"Łobeziak" idzie z "duchem czasów" !!!!!

Od 01.03.98 Miesięcznik "Łobeziak" będzie stale obecny w internecie.
Wersja internetowa będzie się tymczasem ukazywać bez zdjęć, rysunków i reklam.
Serdecznie zapraszamy do lektury.

Kwiecień 1998 (numer 76)
  Spis treści: 

Od redakcji
Bezpieczny dom
W Urzędzie Stanu Cywilnego
Kto pomoże
Dom już działa - Szwecja w Łobzie
Łobeska dwójka na dobrej drodze do Europy
Ciągle to samo
Emeryci i renciści ciągle aktywni
Artystki z Grabowa
Więcej takich figielków
Głód. Jak dawniej bywało w domach
UWAGA !
Gminne inwestycje w 1998 roku
Moje mistrzostwa Polski
Uwaga - nadciąga dramat!
Dobra wiadomość
'Święto Radości' powiedział Marek i ...
Terminarz rozgrywek piłkarskich Światowida
Słodko ale trochę gorzko
Serdeczna pomoc po raz drugi
Dzień Mężczyzny
Łobeskie podmioty gospodarcze
Stan bezpieczeństwa i porządku publicznego w gminie w 1997 roku
Szkoda stodoły
Piszą rodzice
Zimowo-wiosenne zapiski. Z daleka od Łobza
Sołtysi mają głos
Życzenia dla Światowida
Kolejne potyczki na deskach
Wiadomości wędkarskie. Burzliwe zebranie
Z żałobnej karty

menu


Od redakcji

Z wiosną zawsze wiążą się jakieś nadzieje. Te przyrodnicze sprawdzą się na pewno - mimo marcowych chłodów pogoda wróci do normy i pewnie biorąc do rąk nasz kwietniowy numer będziecie mogli Państwo sami to sprawdzić, ciesząc się tak długo wyczekiwanym ciepłem i świeżą zielenią. W sklepach z nasionami trwa już zresztą sezon, tylko patrzeć, jak pracowici ludzie wyroją się na działkach, a miasto zasnuje się "ekologicznymi" dymami z palonych w ogródkach śmieci. Bodaj tylko nie było za sucho i by obyło się bez podpaleń łąk i lasów. Tu już nadzieje mamy mniejsze, bo łobuzów ci u nas ciągle dostatek. Ale mamy także nadzieję, że wzorem lat ubiegłych będziemy mogli obejść wiosną miasto i dać satysfakcję tym wszystkim naszym obywatelom, którzy swoje posesje wypielęgnowali i ukwiecili jeszcze piękniej niż w poprzednim roku. Nie są to inwestycje kosztowne, najczęściej wymagają, jak mówił poeta - "wykonania zwykłych czynności ręcznych" przy pomocy grabi, mioteł brzozowych, pędzli itp. prymitywnych narzędzi. Sporo nadziei wiążemy też z tegorocznymi inwestycjami miejskimi, o których informuje w tym numerze inż. Karolina Baryluk. Powinny się one, tak, jak te wykonane w latach ubiegłych, udać, polepszyć życie mieszkańców i chociaż trochę łagodzić bezrobocie, bo są na nie przygotowane w kasie miejskiej pieniądze, na jakie gminę było akurat w tegorocznym budżecie stać. Nasze miasto modernizuje się i ładnieje z dnia na dzień, mimo że znamy kilku ludzi, którym to się stanowczo nie podoba, bo najbardziej by im był na rękę jakiś miejscowy kataklizm albo afera. Największe problemy inwestycyjne w Łobzie to w tej chwili modernizacja wszystkich kotłowni (żeby ciepło było tańsze), rozbudowa wodociągów, kanalizacji i sieci gazowej - miasto będzie w związku z tym dalej rozkopywane. Z nadzieją przyjęliśmy wiadomość, że miasto nasze znalazło się jako siedziba powiatu na nowej mapie administracyjnej kraju w projekcie przedstawionym sejmowi przez rząd. Prosiliśmy onegdaj naszych rozsądnych czytelników i mieszkańców, żeby nie rozpoczynali przedwczesnych działań budzących czyjeś wątpliwości na ten temat. Prosimy o to nadal. Łobez jest oglądany z zewnątrz jako miasto gospodarne, dobrze wykorzystujące swoje skromne fundusze, rozwijające się (mimo że znalazło się w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach gospodarczych), jako środowisko nieskłócone. Tylko czy zrozumieją to ci, co próbują ten obraz zniszczyć i osiągnięcia zdeprecjonować? Mamy już w naszym województwie kilka przykładów na to, że skłócone środowiska same siebie wyeliminowały z mapy powiatów. Ostateczne decyzje sejmowe jeszcze nie zapadły - bodaj nie były one pochodną czyjejś miejscowej głupoty! Ale mamy też inne obawy. O jednej z nich, związanej z planowaną prywatyzacją lasów państwowych, piszemy także w tym numerze w pełni podzielając niepokoje leśników. Dla naszego terenu coraz bardziej związanego z gospodarką leśną byłaby to kolejna klęska gospodarcza i społeczna. Póki co jednak - zbliża się Wielkanoc, wiosenne święto dobrej nadziei i z tej okazji składamy naszym czytelnikom serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności.
Redakcja

Bezpieczny dom


Wykorzystując informacje umieszczone w poprzednim artykule pt. "Bezpieczny dom" w 73 styczniowym numerze "Łobeziaka" mogliście państwo ocenić stopień zagrożenia Waszych domów i mieszkań. Jeżeli według Was jest on za duży, to należy podjąć działania w celu jego zmniejszenia.
Najlepszym zabezpieczeniem jest życzliwy sąsiad, który podczas Państwa nieobecności zwróci uwagę na dom lub mieszkanie, na kręcące się obok obce osoby, a także w razie potrzeby poinformuje odpowiednie służby. Dla zwiększenia Waszego bezpieczeństwa istotne jest aby:
- nie afiszować się swoim bogactwem,
- nie zostawiać otwartych drzwi, nawet wtedy, gdy któryś z domowników jest w domu,
- wychodząc z domu nie zostawiać śladów wskazujących na nieobecność domowników np.: pozostawionej w skrzynce pocztowej korespondencji, zatkniętych w drzwi karteczek,
- nie udostępniać swojego mieszkania osobom przypadkowo poznanym,
- uczyć dzieci ostrożności i nieufności wobec obcych, rozmawiać z nimi na temat zagrożeń przestępczością,
- nigdy nie wpuszczać do domu obcego, dopóki nie zdobędzie się pewności, że jest to osoba wiarygodna,
- sprawdzić przez wizjer (założyć łańcuch), kto stoi za drzwiami,
- żądać okazania dokumentów od osób podających się za pracowników gazowni, zakładów energetycznych, itp.
Poniżej przedstawiamy niektóre wybrane techniczne środki zabezpieczania mieszkań i domów, które znacznie podwyższają stopień bezpieczeństwa mieszkańców i ich mienia. Każdy zaprezentowany środek ma swoją wartość punktową, są to punkty dodatnie i suma ich określa STOPIEŃ ZABEZPIECZENIA, który może być:
- nikły 0 - 9 pkt.
- mały 10 - 20 pkt.
- średni 21 - 40 pkt.
- dobry 41 - 80 pkt.
- b. dobry 81 - 160 pkt.
Punkty, które określały w poprzednim artykule STOPIEŃ ZAGROŻENIA mieszkań i domów były punktami ujemnymi. Po dodaniu ich do punktów wyznaczających STOPIEŃ ZABZPIECZENIA możecie Państwo określić POZIOM BEZPIECZEŃSTWA, który może być:
- zły - 76 - O pkt.
- nikły 0 - 20 pkt.
- mały 21 - 60 pkt.
- średni 61 - 100 pkt.
- dobry 101 - 140 pkt.
- b. dobry 141 - 160 pkt. W następnych artykułach zostaną omówione niektóre techniczne środki zabezpieczenia domów i mieszkań.
Zenon Atras - podinsp.- komendant KRP

W Urzędzie Stanu Cywilnego

W lutym 1998 r. na ślubnym kobiercu stanęli: 14.02 -
· Krzysztof Nerlicki i Edyta Łykowska
· Robert Piotr Chowański i Alicja Teresa Korżak
· Tomasz Macioszek i Krystyna Halina Kłopot
21.02 -
· Ryszard Zawadka i Iwona Michniewicz
· Janusz Marek Ciemski i Iwona Agnieszka Sowińska
· Jerzy Piróg i Teresa Kuzon
28.02 -
· Krystian Knapek i Monika Wejdebach
Wszystkim nowożeńcom najlepsze życzenia !
Bożena Krysińska

Kto pomoże

Zwracam się z gorącą prośbą o pomoc do ludzi dobrej woli. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji - dlatego zwracam się z dramatyczną prośbą do takich właśnie osób. Pokrótce opiszę nasz problem. Mieszkamy w Dalnie, w bloku na I piętrze. Nasze mieszkanie ma 39 m/2. Mamy troje dzieci. Nasza najstarsza 11-letnia córka Natalia choruje na mózgowe porażenie dziecięce. Ma całkowity niedowład dolnych i górnych kończyn. Niezbędnym elementem jej życia jest wózek inwalidzki. Nasze mieszkanie jest małe i coraz trudniej poruszać się nam po nim z córką, która rozwija się i rośnie. Z każdym dniem jest nam coraz trudniej. Na I piętro nie ma możliwości zrobienia podjazdu dla wózka i to jest nasz największy problem. Nie ma też możliwości wyburzenia ścian. Mamy małą łazienkę, a córka nasza wymaga częstych kąpieli. Trudno nam jest poruszać się po tej małej łazience, bo do wykąpania dziecka potrzebne są dwie osoby. Niezbędna jest dziewczynce ciągła rehabilitacja, ale w takich warunkach także położenie materaca do tego celu jest też bardzo utrudnione. Raz w tygodniu na godzinę przyjeżdża do nas pani rehabilitantka, a dziewczynce byłaby potrzebna codzienna rehabilitacja. Trudno ją dowozić codziennie na rehabilitację do Łobza i nie stać nas na to. Nie mamy kąta do nauki dla dzieci. Nasze mieszkanie jest zadbane, ma centralne ogrzewanie, ciepłą wodę, balkon, piwnicę, mamy też działkę i komórkę. Mogłoby być ono atrakcyjne dla pojedynczej osoby. Nie mamy zadłużeń. Wprawdzie mieszkanie nie jest własnościowe, ale w każdej chwili możemy je wykupić. Zwracamy się z prośbą do osób, które chciałyby się z nami zamienić na większe, położone na parterze mieszkanie, o ile by to było możliwe bez zobowiązań finansowych. Kochamy nasze dziecko tak, jak pozostałe dzieci i nie robiliśmy starań, by je umieścić w jakimś domu opieki. Nie wyobrażamy sobie tego, by je opuścić. Prosimy o kontakt przez telefon nr 737 - 43.
Jolanta i Sławomir Pulkowscy - Dalno

Dom już działa - Szwecja w Łobzie


Kilka razy wspominaliśmy o powstającym w budynku byłego przedszkola na Osiedlu H. Sawickiej Środowiskowym Domu Samopomocy dla osób (młodzieży) niepełnosprawnych. Otóż Dom ten już działa. Przychodzi do niego na pobyt w godzinach od 7`oo - 16`oo dziesięć dziewcząt i chłopców wymagających specjalnej opieki, a może on ich przyjąć w najbliższej przyszłości 30. W nowocześnie, wręcz komfortowo i zgodnie z przeznaczeniem przebudowanych wnętrzach niepełnosprawni są pod opieką wykwalifikowanych opiekunów (rehabilitant, psychoterapeuta, lekarz) przygotowywani do samodzielności. Mają na miejscu kilka pracowni, salę gimnastyczną, funkcjonalne urządzenia higieniczne. Pobyt i posiłki są bezpłatny, jedynie zamożniejsi rodzice dopłacają do obiadów. Bez przesady zostały w Domu stworzone naszym niepełnosprawnym warunki na miarę takich, jakie mają tacy ludzie np. w Szwecji. Pytani o to, jak im się w Domu podoba - śmieją się i mówią, że fajnie. Widać, że są u siebie, że jest im przyjemnie, pokazują swoje prace, swój Dom. Całe szczęście, że Zarządowi Miasta nie udało się przedszkola sprzedać (mimo że cena była niska - 20 tys. złotych) - mówi Burmistrz, że w porę przekazano niszczejący budynek Opiece Społecznej, że energia i zabiegi p. Ewy Sarneckiej i kierowniczki Domu p. Marii Cieniawskiej oraz fundusze uzyskane od wojewody szczecińskiego Marka Tałasiewicza doprowadziły do otwarcia tego wzorowego ośrodka. Oczywiście sporo jeszcze trzeba zrobić na zewnątrz budynku, poprawić elewacje, schody, taras, płoty, zadbać o zieleń, ale to już są drobiazgi w porównaniu z tym, co osiągnięto. (W.I.)

