazyfikacja, poprawa stanu dróg), w nawiązywaniu kontaktów z gminami ościennym w celu uzyskiwania ich poparcia dla idei odtworzenia powiatu, a także pozyskiwania takiego wsparcia w stargardzkich władzach powiatowych i szczecińskich sejmikowych. Jeśli się dużą część tych spraw uda załatwić - to można będzie po tych czterech latach stwierdzić, że znowu o ich rozwiązanie nasze miasto jest lepsze. A ponieważ czas szybko leci, dlatego czekamy na energiczne działania.
RED

Dzień Zaduszny

Jak co roku w Dzień Zaduszny chodzę po naszym cmentarzu między grobami i za każdym razem, kiedy czytam oszczędne niewiele już mówiące postronnym przechodniom napisy z imionami, nazwiskami i datami życia pochowanych tutaj ludzi, stają przede mną cienie coraz to nowych osób, które bądź to znałem lub też się z nimi w różnych okolicznościach zetknąłem. Oto moje tegoroczne wspomnienia:
- Irena Belina (02.08.1918 - 02.09.1997). Pochowana obok męża Tadeusza (O5.03.1919 - 04.05.1977).Pochodziła z okolic Dęblina. Zaraz po wojnie osiedliła się w Wicimicach i tam pracowała w urzędzie gminnym na eksponowanym stanowisku. Około 1951 roku rozpoczęła pracę w Prezydium MRN w Łobzie. Jej dzieci miały uzdolnienia sportowe.
- Edmund Dienst (09.05.1913 - 02.03.1998). Pochodził z Wielkopolski. Uczestnik kampanii wrześniowej. Długoletni radny GRN w Sielsku.
- Jan Gasparowicz (25.05.1902 - 12.08.1975). Pracował kilka lat w Prezydium PRN.
- Eugeniusz Gębala (17.03.1928 - 15.05.1979).Radny i członek Prezydium GRN w Sielsku. Był tam także agronomem gromadzkim.
- Aniela Jureczko, po drugim mężu Sidorowicz (06.09.1899 - 09.08.1979). Pochowana koło syna Bazylego zmarłego 3 lata wcześniej. Pochodziła z Wyszatyc koło Przemyśla. Po wojnie zamieszkała przy ulicy Kraszewskiego 26. Później zmieniała miejsce zamieszkania, zawsze przy Kraszewskiego (numery 27, 21 i 16). Jej mąż pracował w Państwowym Przedsiębiorstwie Traktorów i Maszyn Rolniczych (było takie) przy ulicy Rzecznej. Dla podratowania domowego budżetu zajmowała się m.in. handlem.
- Eugeniusz Kmieć (01.06.1929 - 12.04.1994. Był jedną z grupy osób, które przybyły do Łobza zaraz po wojnie z województwa łódzkiego. Był piekarzem, pracował w PSS-ie.
- Jan Lekki (12.12.1918 - 4.07.1989. W latach pięćdziesiątych był przewodniczącym Prezydium MRN w Łobzie i w Resku. W późniejszych latach pracował w spółdzielczości. W roku 1984 został radnym RNMiG w Łobzie.
- Ignacy Łepkowski (1894 - 23.12.1966). Jeden z pierwszych nauczycieli w gimnazjum łobeskim, w którym zatrudniony był od września 1945 do 28.06.1946r. Jego żona Rozalia (1902 - 1984) przez wiele lat pracowała w kasie NBP, zaś jej siostra uczyła języka francuskiego w Szkole Powszechnej nr 1. Od września 1946 roku Ignacy Łepkowski oddelegowany został do MRN, której został jej przewodniczącym, a od kwietnia 1949 r. burmistrzem. Po reorganizacji administracji w 1950 r. został zastępcą przewodniczącego Prezydium MRN. Był wprawdzie tylko zastępcą, lecz faktycznie kierował pracą urzędu, bo ówczesny przewodniczący mało przebywał w biurze. Następnie przeszedł do pracy w Prezydium PRN do Wydziału Zdrowia. Znał swoją pracę, bardzo się do niej przykładał. Za jego kadencji ustabilizowała się podstawowa kadra pracowników, uporządkowano dokumentację, między innymi chaotyczną ewidencję podatków od lokali, psów i szyldów (był taki). Ten ostatni, chyba w 1950 r. został zaniechany.
- Konstanty Micek (12.12.1931 - 05.01.1998. Długoletni pracownik młyna.
- Krystyna Pyka (20.12.1931 - 15.08.1959). Przed wojną jej ojciec był robotnikiem w gimnazjum w Brzeżanch (moim rodzinnym mieście). Zmarła młodo po długotrwałej chorobie.
- Anna Sałacka (01.09.1903 - 15.09.1993). Pracowała niegyś w Zespole Młynów SOZM. Prowadziła tam rozliczenia sprzedaży przetworów zbożowych.
- Karol Sawosz (07.03.1917 - 14.02.1987) pochowany obok żony Marii (1915 - 1975). Znany zegarmistrz łobeski. Miał zakład przy obecnej ulicy Niepodległości róg Komuny Paryskiej. Uczestnik ostatniej wojny światowej.
- Edward Skołucki (24.12.1902 - 03.11.1975. Pochodził z dawnego województwa tarnopolskiego. Sybirak.
- Franciszek Sulima (29.12. 1935 - 12.03.1997. Pracownik telekomunikacji. Miał kilku braci.
- Józef Śliwka (05.10.1939 - 01.04.1997). Pochodził z Podola. Znany łobeski pszczelarz. Gdy dowiedział się, że byli mieszkańcy Brzeżan co roku spotykają się na zjazdach, wyraził chęć uczestniczenia w nich. Gdy zbliżał się termin zgłoszenia uczestnictwa - zachorował. Pochowany obok zmarłej nagle żony Kazimiery (1940 - 1983).
- Barbara Tajchert ( 31.07.1929 - 22.01.1998) Pochodziła z Siedlec. Pracowała tam w administracji. Od 1968 r. rozpoczęła pracę w Prezydium PRN, a po jego reorganizacji w Urzędzie MiG.
- Roman Taraciński (09.09.1932 - 11.06.1995). Od 1945 r. mieszkał z rodzicami i rodzeństwem na ulicy Browarnej. Jego ojciec był krawcem i w domu nie rozstawał się z miarką, tzw. metrem krawieckim, który nosił zawieszony na szyi.
Obecny łobeski cmentarz założyli Niemcy 13 września 1859 roku. W trzydzieści lat później został on powiększony. Powstały na nim liczne grobowce. Po wojnie niemiecki cmentarz został zniwelowany i nie pozostał po nim żaden ślad prócz alei starych drzew wyznaczających dawne kwatery. Nie budziło to protestów i wątpliwości co do etycznej strony takiego działania. Bardzo silna była wtedy pamięć strasznych krzywd wyrządzonych Polakom przez Niemców w ostatniej wojnie, wobec których likwidacja starego cmentarza wydawała się czymś w rodzaju ledwo niewielkiego ,,zadośćuczynienia". Częścią starego cmentarza jest park przed nim. Na tym samym miejscu od 1945 roku rozpoczęto pochówek polskich mieszkańców Łobza. Jeszcze w latach sześćdziesiątych, co wspominam z przykrością, przy kopaniu polskich grobów natrafiano na szczątki ludzi wcześniej tam pochowanych. Niestety przeszłości nie da się cofnąć i może to nawet lepiej, że niektóre jej szczegóły się zacierają. Na naszym cmentarzu spoczywa już przecież ponad 4500 polskich łobzian.
Dla pamięci - w 1995 roku wycięto część lasu i powiększono stary cmentarz, tym razem już na terenie nie budzącym historycznych skojarzeń.
Zbigniew Harbuz

Dziękuję moim wyborcom, ale...