 

Łobeska dwójka na dobrej drodze do Europy

Zadaniem wszystkich nauk jest odciągnąć człowieka od zła, kierować jego umysł ku większej doskonałości. "De revolutionibus orbium coelestium" M. Kopernik
Pod tym hasłem przyświecającym od ponad pół wieku Szkole Podstawowej nr 2 im. M. Kopernika przebiegały tegoroczne obchody Święta jej Patrona. Ze względów ekonomicznych miało być skromnie, wewnętrznie, z podkreśleniem 525 rocznicy urodzin wielkiego astronoma. Stało się jednak inaczej. A to za sprawą bardzo przedsiębiorczej Rady Rodziców, która za uzyskane z dochodowej zabawy sylwestrowej fundusze postanowiła urządzić pracownię komputerową. Od pomysłu do wykonania upłynęło bardzo niewiele czasu. W czasie ferii zwykła klasa zamieniła się w nowoczesną, estetyczną pracownię, którą postanowiono otworzyć w Dniu Święta Patrona szkoły. Zanim nastąpił moment przecięcia symbolicznej wstęgi - odbył się apel z udziałem zaproszonych gości, przedstawicieli Rady Rodziców, nauczycieli, pracowników szkoły, uczniów i sympatyków "dwójki". Uhonorowano na nim dyplomami uczniów, którzy ostatnio wyróżnili się w konkursie recytatorskim, w konkursie wiedzy o M.Koperniku i w turniejach sportowych. Gorąco dziękowano rodzicom: Edwardowi Hryniewieckiemu, Ryszardowi Soli, Irenie Jaskowskiej, Grażynie Moskal, Ryszardowi Tujakowi i Bolesławowi Makawczykowi, którzy wielce się zasłużyli w zgromadzeniu funduszy i pomogli szkole. Część artystyczną wypełniła inscenizacja z życia Kopernika, a odegrali ją (przygotowani przez p. Izabelę Mościcką): Sebastian Pawlusiński, Kasia Makarewicz, Kinga Roszak, Paweł Knysz i Ewelina Guriew. W tańcu disco prezentowały się przygotowane przez p. Barbarę Druch dziewczynki z klas IV i V. Popis akrobatyczny pod kierunkiem p. Henryki Lach wykonały dziewczynki z klas V i I - najbardziej oklaskiwano tutaj "maleństwa" z klasy I: Olę Druch, Augustynę Galczak i Małgosię Borkowską, które z wdziękiem, lekkością i płynnością wykonywały szpagaty, gwiazdy, mostki, stójki, podnoszenia itp. jak prawdziwe akrobatki. Wiersze ładnie mówili wyróżnieni w konkursie w ŁDK: Artur Dzwonnik, Ala Roszak, Paulina Kwaśniak, Kinga Roszak, Michalina Jakuć i Hubert Sola. Pięknie śpiewały wokalistki: Marta Mazur, Ewelina Guriew i wszechstronna Kinga Roszak. Jednak najważniejszym punktem programu w tym uroczystym dniu było otwarcie pracowni komputerowej. Dokonali go, przecinając wspólnym wysiłkiem symboliczną wstęgę - dyrektorka szkoły, zast. burmistrza Elżbieta Kobiałka, przedstawiciel rodziców Edward Hryniewiecki i nauczycielka informatyki Longina Makawczyk. Pracownia zrobiła na gościach duże wrażenie. Została wyposażona w kilka komputerów, mieści się w pięknie i funkcjonalnie (meble, wykładziny, tonacja ścian, zasłony, oświetlenie) wyposażonej sali i jest zaczątkiem przygotowań, jakie się w "dwójce" robi, aby przygotować szkołę technicznie do planowanej reformy oświaty. Reforma zakłada bowiem, że dużą rolę w kształceniu dzieci i młodzieży odgrywać będzie informatyka. Nasza szkoła od kilku lat wdraża nowości poprzez naukę dwóch języków - niemieckiego i angielskiego, elementy informatyki, integrację przedmiotów w bloki edukacyjne, organizację wiosennych i jesiennych turnusów rehabilitacyjnych itp. Przez prowadzenie różnego rodzaju zajęć pozalekcyjnych (w znacznej większości społecznie) umożliwiamy uczniom rozwój uzdolnień i preorientację. Jesteśmy jedną z nielicznych szkół integracyjnych, w której troskliwą opieką otoczone są dzieci niepełnosprawne fizycznie i umysłowo, mające możliwość funkcjonowania obok dzieci zdrowych. Nie jest to łatwe, ponieważ pochodzą one nie tylko z miasta, ale i z ościennych gmin. Niesiemy pomoc szczególnie tym, którym brakuje miłości w domu rodzinnym, akceptacji w środowisku, które często są izolowane przez najbliższych ze względu na ułomność. Mamy też nadzieję, że rozbudowa szkoły zostanie zakończona przed wprowadzeniem reformy i nasza placówka będzie spełniała warunki do prowadzenia w niej 6-letniej szkoły podstawowej i 3-letniego gimnazjum.
Dyr. SP nr 2 - Elżbieta Kamińska
Na pociechę możemy dodać, że w tegorocznym budżecie gminy (poza subwencją państwową) przeznaczono 200.000 zł na kontynuację rozbudowy szkoły, a kuratorium dorzuciło do tego dalszych 200.000. To już coś jest. RED.

Ciągle to samo

To stara, gorzka w wymowie, historia. O nas. O Polakach. Ale jakaś taka aktualna. Zapisał ją kiedyś, twierdząc, że zdarzenia te sam przeżył - stary, mądry pisarz Bolesław Prus, nawiasem - także ojciec polskiego felietonu. Zwiedzał on mianowicie w 1889 roku słynną paryską wystawę przemysłową i wjechał na zbudowaną na tę imprezę przez inżyniera Eiffla niezwykłą żelazną wieżę, cud ówczesnej techniki. Skorzystał też z okazji, żeby podejrzeć przez specjalną dalekosiężną lunetę zamontowaną na szczycie wieży, jak też podejmują twórcze działania różne nacje. Interesowało go to bardzo, bo był przez całe swoje życie upartym propagatorem idei, że tylko przez solidarną, zespołową, mądrą pracę Polacy mogą się wybić na niepodległość i zająć odpowiednie miejsce wśród wolnych narodów świata. Obserwował więc, jak takie samo konkursowe zadanie - wzniesienie odpowiedniej budowli, wykonywały grupy Francuzów, Niemców i Polaków. Francuzi, zanim przystąpili do roboty, długo, nawet ostro, dyskutowali, omawiali różne warianty projektu, wybrali najlepsze rozwiązanie, w końcu wysunęli kandydatów na dyrektorów, urządzili głosowanie, temu, który wygrał wybory podporządkowali się i szybko, elegancko wykonali robotę. Niemcy wcale nie dyskutowali, z miejsca na rozkaz zgodzili się, że jeden z nich będzie szefem, potem pomału, w milczeniu, z uporem, ciągle udoskonalając projekt, w tym samym czasie i tak samo solidnie jak Francuzi - zrobili swoje. Nasi ludzie, zanim przystąpili do roboty - z miejsca zaczęli kłótnię, bo każdy z nich chciał być dyrektorem. Każdy uważał się za najmądrzejszego i jedynie kompetentnego, a przede wszystkim ideologicznie odpowiedniego człowieka. Doszło do przepychanek, oskarżeń, podejrzeń, pomówień, a nawet bójek. Rozrzucono i poniszczono narzędzia, wdeptano w błoto projekt, zapomniano o tym, co ma być zrobione i oczywiście żadnej roboty w ogóle nie zaczęto. Tyle smutnych spostrzeżeń, a właściwie ostrzeżeń Bolesława Prusa i jego morał, że żeby coś zrobić, to trzeba zacząć od roboty, a nie od niszczenia. Bardzo niesprawiedliwe, głupie i krzywdzące bywają stereotypy określające negatywne cechy niektórych nacji, funkcjonujące w świadomości niektórych naszych rodaków - bo to Niemiec to taki, Ruski taki, Pepik owaki, nie mówiąc już o biblijnych braciach starszych. Wszyscy gorsi niż my, szlachetne, nieszczęśliwe, bezgrzeszne paniska. Nas wszyscy tylko krzywdzą. Warto zdać sobie z tego sprawę z całą mocą, że w ich oczach ( także tych ich głupszych przedstawicieli) jakby wet za wet często wyglądamy znacznie gorzej. Pomijając jednak wszystkie historyczne, tzw. geopolityczne, gospodarcze, kulturowe itp. powody takich czy innych naszych wad narodowych i głupotę w ich uogólnianiu - trzeba zauważyć, że jest coś na rzeczy w tym, że brak konsekwencji w działaniu, podejrzliwość, a szczególnie bezinteresowna zawiść, towarzyszą nam i dzisiaj też na każdym kroku i są jednak naszą właściwością. Pół biedy, gdy są to uczucia prywatne, nie dające komuś tam zasnąć, powodujące nadkwasotę czy frustrację z powodu tego, że ktoś inny potrafi się od czasu do czasu np. uśmiechnąć albo że wiedzie mu się nieco lepiej, czy że w ogóle coś pozytywnego robi; cała bieda, gdy wszystko to zamienia się w działania paraliżujące jakiekolwiek działania, gdy krzywdzi innych, gdy usprawiedliwia się to dobrem społeczeństwa. Nasz człowiek najczęściej zadaje sobie w takich przypadkach pytanie: dlaczego to ja nie jestem na miejscu tamtego, tamten jest winien mojej biedy, wobec tego jest łajdakiem, a ja świetlaną postacią. I tym sposobem życie pojedynczych ludzi upływa w piekle podejrzeń i poczuciu niesprawiedliwości; ale i naszą narodową zbiorowością też bez przerwy wstrząsają parkosyzmy nienawiści osłabiające skuteczność społecznego działania potrzebniejszego dzisiaj tak samo pilnie jak za życia Bolesława Prusa. Tylko kto dzisiaj jeszcze czyta jakiegoś tam staromodnego Prusa? To był, panie, utopista, naiwniak. Dzisiaj, panie, jak nie dasz w mordę, to nikt o tobie nie usłyszy.
Dziadek

Emeryci i renciści ciągle aktywni

W dniu 04.03. br. spotkali się na zebraniu sprawozdawczo-wyborczym członkowie łobeskiego oddziału Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Obszerne sprawozdanie z 5-letniej kadencji zarządu oddziału złożyła jego przewodnicząca Maria Urban. PZERI w Łobzie liczy obecnie 647 członków, w tym 430 kobiet. Związek w miarę bardzo skromnych własnych możliwości finansowych udziela swoim członkom drobnych zapomóg i upominków (np. dla kończących 80 lat życia), ale przede wszystkim skupia się na organizowaniu różnego rodzaju imprez i spotkań jednoczących i aktywizujących swoich członków : wycieczek (16 wycieczek m.in.do Lichenia, Niepokalanowa, Wrocławia, Warszawy, Żelazowej Woli, Gniezna, Kołobrzegu, Szczecina i Świnoujścia ), zabaw, wieczorków towarzyskich, akademii okolicznościowych, Dni Kobiet, Seniora, Babci i Dziadka, Matki, Inwalidy, opłatka, odwiedzaniu chorych w domu, itp., czy na organizowaniu dla nich pomocy rehabilitacyjnej. Wielu emerytów ofiarnie włączyło się do pomocy dla powodzian. Fundusze oddziału nie są duże, związek nie ma dotacji, a składka członkowska wynosi 9 złotych. Budżet za 1997 r. wyniósł 8541 złotych. Dlatego bardzo cenna była pomoc, jaką związkowi udzielali wielokrotnie burmistrzowie Łobza, Węgorzyna, Reska i wójt Radowa Małego oraz liczni sponsorzy: ks. proboszcz W.Pławski, Rada Osiedla , ZOZ, Ośrodek Pomocy Społecznej, Nadleśnictwo, GS, sklep meblowy pp. Soli & Górnego, ciastkarnia p. Wójcika, piekarnia "Drożdżyk", kiosk "Krystynka", sklep spożywczy p. Galczaka, hurtownia p. Czmielewskiego, sklep spożywczy p. Wasilewskiego (cały czas wspiera rzeczowo imprezy emeryckie), masarnia p. Sporsa i Kawki (na każdy Dzień Seniora ofiarowują wyroby wędliniarskie), p. Ledzion z ŁDK (udostępnia salę na imprezy, występuje z kapelą umilającą spotkania członkowskie). Na zebraniu wybrano też nowy zarząd oddziału w składzie:M. Urban - przewodnicząca, T. Zienkiewicz, J. Woźniak - zastępcy, J. Skawroń - sekretarz, M. Idzik - skarbnik, M. Galczak, A. Wyczołek, J. Ślusarczyk, G. Kutniakow, R. Obolewicz, M. Dryk, F. Stefanowski i M. Gawlik - członkowie oraz komisję rewizyjną: A. Kamiński - przewodniczący, Z .Pachałko, M. Baka, J. Leszczyńska i A. Zdzieszyński - członkowie. Bardzo wysoko oceniono pracę dotychczasowej przewodniczącej Marii Urban, dlatego też jednogłośnie wybrano ją na kolejną kadencję.
W.Bajerowicz

Artystki z Grabowa

Koło Kobiet z Grabowa raz po raz daje znać o sobie z jak najlepszej strony, udowadniając, że nawet w trudnych warunkach można podejmować działania kulturalne i sprawiające satysfakcję, a może w przyszłości dające jakieś korzyści materialne. 17 lutego br. panie: Teresa Witkowska, Bożena Domagała, Halina Dziewid, Marianna Kowalik, Aleksandra Sulejewska i Daria Kornatowska zaprosiły nas do Domu Kultury na wystawę wykonanych przez siebie artystycznych makram, gobelinów i ampli. Z inicjatywy i przy finansowym wsparciu p. Grażyny Karpowicz z Demokratycznej Unii Kobiet (Węgorzyno) kobiety z Grabowa wzięły udział w kursie przeprowadzonym przez p. Lidię Dzieżak, a plonem nabytych na nim umiejętności była właśnie wspomniana wystawa, którą z przyjemnością obejrzeliśmy. Miejmy nadzieję, że uda się teraz paniom nawiązać kontakty z nabywcami ich wytworów. Wcześniej pisaliśmy o inicjatywach społecznych pań z Grabowa. RED.

Więcej takich figielków

Poniższy tekst dostaliśmy ze Szkoły Podstawowej nr 3. Tytuł pochodzi od nas. Red. W naszej szkole działa Koło Przyjaciół Teatru "Figielek", którego członkami w ubiegłym roku byli uczniowie klas IIIc i IIa. Co roku przystępujemy do konkursu wiedzy o teatrze. Jeździmy do teatrów szczecińskich, pisaliśmy recenzje i malowaliśmy prace na podstawie oglądanych sztuk. Naszymi dobrymi "duchami" i patronami są p. Mirosław Grzegorczyk - prezes Towarzystwa Kultury Teatralnej oraz p. Dagny Koczorowska, która co roku przyjeżdża do nas. Patronuje nam również "Kurier Szczeciński" oraz nasi dyrektorzy, którzy wspierają nas finansowo. Co roku przedstawiciel naszego Koła jeżdżą do teatru "Pleciuga" w Szczecinie, gdzie uczestniczą w quzie teatralnym. Konkurencja jest bardzo duża, ponieważ większość miłośników teatru biorących udział w konkursie wywodzi się ze szkół szczecińskich. W ubiegłym roku członkinie naszego Koła: Ola Misiun, Małgosia Dąbkiewicz oraz Joasia Kozakiewicz z IIIc zajęły II miejsce w quizie teatralnym, co pozwoliło nam na uczestnictwo w finale konkursu wiedzy o teatrze, który odbył się 20 stycznia br. w telewizyjnej "7" szczecińskiej. Nasze dziewczynki które są obecnie uczennicami IVc przygotowały inscenizację pt. "Kaczuszki" na podstawie wierszy J. Tuwima i J. Brzechwy oraz napisały własny wiersz, co było warunkiem uczestnictwa w finale. Ponadto przygotowały kostiumy odpowiednie do ról, które miały zagrać. Ogromną pomoc w przygotowaniu do konkursu otrzymaliśmy od p. Lidii Dzieżak, która zawsze pomaga nam zrobić oprawę plastyczną. Aby dziewczynki czuły się pewniej, postanowiliśmy pojechać do Szczecina z całą klasą IIIa, która stanowi trzon obecnego Koła Przyjaciół Teatru. Postanowiliśmy gorąco dopingować nasz zespół i ułożyliśmy okrzyk: "To my! To my! To my! Szkoła z Łobza nr 3!" Nadszedł długo oczekiwany dzień 20 stycznia 1998 roku. Wyjeżdżaliśmy do Szczecina o godz. 7`oo rano, ponieważ od godziny 9`oo miało być nagranie w studiu telewizyjnym przy ul. Niedziałkowskiego w Szczecinie. Przed samym wyjazdem dowiedzieliśmy się, że jedna z dziewczynek, Marysia Dąbkiewicz, zachorowała i nie może jechać. Nie wiedzieliśmy, co postanowić, jechać czy nie jechać? Zdecydowaliśmy, że jedziemy. A Ola Misiun i Joasia Kozakiewicz tak zmobilizowały się, że przygotowaną wcześniej inscenizację zagrały rozdzielając kwestię Małgosi między siebie. Ustaliły to w autokarze w drodze do Szczecina. Nagranie programu rozpoczęło się zaraz po godzinie 9`oo. Bardzo nam się podobało studio telewizyjne. Było mnóstwo świateł, kilka monitorów oraz kamer. Program prowadził bardzo sympatyczny p. Klimowski, a jury stanowili: dyrektor Teatru Współczesnego ze Szczecina, krytyk teatralny p. Twerdochleb oraz p. Grzegorczyk. Naszymi konkurentami były 2 zespoły ze Szkół Podstawowych nr 51 i 55 ze Szczecina. Nasze dziewczynki wykazały się ogromną wiedzą teatralną, zagrały przygotowaną scenkę wspaniale, a wyrecytowany przez Olę Misiun wiersz podobał się najbardziej. Myślimy, że nasz okrzyk: "To my! To my! To my! Szkoła z Łobza nr 3 "bardzo pomógł dziewczynkom w zajęciu II miejsca równorzędnie ze Szkołą nr 55. I miejsce zajęła Szkoła nr 51. Nagranie trwało około 2 godzin. Wracaliśmy ze Szczecina zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na emisję programu. Nastąpiło to 11 lutego br. Niestety nie wszystkie konkurencje zostały pokazane, ale ze wzruszeniem próbowaliśmy zobaczyć zarówno nasze dzielne dziewczynki jak i każdego z nas. W tym roku ponownie startujemy do konkursu wiedzy o teatrze. Oby znowu dopisało nam szczęście. Miłośnicy teatru, uczniowie klas IIIa i Id ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Łobzie
(opiekun - Teresa Wasilewska)

Głód. Jak dawniej bywało w domach

Wiosną 1942 roku podczas okupacji niemieckiej na Podolu zapanował głód. Dwukrotne przejście frontu, wcześniejsze początki kolektywizacji wsi przez władze sowieckie, obowiązkowe dostawy wprowadzone przez Niemców i ciągła niepewność zachwiały normalny tok produkcji rolnej. Rolnicy produkowali głównie dla siebie i na zbyt tylko tyle, żeby starczyło na zakup takich podstawowych produktów jak sól, zapałki, nafta, cukier, elementy odzieży, garnki, mydło. Na wsi głód dawał się mniej we znaki. W mieście natomiast trudno było kupić artykuły spożywcze. Aby kupić ćwiartkę z bochenka chleba, trzeba było stanąć w kolejce przed sklepem przed świtem. Dorośli zabierali ze sobą dzieci i staruszków, żeby zdobyć więcej tych ćwiartek. Oczywiście za chleb trzeba było płacić, a nie wszyscy mieli pieniądze, bo część ludzi nie miała stałej pracy i dla nich chleba nie było. W Brzeżanach, gdzie w tym czasie jako dziecko mieszkałem zorganizowano "za Niemców" tak zwaną kuchnię ludową, która mieściła się naprzeciwko kościoła farnego. Podobna pomoc społeczna istniała w innych miastach na Kresach. Zapamiętałem z tamtych dni kolejki ludzi trzymających w rękach rozmaite, różnego koloru i wielkości naczynia i czekających pokornie na coś do zjedzenia. Kwitł handel wymienny. Z miasta wyruszano do na wieś. Żywność była droga. Na przykład za nową, białą koszulę męską można było dostać niepełne wiadro ziemniaków. Na ulicy Gachy mieszkało starsze małżeństwo. Opowiadano mi, że ludzie ci strasznie spuchli i w krótkim odstępie czasu zmarli. Mówiono, że z głodu. Do moich zadań należało między innymi zbieranie lebiody. Listki musiały być młode, czyste i w miarę duże. Jednak po ugotowaniu ich widok nie był sympatyczny. Mimo że w domu trafiało się niekiedy nieco mąki czy jakiś kawałek słoniny lub łoju, to z trudem można było przełknąć tę przeraźliwie zieloną maź. Często męczyłem się przy łuskaniu ziarenek wyki lub innej rośliny do niej zbliżonej. Łuski wyki mają bardzo gorzki smak, żeby wykę zjeść, trzeba ją było pozbawić tych łusek. Ziarenka były małe, zaś moje drobne i sprawne ręce uznawano za najlepiej nadające się do tej żmudnej pracy. Po ugotowaniu wyka smakowała nadzwyczajnie. Dzisiejsza szlachetna fasola, groch czy bób niczym są w porównaniu z tamtą wyką przyprawioną głodem. Cukier trafiał się rzadko, mimo że w sąsiednim Chodorowie była cukrownia. Za okupacji niemieckiej pojawiła się sacharyna. Początkowo traktowano ją z rezerwą, później ją także można było zdobyć z trudem. Wyrabiano syrop z buraków cukrowych i nim słodzono. Wodę po gotowaniu ziemniaków używano do przyrządzania kolejnych potraw lub ją wypijano. W centrum Brzeżan były sklepy przeznaczone wyłącznie dla Niemców i "folksdojczów". Tam była żywność. Wiem, że są jeszcze w Łobzie ludzie, którzy z tamtych czasów pamiętają okrutniejszy głód, ja zapamiętałem akurat takie jego przejawy.
Zbigniew Harbuz

UWAGA !

"Łobeziak" w Internecie.
Dzięki wyjątkowej życzliwości p. doktora Jerzego Januszkiewicza, który gościnnie użyczył nam swojej strony w Internecie - "Łobeziaka" od 1 marca można czytać w całości (co miesiąc kolejny numer) w tymże internecie pod adresem: http://www.lobez.pl/Lobeziak.html
Cała przyjemność po naszej stronie. Jeśli znajdziecie się Państwo np. w Japonii, w Anglii czy w Bieszczadach, w Zajezierzu albo w USA - jesteśmy do Waszej dyspozycji. Zapraszamy.
REDAKCJA.

Gminne inwestycje w 1998 roku

W roku 1998 zaplanowane zostały do wykonania w gminie łobeskiej następujące zadania inwestycyjne:
1. Modernizacja oczyszczalni ścieków
Zaplanowana w budżecie kwota 20 tys. złotych przeznaczona zostanie na opracowanie "Koncepcji technologiczno-ekonomicznej modernizacji oczyszczalni ścieków" obejmującej;
- ocenę funkcjonowania oczyszczalni,
- wskazanie możliwych wariantów jej modernizacji, mających na celu zmniejszenie energochłonności i poprawienie parametrów (skuteczności),
- rozwiązanie problemu unieszkodliwiania i zagospodarowania osadów czynnych.
Wykonawca koncepcji zostanie wyłoniony w drodze przetargu w II półroczu bieżącego roku.
2. Kanalizacja sanitarna
W ubiegłym roku została przygotowana dokumentacja projektowo-kosztorysowa kanalizacji sanitarnej w ulicach: Segala, Kraszewskiego, Kolejowej, Placu Spółdzielców, H.Sawickiej z bocznymi kanałami w ulicach: Rzecznej, Krasickiego, Dubois, Wojcelskiej oraz przepompownia ścieków przy ul. H.Sawickiej. Według kosztorysu inwestorskiego wartość robót wyniesie ponad 1 milion złotych. Ze względu na szeroki zakres rzeczowy robót i ich znaczną wartość przewiduje się etapowe wykonanie tego zadania głównie za pożyczkę z WFOŚiGW oraz ewentualnej dotacji z Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie.Stosowny wniosek o udzielenie gminie dotacji został złożony. Wykonawca I etapu kanalizacji (kolektor w ul. Segala, Kraszewskiego, Kolejowej) zostanie wyłoniony w drodze przetargu po zabezpieczeniu środków finansowych. W budżecie gminy przeznaczono już na ten cel 60 tys. ( 30 tys. zł gmina + 30 tys. zł Agencja Własności Rolnej ), które zostaną wykorzystane między innymi na zakup i montaż kraty mechanicznej na przepompowni ścieków w ul. Segala. Wykonanie tych prac - III kwartał br.
3. Uzbrojenie terenu w ul. Bocznej poprzez wykonanie sieci energetycznej dla działek usługowo-mieszkalnych
Projekt techniczny przewiduje zasilenie z rozdzielni przy ul. Szkolnej, skąd należy ułożyć kabel energetyczny od słupa z linii napowietrznej z ul. Bema, następnie przejście ul. Północną do ul. Bocznej; wykonanie stacji transformatorowej NN w ul. Bocznej oraz uzbrojenie w sieć wydzielonych działek budowlanych. Wartość kosztorysowa przekracza znacznie środki zaplanowane w budżecie, stąd rozważana jest możliwość etapowej realizacji tego zadania lub ewentualne przesunięcie go na lata następne (koszt 50 tys. złotych).
4. Miejska sieć gazociągowa
Miejska sieć gazociągowa w 1998 roku realizowana będzie w ramach robót publicznych przy współpracy z Zakładem Gazowniczym w Szczecinie . Planuje się wykonanie sieci gazowych wraz z przyłączami gazowymi na Placu Spółdzielców i w ul. Kolejowej oraz wykonanie przyłączy do budynków mieszkalnych, których dotychczas nie podłączono do istniejącej już sieci. Podstawowe materiały do wykonania tych robót zostały zakupione w ubiegłym roku. Zostały już ogłoszone przetargi na opracowanie podkładów geodezyjnych oraz projektu technicznego sieci w kierunku Osiedla Pomorskiego. Koszt tych inwestycji - 200 tys złotych, termin wykonania III kwartał br.
5. Rozbudowa Szkoły Podstawowej nr 2
Wykonawcą robót ogólnobudowlanych jest Zakład Remontowo-Budowlany z Dobrej Nowogardzkiej, który wygrał przetarg na te roboty w 1997 roku. W najbliższym czasie rozstrzygnięty zostanie przetarg na:
- wykonanie uszczelnień przecieków wód gruntowych przez ściany i posadzki w piwnicach budynku, występujących w wyniku złego wykonawstwa robót w latach 80-tych i złych warunków gruntowych,
- opracowania dokumentacji projektowo-kosztorysowej przyłącza cieplnego (z sieci miejskiej) wraz z modernizacją instalacji wewnętrznej c.o. i c.w. w starym budynku szkoły.
Po wyłonieniu wykonawców i ustaleniu wartości robót zostanie ustalony harmonogram wykonania inwestycji w bieżącym roku. Gmina dysponuje na ten cel w br. sumą 200 tys. złotych w budżecie i dotacją z kuratorium 200 tys. złotych. Termin wykonania prac - III kwartał br.
6. Sieć wodociągowa
a/ wiejska sieć wodociągowa
Zakres niezbędnych do wykonania prac w hydroforni w Unimiu ustalony został w oparciu o analizę technologiczną wody z tego ujęcia zleconą specjalistycznej pracowni badania wód i ścieków w Szczecinie. Rozważana jest koncepcja modernizacji hydroforni w Unimiu i docelowo likwidacji hydroforni w Dobieszewie oraz wykonania wodociągu do tej miejscowości z Unimia. Nadzór nad realizacją tego zadania pełnią inspektorzy z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Konserwacji Urządzeń Wodnych w Szczecinie. W bieżącym roku przewiduje się także kompleksowe rozwiązanie produkcji i przesyłu wody w Unimiu oraz doraźne remonty w Worowie, Dobieszewie, Zakrzycach oraz wykonanie hydrantu w Mesznem.
b/ miejska sieć wodociągowa
W bieżącym roku wykonana będzie sieć wodociągowa w ul. Strumykowej na Nowym Osiedlu. Zadania te wymagają wykonania dokumentacji projektowo-kosztorysowej. Po jej opracowaniu przewiduje się wykonanie tego zadania w ramach robót publicznych. Koszt robót - 60 tys. złotych. Termin wykonania - III kwartał br.
7. Modernizacja lokalnych kotłowni węglowych na kotłownie gazowe
Ogłoszono przetarg na opracowanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej kotłowni gazowych dla budynków przy ulicach: Niepodległości 66 i 68, Kościuszki 15, Obrońców Stalingradu 12, Rapackiego 10 i 12, Przemysłowej 3, 3a, 4 i 4a, Sienkiewicza 4. Wykonanie pierwszych kotłowni gazowych przewiduje się sierpniu-wrześniu br. Termin i kolejność wykonania wszystkich wymienionych kotłowni zostanie ustalony po uzyskaniu wspomnianej dokumentacji. W pierwszej kolejności będą zlikwidowane kotłownie węglowe najdroższe w eksploatacj i w najgorszym stanie technicznym. Koszt inwestycji - 96 tys. złotych. termin wykonania III kwartał br.
8. Węzeł cieplny w budynku Urzędu Miasta
W ramach robót publicznych i przy współpracy z Zakładem Energetyki Cieplnej wykonane zostaną niezbędne roboty dokończeniowe węzła cieplnego w tym budynku. Koszt robót - 22 tys. złotych. termin wykonania - I kwartał br.
9. Licznik ciepła w Przedszkolu nr 1
Na zlecenie Urzędu Miasta Zakład Energetyki Cieplnej do końca marca br.podłączy licznik ciepła w węźle cieplnym w Przedszkolu nr1.
10. Modernizacja kotłowni miejskiej
Na dokumentację modernizacji technicznej kotłowni miejskiej rezerwuje się w budżecie sumę 50 tys. złotych. Termin przygotowania projektu - III kwartał br.
Mgr. inż. Karolina Baryluk