Serdecznie dziękuję moim wyborcom, którzy w ostatnich wyborach do samorządu naszej gminy i miasta ponownie, bo na drugą kadencję znaczną ilością głosów powierzyli mi funkcję radnego z Okręgu Wyborczego nr 6 obejmującego ulice: Jest to zaszczyt nie byle jaki, jeśli się zważy, że spotkał mnie on w czasie, kiedy naszemu miastu wydarzyło się nieszczęście niebycia powiatem, a wielu ludzi wykorzystało złośliwie ten smutny fakt do obarczenia winą za to ówczesnych władz miasta, których byłem, jako przewodniczący Rady Miejskiej, przedstawicielem.
Głosy, które w swej życzliwości Państwo mi oddali, są dla mnie dowodem tego, żeście nie wszyscy uwierzyli w te insynuacje, że nie daliście się w moim obwodzie nabrać na tę ordynarną propagandę wyborczą. Przecież to aktualny rząd i jego ministrowie odebrali nam powiat i na nikogo innego nie ma co zwalać odpowiedzialności za tę degradację, bodaj nie dożywotnią i zburzenie ludzkich nadziei. I ten rząd powinien, jeśli nam rzeczywiście dobrze życzy - cofnąć swoją niedobrą decyzję i nie będzie to żadna łaska ani jego sukces, a tylko oddanie tego, co nam zabrano. Może z politycznych powodów będzie teraz do tego bardziej skłonny - niech tam, byle naprawił szkodę i poprawił sytuację Łobza.
Dziękuję zatem moim wyborcom za tyle zrozumienia i dobrej woli, ale niestety w nowej Radzie będę mógł bardzo mało zdziałać, praktycznie nic, kiedy będzie dochodzić do tego, że się z czymś nie będę zgadzał. Prezentuję bowiem pogląd na kilka spraw inny niż obecna większość w Radzie. Nie będę się na przykład zgadzał z krzywdzącą i nierzetelnie upowszechnianą w kampanii wyborczej przez niektóre ugrupowania opinią, jakoby w ubiegłych latach nic w Łobzie nie zrobiono, bo zrobiono wiele, tak dużo, że nowi ludzie obejmujący obecnie władzę niczego nie będą musieli zaczynać od początku, a wiele spraw mają po prostu rozwiązanych. Będę im życzył, gratulując wyboru na odpowiedzialne stanowiska, żeby w swojej pracy dla naszej gminy mieli takie same osiągnięcia, a najlepiej znaczniejsze niż dotychczasowy Zarząd Miasta. Będę im życzył, żeby udało się im zadowolić dosłownie wszystkie życzenia mieszkańców i rozwiązać wszystkie miejskie problemy. To, przyznaję samokrytycznie, udawało nam się przeciętnie, nie potrafiliśmy bowiem stworzyć w Łobzie w ciągu tych czterech lat rajskiej rzeczywistości . Będę natomiast bronił dobrej opinii ustępującej Rady i Zarządu, które, mimo że były w nich różne opcje, nie dopuściły do powstania w naszym mieście afer, szwindli i dominacji jakichś grup interesów, nie popierały kolesiów, czym bardzo się niektórym wpływowym a nawet swoim ludziom naraziły. To był podobno nasz największy błąd, że nie mieliśmy wokół siebie "swoich ludzi". Naciski na załatwianie prywaty mieliśmy bez przerwy. To z kręgów takich ludzi wyszła teoria, że w Łobzie ,,nic się nie robi". Oczywiście, że się nic nie robiło dla czyjegoś prywatnego widzidzimisię wyższego ponad interes innych. Nikt z ustępujących władz niczego się na sprawowaniu władzy w Łobzie nie dorobił. Mogę natomiast obiecać Państwu, że będę się starał nie zawieść Waszego zaufania i nawiążę współpracę z każdym w Radzie i poza nią, komu bliskie będzie rozwiązanie chociaż w części takich nękających naszą gminę problemów jak bezrobocie czy zwrócenie nam powiatu.
Wojciech Bajerowicz - radny

Trochę mi smutno

Obserwowałem trochę z boku protesty w obronie powiatu. I trochę mi smutno. Nie zamierzam oceniać intencji ludzi, którzy tworzyli komitety obrony powiatu i organizowali wiece czy blokady. Nie jest ważne, kto czynił to z potrzeby działania w obronie powiatu, a kto z innych powodów. Natomiast źle się stało, że nie doszło do porozumienia i połączenia sił. Nie potrafimy działać wspólnie. Czyżby rzeczywiście była to nasza narodowa negatywna cecha? Zamiast wspólnego działania obserwowałem paskudne zachowania. Obrzucanie się wyzwiskami. Zapiekłość i nienawiść do ludzi o innych poglądach. Przykro i tyle... Tak czy inaczej jesteśmy już po wyborach samorządowych. Naiwnie liczę jeszcze na to, że ludzie, których wspólnie wybraliśmy, będą potrafili zapomnieć o dzielących ich podziałach i będą pracować wspólnie dla Łobza.

Kiedy ukaże się listopadowy numer ,,Łobeziaka", najprawdopodobniej będzie już po emisji reportażu na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia o naszym mieście i proteście w obronie powiatu. Pan Ernest Zozuń, reporter radiowej Trójki swego czasu wysłał do mnie e-mail (wiadomość przez internet). Poprosił o pomoc przy zorganizowaniu jego pobytu u nas i o skontaktowanie go z osobami, które mogą mu coś na ten temat opowiedzieć. Zrobiłem, co mogłem, żeby zobaczył i dowiedział się jak najwięcej. Sam wybrał, z kim chciałby rozmawiać. Niestety już teraz niektóre osoby poobrażały się na mnie śmiertelnie, że z nimi nie rozmawiał lub rozmawiał z tymi, których one uważają za ,,niesłusznych". Wyjaśniam więc, że p. Zozuń przyjechał tu nagrać reportaż o Łobzie i chciał się dowiedzieć, dlaczego Łobeziacy tak żywiołowo protestowali, a nie po to, żeby komukolwiek robić kampanię wyborczą. Poza tym reportaż to tylko kilkanaście minut i nie da się upchnąć w nim wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia.
Jerzy Januszkiewicz

Podziękowanie

Wyborcom, którzy 11 października br. oddali na mnie swój głos, serdecznie dziękuję za okazane mi zaufanie. Jako radna Rady Miejskiej będę troszczyć się o sprawy wszystkich mieszkańców, działać zgodnie z prawem i interesem wspólnoty samorządowej. W miarę swoich możliwości postaram się informować Państwa o sprawach, podejmowanych uchwałach i zadaniach realizowanych przez radę.
Z poważaniem - Elżbieta Kobiałka

Jeszcze o wakacjach

W dniach 6 - 24 lipca w Szkole Podstawowej nr 1 w Łobzie zorganizowana była półkolonia dla dzieci z rodzin o trudnej sytuacji materialnej. Z tej formy wypoczynku skorzystało 46 dzieci. Wsparcia finansowego udzielił nasz Ośrodek Pomocy Społecznej opłacając wyżywienie dzieci. Stawka dzienna wynosiła 6 zł. Mieściły się w niej trzy posiłki. Zarząd Gminy w Łobzie wygospodarował kwotę 4 tys. zł z przeznaczeniem na wycieczki, zakup niezbędnych gier oraz płace kadry. Dzieci zwiedziły ciekawe zakątki Szczecina - Muzeum Morskie, Wały Chrobrego, z nabrzeżem oraz Park Kasprowicza. Najcieplejszy dzień lipca dzieci spędziły w Rewalu. Nawet bardzo zimna woda nie odstraszyła ich przed kąpielą, niektóre z nich po raz pierwszy widziały morze. Atrakcją była też wycieczka do malowniczego Ińska. Tu, w cieplejszej wodzie, kąpały się pod okiem ratowników do woli. Odbył się również wyjazd do Bonina, którego dużą atrakcją było ognisko z pieczeniem kiełbasek. Dzieci wysłuchały ciekawej opowieści o życiu lasu i jego mieszkańców, wzięły też udział w wycieczce w ciekawe zakątki miejscowego lasu. Okazało się, że okolice Łobza też są ładne i interesujące. Także wyprawa do Świętoborca przyniosła wiele wrażeń. Przejażdżka bryczkami po lesie - to też była wielka przygoda. Wydaje się, że cel organizatorów, by zapewnić najbiedniejszym dzieciom też chociaż trochę skromnych atrakcji w czasie ferii, opieki, dobrego wyżywienia, został osiągnięty. W imieniu dzieci dziękujemy tym, którzy pomogli w zorganizowaniu tych półkolonii za okazaną życzliwość.
K.Mozolewska i L.Ratajek

W Nowamylu sezon produkcyjny w pełni

Panie dyrektorze - pytam mgr inż. Leszka Kaczmarka dyrektora zarządu Spółki Nowamyl (krochmalnie w Łobzie i Nowogardzie) - czy dzisiaj, a rozmawiamy 16 października bieżącego roku, może pan potwierdzić to, co przed dwoma miesiącami mówił pan z nadzieją o przygotowaniach do kampanii produkcyjnej na roku 1998. Przypomnę, że była wtedy także mowa o wielu zagrożeniach dla przemysłu ziemniaczanego w Polsce i w Łobzie także, o niedobrej, wyniszczającej polityce państwa wobec tej dziedziny gospodarki tak ważnej dla naszego terenu. Jak to zatem dzisiaj wygląda już w trakcie kampanii? Kiedy się wchodzi do łobeskiego zakładu, mimo dochodzących z hal fabrycznych odgłosów pracy, nie widać jakoś na szosie dawnych kilometrowych kolejek ciągników z surowcem. Czyżby coś było nie w porządku? - Akurat jesteśmy na półmetku kampanii - mówi inż. Kaczmarek - i mogę potwierdzić, że to, co zaplanowaliśmy, wykonujemy terminowo nie ma obaw, że coś się nie uda. Wspominałem swego czasu, że mieliśmy sytuację na starcie kampanii bardzo dobrą w naszych zakładach. Zapasy skrobi sprzedaliśmy i mamy puste magazyny. Kampania zaczęła się 15 września w Łobzie i 22 w Nowogardzie i będzie trwała do 25 listopada. Przerobimy 80, a może nawet 85 tys. ton ziemniaków, co stanowi dwie trzecie możliwości produkcyjnych naszych zakładów czyli nie jest najgorzej, jak na stwarzane nam ciągle przeszkody. Praca idzie rytmicznie, można powiedzieć jak w zegarku pod względem ilościowym i jakościowym Nie widać pod zakładem ,,tradycyjnych" kolejek i tłoku, bo opracowaliśmy wcześnie harmonogram dostaw dla rolników. Każdy z nich wie, kiedy ma przywieźć swoje ziemniaki. Nie marnuje się w ten sposób ludzkiego czasu i nerwów. Oczywiście wśród dostawców trafiają się ludzie niezdyscyplinowani, co jest zrozumiałe. Przecież każdy chciałby swoje ziemniaki szybko wykopać i sprzedać. Jednak ustaleń pilnujemy. Rok bieżący jest stosunkowo korzystny dla plantatorów. Cokolwiek bowiem słusznego i złego mówimy o sytuacji w rolnictwie - to jednak rekordowe są tegoroczne plony ziemniaków i procent skrobi w nich. Jeżeli jeszcze w latach ubiegłych 18% jej zawartości w surowcu uważany był za bardzo dobry, to w tym roku średnio wychodzi 19%, są rolnicy, którzy osiągają już 22-24% . Dzieje się tak dlatego, że hodowcy zaczynają się specjalizować. Zaopatrują się oni w kredytowane przez krochmalnię sadzeniaki nowoczesnych wysokiej jakości odmian, stosują właściwą ochronę swoich plantacji przed chorobami grzybowymi i stonką. Mimo mokrego roku zaraza ziemniaczana nie wyrządziła szkód na polach. Fachowcy z Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego z Barzkowic obliczyli, że uprawa ziemniaków jest opłacalna, jeśli ich plon z hektara przekroczy 300 kwintali, a procent zawartości skrobi w