Moje mistrzostwa Polski

Kasia Woniak: - Po zakwalifikowaniu się do finału Mistrzostw Polski Juniorów w szachach wyjechałam na Festiwal szachowy do Krakowa. Towarzyszył mi najlepszy łobeski szachista, pan Gabriel Bieńkowski.
Marek Woniak: - Wyjazd córki został sfinansowany ze stypendium, które otrzymuje Kasia dzięki staraniom p. dyrektor SP 1, Elżbiety Gębki oraz sponsoringowi firmy "Ekonomik 2" p. Waldemara Winiarskiego.
Kasia: - Udział w tym turnieju pozwolił mi zmierzyć się z wieloma dobrymi graczami w Polsce, skorzystać z wielu cennych porad dotyczących ulepszenia mojej gry.
Marek Woniak: - Ostatnie tygodnie przed Finałem Mistrzostw Polski Juniorów w szachach poświęciła Kasia na na wzmożone treningi w domu, przerabiając różne debiuty, obrony, końcówki, ćwicząc nieraz po kilka godzin dziennie.
Kasia: - W dniach 20 - 31.01 br. odbyły się Finały w Krynicy Morskiej. Z Regionu Wielkopolskiego wyłoniono 4 zawodniczki, w tym mnie. Pojechałam tam z tatą.
Marek Woniak: - Po przyjeździe rozlokowano nas w 3 domkach wczasowych. Ogółem uczestniczyło w turnieju 350 dzieci w 4 kategoriach wiekowych. Chłopcy i dziewczęta startowali osobno.
Kasia: - Turniej rozegrano systemem szwajcarskim. Odbyło się 11 rund. Czas partii - 2 godziny na 40 posunięć i godzina na dokończenie (dla zawodnika). W sumie 1partia mogła trwać 6h.
Marek Woniak: - Rozgrywki odbywały się codziennie od godz. 15`oo. Po każdym spotkaniu, w zależności od wyniku, komputer wylosowywał kolejną parę. Po śniadaniu był czas na analizę partii, trening, odpoczynek (spacery nad morzem).
Kasia: - W turnieju o tak wysokiej randze grałam po raz pierwszy. W mojej grupie znalazło się kilka osób, które brały udział w Mistrzostwach Europy. Poziom mojego turnieju był bardzo wysoki
Marek Woniak: - W grupie D16 (dziewczęta do lat 16) wystąpiło 46 zawodniczek, w tym 5 kandydatek na mistrza, pozostałe to I kategoria szachowa.
Kasia: - Mój wynik: 4,5 pkt. na 11 możliwych do zdobycia nie zadowala mnie zbytnio, ale biorąc pod uwagę to, iż to mój pierwszy występ na tak wysokim poziomie - to bardzo dobrze. Myślę, że za rok będzie dużo lepiej.
Marek Woniak: - W tym bardzo wymagającym gronie Kasia nie przyniosła wstydu nikomu, dzielnie walczyła z najlepszymi. Jak na jej warunki treningowe - to był udany debiut Kasi, jedynej reprezentantki województwa szczecińskiego w Krynicy Morskiej.
Skrzętnie notowała Krystyna Sola

Uwaga - nadciąga dramat!

Mało kto wie o tym, że wkrótce rząd chce zgłosić do sejmu projekt ustawy o reprywatyzacji lasów i ich zwrotu w naturze byłym właścicielom oraz przekazywaniu ich jako rekompensaty za inne mienie upaństwowione w kraju lub pozostawione za wschodnią granicą. Naszym zdaniem jest to sygnał dramatu, jaki może spotkać polskie lasy, jedną z niewielu dziedzin gospodarki, która ma się w tej chwili bardzo dobrze. W porównaniu z tym groźnym pomysłem, z tym dramatem, to, co spotkało np. pegeery (widzimy to na każdym kroku u nas), to drobiazg. Na szczęście rozwija się już w całym kraju Ruch Obrony Lasów Polskich jednoczący najwyższe autorytety i zwykłych ludzi bez względu na ich poglądy polityczne. Poniżej zamieszczamy za "Przeglądem Leśniczym" z lutego br. "STANOWISKO RUCHU OBRONY LASÓW POLSKICH". Trudno coś do tego tekstu dodać, prócz tego, że jest on za delikatny jak na zagrożenie, o którym mówi. "Jesteśmy przekonani o słuszności idei zwrotu mienia zabranego Rodakom w wyniku nacjonalizacji oraz potrzebie rekompensaty za dorobek życia pozostawiony za wschodnią granicą. Aktu tego wymaga sprawiedliwość dziejowa i fundamentalne prawo własności. Nasz sprzeciw dotyczy wariantu reprywatyzacji w ustawie, który przewiduje zwrot lasów w naturze lub rekompensaty drzewostanami za inne utracone mienie. Jesteśmy przeświadczeni, że lasy zwrócone pomimo zakazów będą przedwcześnie wyrąbane przez zubożałych właścicieli, nastawionych przede wszystkim na eksploatację, a na ich odnowienie zabraknie im funduszy. Zagrożenie środowiska wskutek dewastacji lasów spowoduje konieczność restytucji wylesionych powierzchni kosztem budżetu Państwa. Destrukcyjne zjawisko niszczenia lasów w Polsce wystąpiło juz w latach 1923-1937, kiedy właściciele lasów prywatnych korzystając z przeprowadzonej reformy rolnej, likwidacji serwitutów i scalania gospodarstw rolnych wyrąbali lasy na ogromnym obszarze 823 tysięcy hektarów, redukując lesistość kraju do najniższego wskaźnika 22,2% w naszej historii. Prywatna gospodarka leśna dawno już przestała być opłacalna. W wielu krajach Wspólnoty Europejskiej prywatne gospodarstwa leśne upadają i dla ich utrzymanie ze względów środowiskowotwórczych muszą być zasilane z funduszy państwowych. W Finlandii, Francji, Hiszpanii, Niemczech, Szwecji i Wielkiej Brytanii właściciele lasów korzystają z państwowych dotacji, ulg podatkowych, nisko oprocentowanych kredytów, premii wyrównujących im straty z tytułu zalesiania gruntów. Dopłaty z budżetu państwa dochodzą w tych krajach do 50% wydatków na gospodarkę leśną. W lasach prywatnych wymienionych krajów traktuje się marginalnie ochronę lasu i ochronę przyrody. Nie prowadzi się szeroko pojętej ekologizacji gospodarki leśnej, a dąży się do uzyskania jak największego zysku przez skracanie rębności, rozwijanie plantacyjnych upraw drzewnych, bez możliwości rozwijania wielostronnych funkcji społecznych, m.in. funkcji ochronnych i rekreacyjnych. Przeszłość jak i współczesność dowodzą, że lasy prywatne zarówno w Polsce, jak i w innych krajach europejskich są gorzej zagospodarowane i w dużym stopniu mniej wydajne niż lasy państwowe. Zwykle właściciele ich nie wykonują zgodnych z zasadami zabiegów pielęgnacyjnych (czyszczenia i trzebieże), przerąbują lasy pod pozorem cięć sanitarnych, traktując je jako lokatę kapitału lub źródło zysku, ograniczają społeczeństwu wstęp do lasu, nie troszcząc się o jego tak ważne funkcje społeczne, a zwłaszcza funkcje rekreacyjne. Las prywatny (rodzinny) jest otwartą kasą, do której właściciel będzie zawsze sięgał, żeby wziąć z niej tyle, ile dyktują mu doraźne potrzeby, nie troszcząc się o przyszłość. Gospodarstwo leśne wymaga do prawidłowego funkcjonowania odpowiedniej struktury przestrzennej. Musi też być obsługiwane przez personel leśny o wymaganych kwalifikacjach zawodowych i etycznomoralnych. Od lasów państwowych wymaga się zatem wyższego poziomu gospodarowania niż w lasach pozostałej własności, a więc przede wszystkim wielofunkcyjnego rozwoju gospodarki pod kątem produkcji, ochrony środowiska i rekreacji. Obowiązująca ustawa o lasach nakłada na właścicieli i zarządców obowiązek przestrzegania trzech podstawowych zasad gospodarki leśnej, mianowicie: powszechnej ochrony lasów, trwałości ich utrzymania i ciągłości użytkowania oraz powiększania zasobów leśnych. Zasady te mogą być realizowane tylko w warunkach wielkoobszarowej gospodarki leśnej. Większe lub mniejsze, ale w istocie małe gospodarstwa leśne nie są w stanie realizować wymienionych dalekosiężnych celów gospodarczych i ochronnych. Oprócz wymienionych istnieją jeszcze inne wątpliwości. Jak będą chronione lasy w Polsce? Wystarczy, że się pojawi niewielkie ognisko niezauważonego lub zlekceważonego szkodnika, aby rozwinęła się gradacja, która zniszczy las na przestrzeni setek tysięcy hektarów. Czy będzie wspomagana gospodarka wodna? Jakie zabezpieczenie będzie miała duża i mała retencja w lasach? Czy będą realizowane zadania z zakresu ochrony przyrody? Kto będzie odpowiadał za szkodnictwo leśne, prawidłową gospodarkę łowiecką, edukację ekologiczną, za naukę leśną i jej rozwój, wreszcie za tradycję i kulturę leśną, historyczne zabytki związane z lasami itp.? Podkreślić należy, że w Europie i nie tylko, utrwaliła się pozytywna opinia o lasach i gospodarce leśnej w Polsce przy jej obecnej organizacji i strukturze własności. Upaństwowione po drugiej wojnie światowej lasy przekształcone zostały w warunkach racjonalnej gospodarki prowadzonej przez lasy państwowe w wartościowe zespoły leśne. Osiągają one wysoką przeciętną wydajności z produkcji 200 m/3 grubizny na 1 hektar, wobec 120 m/3 w lasach prywatnych. Roczne pozyskanie drewna dla potrzeb społecznych wynosi w lasach państwowych ponad 270 m/3 ze 100 hektarów lasu, wobec około 90 m/3 w lasach prywatnych. Lasy własności Skarbu Państwa mają ustawowy obowiązek prowadzenia gospodarki na zasadzie samofinansowania. Jak dotychczas realizują go z powodzeniem. Nie obciążają więc budżetu Państwa. Tradycja nowoczesnej polskiej gospodarki leśnej prowadzonej na podstawach naukowych wywodzi się z 20-lecia międzywojennego. Lasy państwowe przynosiły wówczas dochód, gdy tymczasem gospodarka leśna w wielu krajach środkowoeuropejskich była deficytowa. Dzisiaj lasy państwowe ponoszą znaczne wydatki na zalesianie słabych gruntów porolnych, na ochronę przyrody, badania naukowe, edukację leśną społeczeństwa, są często jedyną instytucją, która tworzy miejsca pracy na terenach słabo rozwiniętych przeciwdziałając bezrobociu. Las, jako żywy, zespołowy i długoletni organizm wymaga znajomości jego natury i praw rządzących jego rozwojem. Pragniemy, ażeby tak jak dotychczas zachowany został status lasów państwowych i ich mienia jako własność Skarbu Państwa. Doceniamy w pełni dziejową konieczność zadośćuczynienia wielu naszym Rodakom za wyrządzone krzywdy. Proponujemy zwrot należności za utracone lasy w formie bonów reprywatyzacyjnych. Lasy państwowe mogłyby uczestniczyć w ich wykupieniu. Apelujemy do Rządu, Parlamentu, wszystkich Rodaków, którym los naszych lasów nie jest obojętny o rozważenie naszego stanowiska. W minionych epokach historycznych Polska traciła niepodległość wraz ze zmniejszaniem się jej lesistości. Grabiąc Polskę - zaborcy wycinali przede wszystkim polskie lasy. Wyciągnijmy wnioski z historii i z negatywnych skutków dla wspólnego dobra, dla lasów. W krajach rozwiniętych gospodarka leśna już dość długo przeżywa kryzys. Naród polski w ciągu minionych 50-ciu lat zwiększył lesistość kraju do 28%. To był olbrzymi wysiłek, na który złożyły się pieniądze uszczknięte każdemu z nas, więc dzisiaj każdy z nas jest pośrednio jego właścicielem. Pragniemy zbliżyć się do średniej europejskiej lesistości 32%. Będzie to nasz ewidentny wkład do ekokultury europejskiej, zaś w rozparcelowanym lesie nie da się tego zrobić. Niech lasy polskie pełnią jak dotąd służebną rolę wobec Narodu i naszej rozwijającej się gospodarki"
Ruch Obrony Lasów Polskich

Dobra wiadomość

Przechodząc ulicą Browarną obok dawnej geesowskiej wytwórni wód gazowanych usłyszałem wydobywające się z wnętrza tej praktycznie bezpańskiej budowli odgłosy jakiejś krzątaniny. Ponieważ krata zamykająca wejście do budynku była uchylona, wszedłem do jego środka i z przyjemnym zdziwieniem spotkałem tam pracownika, który porządkował wyjątkowo zapuszczone i zaśmiecone pomieszczenia, które od kilku lat do tej pory miały złą sławę i uchodziły za melinę pijaków i młodych narkomanów. Z jego relacji dowiedziałem się, że obiekt ten kupił na dniach od Urzędu Gminy mieszkaniec Łobza p. Stanisław Lipert, który ma zamiar go wyremontować, zagospodarować i urządzić w nim ....właśnie coś w rodzaju młodzieżowego domu dobrej rozrywki, gier i sportu. Pomysł jest przedni, bo nigdy nie za dużo tego rodzaju inicjatyw, które mogą przygarnąć młodzież i zapewnić jej możliwość kulturalnego spędzenia wolnego czasu. Wierzymy, że tak się właśnie stanie. A budynek przy Browarnej nadaje się do tego celu jak znalazł. Mało kto chyba zdaje sobie sprawę z tego, jakie tam są duże i wysokie pomieszczenia, duże sale, ile tam tych wnętrz jest, jaka to solidna budowla. W sumie jest tego 1300 m/2 powierzchni. Pozostaje zatem życzyć p. Lipertowi szybkiego ukończenia remontu i rozpoczęcia owocnej działalności.
W.I.