nich będzie wynosił 18%. Są już rolnicy na naszym terenie - mówi dyrektor Kaczmarek - którzy, czego słucham z niedowierzaniem jak wiadomości z Holandii, osiągają plony w wysokości 500-600 kwintali z hektara. Przed ziemniakami jest zatem ciągle przyszłość, udają się one na Pomorzu dobrze, musi jednak być wobec związanego z nimi rodzimego przemysłu bardziej życzliwa polityka rolna i celna. Ciągle płynie do Polski zachodni krochmal. Na zachodzie jest również jego nadprodukcja, nagromadzono tam duże zapasy skrobi, ceny światowe są niskie, przy pomocy dotacji popiera się tam własnych rolników i chroni miejscowy przemysł. U nas o dotacjach nie ma co nawet marzyć. W związku z tym przyszłość zakładów ziemniaczanych jest w koncentracji tego przemysłu, tworzeniu zespołów odpornych na działanie konkurencji i obniżanie kosztów produkcji. Dlatego w Nowamylu poszukuje się różnych rozwiązań, na przykład od 15 października krochmalnie kupują węgiel z Rosji, który jest o 20% tańszy od polskiego. Z tego miejsca apeluję do mieszkańców naszego miasta i okolic, by kupowali produkty łobeskiej krochmalni, bo są tańsze niż inne krajowe. Mimo że konkurencja na tym rynku jest duża - Nowamyl ma zbyt w całej Polsce. Optymistyczne jest także i to, że na przyszły sezon będzie można zwiększyć kontraktację ziemniaków o kolejnych 10 tys. ton przede wszystkim jak najbliżej ,,komina", żeby obniżyć koszty transportu. Zrezygnujemy dlatego z dostaw z województwa gorzowskiego i będziemy namawiać miejscowych rolników do zwiększenia tej pracochłonnej produkcji. W Łobzie i okolicach jest od lat odpowiednia baza surowcowa i przetwórcza, a także łatwo dzisiaj o stosunkowo tanią siłę roboczą, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby inwestować w Nowamyl. Właśnie! Do tego jednak potrzebny jest kapitał. Ciągle poszukiwany jest partner strategiczny, związek z którym dawałby możliwość unowocześnienia technologii w zakładzie. Co z drażliwą w naszych czasach zapłatą za dostarczane przez rolników ziemniaki? Tu też sprawy układają się pomyślnie. Firma ma zdolność kredytową i w najbliższych dniach podpisana zostanie z bankiem umowa kredytowa, co pozwoli na spłacenie dostawców. Tym rolnikom, którzy mają trudności finansowe, udziela się przedpłat i zaliczek. I tu wcale nie ciekawostka - w roku bieżącym trzy banki ustawiły się w kolejce po to, by od nich wziąć kredyt, o czym do niedawna można sobie było tylko pomarzyć. W poprzednim wywiadzie chwaliłem łobeskich rolników za cierpliwość i za to, że pomogli nam przetrwać trudny okres w roku ubiegłym, kiedy to ,,skredytowali" nas cierpliwie czekając prawie rok na zapłatę za swoje plony. Bardzo sobie tę współpracę cenię, bo korzyści z niej są obustronne. Obecnie ich Stowarzyszenie Producentów Ziemniaka ,,Plantator", które powstało w Łobzie i którego celem jest organizowanie współdziałania z przemysłem dla utrzymania produkcji, stało się przykładem dla rolników z całej Polski. Powstaje w tej chwili nawet ogólnopolska umowa określająca prawa i obowiązki stron, to jest rolników i przemysł. Co z zatrudnieniem? W sezonie pracuje w łobeskim zakładzie 160 ludzi, w tym 60 sezonowych. Ci ostatni to ulga dla naszego Rejonowego Urzędu Pracy, bo są między nimi bezrobotni i 15 absolwentów szkół średnich, których zatrudniono z funduszu interwencyjnego. Jest to korzystne dla zakładu, bo 50% kosztów zwraca mu RUP. No i ludzie się chociaż trochę ratują. Co się wytwarza w Nowamylu? Głównie produkujemy skrobię ziemniaczaną i maltodekstrynę dla celów spożywczych (podstawowy składnik różnego rodzaju koncentratów, zup i wyrobów cukierniczych), która dobrze się sprzedaje, preparaty techniczne, np. lepiszcze do brykietów z węgla drzewnego, coraz powszechniej używanych do grilów. 50 ton tego lepiszcza miesięcznie kupuje firma Gryfskand z Gryfina. Prowadzimy też próby wyprodukowania krochmalu rozpuszczalnego na zimno (do krochmalenia odzieży), zaś w Nowogardzie wytwarzamy nadal spożywczy susz ziemniaczany, którego używa się do produkcji placków ziemniaczanych, pyzów itp. popularnych smakołyków kuchni polskiej. - Zatem, myślę - panie dyrektorze - że warto życzyć klientom Nowamylu ,,smacznego", a samej firmie przede wszystkim kredytów na inwestycje i modernizację w nadchodzącym roku, bo jest to przecież także nadzieja dla całego okolicznego rolnictwa i tysięcy związanych z nim ludzi. Dziękuję za rozmowę.
Wojciech Bajerowicz

Sprzedaż nieruchomości

Sprzedaż nieruchomości stanowiących własność gminy w 1998 r.
Na terenie miasta i gminy Łobez w bieżącym roku zostały sprzedane:
- 33 lokale mieszkalne i 4 budynki jednorodzinne,
- 13 działek pod budownictwo mieszkaniowe jednorodzinne i budownictwo usługowe.
W dalszym ciągu sprzedawane są lokale mieszkalne ich dotychczasowym mieszkańcom (najemcom).
Poza działkami przeznaczonymi pod budownictwo mieszkaniowe jednorodzinne gmina posiada przygotowane działki pod budownictwo mieszkaniowe wielorodzinne:
- przy ul. Orzeszkowej o pow. 4822 m/2, na Osiedlu Pomorskim o pow. 4, 5 ha oraz działki pod budownictwo przemysłowe i składowe: o pow. 2,23 ha na terenie bazy Płytolnu (przy szosie do Drawska), o pow. 4,7 ha i o pow. 4,35 ha na przedłużeniu ulicy Rolnej w kierunku na Łobżany. Do tej pory nie było chętnych inwestorów do nabycia gruntów pod budownictwo przemysłowe.
Kierownik Wydziału - inż. Mieczysław Fojna
 

Co nowego w lasach

Temat lasu wraca na nasze łamy regularnie i nie bez przyczyny. Las jest przecież w naszej gminie, w czasach, kiedy rolnictwo przeżywa bolesny kryzys, stabilną i zdrową dziedzinę gospodarki, łagodzącą, szczególnie na wsi, problem bezrobocia. Także nie do przecenienia jest to, że jego gospodarcza rola ciągle rośnie - lasu nam przybywa, staje się on z wolna łobeską specjalnością gospodarczą numer jeden, nie mówiąc o tym, ile przyjemności mamy z wolnego do niego dostępu, z grzybów, jagód, z czystego powietrza, z nadziei, że w przyszłości stanie się on naszą turystyczną atrakcją. Las jest ciągle największym pracodawcą na naszym terenie - przeciętnie w nadleśnictwie łobeskim zatrudnionych jest 500 osób. Czy te nadzieje się potwierdzają w roku bieżącym - pytam inż. Wiesława Rymszewicza szefa Nadleśnictwa Łobez - po tych wszystkich zagrożeniach i obawach, jakie towarzyszyły projektowanej przez rząd prywatyzacji lasów państwowych, która, o czym pisaliśmy w poprzednim numerze, na szczęście nie doszła do skutku? Jeśli taki stan prawny się utrzyma - odpowiada mi nadleśniczy Rymszewicz - i lasy pozostaną dobrem wspólnym, to znaczy nie będzie w stosunku do nich zakusów prywatyzacyjnych i związanej z tym rabunkowej gospodarki - można mieć pewność, że nie tylko dla nas, Polaków, ale (nie jest to żaden przesadny optymizm) dla Europy, co zresztą już się dzieje i za co nas chwalą i podziwiają - staną się one wzorem rozwiązań przyszłościowych. Niestety, zwolennicy reprywatyzacji i prywatyzacji lasów ciągle nie dają za wygraną i dla załatwienia doraźnych celów (są tego sygnały) pewnie znowu powrócą do tego tematu. Groźba zatem istnieje. Tymczasem łobeska firma - mówi jej szef - jak i całe Lasy Państwowe ma się dobrze. Jej tegoroczne wyniki finansowe są prawidłowe. Być może dlatego z budżetu państwa udało się nadleśnictwu uzyskać dodatkowo 50.000 zł na zalesienia gruntów porolnych i zagospodarowano ich w sumie w bieżącym roku 460 ha. W tej chwili Agencja Własności Rolnej oferuje nadleśnictwu przejęcie kolejnych 700 ha takich gruntów. Ich rekultywacja i zalesienie to znowu praca dla setek ludzi od zaraz i w następnych latach, bo las przecież sam nie rośnie. Tu warto dodać, że zadania gospodarcze w hodowli lasu są w łobeskim nadleśnictwie od czterech lat trzy razy wyższe niż średnia ważona dla wszystkich nadleśnictw w Rejonowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie czyli są to zadania ogromne, jak na skalę jednego zakładu. Nadleśnictwo łobeskie jest z tego powodu terenem współpracy z Duńczykami, a ostatnio także z Czechami. Wymieniane są z nimi doświadczenia, a polskie czyli łobeskie nie są wcale najgorsze. Na przykład Duńczycy przeżywają kłopoty ze zdewastowanymi prywatnymi lasami, które musi teraz odbudowywać państwo, a Czesi, którzy zbyt pochopnie zaczęli swoje lasy prywatyzować i tworzyć w nich spółki akcyjne, stwierdzają, że gdyby wcześniej przewidzieli, jakie ich na tej drodze spotkają kłopoty, nigdy by do czegoś takiego nie dopuścili, a także do tego, że sprywatyzowawszy całą służbę leśną od nadleśniczego w dół, doprowadzili do jej pauperyzacji. Ich lasy są w związku z tym także w gorszej kondycji. Jak wiadomo w Polsce tylko wykonawstwo (sadzenie, ochrona lasu, ścinka i zrywka) jest sprywatyzowane. Polska ma to szczęście, że prowadzona w niej jest jednolita, kompleksowa, perspektywiczna gospodarka leśna. Jeszcze raz odpukać, żeby jakimś nawiedzonym ,,ekonomistom" nie przyszło do głowy grzebanie w tym dobrze funkcjonującym organizmie. Jaki był ten upływający rok w łobeskich lasach? Wyjątkowo dobry. Było mokro, w związku z tym nastąpiły przyrosty niespotykane od kilkunastu lat. Takie na przykład sadzonki dawały podwójny przyrost. Praktycznie nie było pożarów. Spłonęły wprawdzie trzy hektary młodnika w Zagórzycach prawdopodobnie w wyniku podpalenia, ale w porównaniu ze szkodami idącymi w dziesiątki hektarów w jednym kompleksie, jakie bywały w latach poprzednich, jest to naprawdę mało. Las jest często patrolowany, także przy pomocy samolotów, dobrze układa się współpraca ze strażą pożarną. Tego typu działania na taką skalę nie byłyby możliwe w lasach prywatnych, co jest koronnym argumentem przeciwko ich prywatyzacji. Nie było także większych kłopotów z owadami. Pojawiły się wprawdzie wiosną licznie chrabąszcze majowe, ale nie spowodowały one znaczących szkód. Groźniejsze od nich są ich larwy, których wylęgarnią są odłogujące grunty popegeerowskie, co bardzo utrudnia ich zalesienie. Normuje się także gospodarka łowiecka i maleją szkody wyrządzane przez zwierzynę łowną. Bardzo dużą wagę przywiązuje się w łobeskim nadleśnictwie do szerzenia wiedzy o lesie wśród młodzieży szkolnej. Powstaje w budynku nadleśnictwa kosztem 100 tys. złotych sala przyrodniczo-leśna z bogatym nowoczesnym wyposażeniem i materiałami poglądowymi do zajęć z młodzieżą szkolną. Zamiast werbalnych pogadanek, jakie leśnicy przeprowadzali dotąd w szkołach, uczniowie będą mogli na miejscu w ,,centrum dowodzenia" poszerzać swoją wiedzę o lesie. I przyjemne wydarzenie - Nadleśnictwo Łobez zostało w październiku br. odznaczone przez Kuratora Szczecińskiego medalem ,,Za Zasługi dla Oświaty".
Rozmawiał: W.Bajerowicz

Dziękuję

Korzystając z uprzejmości redakcji ,,Łobeziaka" - dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos w wyborach samorządowych do rady gminy. Czując się zobowiązany okazanym mi zaufaniem, obiecuję Państwu obserwować życie naszej gminy i w miarę możliwości na bieżąco informować o problemach, jakie się pojawią.
Z wyrazami szacunku - Mariusz Wijatyk