'Święto Radości' powiedział Marek i ...

Gdy 21 czerwca 1996 r. nad łobeskim, leśnym plenerem rozbrzmiała strofa "Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina... "nikt nie przypuszczał, a pan Marek Kubacki lekarz z Łobza - tym bardziej, że stanie się "ojcem chrzestnym" Łobeskich Spotkań Sprawnych inaczej. Poparcie szczecińskich władz miejskich, oddane serca i troska Zarządu Odzdziału Wojewódzkiego TWK w Szczecinie w osobie doktora Andrzeja Stecewicza oraz gościnność samorządu miasta Łobza doprowadziły do III edycji tej imprezy (podczas II Święta Radości - ZG PTWK wpisał imprezę do Ogólnopolskiego Kalendarza). Organizowaniu Święta Radości 96` i 97` towarzyszyły dobre chęci oraz doświadczenia organizacyjne wielu osób. Dotrwaliśmy do 1998 roku. 29 - 30 maja br. około 300 dzieci sprawnych inaczej ze Szczecina i Pomorza Zachodniego spotka się na festynie rehabilitacyjno-rekreacyjno-kulturalnym. Pragniemy, aby ten kolejny raz metamorfoza dopadła ponownie nas wszystkich. Świętem Radości integrujemy dzieci sprawne inaczej z dziećmi sprawnymi. Wspólne uczestnictwa w pracy twórczej (plener malarski), potyczki ze sportem (mała olimpiada niepełnosprawnych), hipoterapia (jazda konno w siodle), ruch i piosenka (występy estradowe oraz szereg konkursów i niespodzianek) - tymi formami rehabilitacji przełamujemy kolejne bariery, ale jak ważne - wiemy my. Przełamujemy właśnie siebie i innych. Dwa lata szukania sponsorów, aby dołożyli swą cząstkę do oficjalnych funduszy PFRON-u, Towarzystwa Walki z Kalectwem i Urzędu Miejskiego w Szczecinie to sukces spełnienia misji pomocy dzieciom i młodzieży niepełnosprawnej. W drodze do Unii Europejskiej jesteśmy w trakcie poszerzania wiedzy o społeczeństwie. Jadący do Unii pociąg to nie tylko wagony z napisem: gospodarka, rolnictwo, finanse, ale również społeczeństwo. Cieszymy się, że myśli się o rynku pracy dla niepełnosprawnych (konferencje Rady Europy w Konstancinie). Dowodem aprobaty dla Święta Radości jest przejęcie patronatu nad Świętem Radości 98` przez Ministra Pracy i Polityki Socjalnej - pana Longina Komołowskiego. Tą drogą dziękujemy panu Ministrowi już teraz. Każde Święto Radości poprzedza seminarium. W obecności mediów specjaliści środowiskowi dzielą się doświadczeniami z codziennej pracy. Planowany temat na tegoroczne obrady to: "Aktywizacja dzieci i młodzieży w perspektywie rynku pracy". Ale każdego roku na sali panuje roboczy, duchowy temat: "Uczyńmy wszystko, by dzieci niepełnosprawne były szczęśliwe". Przejmujemy od dzisiaj życzenia spełnienia pragnień dzieci niepełnosprawnych. Pan Marek Kubacki rzucił po rycersku "radosną" rękawicę, a szerokie grono ją podniosło. Dlatego też możemy dzisiaj Drogich Czytelników "Łobeziaka" zaprosić do osobistego udziału wraz z dziećmi niepełnosprawnymi na III Łobeskie Spotkania Sprawnych inaczej czyli na Święto Radości 98`. A jeśli spełnią się nasze dodatkowe oczekiwania na składanie deklaracji dopełnienia imprezy pomocą finansową i rzeczową - to gwarantujemy i jesteśmy pewni, że dzieci się odwzajemnią. Skoro medialny patronat nad imprezą przejął Szczeciński Oddział TVP, to będzie okazja obejrzeć uśmiech wdzięczności także na szklanym ekranie. Otwórzmy świat przyrody, kultury, dziecięcej gastronomii oraz rozrywki. Przełammy siebie. Ale tam trzeba dolecieć, dojechać, pozostać choć jeden dzień i powrócić do zawsze kochanego domu, którym często jest Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy, a mamę zastępuje oddana Pani. Święto Radości integruje, roztkliwia i uczy. Gwarantujemy, że najmniejszy gest pomocy z wdzięcznością zostanie przyjęty przez młodych uczestników Święta Radości 98`.
Krzysztof Tyszko
Zainteresowanych prosimy o kontakt korespondencyjny z ZOW TWK w Szczecinie lub bezpośrednio z autorem artykułu. Zadzwoń już teraz - WARTO. Kontakt: Rzecznik do spraw kontaktów z mediami, organizacjami i instytucjami - Krzysztof Tyszko, tel. (091) 42 333 98 w. 8 lub tel/fax: (091) 43 30 303 - prowadzący osobiście Święto Radości 96` i 97`. Za finansowe i wartościowe nagrody odwzajemnimy się (od zaraz) umieszczeniem waszego logo w wydawnictwach związanych ze Świętem Radości 98`.
KT.
 

Terminarz rozgrywek piłkarskich Światowida

Rozpoczęły się rozgrywki piłkarskie IV ligi wojewódzkiej, w której występuje nasz klub. Oto terminarz rozgrywek, których gospodarzem będzie "Światowid"
11.04 - sobota, godzina 15.oo "Światowid" - "Mieszko" Mieszkowice,
26.04 - niedziela, godz. 15.oo "Światowid" - "Radowia" Radowo Małe,
10.05 - niedziela, godz. 15.oo "Światowid" - "Piast" Chociwel,
24.05 - niedziela, godz. 15.oo "Światowid" - "Dąbrowia" Stara Dąbrowa",
07.06 - niedziela, godz. 15.oo "Światowid" - "Pomorzanin" Nowogard",
20.06. - sobota, godz. 17.oo "Światowid" - "Kluczewia" Stargard.
Przed każdym meczem o dwie godziny wcześniej rozgrywane będą spotkania juniorów. Oprócz tego rozgrywane będą mecze trampkarzy i juniorów. Szczegóły podawane będą do wiadomości w klubowej gablotce przy ul. Niepodległości.
Zbigniew Harbuz

Słodko ale trochę gorzko

...tak można skwitować nastrój, jaki panował na dorocznym zebraniu łobeskiego Koła Pszczelarzy w dniu 14 marca br. Polskie pszczelarstwo od lat przeżywa kryzys nie z winy swoich sympatycznych, cierpliwych i pracowitych członków, nie mówiąc o pszczołach, bo tych nawet najgorsza polityka nie zniechęci do pracy. A to właśnie polityka gospodarcza państwa powoduje stopniowe obumieranie polskiego pszczelarstwa. Mówił o tym z przykrością prezes Szczecińskiego Oddziału PZP, a potwierdzają to także dane miejscowe, jakie w swoim sprawozdaniu przytoczył doświadczony prezes Koła łobeskiego Franciszek Galas. Polski miód nie jest konkurencyjny wobec wysoko dotowanego miodu importowanego. W krajach Unii Europejskiej pszczelarstwo jest dosłownie pieszczone. Natomiast postulaty polskich pszczelarzy nie są wysłuchiwane przez ciągle zmieniających się ministrów rolnictwa, trzyma się ich w korytarzach wysokich urzędów, nie ma określonej polityki wobec tej, jakże ważnej dla produkcji roślinnej (miód to tylko kilkanaście procent pożytku z pracy pszczół) dziedziny hodowli. Jeszcze w latach 70-dziesiątych było w Polsce 3,5 miliona rodzin pszczelich, obecnie jest ich ledwo 700 tysięcy. Tymczasem wiadomo, że dla utrzymania równowagi przyrodniczej (genetycznej) świata roślinnego i osiągania plonów, które zależą od pracy pszczół, potrzeba tych rodzin w Polsce 1,8 miliona. Naszych pszczelarzy dobijają wysokie ceny cukru, drogie leki, niskie ceny miodu, niemożność konkurowania z zagranicznymi dotowanymi hodowcami. Trudniej im w związku z tym inwestować, wprowadzać nowości, szkolić się, wymieniać materiał genetyczny. Wielu doświadczonych hodowców rezygnuje, a jest to zawód, w którym tylko wieloletnia praktyka, poparta bardzo wysoką wiedzą, się liczy. Tu z dnia na dzień nie można zarobić wielkich pieniędzy, jeśli w ogóle jakieś przyzwoite można z tego mieć. Większość polskich pszczelarzy to po prostu ludzie pracujący bez przesady - z miłości. Ciekawostka, ale nie bez znaczenia - polskie pszczoły na dodatek pracują tylko 6 miesięcy w trudniejszych warunkach klimatycznych, z roku na rok zmniejszają się dla nich tereny, z których mogą czerpać pożytek, wycinane są np. stare aleje lipowe, klonowe, maleją powierzchnie sadów; zaś pszczoły włoskie, hiszpańskie, portugalskie mogą pracować 8 miesięcy i dłużej w ciągle gdzieś tam kwitnącym terenie. A co w Łobzie? W ub. roku składki opłaciło 37 członków, 8 mniej niż w roku 96, część kolegów odeszła "na wieczną wachtę", część zrezygnowała z prowadzenia pasiek z powodów zdrowotnych, zmarł przedwcześnie śp. prezes komisji rewizyjnej kol. Józef Śliwka. Nie przyjęto żadnego nowego członka. Zmalała o 60 liczba rodzin pszczelich, jest ich obecnie w gminie 779. Ale dość narzekań. Gdyby nie wspomniane powyżej problemy - rok ubiegły można by uznać w Łobzie za udany. Bodaj następne były podobne. Pozyskanie miodu było dobre, dopisała, szczególnie wiosną, pogoda. Ze zbytem miodu też nie było kłopotów, jednak był on w skupie b. tani, po 7 zł/kg, a detalicznie można go było sprzedać po 10 zł/kg, co też nie mogło zadowalać pszczelarzy. Prezes Galas zachęcał kolegów do wymiany matek w pasiekach, sam wymienił ich 50% i uzyskał zaskakująco dobre wyniki w pozyskiwaniu miodu. Hodowcą matek pszczelich z matki reprodukcyjnej jest w gminie kol. Niedziela, który chętnie służy radą innym pszczelarzom. Niektórzy z nich (kol. Piórko) zaczęli uprawę roślin miododajnych (facelii). Inni chcą też pójść jego śladem. Dobrze współpracowało się pszczelarzom z p. K. Czmielewskim (skup i zaopatrzenie), A. Rogacińskim (zaopatrzenie w cukier - 11,5 t). Wybrano też na zebraniu nowego sekretarz Koła - został nim młody pszczelarz Śliwka, który przejął pasiekę po swoim śp. ojcu i dobrze w niej pracuje. W roku ubiegłym podjęto starania w celu wyposażenia Koła we własny sztandar. W bieżącym roku Koło otrzyma ten piękny symbol. Zgłosili się już życzliwi fundatorzy, co świadczy o tym, że w Łobzie pszczelarzy się szanuje - stwierdził prezes Galas. Dodajmy od siebie - bo jest za co.
W.Bajerowicz

Serdeczna pomoc po raz drugi

Swego czasu w "Głosie Szczecińskim (09.02.1997r.) ukazał się artykuł Magdy Omilianowicz pt. "Bozia dała, trzeba wychować rodzinę". Mowa w nim była o rodzinie Ewy i Lecha Wasiółków mieszkających w Chwalimiu 78 - 461, Ostrowąsy, w województwie koszalińskim, którzy mają szesnaścioro dzieci i próbują je dobrze wychować, co sprawia im ogromną trudność, bo ojciec jest rencistą, a matka nigdzie nie pracuje. Reportaż ten był wstrząsający, bo mimo różnych doraźnych form pomocy, jaką ta rodzina dostawała, trudno sobie wyobrazić mniej więcej normalną wegetację takiej rodziny. Po przeczytaniu tego artykułu mieszkanka naszej gminy Łucja Mołda - pisaliśmy o tym w "Łobeziaku" - podjęła akcję pomocy dla tej rodziny. Po raz pierwszy w marcu 1997r. samochód dostawczy z Łobza zawiózł do Chwalimia dla rodziny Wasiółków bieliznę dla dzieci, kołdry, obuwie, owoce i słodycze. Obecnie, po sprawdzeniu, że rodzina ta nadal żyje w trudnych warunkach, p. Łucja Mołdowa zorganizowała kolejną pomoc dla niej. Znaleźli się życzliwi. I tak: p. Janina Olszewska (sprzedaż odzieży używanej) ofiarowała obuwie, odzież i poduszki wart. 500 zł, p. Maria Pawlak (sprzedaż odzieży używanej) podarowała poduszki, obuwie, bieliznę i fotel wart. 600 zł, p. Teresa Kononowicz ofiarowała odzież i tapczan wart. 400 zł., p. Łucja Mołdowa użyczyła obuwie, odzież, bieliznę, naczynia kuchenne, lodówkę wart. 1100 zł. Wszystkie te dary (pomagali także Jan Węzik i Stanisław Kowalski) p. Mołdowa i p.Stanisław Puchalski, który użyczył bezpłatnie swojego samochodu ciężarowego, zawieźli w dniu 23 lutego br.do Chwalimia. Dary zostały przyjęte przez rodzinę Wasiółków ze wzruszeniem i wielką radością. Nie było końca podziękowaniom. Już wkrótce pojedzie do Chwalimia trzeci transport z pomocą.
RED.