Młyn nadal robi swoje dobrze

Kiedy w 1994 roku doszło do upadku Państwowych Zakładów Zbożowych, w którego skład wchodził łobeski młyn - mówi jego kierownik p. Jan Iwan - a nie była nim zainteresowana kupująca PZZ-ety Central Soyia, sytuacja stała się niebezpieczna i trzeba było szukać ratunku na własną rękę. Znalazł go p. Iwan w osobach spółki przedsiębiorców, p. Andzrzeja Czapskiego i Leszka Łukowskiego, z Golczewa, którzy młyn kupili. Dzięki temu, mimo że wokół padały większe i mniejsze zakłady produkcyjne, młyn ocalał, działa -jak słychać i widać i utrzymało w nim pracę 24 ludzi. Co jest - mówi kierownik Iwan - dużym dobrodziejstwem w naszych warunkach łobeskich. Młynarz łobescy zawsze byli stałą, dobrą załogą i są nadal znakomitymi fachowcami, których naprawdę byłoby szkoda widzieć na ,,bezrobociu". Co się wytwarza w łobeskim młynie? Duże ilości mąki pszennej. Miesięczny przerób wynosi około 1200 ton ziarna. Co nie jest mało, jak na dużą konkurencję w tej branży. Zbyt musimy sobie organizować sami - mówi kierownik - i chyba robimy to prawidłowo, bo zapasów w magazynach nie mamy i produkujemy ,,na styk". Praca idzie na dwie zmiany, a jak trzeba to nawet i na trzy. Niemniej trzeba wiele zabiegów i wysiłku, żeby się na rynku utrzymać. Klientów trzeba szukać i oferować im towar takiej jakości i po takich cenach, które wzbudzą ich zainteresowanie. Jest za to bezpośrednio odpowiedzialny kierownik młyna. Naprawdę trzeba się nabiegać, zanim się sprzeda np. kilkaset ton mąki, a rynek działania młyna to nie bagatela - to województwa: koszalińskie, szczecińskie i gorzowskie. Klientom oferuje się towar w workach po 50 kg, w torebkach po 1 kg i mąkę luzem w pięciu typach - 750, 650, 550, 500 i graham. Dla wyjaśnienia przeciętnemu zjadaczowi pieczywa czy pierogów warto dodać, że symbole te oznaczają nie tylko jej kolor (im wyższa liczba, tym mąka jest ciemniejsza), ale także ilość zawartego w niej błonnika i innych pożytecznych składników, które można z niej wyeliminować dla osiągnięcia ,,bieli". Ciemna mąka czy mąka graham mają większą wartość dietetyczną niż mąki bardzo białe. Mąki 750 i 650 są powszechnie używane do wypieku chleba pszenno-żytniego (na kwasie), bielsze do wypieku chleba i bułek, ciast, w ogóle pieczywa drożdżowego, ciastek, galanterii cukierniczej z udziałem mąki, w gospodarstwie domowym do wszystkiego, do czego używa się mąki. Tu p. kierownik częstuje mnie wafelkami, które wytworzono na bazie mąki łobeskiej. Są wyborne, a poza tym łobeskie. Dużo się słyszy o tym, że miejscowa, łobeska i okoliczna pszenica nadaje się wyłącznie na pasze, że nic z niej dla celów spożywczych nie można zrobić i to jest jednym z powodów tego, że nasi rolnicy dostają za nią niskie ceny - czy pan może to potwierdzić, jako bezpośredni odbiorca ziarna - pytam kierownika Iwana. Do celów spożywczych - potwierdza kierownik - nie nadają się wszystkie gatunki pszenicy. Ale na miejscu też można ją uzyskać w odpowiedniej jakości. Wymaga to jednak sporo zabiegów, na czym lepiej znają się rolnicy - odpowiada dyplomatycznie kierownik. Krótko - potrzebne jest wprowadzenie nowych odmian pszenicy, stosowanie odpowiedniego nawożenia i ochrony roślin. Właściciele młyna mają własne gospodarstwa rolne, z których pochodzi duża część przerabianego w młynie dobrego ziarna odpowiadającego wymaganym standardom. A jaka musi być ta dobra pszenica? Dobra pszenica musi mieć odpowiednie parametry, które sprawdza się w miejscowym laboratorium, a są nimi: odpowiednia zawartość glutenu, rozpływalność, liczba opadania i wyrównanie ziarna. Nie miejsce tutaj na to, by w szczegółach wyjaśniać, co się kryje poza tymi fachowymi terminami, wystarczy stwierdzić, że znają je również wszyscy klienci młyna i nie kupią mąki, która określonych warunków nie spełnia - kupują, to znaczy, że je spełnia. przy ogromnej konkurencji na rynku nikt dziś kota w worku nie bierze. Na dodatek sami klienci młyna często nie są w najlepszej sytuacji finansowej, nie da się ukryć, że bywają z nimi kłopoty. Część z nich zabiega o to, żeby otrzymać towar na kredyt, zdarzają się przypadki odwlekania zapłaty. Jednak mimo tych uwarunkowań sam łobeski młyn jest w dobrej kondycji gospodarczej, nie ma zaległości finansowych, jest na bieżąco remontowany i mimo że z zewnątrz wygląda na staruszka - trzyma się krzepko. W bieżącym roku z większych inwestycji dostał duży ciągnik siodłowy z naczepą do przewozu mąki luzem. Nie, wodą młyn nie jest napędzany, pracuje na prąd; działająca na Łożnicy elektrownia wodna usytuowana w budynku młyna należy do kogo innego; zresztą energia wytwarzana w niej to byłoby ledwo klika procent mocy, jaką pobiera młyn z sieci miejskiej. Czego można życzyć kierownikowi łobeskiego młyna? Oczywiście - koniunktury na jego dobre produkty. Dobrze by też było, gdyby sami łobzianie, szczególnie ci więksi klienci, zwrócili uwagę na to, że w łobeskim młynie jest dobry towar i że można się w niego zaopatrywać na miejscu. Zresztą w wielu innych branżach można by się wspierać w podobny sposób. Można by stworzyć coś w rodzaju wewnętrznej promocji miejscowych zakładów i ich produktów często sprowadzanych z bardzo daleka. Myśl jest przednia - dlatego w tym miejscu ją upowszechniamy.
Rozmawiał - W.Bajerowicz

Miesiąc działkowców

Miesiąc wrzesień jest w całym kraju obchodzony jako Miesiąc Działkowców. Działkowcy to największe społeczne stowarzyszenie w Polsce zrzeszające ponad dwa miliony członków, działające ponad podziałami politycznymi. W Łobzie jest ich ponad tysiąc. Znaczenie ogródków działkowych nie maleje, dla wielu biedniejszych mieszkańców naszego kraju są one ciągle źródłem uzupełniania skromnego domowego budżetu we własne warzywa i owoce, coraz częściej jednak stają się miejscem rekreacji, kontaktu z przyrodą, czynnego wypoczynku i pielęgnowania szlachetnej pasji ogrodniczej, dają możliwość wyhodowania pięknych ozdobnych roślin i kwiatów i pochwalenia się nimi. Krajowe Święto Działkowców odbyło się w tym roku 05.09 w Chodzieży, wojewódzkie w 12.09 w Szczecinie, a nasze łobeskie 26 września. W programie było uroczyste posiedzenie zarządu, komisji rewizyjnej i komisji rozjemczej z udziałem burmistrza J.Szafrana oraz odznaczeniami dla działkowców z poszczególnych miejskich ogrodów wyróżniających się pracami społecznymi, wzorowym zagospodarowaniem i takąż uprawą swoich działek; wręczono im odznaczenia związkowe. Srebrną Odznaką ,,Zasłużony Działkowiec" otrzymał Edmund Smulski, zaś Brązowe - Urszula Bąk, Zdzisław Perdek, Roman Muszyński, Stefan Spors i Danuta Janczura. Z okazji Dni została też zorganizowana zbiórka owoców i warzyw z nadwyżek, jakimi dysponują działkowcy, które przekazano do stołówek łobeskich szkół podstawowych. Najważniejszym jednak punktem obchodów było oddanie do użytku zmodernizowanej hydroforni na ogrodzie Dalno I, która podaje obecnie wodę na ogrody Dalnie I, II i III (razem są tam 524 działki). Korzystający dotąd z wodociągów miejskich ogród Dalno III został od niej odłączony i dla miasta zostanie więcej wody spożywczej. Prace modernizacyjne wykonało PUK z Łobza. Hydrofornia przed modernizacją miała dwa zbiorniki po 2 tys. M3. Dokupiono dodatkowy zbiornik o pojemności 4 tys. M3, co powinno wystarczyć na potrzeby ogrodów całego Dalna. Tu ciekawostka - nowa hydrofornia jest połączona z przewodami wodociągów miejskich, bo takie są wymogi obrony cywilnej kraju. W przypadku awarii wodociągów miejskich działkowa hydrofornia może wspomóc sieć miejską. Woda w studniach działkowych jest bardzo dobra, co potwierdzają okresowe z października br. badania sanepidu. Koszt modernizacji hydroforni wyniósł 26 tys. złotych. Część tych kosztów pokrył Zarząd Okręgowy POD ze Szczecina, za co mu działkowcy serdecznie dziękują; część wysupłano z oszczędności, jakie zgromadził Zarząd POD w Łobzie, co dobrze świadczy o jego dobrym gospodarowaniu skromnymi pieniędzmi, jakimi na codzień dysponuje.
W.I.

Chociaż trochę docenieni

Mimo mizerii finansowej panującej w polskiej oświacie chociaż trochę docenieni zostali niektórzy wyróżniający się łobescy pedagodzy. Mianowicie z okazji Dnia Edukacji Narodowej (14 października) wręczono im odznaczenia i nieduże nagrody finansowe. I tak w SP nr 1 Srebrne Krzyże Zasługi otrzymali nauczyciele: Wanda Wyzina, Grażyna Tymoszczuk, Małgorzata Bukato, Alicja Tomaszewska, Danuta Hamera, Ilona Osieczko, Sławomira Kiwała, Jolanta Śliwa, Joanna Wawszczak i Elżbieta Gębka, Medal Komisji Edukacji Narodowej Zofia Potoczek, nagrodę burmistrza Leokadia Ratajek, a Medal za Zasługi dla Oświaty były przewodniczący Rady Szkoły Józef Błyszko, nagrody dyrektora szkoły dostali: Bożena Korniluk, Danuta Ligęza, Irena Noga, Małgorzata Żaczek, Wanda Witas, Joanna Szymoniak, Urszula Pachałko, Beata Zapalska, Ewa Górny, Zofia Nowosielska, Grzegorz Pawlak i Jan Zdanowicz. Nie zapomniano też o pracownikach administracji i obsługi: Halinie Kozakiewicz, Ewie Szafrańskiej, Bożenie Maćkowiak, Danucie Zarembie-Majewskiej, Genowefie Megger, Bożenie Niewiadomskiej i Janinie Szustakiewicz, którym wręczono nagrody pieniężne. W SP nr 2 Medal Komisji Edukacji Narodowej otrzymały: Danuta Ledzion i Irena Czmielewska, Brązowy Krzyż Zasługi Renata Mikul, Jolanta Babyszko i Elżbieta Mazur, a przewodniczący Rady Rodziców Edward Hryniewiecki Medal za Zasługi dla Oświaty; Irena Czmielewska dostała nagrodę burmistrza, a nagrody dyrektora szkoły Barbara Druch, Elżbieta Mazur, Renata Mikul, Danuta Ledzion i Elżbieta Smolska; drobne nagrody pieniężne dostali także wszyscy pracownicy administracji i obsługi. Natomiast w SP nr 3 dyrektor Antoni Gutkowski dostał nagrodę kuratora, nagrodę Burmistrza Krystyna Rakowska, Medal Komisji Edukacji Narodowej Danuta Wojtowicz, Srebrny Krzyż Zasługi Krystyna Bas, Brązowe Krzyże Zasługi: Mirosław Łowkiet i Michał Marchewka, nagrody dyrektora szkoły otrzymali: Elżbieta Dąbrowa, Małgorzata Wysocka, Maria Misiun, Beata Andrusz-Mincewicz, Wanda Dawlud, Mirosław Łowkiet i Arkadiusz Sak. Medal za Zasługi dla Oświaty nadano Nadleśnictwu Łobez reprezentowanemu przez nadleśniczego Wiesława Rymszewicza. Również burmistrz miasta Jan Szafran spotkał się w Urzędzie Miasta przed Dniem Nauczyciela z dyrektorami łobeskich szkół i przedszkoli oraz wyróżniającymi się nauczycielami. Dziękował im za całoroczną współpracę, wręczył wspomniane powyżej swoje nagrody (nagrodę dostała także dyrektorka Przedszkola nr 1 Stanisława Szydłowska) i drobne upominki rzeczowe wszystkim dyrektorom oraz nauczycielom, których uczniowie zostali laureatami wojewódzkich konkursów wiedzy, a byli to: Jarosław Świrski (ucz. Joanna Potoczek - IX m. w konkursie z jęz. niemieckiego), Mariola Łowkiet (ucz. Joanna Szczypińska - IV m. w konkursie chemicznym), Maria Misiun (ucz. Rafał Rakowiecki III m. w konkursie geograficznym), Arkadiusz Sak (ucz. Anna Galczak - V m. w konkursie z jęz. polskiego) i Małgorzata Wysocka (ucz. Anna Misiun - III m. i Łukasz Łowkiet - IV m. w konkursie z jęz. niemieckiego). O kłopotach, których w szkołach nie brakuje, przy święcie nie mówiono, może i z tego powodu, że wiadomo już iż w najbliższym roku pieniędzy na oświatę w budżecie państwa nie będzie więcej, to i mówić nie ma o czym.
Wojciech Bajerowicz

Miś

Krótka historia o tym, jak to ,,Mały Myszek" chciał przebić ,,Misia"
Historia ta opowiada o tych ciemnych stronach życia, które osnute mgiełką tajemnicy działają na wyobraźnię. Opowiada o dzielnym obrońcy moralnego ładu ,,Małym Myszku" i podstępnym, cwanym ,,Misiu". Dawno, dawno temu, w czasach, gdy rozwalano zakład szwalniczy na ul. Drawskiej, na którejś z sesji Rady Miejskiej mówiono o tym, ze pewne osoby doprowadziły do likwidacji 170 miejsc pracy. Naiwny Miś myślał, że sprawa jest ważna i trzeba wyraźnie powiedzieć, kto to zrobił. I tu historia się zaczyna. Miś nie wiedział, że wypowiedzenie tego nazwiska to tak, jak wypowiedzenie magicznego słowa, które ściąga na głowę same nieszczęścia.. Od razu pojawił się na scenie świetlany bohater ,,Mały Myszek", który czując w sobie posłannictwo moralne walki z czerwonym zagrożeniem i moralnej oceny wszystkich innych, postanowił przetrzepać Misiowi skórę. Powód był prosty - wypowiedziane nazwisko bliskie było jego sercu. Korzystając z tego, że ma zaszczyt pisać w propagandowej gazecie Nowogardu (,,gmina pomorska"), napisał artykuł, w którym insynuował, jaki to Miś jest zły, bo na pewno załatwił sobie realizację bonów wydawanych przez opiekę społeczną w swoim sklepie. Oczywiście cały czas zapewniał wszystkich, że jest obiektywny i opisuje tylko fakty. Jego obiektywny bohater nie wysilił się jednak, żeby sprawdzić, jak było naprawdę. Nie interesowało go to, że Miś wziął udział w przetargu i najnormalniej w świecie go wygrał. Nie mieściło się to w pojmowaniu świata nieskalanego rycerza, że coś może odbyć się bez matactwa i zakulisowych intryg. Należy tylko ubolewać, bo ponoć każdy sądzi podług siebie. Historia toczy się dalej, pojawiają się sensacyjne doniesienia o tym, jak to u Misia raz zabrakło Bebika 2GR i biedne dzieci nie miały co jeść. Przy okazji konsekwentnego opluwania tego, co łobeskie, pojawia się kilka razy nazwisko Misia. Zbliżają się wybory. W ramach kampanii wyborczej jedyny sprawiedliwy przywołuje temat bonów. Pojawia się artykuł pełen oburzenia o tym, jak to znajomi rycerza moralności, korzystający z bonów, uprzejmie donoszą, że w Misiu jest najdroższy cukier w mieście. Zbulwersowany autor artykułu żąda natychmiastowego przerwania tego niecnego procederu, odebrania Misiowi bonów, żeby w nowym przetargu ktoś uczciwy mógł przebić Misia. W całym swym zaangażowaniu nie pokusił się jednak o zbadanie tematu, o którym pisał. Pisząc o cenach, nie wspomniał konkretnie o tym, jakie one są, broń Boże, nie napisał o tym, że na bony sklep udziela specjalnego upustu, przez co opieka społeczna kupuje taniej niż inni klienci. Nie napisał również o tym, co jest najistotniejsze - że bony wydawane są wąskiej grupie osób objętych opieką, tym, którym nie można dać pieniędzy wprost do ręki. O tym, że w umowie sklep zobowiązuje się do tego, że nie będzie sprzedawał na bony alkoholu i innych używek. O tym, że kilka osób robiło wszystko, żeby zamienić na alkohol, że proponowano Misiowi dobry interes sprzedaży bonów za pół ceny, gdy to nie pomogło - próbowano odsprzedawać bony osobom trzecim. A i tu był problem, bo Miś nie realizował bonów osobom niepowołanym i trzeba było oddawać pieniądze. O tym, że właśnie te osoby, którym nie udało się nic załatwić, poszły się pożalić koledze redaktorowi na złego Misia. Nie napisał, że w gminie nie tylko Miś realizuje takie bony, że jest sporządzona szczegółowa umowa między Misiem a opieką społeczną i, w przypadku nie dotrzymania warunków, w każdej chwili można umowę rozwiązać, że nie jest ona ponadczasowa. O tym, że wcześniej bony realizowały inne sklepy, które nadużyły zaufania opieki społecznej. Tu można by historię zakończyć, gdyby nie fakty, które pojawiły się w wyniku krucjaty prowadzonej przez jedynego sprawiedliwego. Otóż trafił on swym celnym piórem do serc jemu podobnych i swoją bezinteresowną zawiścią natchnął ich do działania. W trakcie kampanii wyborczej znalazła się grupa osób, która wydrukowała specjalną okolicznościową klepsydrę ku pamięci Misia, nie mówiąc już o tak drobnym fakcie, jak kilkakrotne przecinanie mu anteny telewizyjnej. Nie rozumiem tylko, czemu te osoby robiły to cichcem, za plecami, skoro ja wiem, kto to robił.
Miś