Dzień Mężczyzny

W Polsce mają swój dzień matki i kobiety, babcie i dziadkowie, ojcowie i dzieci. Co się tyczy mężczyzn, to do tej pory sprawa jest bez regulacji, ale tylko u nas. W Niemczech ten dzień obchodzą panowie w święto Wniebowstąpienia, kończące okres Wielkanocy. Jest to święto ruchome i przypada zawsze w czterdziesty dzień po Wielkanocy i jest to dzień ustawowo wolny od pracy. W tym roku jest to 21 maja. Dzień Mężczyzny jest obchodzony najchętniej w plenerze, ze szklanicą piwa w ręce lub w ogródku piwnym, winnym. W Dzień Mężczyzny preferuje się wypady za miasto, ażeby dowcipkować i wspominać dobre chwile na zielonej trawce przy skrzyneczce piwa. Innym sposobem obchodów są wyjazdy wozem konnym do zamiejskich parków i lasów. Wiadomo, że konie piwa nie piją, więc wieczorem panowie bezpiecznie wracają do swych domów... Pomyślałem sobie, że potrzebne jest podobne święto i u nas.... Mamy w Łobzie znakomite warunki do obchodów. Kiedy więc zasiądziemy przy wielkanocnym stole, warto pomyśleć o obchodach kolejnego święta za 40 dni pod patronatem "Łobeziaka". Łączę świąteczne pozdrowienia. (CZ.B). Na podst. "Kuriera Szczecińskiego" nr 89/1564/ z 1997r.

Łobeskie podmioty gospodarcze

Na terenie naszej gminy i miasta zarejestrowanych jest 1.670 podmiotów gospodarczych czyli ponad 200 więcej niż rok temu, z czego aktywną działalność prowadzi 1.083. Z tej liczby handlem zajmuje się 518 osób, ale placówki stałe ma wpisane do ewidencji 291 osób, pozostałe prowadzą handel obwoźny i obnośny. Warto dodać, że dużym zainteresowaniem handlowców cieszą się punkty sprzedaży odzieży używanej, bo ciągle mają one klientów. Takich punktów mamy w Łobzie 21. Jest to zresztą także dowód na to, że nasze społeczeństwo nie jest zamożne. Modna stała się również na naszym terenie akwizycja i sprzedaż ekologicznych środków czystości. W usługach mamy zarejestrowanych 436 podmiotów. Najwięcej osób prowadzi zakłady budowlane, w następnej kolejności idą usługi ślusarskie, spawalnicze, instalatorskie, tokarskie, sanitarne, malowanie konstrukcji metalowych. Na co dzień w Łobzie ich nie widać, bo najczęściej osoby prowadzące tego typu działalność pracują poza Łobzem (najczęściej w Szczecinie w dużych zakładach np. stoczni) na własny rachunek, co jest wygodniejsze dla pracodawcy. Dużo osób, jak na warunki naszej gminy, prowadzi działalność w zakresie usług transportowych (48), usług leśnych (19) i mechanik pojazdowej (18). Mamy także w Łobzie ciekawe i rzadziej spotykane usługi takie jak: zdobienie przedmiotów skórą, regeneracja taśm i kaset do drukarek, galanteria drewniana, prowadzenie jazd konnych, malarstwo olejne (artystyczne), ręczne wykonywanie szyldów, szacowanie szkód komunikacyjnych, strojenie instrumentów muzycznych, wykonywanie mozaiki ozdobnej z kafli. Maleje zainteresowanie takimi usługami jak: krawiectwo miarowe czy usługi szewskie. Problemem staje się cerowanie artystyczne czy zwykłe obciągnięcie guzika. W dziale przemysłu wpisane do ewidencji mamy 64 podmioty. Wyróżniają tu: produkcja artykułów spożywczych, mebli tapicerskich, energii elektrycznej, wyrobów kulinarnych, uszczelek, części i akcesoriów do pojazdów mechanicznych czy pomocy naukowych. Trzeba przyznać, że pomysłowość "podmiotów gospodarczych" jest ogromna. Ludzie prowadzą przeróżną działalność, organizują kursy, szkolenia, jest w Łobzie biuro usług BHP, skup opon, wprowadzane są do handlu gry typu "łapy szczęścia" czy inne automaty do gier. Cała ta działalność bardzo pomaga w przetrwaniu kryzysu ekonomicznego.
Alicja Draczyńska

Stan bezpieczeństwa i porządku publicznego w gminie w 1997 roku

W roku 1997 na terenie działania Komendy Rejonowej w Łobzie, która swym zasięgiem obejmuje gminy Łobez, Węgorzyno, Resko i Radowo Małe odnotowano wzrost wszczętych postępowań przygotowawczych jak również wzrost przestępstw stwierdzonych. Wszczęto 937 dochodzeń, co stanowi wzrost o168 (21,8%) w stosunku do roku poprzedniego i stwierdzono 975 przestępstw i jest to więcej o 124 przestępstwa (14,6%). W minionym roku wykrywalność globalna KRP w Łobzie wyniosła 65,3% i jest wyższa o 13,3% od średniej wojewódzkiej (IV miejsce w województwie). Natomiast na terenie miasta i gminy Łobez w roku 1997 odnotowaliśmy wzrost przestępczości zarówno we wszczętych dochodzeniach jak i w stwierdzonych czynach. Wszczęto 598 dochodzeń wobec 460 w roku poprzednim, co stanowi wzrost o 138 postępowań przygotowawczych tj. więcej o 30%. Stwierdzono 576 czynów tj. wzrost o 32,7% , co w liczbach bezwzględnych wyraża się sumą 142 przestępstw. Wykrywalność globalna w gminie wyniosła 60,8%. W mieście i gminie, jak również w całym naszym rejonie (Łobez, Resko, Węgorzyno, Radowo Małe) dominują przestępstwa przeciwko mieniu o niskich stratach jednostkowych. Mimo wszystko Łobez jest miastem stosunkowo bezpiecznym w porównaniu np. ze Stargardem Szczecińskim, nie mówiąc o Szczecinie. Znaczna część przestępstw (pobicia, rozboje) ma u nas miejsce w obrębie grup przestępczych lub patologicznych. Nie oznacza to, że ominęły nas przestępstwa o dużym ciężarze gatunkowym, przede wszystkim o charakterze kryminalnym. W poszczególnych kategoriach przestępstw o charakterze kryminalnym stwierdziliśmy w gminie: 1 zabójstwo (Grażyna K. zabiła swojego 10-letniego syna Przemysława); 11 rozbojów i wymuszeń rozbójniczych ( 8 przestępstw dopuścili się nieletni wymuszając na kolegach drobne kwoty pieniędzy) - wykrywalność 91%; 13 uszkodzeń ciała - wykrywalność 100%; 21 kradzieży z obiektów społecznych - wykrywalność 56,5% (średnia wojewódzka 30%); 220 kradzieży z włamaniem do obiektów prywatnych, o 49 więcej niż w roku 1996, wzrost o 27% - wykrywalność 39,6%; 91 kradzieży mienia, o 20 więcej niż w 1996 r., wykrywalność 53%; 40 przestępstw gospodarczych, o 5 więcej niż w 1996r., 84% wykrywalności; 4 kradzieże samochodów. Przedstawiając powyższą analizę opierającą się przede wszystkim na wskaźnikach liczbowych trudno jest zobrazować sobie skalę rzeczywistego zagrożenia. Aby urealnić ten obraz podaję poniżej ilość konkretnych przestępstw popełnionych u nas w minionym roku. Odnotowaliśmy: 91 włamań do piwnic, 51 włamań do samochodów, 66 kradzieży rowerów (w tym 40 z włamań do piwnic). Popełniane były u nas także przestępstwa przeciwko rodzinie. Wszczęto tu 36 dochodzeń i stwierdzono 30 przestępstw (21 znęcań i 9 niealimentacji). Przestępstwa przeciw rodzinie od czterech lat utrzymują się na podobnym poziomie. Niemniej w końcówce ub. roku i na początku bieżącego obserwujemy tendencje wzrostowe. Sytuacja ta powodowana jest m.in. dalszym ubożeniem naszego środowiska, a co się z tym wiąże, także kryzysem rodziny jako podstawowej komórki społecznej. Bezrobocie, brak pieniędzy, alkoholizm - to podstawowe przyczyny znęcania się i niealimentacji. Większość rodzin "trudnych" pozostaje wyłącznie na "garnuszku" opieki społecznej, której brak jest odpowiedniej ilości funduszy na pomoc dla najbardziej potrzebujących (nie zawsze pomoc ta trafia do tych, do których dotrzeć powinna). Utrzymywanie przez Wydział Prewencji KRP w Łobzie przyjętego od kilku lat profilaktyczno-edukacyjnego trybu postępowania z osobami znęcającymi się daje wymierne efekty w postaci zahamowania ilości przestępstw w tej kategorii. Niepokój budzi wzrost przestępczości wśród nieletnich. Pojawiły się problemy związane z narkomanią. W 1997 r. na terenie działania KRP w Łobzie 85 nieletnich 107 razy naruszyło przepisy prawa dokonując 103 przestępstw (10,6% wszystkich przestępstw) wobec 87 czynów w roku 1996 i była wśród nich tylko jedna dziewczyna w wieku 16 lat. Nieletni najczęściej dopuszczali się kradzieży z włamaniem (40,8% wszystkich czynów popełnionych przez nieletnich), kradzieży mienia (26,2% wszystkich czynów). Przestępstwa te dokonywane były w większości przypadków w porze wieczorowo-nocnej, a główną ich przyczyną była chęć uzyskania pieniędzy na zaspokojenie rozbudzonych potrzeb i posiadania określonych rzeczy. Zdarzało się również, że nieletni dokonywali przestępstw dla zamanifestowania swojego negatywnego nastawienia dla norm obowiązujących w społeczeństwie. Na 15 przypadków rozboju i wymuszenia rozbójniczego - 8 popełnili nieletni na terenie szkół. W 1997 r. utrzymywało się zjawisko popełniania znacznej liczby przestępstw przez określoną grupę nieletnich i tak: 1 nieletni popełnił 6 czynów, 2 - 5 czynów, 4 - po 4 czyny, 2 po 3 czyny. W 10 przypadkach zanotowano popełnianie przestępstw przez nieletnich wspólnie z dorosłymi. W 12 przypadkach nieletni popełniali przestępstwa w grupach 2 - 5 osobowych. Niepokojącym zjawiskiem świadczącym o demoralizującym wpływie rodziny było popełnianie przestępstw przez braci - w 1997r. było 5 takich przypadków. Pojawiło się więcej nieletnich sprawców poniżej 13 roku życia. W zainteresowaniu policjantów w ub. roku pozostawało 141 nieletnich sprawców przestępstw i zagrożonych demoralizacją (w tym 7 dziewcząt). Główne przyczyny wpływające na przestępczość i demoralizację nieletnich to: zubożenie rodzin zamieszkałych na naszych wsiach (upadłe pegeery), postępujący proces likwidacji przedsiębiorstw państwowych powodujący deprecjację części mieszkańców przy jednoczesnym rozbudzeniu niemożliwych do natychmiastowego spełnienia aspiracji materialnych dzieci i młodzieży , brak opieki ze strony rodziców, alkoholizm rodziców, demoralizujący wpływ członków rodziny dopuszczających się przestępstw, brak właściwej opieki nad dziećmi w rodzinach rozbitych, bezradność wychowawcza rodziców, szkoły i innych instytucji wychowawczych, za dużo wolnego czasu, brak instytucji zajmujących się właściwą organizacją wolnego czasu dla dzieci, podatność młodzieży na wpływ zdemoralizowanych kolegów, nikła wartość prewencyjna i wychowawcza środków stosowanych przez Sądy Rodzinne i Nieletnich, utrwalające się wśród nieletnich przekonanie o ich bezkarności. Przedstawiciele KRP w Łobzie podjęli w tym czasie liczne działania profilaktyczne, interwencje bezpośrednie, wywiady, nawiązali kontakty ze szkołami, przeprowadzili np. 7 akcji pt. "Nieletni", zapewniali opiekę nad imprezami młodzieżowymi, kontrolowali zagrożonych nieletnich (134 kontrole), zaprowadzili arkusze nieletnich, przeprowadzili kilkadziesiąt spotkań z dziećmi i młodzieżą uczącą się, na których poruszano problematykę zagrożeń, odbywali spotkania z radami pedagogicznymi, utrzymywali stałą współpracę z Sądem Rodzinnym i kuratorem ds. nieletnich. Materiał statystyczny przedstawiony powyżej może stworzyć wrażenie o szczególnym zagrożeniu społeczeństwa przestępczością. Tak nie jest. W roku ubiegłym udało się np. poprawić wskaźnik wykrywalności, zwiększyła się ilość zatrzymań na gorącym uczynku, zahamowano kradzieże samochodów, poprawił się stan bezpieczeństwa na drogach. Przestępczość stanowi nadal i na szczęście margines w życiu społecznym i nie staje się jakąś "normą". Obywatele coraz powszechniej rozumieją i dają tego dowody, że tylko wspólne przeciwdziałanie temu zagrożeniu, także przez współpracę z policją, może ograniczyć zasięg przestępczości. Materiał powyższy jest skrótem obszernej informacji przedstawionej przez komendanta KRP w Łobzie podinspektora Zenona Atrasa na sesji Rady Miejskiej w dniu 27.03 br. Dziękujemy p. komendantowi za udostępnienie tych danych.
RED.

Szkoda stodoły

W czwartek 5 marca o godzinie 18`3o przez miasto z włączonymi sygnałami przejechały w kierunku ronda dwa bojowe wozy straży pożarnej, przeleciała też "na sygnale" policja i za chwilę też ktoś z dowództwa straży. Dziwne, bo od rana padało i warunków do powstania jakiegoś większego (odpukać) pożaru lasu czy łąki nie było. Ot, jakiś drobny incydent albo szkoleniowy alarm. Można było spokojnie wrócić do "Kroniki Szczecińskiej" i obejrzeć prognozę pogody na jutro. Jednak za oknem działo się coś niezwykłego - na wschodzie, od strony Krochmalni, pojawiło się coś intensywnie czerwonego. To miałby wchodzić księżyc i to w dodatku taki czerwony przy całkowicie zachmurzonym niebie? Chwila zdziwienia - a to przecież coraz bardziej rozrastająca się łuna! Coś się strasznie paliło w kierunku na Krochmalnię i to tam gnali przed chwilą strażacy! Pojechaliśmy i my szosą na Świdwin, stwierdzając po chwili z niejaką ulgą (prosimy nam wybaczyć to uczucie), że to jednak nie pali się żaden łobeski zakład pracy, a pożar jest gdzieś dalej. Zawróciliśmy na szosę do Suliszewic, bo w tamtym kierunku skręcały liczne samochody, jechali ludzie na rowerach i maszerowali na piechotę. Wnet okazało się, że pali się i to potężnie właśnie w Suliszewicach. Płonęła ta wielka solidna stodoła przy drodze przez środek wsi. Na miejscu było już kilka wozów strażackich, a ich załogi zabierały się właśnie do rozwijania węży. Psiknęły pierwsze strumienie wody. Dosłownie psiknęły, bo przy tym olbrzymim ogniu wyglądało to jak zabawa w dyngus. Na miejscu były też setki miejscowych gapiów, a ciągle nowi nadjeżdżali i przychodzili z Łobza i okolic. Pojawiało się też coraz więcej wozów strażackich, bodaj z całego województwa. W sumie zjawiło się ich 18. Wkrótce cała stodoła była nimi obstawiona, ale do ratowania nawet teoretycznie nic już nie było. Budynek, a szczególnie jego papowy dach i drewniane konstrukcje płonęły tak intensywnie jak olbrzymia pochodnia, a po kilkunastu dosłownie minutach wszystko zaczęło się z hukiem walić. Pękały od żaru nie tylko ściany wewnętrzne, ale grube zewnętrzne. 80 strażakom, którzy uczestniczyli w tej akcji pozostawało właściwie tylko dogaszanie pożaru i pilnowanie, by nie zajęły się od ognia sąsiednie budynki mieszkalne i obora z bydłem, co też na miarę swoich możliwości ofiarnie robili i zapobiegli rozprzestrzenieniu się ognia. Brakowało wody, z trudnościami uruchomiono trzy najbliższe hydranty. Miejscowy stawek został wypompowany do dna. Ale nawet gdyby wody było pod dostatkiem - ten ogień w tym stadium, w jakim przystąpiono do jego gaszenia, nie był do opanowania. To był straszny i szybki żywioł. Całe szczęście, że było wilgotno, że bez przerwy padał deszcz i warkocze iskier sypiące się z płomieni nie mogły niczego zapalić w okolicy. Akcja trwała do godziny 4`45 następnego dnia, ale jeszcze w ciągu dnia strażacy zaglądali na pogorzelisko i dogaszali resztki tlącej się słomy. Pozostaje pytanie, jak do tego pożaru doszło. Najpewniej był on skutkiem czyjejś bezmyślności lub głupoty pospolitych łobuzów. Jakieś wyjaśnienie będzie. Niemniej strasznie szkoda tego wielkiego budynku, który mimo bezsensownej dewastacji, jakiej ulega coraz więcej budynków gospodarczych w byłych pegeerach, trzymał się krzepko i mógł jeszcze długo służyć jakiemuś praktycznemu celowi. Według szacunkowych danych, jakie uzyskałem od aspiranta Marka Bukato z naszej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej, straty wyniosły około 200 tys. złotych; spłonął doszczętnie budynek o powierzchni 1250 m/2 i kubaturze 1250 m/3. A tak na marginesie - tegoroczne przedwiośnie było mokre i jak do tej pory wandale nie podpalali jeszcze łąk, nieużytków i lasów (chociaż próby już były). Strach pomyśleć o tym, że także głupota może się obudzić z wiosną.
Wojciech Bajerowicz

Piszą rodzice

Już trzeci tydzień nasze dzieci korzystają z możliwości pobytu w Środowiskowym Domu Samopomocy znajdującym się przy ul. H. Sawickiej 31. Wszystko zaczęło się 22.lutego br., kiedy zostaliśmy zaproszeni na zebranie organizacyjne nowo utworzonego domu dla osób niepełnosprawnych. Zapoznano nas na nim z funkcjonowaniem i wyposażeniem tego domu. Zajęcia dla pierwszych 10 osób, którymi zajęły się trzy wychowawczynie, rozpoczęły się 2 marca br. Nasze dzieci uczestniczą w zajęciach polegających na rehabilitacji na różnego rodzaju sprzęcie, mają ćwiczenia sprawnościowe, uczą się współżycia w grupie, wykonywania prac domowych i samoobsługi, bawią się. Dnia 09 marca po raz pierwszy dzieci skorzystały także z dowozu do tego domu, co jest dla nas wielką pomocą, bo nie wszyscy mają własne środki lokomocji. Bardzo ważne jest też to, że dzieci są dożywiane, mogą na miejscu zjeść obiad. My, rodzice, jesteśmy bardzo szczęśliwi, z utworzenia takiego domu i umożliwienia dzieciom pobytu w nim. Już z pierwszych obserwacji możemy stwierdzić, że nasze dzieci czują się w tym ośrodku bardzo dobrze i zostały w nim ciepło przyjęte przez opiekunki i kierownictwo.
RODZICE

Zimowo-wiosenne zapiski. Z daleka od Łobza

/1/ Dziś pierwszy dzień wiosny, a ja nie rozliczyłem się jeszcze z zimowych zapisków. Stało się tak, bo przesyłka z nimi w ogóle nie dotarła do miejsca przeznaczenia, czyli do Ł. Mógłbym oczywiście podejrzewać jakieś siły nieczyste o tworzenie mi przeszkód, albo o jakieś spiski, manipulacje, itp., a ja nie mam raczej wątpliwości, że po prostu poczcie przytrafiło się zgubić list do "Łobeziaka". Cóż, zdarza się, nie pierwszy i miejmy nadzieję , że ostatni raz (zawsze tam mawiałem, gdy wielokrotnie nie nie docierały kolorowe pocztówki ze świata do kraju, że o kilku cennych przesyłkach nie wspomnę). Najważniejsze, że za oknem świeci wiosenne już słońce, choć rano był lekki mrozik. Zdarza się. Tak naprawdę to wiosnę powitam w Hanowerze na dorocznej, największej teleinformatycznej imprezie świata, której otwarcia dokonał wczoraj kanclerz H. Kohl
/2/ W tym roku zimą było sporo wiosny, mam na uwadze wyjątkową wprost jak na tę porę roku tzw. średnią temperaturę. Aby skończyć z pogodą, na którą nasz wpływ jest raczej ograniczony, warto zauważyć, że swoistą zapowiedzią wiosny stały się od kilku lat obchodzone "po amerykańsku" Walentynki. Obyczaj przesyłania sobie karteczek wyrażających pozytywne uczucia zasługuje oczywiście na aprobatę, bez względu na to, ile w nim mody. W tym dniu TVP nadała słynny przed 30 laty film Leloucha pt. "Kobieta i mężczyzna", który choć cokolwiek pretensjonalny i efekciarski, ogląda się z dużą przyjemnością i nawet pewnym wzruszeniem (zwłaszcza gdy pamięta się premierę, tak jak niżej podpisany). Pewnie taki powinien być film o uczuciach łączących dwoje ludzi (takich z przeszłością i po przejściach). Melodramat jest tradycyjnym gatunkiem filmowym i nie brakuje go także w dzisiejszym kinie, choć jakby pozostaje w cieniu współczesnego kina akcji. Niewątpliwym przebojem obecnego filmowego sezonu jest najdroższa produkcja w dziejach kina opowiadająca o katastrofie Titanica" na początku wieku (1912). Sekwencja samej katastrofy jest chyba największym tego typu wyczynem w dziejach kina. Ale jest to także film o głębokich uczuciach i tyleż w nim kina katastroficznego, co najzwyczajniejszego melodramatu, I bardzo dobrze.
/3/ Rok 1958 był szczytowym momentem tzw. szkoły polskiej, a zapewne najlepszym w historii polskiego filmu. Odnotowano wtedy siedemnaście premier, z których połowa to dzieła wybitne i ważne, jak "Popiół i diament" A. Wajdy, "Eroica" A. Munka, "Ostatni dzień lata" T. Konwickiego, "Pętla" i "Pożegnania" W. Hasa, "Ewa chce spać" T. Chmielewskiego, "Wolne miasto" S. Różewicza, czy "Dwaj ludzie z szafą" R. Polańskiego. Wszystkie one uzyskały międzynarodowe uznanie, a niektóre z nich należą do największych osiągnięć naszego kina. I co równie ważne - po 40 latach nadal świetnie się oglądają. Nie można także zapomnieć, że wówczas w życiu społecznym dawało się odczuć odchodzenie od Października, tzn. wartości z nim związanych. Obecnie mamy niemal wszystko to, o czym 40 lat temu mogliśmy tylko marzyć. A na ekranach mamy za to "kilera z psami i młodymi wilkami".
/4/ 40 lat temu zabłysła wielka gwiazda Zbyszka Cybulskiego, a to dzięki fenomenalnej roli Maćka Chełmickiego. Imię jego będzie chyba nosić jedna z warszawskich uliczek i to mimo protestu jednej z radnych, która tak uzasadniała swój sprzeciw: " To był pijak, buc i sam sobie winien, że wpadł pod pociąg we Wrocławiu. A jakie on miał zasługi dla Warszawy? To Kobiela był lepszy. Bo choć i on pił, to przynajmniej można się było pośmiać". Gdy się to czyta, to opadają nie tylko ręce, jak mawia pewien mój znajomy. Ale przecież w końcu ktoś tę pańcię, dając możność wpływania na decyzje rady. I na to nie ma rady?
/5/ Czterdzieści lat temu odbyła się w Warszawie premiera "Opery za trzy grosze" Bertolda Brechta w reżyserii Konrada Swinarskiego i z Kaliną Jędrusik w roli Polly. Obecnie w Niemczech niezwykle uroczyście obchodzi się 100-lecie urodzin tego wybitnego dramaturga. Pisze się, że Niemcy w związku z tym ogarnął jakiś szał. A może tak należy czcić pamięć o jednym z największych pisarzy tego wieku? W naszych mediach przypomina się, a raczej wypomina niesłuszne obecnie poglądy i sympatie Brechta. Nie dostrzega się przy tym, że i one ulegały zmianom. Poza wspomnianą "Operą za trzy grosze" ze słynnymi songami z muzyką Kurta Weila ("Ballada o Mackie Majchrze" znana z dziesiątków znakomitych wykonań!), "Kariera Artura Ui" (słynne przedstawienie Axera z fenomenalną rolą T.Łomnickiego) i "Matka Courage" należą z pewnością do ważniejszych dzieł teatru naszego wieku. Gdy słucham songów Brechta i Weila z "Opery za trzy grosze" (np. w wykonaniu Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga), to nie ma dla mnie większego znaczenia to, jakie były poglądy polityczne Brechta. Ale być może w tym momencie błądzę i co gorsze, nic o tym nie wiem.
/6/ Trzydziesta rocznica wydarzeń marcowych przebiegła w atmosferze niekiedy przypominającej tamtą z przed lat. Wtedy, na początku, nie bardzo wiedziałem o co chodzi, a potem było mi bardzo wstyd. Pamiętam, jak z Ojcem z wielkim niesmakiem przyjmowaliśmy wyczyny ówczesnych polityków. Podobnie odbierałem niedawne wypowiedzi na temat: kto powinien, a kto nie - przepraszać, wręczać, być odznaczonym itp. Przyznam się tylko, że prof. Modzelewski należy do ludzi, których poglądy i oceny bardzo sobie cenię. A jeśli chodzi o te wydarzenia z przed lat, to zawsze mnie interesowało, jaki był związek tego , co działo się w Marcu w Polsce z kontestacjami studenckimi na uczelniach amerykańskich, paryskich (Maj!) czy jugosłowiańskich. Nigdy nie też nie kryłem tu swych sympatii, bowiem autorami ich byli moi rówieśnicy. Oczywiście kończyło się na sympatiach, gdyż byłem w miarę pilnym studentem i nie kontestacje były mi w głowie. Może trochę szkoda...
/7/ Oglądając TVP, a czynię to z wyraźnie malejącą przyjemnością, można by dojść do wniosku, że przez długie tygodnie największe zainteresowanie budziła "afera żelatynowa" (dalibóg, coraz mniej wiem, o co tam chodziło, poza szmalem rzecz jasna) i prawdziwe czy wyimaginowane przygody erotyczne amerykańskiego prezydenta. w "Przekroju" przeczytałem bardzo rozsądną opinię: "....polscy dziennikarze z powagą tłumaczyli, że chodzi o to, iż "Amerykanie organicznie nienawidzą kłamstwa, a prezydent skłamał. I stąd afera. Tymczasem Amerykanie nie są bardziej uczciwi i wrażliwsi na kłamstwa niż reszta świata. Natomiast powszechnie wiadomo, że są lepiej niż reszta świata wyczuleni na biznes. Seks prezydenta daje mediom więcej pieniędzy. Amerykańskie media zrobiły miliony dolarów." Dodajmy, że wszystkie tak chętne do publicznych zwierzeń na temat niekoniecznie prawdziwych pozycji lub czynów lubieżnych /?/ prezydenta panie najprawdopodobniej już zarobiły dzięki tym zwierzeniom ciężkie pieniądze. Mnie akurat zupełnie nie obchodzi, jaki seks i z kim uprawiał prezydent zaprzyjaźnionego mocarstwa. A o gustach przecież nie należy w ogóle dyskutować. Chyba że ktoś to bardzo lubi, albo ma z tego bardzo konkretne korzyści.
/8/ Znany amerykański komentator telewizyjny W. Cronkite niegdyś zauważył: "Telewizja jest dziś podstawowym źródłem informacji dla większości ludzi, a często, co zastraszające, źródłem jedynym".
PIOTR SIENKIEWICZ

Sołtysi mają głos

Regularnie, raz na kwartał, odbywają się w naszym Urzędzie robocze spotkania Burmistrza i przedstawicieli różnych służb pracujących na rzecz rolnictwa (poradnictwo rolnicze, instytucje skupowe, telekomunikacja, kierownicy wydziałów w Urzędzie) z sołtysami. Gmina to nie tylko Łobez, ale ponad 4 tys. ludzi bezpośrednio zależnych od rolnictwa, to 21 sołectw. Spotkania takie to okazja do przekazania przedstawicielom społeczności wiejskiej najważniejszych informacji urzędowych dotyczących wsi, aktualnych fachowych wskazówek agrotechnicznych czy gospodarczych, ale przede wszystkim wysłuchanie pytań i życzeń, jakie mają mieszkańcy naszego terenu pod adresem obsługujących ich instytucji. A życzeń tych i pytań jest zawsze bardzo dużo, ponieważ nie jest dzisiaj łatwo być rolnikiem. Jeden z nich zapytany przeze mnie, dlaczego mimo wszystko męczy się w tym zawodzie - odpowiedział - bo nie mam gdzie uciec. Takie kolejne spotkanie miało miejsce 10 marca br. O bieżącej sytuacji w rolnictwie mówił na nim specjalista inż . Krzysztof Jońca reprezentujący łobeski oddział WODR z Baszkowic. Nadchodzący rok nie będzie dla rolników łaskawszy niż poprzedni. Nie ma dla nich w roku bieżącym kredytów preferencyjnych, a ceny środków do produkcji rolnej ciągle rosną. Nadal będą kłopoty ze skupem zbóż w skali kraju ze względu na duże rezerwy z lat poprzednich i dodatkowe zakupy zagraniczne w roku ubiegłym. Jedyna nadzieja w tym, że w naszej gminie jest kilka przedsiębiorstw skupujących zboże, które mimo wszystko łagodziły problem. Niemniej na dobre ceny nie ma co liczyć. To samo dotyczy ziemniaków, których produkuje się w Polsce za dużo. Na potrzeby kraju wystarcza 10 milionów ton, podczas gdy zbiera się ich w dobrych latach aż 20 milionów ton. Dlatego ich ceny są bardzo niskie. W ubiegłym roku, co brzmi jak paradoks, ceny zostały uratowane przez złe warunki klimatyczne i zarazę ziemniaczaną, bo zbierano ziemniaków w skali kraju przeciętnie zaledwie po 16,1 tony z hektara. Jest to trzykrotnie mniej niż osiągają hodowcy w krajach zachodnich. Na dodatek uprawiane obecnie w Polsce odmiany są nieodporne na choroby i dają bardzo niskie plony. Zatem nasi plantatorzy, także łobescy, powinni zmniejszać areał tej uprawy i intensyfikować ją, stosując nowe odmiany. Inż. Jońca zachęcał rolników zmniejszania powierzchni upraw zbóż i ziemniaków i przechodzenie na zasiewy roślin paszowych, szczególnie strączkowych, których nasiona są obecnie poszukiwane. Jest to poza tym najtańszy sposób na zmianowanie. Podniosą się też - mówił inż. Jońca - wymagania jakościowe w skupie mleka i nasi miejscowi hodowcy muszą się do nich przystosować, bo nie mogą liczyć na żadną litość czy przeoczenia ze strony przemysłowych odbiorców. Ci zresztą też mają swoje kłopoty i tym bardziej będą zwracać uwagę na to, co skupują. Od roku bieżącego przeprowadzane będą kontrole (przeglądy techniczne) wszelkich urządzeń do chemizacji (opryskiwaczy), które będą musiały mieć odpowiednie atesty, zaś rolnicy świadectwa przeszkolenia w ich obsłudze i w zasadach stosowania środków chemicznych. Świadectwa te będą ważne tylko na 5 lat. Bez nich nie będzie można środków chemicznych kupić. Kierownik Wydz. Rolnictwa w Urzędzie inż. Mieczysław Foina przypomniał zebranym o zakazie hodowli maku i konopi. Upraw tych roślin na terenie województwa szczecińskiego objęta jest całkowitym zakazem. Nie warto dla kilku makówek ukrytych gdzieś wśród zboża czy ziemniaków narażać się na wysokie kary. Kierownik Foina namawiał też sołtysów, by popularyzowali wśród rolników badania gleby, które są przez nich lekceważone. Rolnicy bowiem najczęściej, jeśli już muszą, pobierają próbki do badań z pierwszego lepszego kretowiska i w ogóle potem nie wiedzą, czego ich ziemi potrzeba. A świadomość tego faktu ma przecież zasadnicze znaczenie w podejmowaniu decyzji o nawożeniu, zasiewach, nie mówiąc już o plonach. Przypomniał też inż. Foina o konieczności uzyskiwania zezwoleń na wycinkę drzew. Drzewa wycina się nagminnie, a ciągle obowiązują przepisy zabraniające dokonywania tego na własną rękę. Tylko na wycinkę drzew owocowych w ogrodach i sadach zezwolenia nie są potrzebne. Jak zwykle wiele uwag i pretensji w związku z "telefonizacją" wsi mieli sołtysi do naszej telekomunikacji. O to, że zbyt długo muszą czekać na założenie im telefonów mimo dokonania wcześniejszych wpłat, o to, że do wsi doprowadza się zbyt "cienkie" linie bez rezerwy dla kolejnych chętnych odbiorców. Kierownik naszej placówki Telekomunikacji Polskiej Adam Moczyński odpowiadał, że nie zawsze rolnicy są wiarygodni, że jego placówka daje takie kable, na jakie ma zgłoszenia, że bardzo często mieszkańcy wsi zgłaszają chęć posiadania telefonów dopiero wtedy, kiedy już linia jest do określonej wsi doprowadzona, że "budzą się" za późno, a Telekomunikacja musi się także kierować rachunkiem ekonomicznym, jest przedsiębiorstwem rynkowym. Wydało mi się, kiedy słuchałem tej "gorącej" wymiany poglądów, że w tym wszystkim jest trochę więcej racji po stronie rolników. Telekomunikacja jest ciągle na naszym terenie monopolistą i długo jeszcze nim będzie i dlatego może dyktować swoje warunki finansowe i terminy wykonania usług. Do niej należy cała sieć i ewentualna konkurencja nie jest w stanie rozbudować swojej sieci i może objąć na razie tylko ośrodki o niedużym zasięgu, ewentualnie upowszechniając telefony komórkowe. Niemniej kierownik Moczyński obiecał, że z najważniejszych zobowiązań jego placówka wywiąże się do końca kwietnia. Burmistrz Jan Szafran przypomniał zebranym główne założenia budżetu gminy na bieżący rok. Tu warto dodać, że sołtysi biorą udział w sesjach Rady poświeconych uchwaleniu budżetu i tych, na których omawia się sprawy dotyczące wsi i podejmuje odpowiednie uchwały. Odpowiadając na zarzut jednego z obecnych, że "miasto żyje kosztem wsi" Burmistrz na przykładzie zapisów budżetowych pokazał, że wieś uczestniczy w podziale gminnych pieniędzy procentowo wyżej niż miasto w stosunku do jej udziału w tworzeniu tegoż budżetu. Dowożenie dzieci do szkół, oświetlenie wsi, utrzymanie ochotniczych straży pożarnych, remonty i utrzymanie wiejskich wodociągów, świetlic wiejskich itp. kosztują więcej niż wynoszą wpływy podatkowe ze wsi. Bardzo źle wygląda - stwierdził burmistrz - duża część obejść gospodarczych i to tych, które powinni sprzątać sami ich właściciele. Nierzadkie są przypadki wyrzucania śmieci przez okna i pod progi czy na ogródki przydomowe, nie mówiąc o zapleczach budynków. Od kwietnia br. straż miejska zyskuje nowe uprawnienia i rozpocznie także kontrolę wsi i jeśli upomnienia nie pomogą, może się zdarzyć, że trzeba będzie zastosować kary wobec osób zanieczyszczających środowisko. Mieszkańcy Trzeszczyny zażyczyli sobie, by w ich osiedlu założono oświetlenie, Burmistrz obiecał im to, ale na zasadzie "coś za coś" - jeśli uprzątną otoczenie swoich domostw, dostaną światło. Chyba nie są to wymagania zbyt duże, jeśli się weźmie pod uwagę stan zabrudzenia tego osiedla. Sołtysi narzekali również na dewastację np. świetlic, przystanków autobusowych, zawalanie zbiorników przeciwpożarowych złomem i śmieciami, niszczenie ogrodzeń przy obiektach gminnych, żądali od władz gminnych zapobieżenia tym zjawiskom. Niestety, trzeba się zgodzić z Burmistrzem, że w wielu wsiach nie ma społecznego współdziałania w ochronie wspólnej własność, a poczucie estetyki jest ludziom ciągle obce. Nie można przyjąć wyjaśnienia, że to bieda jest wszystkiemu winna w przypadkach, gdy niejedno można załatwić przy pomocy brzozowych mioteł, grabi, taczki i dobrej woli. Wszyscy na miejscu np. wiedzą, kto dokonał zniszczeń, kto brudzi, ale świadków nie ma i winien jest bałaganowi Burmistrz i służby gminne. Całe szczęście, że coraz więcej mieszkańców wsi zawiera umowy na wywożenie śmieci z Przedsiębiorstwem Usług Komunalnych, a niektóre obejścia wiejskie zaczynają wyglądać przyzwoicie. Może te przykłady się upowszechnią. I z tą nadzieją zakończyło się kolejne spotkanie sołtysów w Urzędzie.
Wojciech Bajerowicz

Życzenia dla Światowida

Z okazji jubileuszu 35-lecia działalności "Światowida" jego działacze i zawodnicy otrzymali pozdrowienia od swojego byłego trenera, z którym odnosili liczne sukcesy. W liście umieszczonym w pięknej stylowej okładce na wytwornym czerpanym papierze dawny trener pisze: " Jest mi niezwykle miło, że władze bliskiego memy sercu Klubu pamiętają o dawnym trenerze. Nie ukrywam, że w Klubie zostawiłem cząstkę mojego serca i wspomnienia z tamtych lat są ciągle mi żywe. Na ręce Pana Prezesa Zarządu Klubu, działaczy i zawodników składam najserdeczniejsze życzenia wielu sukcesów sportowych oraz wszelkiej pomyślności w życiu osobistym. Ze sportowym pozdrowieniem - Franciszek Peszel." Pan Franciszek Peszel od szeregu lat pełni funkcję burmistrza Miasta i Gminy w Świdwinie. Za miłe słowa dawni i obecni działacze i zawodnicy serdecznie dziękują.
Zbigniew Harbuz

Kolejne potyczki na deskach

08.03.98 r. odbył się w Węgorzynie turniej szachowy, na który, dzięki uprzejmości p. Perdka, właściciela "Autoholu", mogłyśmy (opiekunki grupy: Małgorzata Zieniuk, Krystyna Sola) zawieźć grupę naszych szachistów. W kategorii "open" Kasia Woniak zajęła IV miejsce, a jako najlepsza juniorka (startowało 40 osób) otrzymała nagrodę rzeczową. Najmłodszym zawodnikiem okazał się nasz Piotr Światłowski. On również dostał nagrodę. Pozostali nasi uczestnicy węgorzyńskiego turnieju to: Marcin Zakrzewski, Łukasz Osiński, Grzegorz Maduń, Mateusz Sławek, Paweł Imperowicz (SP1), Jakub Zieniuk (SP2), Agnieszka Woniak, Joanna Wolniak, Piotr Mazuro (LO). Cieszymy się, że przy współudziale p. Z. Bogdanowicza (zdobył pieniądze na wyjazd) łobescy uczniowie uczestniczyli w "królewskiej grze".
Krystyna Sola

Wiadomości wędkarskie. Burzliwe zebranie

Na doroczne spotkanie koła "Karaś" w dniu 22.02 br. przyszło 120 wędkarzy z Łobza, zaproszeni koledzy z kół ościennych, tworzących z łobzianami rejon, przedstawiciele władz miejscowych, prezes ZO PZW ze Szczecina Zdzisław Król. Prezes Król odznaczył kol. Wiesław Kwaka, zasłużonego członka naszego zarządu "Złotą Odznaką PZW" , a Jana Trabszę, wieloletniego członka straży rybackiej "Odznaką Srebrną". Prezes koła Jerzy Rakocy wręczył honorowe dyplomy uznania licznym sponsorom , bez pomocy których liczne imprezy organizowane przez koło byłyby znacznie uboższe. W następnym numerze "Łobeziaka" postaramy się ich wszystkich przedstawić. Sprawozdanie z rocznej działalności zarządu koła złożył prezes Rakocy (walka z kłusownictwem, ochrona wód, sprawy gospodarcze, sport, zarybianie). "Karaś" skupia obecnie 650 członków i ciągle ich przybywa. Prezes ZO Król mówił o sytuacji w związku. W chwili obecnej PZW zrzesza 750 tys. członków ( w roku ub. było ich ponad milion) w województwie szczecińskim jest ich 22 tysiące (w roku ub. było ich 40 tys.). Dzieje się tak, bo w kraju i w województwie powstają także inne organizacje wędkarskie np. Towarzystwo Miłośników Wędkarstwa. Nastręcza to sporo problemów PZW, ponieważ organizacje te nie mają swoich wód; powiadomił też zebranych o zmianach w związku. Zarządy okręgów otrzymają samodzielność, nie będzie tzw. "czapy" centralnej. W dyskusji Prezes Król wyjaśnił, że straż rybacka nie jest uprawniona do karania wędkarzy mandatami i wystawiania kwitów KP (były takie wątpliwości). Kompetencje te ma tylko policja i straż ochrony przyrody. Dyskusja była ostra, dotyczyła głównie kompetencji straży rybackiej i kontrowersji, do jakich dochodzi na ten temat między jej komendantem, a zarządem koła i niektórymi wędkarzami. Komendant straży Stanisław Puchalski udzielił zebranym obszernych wyjaśnień na pytania i zarzuty oraz przedstawił wyniki kontroli przeprowadzonych w roku 1997. W roku tym przeprowadzono 106 kontroli, skontrolowano 519 osób, stwierdzono 85 wykroczeń, ukaranych zostało karami pieniężnymi lub rozmowami z rzecznikami dyscyplinarnymi 79 osób, do kolegium ds. wykroczeń skierowano 7 wniosków, na kłusownictwie napotkano 1 osobę. Zajęto następujący sprzęt kłusowniczy: 42 wontony, 4 drygawice, 1309 rzutek węgorzowych, 4 sznury węgorzowe, 4 przestawy węgorzowe, 242 szczupakówki węgorzowe, 12 rzutek, 17 wędek, 1 ponton, 1 elektryczny silnik do łodzi, 1 osprzęt płetwonurka, 1 kajak plastikowy. Jak widać było tego sporo - nasza straż w walce z kłusownictwem osiągnęła dobre wyniki. Do wyróżniających się strażników należeli między innymi (też ofiarnymi) bracia Karkuszewscy i bracia Rainczukowie.
RYSZARD OLCHOWIK

Z żałobnej karty

1. Teresa Kowalczyk 23.09.1952 - 14.02.1998
2. Zofia Cegałko 13.03.1927 - 15.02 - " -
3. Antoni Popiel 13.06.1919 - 21.02 - " -
4. Marian Fajkowski 13.06.1930 - 25.02 - " -
5. Stanisław Zieliński 19.04.1926 - 28.02 - " -
6. 6. Edmund Dienst 09.05.1913 - 02.03 - " -
(WB)