Wiadomości wędkarskie

Grand Prix `98
04.10 br. w Szczecinie, na Wyspie Puckiej odbyły się zawody wędkarskie zamykające sezon sportowy w Okręgu Szczecińskim. Nasza drużyna w składzie: Ewa Marszałek (kat. kobiet), Marcin Grzyśka (kat.juniorów), Jan Wolanicki, Jan Cyculak i Stanisław Trabszo (kat. seniorów) i zawodnik rezerwowy - Jarosław Orzechowski osiągnęła następujące wyniki:
- 4 miejsce drużynowe w Grand Prix
- 2 miejsce w konkursie ,, Wędkarz Roku" w kat. kobiet (Ewa Marszałek)
- 2 miejsce w konkursie ,,Puchar Prezesa ZO" w kat. kobiet
- 6 miejsce w konkursie ,,Wędkarz Roku" w kat. juniorów (Marcin Grzyśka)
- 6 miejsce w konkursie ,,Puchar Prezesa" w kat. juniorów.
GRATULUJEMY!
Zawody na Ginawie
18.10 br. na jeziorze Ginawa odbyły się zawody wędkarskie dla członków zarządu, aktywu i sponsorów Koła ,,Karaś" pod patronatem ,,Głosu Szczecińskiego", którego przedstawicielem był Jerzy Gancarczyk, honorowy członek PZW. Głowną nagrodą w konkursie był magnetofon Grundig ufundowany przez redaktora naczelnego ,,Głosu" J.Zarzyckiego. Koło otrzymało też dyplom pochwalny za organizację imprez wędkarsko-rekreacyjnych i promowanie ,,Głosu". Włodzimierz Wróblewski, członek naszego koła, jego zawsze życzliwy dobrodziej, dostarczył na zawody 3 ogromne parasole, ławy i stoły. Przygrywała nam skocznie nasza ,,wedkarska" orkiestra. Zwyciężyli w kolejności miejsc: 1 - Antoni Karluk, 2 - Ewa Marszałek, 3 - Stanisław Trabszo, 4 - Marcin Grzyśka, 5 - Andrzej Marszałek. Zwycięzcy otrzymali puchary i dyplomy, zaś wszyscy uczestnicy - upominki. Było dużo atrakcyjnych nagród. Najwiecej ryb złowił Antoni Karluk, największą rybę (szczupaka) złowił Roman Miksza.
Podziękowanie dla sponsorów
Sekcja Sportowa Koła serdecznie dziekuje z tego miejsca panom: Janowi Dzięgielewskiemu (,,Jutrzenka"), Adamowi Ilewiczowi i Wiesławowi Kwakowi za sponsoring i wspieranie działalności Sekcji.
Ryszard Olchowik

ZOZ dziękuje

Dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Łobzie składa podziękowanie wszystkim ofiarodawcom oraz właścicielom sklepów, w których prowadzona była zbiórka pieniężna na rzecz służby zdrowia. Zebrano ogółem 1154 złotych.
Datki zbierano w następujących sklepach w naszym mieście:
- 308,40 - Kiosk Spożywczy p.Pokomeda
- 240,05 - Sklep SpoZywczo-Warzywny p.Kmieć
- 121,64 - Zakład Fotograficzny ,,Krzyś" p.Pyrczak
- 114,37 - Sklep Spżywczy ,,U Danusi" p.Tujak
- 95,- - Sklep ,,Trójka" p.Sadzak
- 87,64 - Sklep ,,Serek-Bis" p.Bas
- 79,02 - ,,Konsumy" p.Piesiakowska
- 70,65 - Sklep ,,Siedemnastka" p.Stołowscy
- 37,94 - Hurtownia Chemiczna p. Figurski.

W Urzędzie Stanu Cywilnego

W Urzędzie Stanu Cywilnego między 19 września a 3 października na ślubnym kobiercu stanęły kolejne w tym roku pary nowożeńców:
19 września
- Grzegorz Lewandowski i Wiesława Iwona Markowska
26 września
- Bogdan Bronisław Zbiczak i Barbara Buczyńska
3 października
- Piotr Wiesław Ćwikła i Ewa Katarzyna Jędrzejczyk
- Waldemar Franaszek i Sylwia Piontkowska.
Ewa Stypułkowska

Z żałobnej karty


1. Henryka Dulko 27.06.1940 - 15.09.1998
2. Józef Antkowiak 27.02.1931 - 19.09 - " -
3. Jan Jurgielewicz 03.04.1947 - 29.09 - " -
4. Katarzyna Cieślak 15.03.1922 - 28.09 - " -
5. Piotr Alojzy Cyculak 05.05.1933 - 30.09 - " -
6. Ludwik Ćwikła 18.09.1925 - 01.10 - " -
7. Apolonia Tumanowicz 19.10.1919 - 09.10 - " -
8. Stefan Ślusarczyk 09.09.1921 - 10.10 - " -
9. Eugenia Górna 10.02.1923 - 13.10 - " -
10. Szczepan Kukawski 13.09.1951 - 15.10 - " -
11. Krzysztof Jacewicz 11.10.1951 - 14.10 - " -
12. Tadeusz Sznajder 26.08.1942 - 17.10 - " -
(WB)

Do Łobeziaka można pisać tutaj: