Czerwiec' 2002 (numer 125)

Spis treści: 
Od redakcji
Bal trzecich klas
Co nowego w Węgorzynie?
Czyste brzegi
Do wszystkich polskich przyjaciół
dwa w jednym
Dzień Matki
Glosa do /"Zanosiło się na horror"/ ("Łobeziak" nr 124)
Marsz na Orientację
Jesteśmy tu od wszystkiego
Ludzie bojowi
Łobez koniem stoi
Majówka nad jeziorem
Mikroolimpiada
Nie kłamać
Nowy Starosta Powiatowy
Otwarcie klubu poselskiego w Resku
Piłkarska liga siódemek
Powiatowa Gimnazjada Lekkoatletyczna
Przykre widowisko
Rada Powiatowa SLD informuje
Sportowa hodowla gołębi pocztowych
Sprostowanie z Radowa
Stowarzyszenie informuje
Szpital powiatowy ? I co dalej ?
Śpiewały jak słowiki
Testy, testy i po testach
Śpiewały jak słowiki
Tu 'Łobeziak' nr 3974296. Słucham...?
Unia europejska - poznaj zanim osądzisz
Wiadomości wędkarskie
List czytelnika
Z łobeskiej żałobnej karty
Zdani na opiekę
Ze starej książki wydarzeń



Od redakcji


Czy martwić się, łamać ręce i zawodzić nad upadkiem patriotyzmu i szacunku dla postępowych obyczajów, tradycji i narodowych i międzynarodowych symboli. Takie pytanie trzeba było sobie zadać, gdy się patrzyło na to, jak na przykład społeczeństwo łobeskie obchodziło między 1 i 8 maja takie święta jak 1 Maja, 3 Maja i Dzień Zwycięstwa. Są to w końcu ważne rocznice, których znaczenia na razie nie da się przecenić i dlatego władze państwowe bez względu na swoją orientację polityczną każą uroczyście obchodzić, co w tym roku, jak wiadomo, zaowocowało ośmiogodzinnym tzw. "weekendem", jakiego chyba żaden kraj na świecie sobie nie funduje. Z 1 Maja nie zawsze kojarzą się w Polsce dobre wspomnienia, jednak warto przypomnieć, że jest to w końcu światowy dzień pamięci o tym, że kiedyś, w roku 1889 ludzie pracy najemnej upomnieli się o swoje prawa ponosząc śmierć, a ich następcy zaczęli je dzięki temu uzyskiwać. To samo z 3 Maja. To też przecież dzień hołdu dla tych, którzy próbowali unowocześnić i uratować ginące państwo polskie. Dzień 8 Maja przypomina zwycięstwo sprzymierzonych krajów świata nad bodaj największym w jego dziejach zagrożeniem, jakim był faszyzm.

Fakty to niby znane, które ku wiecznej pamięci powinny towarzyszyć zbiorowej świadomości i służyć młodym pokoleniom, jako przykłady tego, że jednak ofiary poniesione w dobrej sprawie przez naszych poprzedników nie idą na marne i coś tam w naszym, nie zawsze najlepszym świecie, poprawiają. Tymczasem, przynajmniej w Łobzie, obserwujemy z roku na rok coraz mniej zewnętrznych przejawów tej pamięci. Coraz skromniejsze są, nawet te oficjalne, z urzędu przygotowywane imprezy. Gdyby nie one, praktycznie te podniosłe rocznice niczym by się nie różniły od dni powszednich. Czyżby zbiorowa świadomość była zaprzątnięta czym innym niż pamięć o przeszłości? Gdyby nie to, że na miejscowych urzędach i instytucjach wywieszono kilkanaście narodowych sztandarów zarządzonych wolnych od pracy dni, nic by nie wskazywało na to, że mamy wspominać jakiś ważną rocznicę. Naliczyliśmy na przykład wszystkiego trzy prywatnie w tych dniach wywieszone sztandary w Łobzie! Poza oficjalnym składaniem wieńców pod pomnikiem z coraz mniejszym udziałem publiczności nie odbyły się w tym roku żadne rocznicowe festyny poza zabawą ludową na starym boisku, a przecież pogoda była w tych dniach wyjątkowo łaskawa. Czyżby ludzie wstydzili się swojej tożsamości?

Naszym zdaniem aż tak źle nie jest. Dla ludzi po prostu w tej chwili ważniejsza jest codzienność i to, co będzie z nimi jutro, co będzie z pracą dla nich i ich dzieci. Stali się oni bardziej powściągliwi wobec haseł i obietnic bez pokrycia, których tyle było w ostatnich kilkunastu latach. Zadziałał też czynnik ekonomiczny. Władze różnych szczebli nie mają po prostu środków na organizowanie kosztownych, w końcu za pieniądze podatników, widowisk. W czasach, kiedy trudno ludowi równocześnie zafundować chleb, zabawę i uroczystości, te ostatnie przestają bawić. Ludzie pytają - kto za nie płaci! Dlatego nie ma co łamać rąk nad upadkiem narodowych uczuć - będzie lepiej to i uczucia staną się cieplejsze. W końcu patriotyzmu nie udowadnia się dzisiaj w deklaracjach i wymachiwaniu sztandarami.
Redakcja

Bal trzecich klas


W sobotę 25 maja w stołówce na Hanki Sawickiej odbył się Bal Trzecich Klas. Na zabawę przybyło ok. 180 osób. Impreza rozpoczęła się o godzinie 1800 od zaproszenia do wspólnej, miłej zabawy i słów "Poloneza czas zacząć" wygłoszonych przez Janusza Zareckiego, który przygotowywał reprezentantów do tańca. Następnie wszyscy uczniowie usiedli przy stołach, które podzielone były według klas. Z głośników wciąż płynęła muzyka, zarówno współczesna, jak i klasyki rocku i popu. Wszyscy bawili się świetnie. Jedynym zakazem wprowadzonym przez nauczycieli i opiekunów był zakaz wnoszenia alkoholu. Jednak niektórym sprytnym uczniom udało się wnieść trochę "napojów z prądem (na 45 V)". Na balu powstawał również nieoficjalny film, który powinien być dużo lepszy od oficjalnego, przedstawiającego "spokojną" zabawę młodzieży. Uczniowie "ścigani" byli również za palenie tytoniu; jednak ci bardziej rezolutni poradzili sobie i z tym "problemem". Jednym bardziej zabawnych lub przykrych momentów (zależy dla kogo) były problemy z toaletami. Mianowicie niedrożne były rury kanalizacyjne, co powodowało wybijanie wody z kratek. W miarę trwania imprezy atmosfera poprawiała się. Zawiązywały się nowe znajomości, pojawiały się dedykacje z piosenkami. Wszyscy byli rozbawieni, choć nieco głusi, co powodowała głośna muzyka. Organizatorom tego balu trzeba przyznać jednak plus: potrafili zadbać o wystrój, muzykę, nastrój, obsługę i ochronę. Zabawa zakończyła się o 200 w niedzielę. Z Hanki Sawickiej uczniowie byli "eskortowani" przez policję w stronę miasta. Większość uczniów dotarła do domów w okolicach 330. Wszyscy byli zadowoleni, choć nieco zmęczeni.
Marcin Abramczuk

Co nowego w Węgorzynie?


W Węgorzynie będzie rozbudowana szkoła. W roku ubiegłym Rada Miejska podjęła uchwałę o rozbudowie budynku, w którym obecnie mieści się szkoła podstawowa i gimnazjum. Przetarg na przygotowanie dokumentacji technicznej na tę inwestycję odbył się 15 maja br. Równocześnie postanowiono zlecić opracowanie dokumentacji na ocieplenie całego budynku szkolnego, co oczywiście pozwoli na zmniejszenie kosztów ogrzewania i podniesie komfort pracy w nim. Ruszyły też prace związane z planowaną gazyfikacją gminy. W pierwszym etapie ma ona objąć miasto Węgorzyno i Runowo Pomorskie. W związku z tym zostanie ogłoszony przetarg w celu wyboru firmy, która z własnych środków (są takie możliwości) doprowadzi gaz do Węgorzyna ze strony Reska lub Piły. Opracowano już odpowiednie dokumenty do przetargu - specyfikację i umowę. Ogłoszenie o przetargu wysłano do "Biuletynu Informacyjnego Zamówień Publicznych". Pierwszy przetarg odbędzie się na dniach czyli w pierwszej połowie czerwca br. (RED.)

Czyste brzegi


Rano, w dniu 11 maja br. członkowie Miejsko-Gminnego koła SLD w Łobzie spotkali się nad Regą przy przystani kajakowej pod Uniemiem i w ramach programu "Czysta Ziemia" dokładnie uprzątnęli obydwa brzegi rzeki i trasę ścieżki rowerowej. W czasie sprzątania wyłowiono między innymi dwa kineskopy telewizyjne, ławkę turystyczną sprzed ogniska wrzuconą przez łobuzów do wody (drugiej nie udało się wyciągnąć) oraz znaczne ilości butelek po alkoholu i innych płynach. Po raz kolejny zobaczyliśmy, że nie wszyscy nasi obywatele potrafią uszanować dobro publiczne i zachodziliśmy w głowę, jaka chora wyobraźnia kazała wrzucać komuś do wody te służące wszystkim ciężkie ławki.
Obecnym w pracy członkom koła dziękujemy - Zarząd Koła SLD w Łobzie.

Do wszystkich polskich przyjaciół


Do wszystkich polskich przyjaciół 05.06.2000 roku odwiedzimy Was kolejny raz i to w licznej grupie (około 100 osób). Zgodnie z tradycją o godzinie 10'00 odbędzie się na cmentarzu krótkie nabożeństwo przy naszym wspólnym pomniku.
Bylibyśmy radzi, gdyby obecni polscy łobzianie spotkali się tam razem z nami, aby we wspólnej modlitwie oddać cześć zmarłym.
Z przyjacielskim pozdrowieniem -
Przewodnicząca Stowarzyszenia "Heimatgemeinschaft der Labeser" Hildegard Müller

dwa w jednym


"Dzień Europejczyka" i "Dzień Poligloty" czyli dwa w jednym Dnia 11 maja 2002 roku w Zespole Szkół Gimnazjalnych z racji "odrabiania" przez uczniów czwartku z długiego weekendu nauczyciele postanowili zorganizować obchody "Dnia Poligloty" i "Dnia Europejczyka". Obchody rozpoczęły się o godzinie 1000, na placu za szkołą zwanym apelowym, odtworzeniem hymnu Zjednoczonej Europy, czyli "Ody do radości". Jako pierwsi zaprezentowali się uczniowie z klas I, którzy przybliżyli nam kraje wchodzące w skład Unii Europejskiej. Przedstawili zarówno mapy, flagi, kulturę, folklor i stroje podobne do tradycyjnych z poszczególnych państw. Następnie przyszedł czas na rozpoczęcie obchodów "Dnia Poligloty". W ramach tego dnia przeprowadzono wiele konkursów dla drużyn niemiecko- i anglojęzycznych, które starały się odpowiadać na pytania z zakresu kultury, polityki, historii, folkloru i muzyki krajów unijnych. Imprezę prowadzili uczniowie, nauczyciele czuwali jedynie nad prawidłowym jej przebiegiem. W międzyczasie obchodów "Dnia poligloty" odbywały się występy młodzieży, która prezentowała piosenki znanych w Unii wykonawców. Wykonanie podzielone było na klasy niemiecko- i anglojęzyczne. Klasy niemieckojęzyczne wykonały jedną z piosenek znanej w Niemczech piosenkarki Neny "99 Luftballons", natomiast anglojęzyczni wykonali piosenkę legendarnego zespołu rockowego The Beatles "Yesterday". Po popisach "śpiewaków" przyszedł czas na przeprowadzenie pokazu mody, który odbywał się w trzech językach: angielskim, niemieckim i po części polskim. Po pokazie mody przyszedł czas na konkurs nazwany przez uczniów "Jaka to melodia?". Polegał on na odgadnięciu przez określony zespół tytułu piosenki, nazwy zespołu lub nazwiska kompozytora. Ten konkurs również prowadzony był w trzech językach. Następnym punktem programu był konkurs na odgadywanie znanych postaci związanych z krajami Unii Europejskiej. Zdjęcia tych osób zasłonięte były małymi kwadracikami, które były stopniowo odsłaniane. Wygrywała ta drużyna, która odgadła nazwisko postaci ze zdjęcia przy mniejszej ilości odkrytych kwadracików. Za występy artystyczne odpowiedzialna była pani Janiszewska, zaś za konkursy lingwistyczne nauczyciele języków obcych, m.in. Jarema, Wysocka, Michałowska. Uaktywniło się również szkolne koło europejskie.

Dzień Matki


Raz w roku, w maju - czyli rzadko
Jest dzionek poświęcony matkom.
Dwudziesty szósty - datę znam,
Jest święto - Święto naszych mam!
Nie ma to, bracie, jak u mamy
to my, obecni, wszyscy wiemy.
Bezpiecznie, miło, ciepło, sucho...
...nawet, jak czasem wziąłeś w ucho.
Tęsknota nieraz nas dopada,
cóż to, że matka ciągle gada,
Trochę pogada i przestanie...
lecz przygotuje ci śniadanie.
Cóż to, że skrzyczy cię okropnie,
Że przy kolegach wrzeszczy w oknie,
Że jak smarkacza cię objedzie,
Za to pamięta o obiedzie.
Cóż to, że w wieczór masz być w chacie
Żeś jest na krótkiej smyczy, bracie,
Że buczy, chociaż nie ma racji....
Za to pamięta o kolacji.
Bo matka kocha swoje dziecko,
Nawet gdy to wyraża kiepsko...
I swoje życie odda za nie.
Choć częściej zrobi ci fest pranie.
Ale dość śmiechów, trochę ciszy..
Niech każdy to wyraźnie słyszy:
Niech każdy w myśli wzniesie sam
Toast dla swej - najlepszej z mam! Krzysztof Andrusz

Glosa do /"Zanosiło się na horror"/ ("Łobeziak" nr 124)


Glosa do /"Zanosiło się na horror"/ ("Łobeziak" nr 124)
Przeczytałem i - przepraszam! - ogarnął mnie iście homerycki śmiech. Nie dlatego, że nieszczęsnym łobzianom tuż przed samymi świętami wielkanocnymi pociekła z kranów brudna woda, a "całkiem grzeczny pan" zapewnił ich, że po świętach woda na pewno będzie czysta. Zapewne: to pachniało horrorem i nie ma się z czego śmiać. Była to jednak - miejmy nadzieję - tylko jednorazowa przypadłość, do której nie będzie potrzeby przyzwyczaić się, tak jak musieliśmy to uczynić my - to znaczy mieszkańcy Starogardu czy jak kto woli Starogródka i okolicznych wiosek, zaopatrywanych w wodę z ujęcia w Krosinie. Dla nas to już niemal codzienność. Mała dygresja: do Starogródka sprowadziłem się w 1987 roku. Woda była tu wtedy taka, że lepszej chyba nigdzie by się nie znalazło. Piło się ją prosto z kranu, czystą, smaczną i - tak! - pachnącą. Obecne "biedronkowe" i inne "Oazy" wtedy przy tamtej wodzie byłyby kopciuszkami. Można było napuścić jej pełną wannę i nie zobaczyło się żadnego zmętnienia. Była błękitnie przeźroczysta do samego dna. Krosińskim ujęciem wody administrował wtedy Kombinat PGR. Gdy, jako "relikt komuny", kombinat zlikwidowano, ujęcie przejęła tzw. "komunalka" z Reska i to, co w Łobzie wydarzyło się z wodą przed Wielkanocą, w Starogródku i okolicy stało się codziennością od kilkunastu miesięcy. Wielokrotnie nie można się nie tylko wykąpać, ale nawet porządnie umyć, trzeba naprawdę dużej odwagi, aby ugotować na tej wodzie posiłek, mniej odważni gotują go na wodzie mineralnej. Że jeszcze u nas nie ma epidemii chorób skórnych i gastrycznych zawdzięczamy chyba tylko Opatrzności.

Przyczyna ponoć tkwi w braku jakichś odżelaziaczy i filtrów, które "za komuny" były systematycznie wymieniane i konserwowane, a teraz nie ma na to pieniędzy w gminie. Jednak mieszkańcy Starogródka, w ogromnej większości bezrobotni, muszą wysupłać więcej pieniędzy na opłacenie wody i ścieków. Prawie wszystkie mieszkania u nas są opomiarowane; przy takiej klasie, a właściwie "bezklasie" czystości otwiera się krany z nadzieją, że może za chwilę ta najbrudniejsza zleci z rur... A liczniki biją! Gorzej: mamy nowoczesną centralną kotłownię, do niedawna opalaną olejem opałowym, obecnie gazem ziemnym. Gnojówka z wodociągu ustawicznie zanieczyszcza kotły i filtry ciepłej wody użytkowej. Do ich czyszczenia trzeba sprowadzać fachowców z serwisu, a to kosztuje średnio pięć tysięcy złotych. Kto płaci? Spółdzielnia Mieszkaniowa "Kalina", czyli znów my - członkowie tejże spółdzielni. Ale co to obchodzi reski ZUBiK. Cieszcie się, popegeerowskie burki, że w ogóle tę wodę macie. Są przecież jeszcze takie miejsca w Polsce, gdzie wodę nosi się wiadrami ze studni, albo zgoła potoku...

Tak więc, drodzy mieszkańcy powiatowej metropolii, nie rozśmieszajcie nas swoimi narzekaniami, bo my się śmiać nie możemy. Od śmiechu pękają nam zajady, które Wy też mielibyście, gdybyście pili naszą wodę.
A poza tym - dyrekcja reskich wodociągów ma się dobrze.
Stefan Jahnz

Marsz na Orientację


I Łobeski Marsz na Orientację
OGÓLNIE:
Dnia 23 kwietnia 2002 roku odbył się I Łobeski Marsz na Orientację. Został on zorganizowany przez trzech uczniów z łobeskiego gimnazjum: Marcina Abramczuka, Fryderyka Popielarczyka i Mateusza Sobczaka. Z racji niepełnoletności organizatorów Marszu ich opiekunem został Mariusz Jarema. Patronat nad Marszem objął starosta powiatu: mgr Antoni Gutkowski. Współorganizatorem Marszu został Urząd Miasta i Gminy Łobez. W organizacji pomagali również uczniowie z łobeskiego gimnazjum, których zadaniem było dopilnowanie, aby uczestnicy nie utrudniali sobie pracy na trasie, oraz nauczyciele, którzy pomogli utrzymać porządek i spokój w centrum Marszu, czyli na Starym Boisku.

Do marszu zostało zaproszonych 17 szkół (z Łobza, Chociwla, Reska, Drawska Pomorskiego, Radowa Małego, Runowa Pomorskiego, Węgorzyna, Dobrej, Bełcznej, Łabunia Wielkiego i Świdwina). Jedna szkoła mogła wystawić tylko jeden 3-osobowy patrol, który na starcie został wyposażony w plan miasta (pozbawiony nazw ulic) i trzy karty z rysunkami, w pobliżu których przebiegała trasa Marszu. Rysunki zostały wykonane przez ucznia z gimnazjum: Marcina Szpyruka. Rozgrywka prowadzona była w trzech kategoriach (szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły średnie). Różniły się one między sobą ilością punktów kontrolnych (szkoły podstawowe - 9, gimnazja i szkoły średnie - 12) oraz czasem, jaki miały patrole na pokonanie całej trasy (szkoły podstawowe - 1h, gimnazja - 50 min, szkoły średnie - 45 min). Imprezę na Starym Boisku poprowadził zaprzyjaźniony nauczyciel i wspaniały konferansjer Jan Zarecki. Łobeski Dom Kultury również udzielił pomocy organizatorom, wypożyczając sprzęt nagłaśniający. Zrobił to nieodpłatnie. Na Starym Boisku przez cały czas trwania imprezy coś się działo; występowały m.in. dzieci ze szkół podstawowych z Łobza. Koszty imprezy wyniosły 1200 zł. Starostwo powiatowe nie pokryło ich w całości, dlatego organizatorzy zmuszeni zostali do szukania funduszy w łobeskich firmach. Pomocy finansowej, pomocy w zebraniu nagród oraz pomocy przy rozliczeniu udzieliły takie firmy jak: . P. "MILENIUM" SŁAWOMIRA SZWEMMERA, CENTROSTAL, MARBUD, APTEKA "POD KORONĄ", SKLEP MEBLOWY "DUET", PROVIMI POLSKA, COMPBI, BIURO RACHUNKOWE Z. BARAŃCZUK, PIEKARNIA "DROŻDŻYK", RADA RODZICÓW Z GIMNAZJUM W ŁOBZIE, SKLEP "PLUS", FIRMA HANDLOWO USŁUGOWA EDWARDA DROZDY Organizatorzy serdecznie dziękują sponsorom.

WYGLĄD:
Marsz rozpoczął się o 1000 zaproszeniem do zgłaszania się patroli do sędziów, którzy sprawdzali poprawność zgłoszonych patroli z tymi, które pojawiły się na starcie. Przed wyjściem na trasę patrole były proszone o zapoznanie się ze szczegółowym regulaminem i kryteriami sędziowania. W regulaminie mowa była m.in. o teoretycznych, maksymalnych ilościach punktów w poszczególnych kategoriach. Patrole wyruszały w 2-minutowych odstępach czasu. Spowodowane było to tym, że każdy zapoznawał się z regulaminem oraz krótkimi objaśnieniami idei Marszu, oraz używania otrzymanych materiałów. Zdaniem organizatorów odstępy czasu były w sam raz, bo patrole nie podążały za sobą, ale były zdane na własne umiejętności. Pierwszy punkt kontrolny znajdował się przy wyjściu z rynku (od ulicy Segala), więc patrole mogły tam dotrzeć w 3 minuty i oddalić się w swoim kierunku, aby nie ułatwiać zadania kolejnym patrolom bądź im jej nie utrudniać w przypadku pomylenia kierunku marszu. Każdy działał na swój rachunek, każdy wypracowywał swoje miejsce. Marsz zaczynał się i kończył na Starym Boisku, a prowadził m.in. przez: Segala, Kraszewskiego, Obr. Stalingradu, Browarną, Kościelną, Niepodległości, Kwiatową, Siewną i Orzeszkowej. Na mapie z trasą marszu można było zobaczyć trasy zaznaczone dwoma kolorami. Ta oznaczona pomarańczowym to trasa obowiązkowa, którą musieli zaliczyć wszyscy uczestnicy, a ta pomarańczowo-zielona to trasa nieobowiązkowa, która przeznaczona była dla tych, którzy ukończyli już zmagania z trasy obowiązkowej i zostało im jeszcze trochę czasu, pomijając szkoły podstawowe. Na punktach kontrolnych znaleźć trzeba było kartkę, z której trzeba było w odpowiednie miejsce na "karcie odpowiedzi" wpisać literę hasła, które na trasie obowiązkowej brzmiało: "Powiat i Gmina Łobez - Ekologia i Turystyka"; natomiast z trasy nieobowiązkowej: "Łobez". Hasło z trasy obowiązkowej było "upchane" na 12 punktach dla gimnazjów i szkół średnich oraz 9 punktach dla podstawówek. Trasa nieobowiązkowa liczyła sobie 5 punktów, na których bez trudu zmieściło się 5 liter z hasła. Pierwsze 9 punktów dzieliły między sobą wszystkie kategorie, a kolejne 3 już tylko gimnazja i szkoły średnie. Punkty wyglądały w następujący sposób: na mapie zaznaczone były liczbami w kółeczkach, a w rzeczywistości były to kartki, na których wypisano litery z hasła. Każdy punkt "ubezpieczany" był przez jedną osobę, która pilnowała, by nic złego mu się nie stało, tzn. aby nikt go nie zerwał, ani nie ukrył.

STARE BOISKO:
Na Starym Boisku cały czas coś się działo. Organizatorzy zadbali o to, by nikt z przybyłych nie nudził się. Dzięki ich staraniom wystąpiły dzieci z łobeskich szkół podstawowych, które zaprezentowały w swoim repertuarze zarówno taniec jak i piosenki. Z tej racji organizatorzy serdecznie dziękują opiekunom zespołów, którzy zgodzili się, aby ich podopieczni wystąpili na Marszu. Imprezę poprowadził ogólnie lubiany w gimnazjum nauczyciel techniki i sztuki Jan Zarecki. Zgodził się zrobić to nieodpłatnie. Był on bardzo uprzejmy. Doradzał organizatorom, co i w jaki sposób zrobić, aby impreza doszła do skutku. Jako, że posiada już doświadczenie w organizowaniu imprez masowych odpowiadał na każde pytanie młodzieży związane z organizacją. Przed sceną, tuż przed 1000 pojawili się organizatorzy, którzy zaczęli pracować nad tym, aby wszystko się udało. Ich zadaniem w centrum Marszu było zadbanie o prawidłowy przebieg wyjścia ze Starego Boiska na trasę Marszu, sprawdzenie poprawności przybyłych drużyn z tymi zgłoszonymi oraz zapisanie godzin wyjścia i powrotu poszczególnych patroli. Na Starym Boisku można było również zobaczyć kilku nauczycieli z łobeskiego gimnazjum, którzy w miarę możliwości pomagali w organizacji. Można było również spotkać p. Mariusza Jaremę, który czuwał nad organizatorami, innymi słowy był ich opiekunem. Podczas gdy pierwsze patrole powracały na Stare Boisko rozpoczynało się wydawanie posiłków, które również było przeprowadzone przez uczniów z gimnazjum w Łobzie. Ogólnie w organizacji Marszu pomagało około 40 osób z gimnazjum.

ZAKOŃCZENIE I ZWYCIĘZCY:
Około godziny 1300 nastąpiło wstępne ogłoszenie wyników. Chwilkę później nastąpiło oficjalne ogłoszenie wyników i wręczenie nagród. Z racji tego, że nie pojawiła się odpowiednia ilość szkół w szkołach podstawowych i średnich przyznano tylko dwie pierwsze nagrody. Gimnazjum było za to bezkonkurencyjne, pojawiło się tylko jedno, więc byli zarówno pierwsi jak i ostatni.
W kategorii szkół podstawowych odpowiednie miejsca zajęły:
1. Szkoła Podstawowa nr 2 z Łobza (ilość punktów: 207, procentowo od maksymalnej ilości punktów: 110%)
2. Szkoła Podstawowa nr 1 z Łobza (ilość punktów: 126, procentowo: 67%)
W kategorii gimnazjów odpowiednie miejsca zajęły:
1. Gimnazjum Integracyjne w Radowie Małym (ilość punktów: 181, procentowo: 81%)
W kategorii szkół średnich odpowiednie miejsca zajęły:
1. Zespół Szkół Zawodowych z Drawska Pomorskiego (ilość punktów: 208, procentowo: 89%)
2. Zespół Szkół Zawodowych z Łobza (ilość punktów: 112, procentowo: 48%)

Zwycięzcom gratulujemy i życzymy sukcesów. Po ogłoszeniu wyników nastąpiło wręczenie nagród. Poszczególne patrole, zgodnie z kategoriami i zajętymi miejscami były zapraszane na scenę, gdzie opiekun Mariusz Jarema w imieniu organizatorów Marszu wręczał im nagrody. Najlepszymi, zarówno w swojej kategorii, jak i w całym Marszu zostali przedstawiciele Szkoły Podstawowej nr 2 z Łobza zdobywając 207 punktów na 188 możliwych, co stanowi 110% maksymalnej ilości punktów.

Jako że pojawiło się tylko jedno gimnazjum to jemu przypadło pierwsze miejsce i to ono, a raczej przedstawiciele ich szkoły zorganizują podobną imprezę w Radowie Małym, bądź w jego okolicach. Taka również była nagroda za zajęcie I miejsca w kategorii gimnazjów, zaznaczone to było w regulaminie Marszu. Zwycięzcom w kategorii gimnazjów gratulujemy zwycięstwa i życzymy powodzenia w organizacji.
Marcin Abramczuk, Mateusz Sobczak i Fryderyk Popielarczyk - organizatorzy
Mariusz Jarema - opiekun

Jesteśmy tu od wszystkiego


"Jesteśmy tu od wszystkiego" - z wizytą w rewirze dzielnicowych w Dobrej. W rewirze dzielnicowych w Dobrej pracuje 4 funkcjonariuszy - kierownik rewiru, dwóch dzielnicowych, oraz pracownik referatu kryminalnego, oddelegowany z Reska. Do obowiązków funkcjonariuszy należy sprawowanie nadzoru nad przestrzeganiem prawa i porządku publicznego na terenie gminy.

Według raportu Kierownika Rewiru w Dobrej, st. Aspiranta Zdzisława Kamieńskiego, na terenie gminy Dobra notuje się bardzo znaczny wzrost przestępczości, we wszystkich kategoriach. Od początku tego roku popełniono ogółem 51 wykroczeń (dla porównania, w okresie od stycznia do maja 2001r., liczba zdarzeń wynosiła 41.) Do najczęściej popełnianych przestępstw należą - kradzieże z włamaniem, kierowanie pojazdem w stanie upojenia alkoholowego ( prawdziwa plaga!), a także kradzieże mienia. Ponadto policjanci często uczestniczą w interwencjach domowych, w akcjach mających na celu przywrócenie ładu publicznego itd.

Niestety, w coraz większym stopniu, sprawcami wykroczeń są osoby nieletnie. Pozbawieni należytej opieki, często pod wpływem alkoholu, bądź środków odurzających, dokonują włamań, kradzieży, oraz pobić. W ostatnim okresie zatrzymano 10 młodych delikwentów, którzy wyznając zasadę "kwiat młodzieży bez wódy uschnie", zakłócali ciszę nocną, ignorując fakt, że "dobranocka się skończyła, czas iść do łóżeczka…"

Generalnie, lwią część popełnianych wykroczeń stanowią te, które popełniane są pod wpływem alkoholu. Nieformalny rekord gminy ustanowił osobnik, w którego krwi wykryto 4,4 promila alkoholu - na świecie za dawkę śmiertelną uważa się 4,0 promila, ale Polak potrafi! Rewir dzielnicowych w Dobrej, podobnie jak wszystkie instytucje popularnej "budżetówki", uskarża się na rozliczne problemy, które sprowadzić można do jednego wspólnego mianownika - braku funduszy. Pieniędzy brakuje przede wszystkim na paliwo do radiowozów, co więcej, sprzęt, którym dysponują funkcjonariusze, do najnowocześniejszych nie należy. Ponadto, w opinii kierownika rewiru, placówce brakuje ludzi, tak, aby działać jeszcze bardziej efektywnie. W rzeczywistości, funkcjonariusze muszą pracować za dwóch, co stanowi dla nich niekiedy nie lada wysiłek. Dla lepszego zobrazowania takiego stanu rzeczy podam przykład - jeden dzielnicowy przypada na miasto, drugi sprawuje pieczę nad sołectwami, których jest de facto 8. Wobec takiej sytuacji, słowa st. asp. Kamieńskiego - "jesteśmy tu od wszystkiego" , stanowią idealną puentę…
Jarosław Soborski - Dobra Nowogardzka

Ludzie bojowi


W przyrodzie ożywionej od jednokomórkowców poczynając panuje hierarchia i związane z nią podporządkowanie słabszych silniejszym. Nie trzeba tego zaraz kojarzyć z bezwzględną walką o byt, bo przecież w obrębie poszczególnych gatunków ta hierarchia i społeczne zależności pozytywnie sprzyjają ich trwaniu. O tym wie każdy chociaż trochę inteligentny uczeń biologii w szkole. Zjawisko to jest szczególnie widoczne u zwierząt prowadzących społeczny tryb życia, na przykład takich jak mrówki i pszczoły czy wielkich jak lwy i słonie. Poddanie się rygorom społecznym, bezwzględne wykonywanie zadań w pszczelim społeczeństwie czy uległość piesków wobec dominujących partnerów przy misce z pożywieniem, przysłowiowa "kolejność dziobania" wśród kur na podwórku to klasyczne objawy takich zależności. Zwierzęta w swojej agresji nie przekraczają jednak granic swoistej "przyzwoitości". Jeleń przepędza rywali od swojego haremu, a po okresie godowym harmonia wraca do stada, które zgodnie trzyma się razem. Syte lwy leżą spokojnie wśród pasących się stad antylop i zebr. Piesek dopuszcza do swojej miski kolegę, gdy się sam nasyci. Z człowiekiem trochę inaczej, mimo że też ma on przecież biologiczną naturę. Człowiek potrafi sobie wyobrazić i przewidzieć konsekwencje tego, co może się z nim stać nie tylko wtedy, kiedy zbyt śmiało zechce naruszyć hierarchię panującą w jego środowisku, na przykład wtedy, gdy zwróci swojemu wszechmocnemu szefowi uwagę na to, żeby ten był bardziej ludzki lub przeciwstawi się jego egoistycznym decyzjom, ale potem, kiedy zaczną działać układy, kiedy pamiętliwy szef wykorzysta nadarzającą się okazję, żeby się odkuć na, w jego mniemaniu, krnąbrnym podwładnym. Oczywiście mechanizm ten działa przede wszystkim w okolicznościach, kiedy w jakiejś na przykład instytucji panują feudalne stosunki, jakiś zamordyzm powiedzmy albo istnieje w niej klikowy układ. Że coś takiego się w naszych demokratycznych czasach nie zdarza? Ejże!

W związku z tym w naszych warunkach, kiedy praca stała się większym dobrodziejstwem i ratunkiem niż chleb powszedni, wcale nie zniknął gatunek ludzi, których od dawna klasyfikowano jako tak zwanych "ludzi bojowych", to znaczy takich, którzy się wszystkiego boją. Jeśli dawniej, za komuny, ta "bojowość" wynikała z przyczyn politycznych, to dzisiaj ma ona najczęściej ekonomiczne podłoże. Za każdym razem jednak jej objawami są: wyrzeczenie się własnego zdania, świadome działanie wbrew sobie, uległość, zgoda na narzucone decyzje nawet wtedy, gdy trzeba, "ratując" siebie, zrobić na przykład odważniejszemu koledze z pracy koło tak zwanego pióra, bo tak sobie zażyczył mściwy zwierzchnik. Krótko mówiąc - najzwyczajniejsze skundlenie, czyli inaczej dawanie fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. Gdybyż zjawisko to ograniczało się do małego środowiska, na przykład gminnego, to jeszcze byłoby pół biedy, bo przy okazji kolejnych wyborów można w nim, miejmy nadzieję to i owo zmienić, jeśli wyborcom się będzie chciało, jeśli nie pozostaną obojętni, jeśli nie zdadzą się na wolę boską. Może to zbytnie uproszczenie, ale tak się zaczynają liczne patologie społeczne, różne tak zwane układy, kliki i mafie. Właśnie od stwierdzenia, że "moja chata z kraja", od tchórzostwa, od obojętności, czekania, żeby inni za nas się poświęcali. A potem jest już często za późno i można sobie co najwyżej ponarzekać, poodgrażać się w czterech ścianach mieszkania, popłakać w rękaw albo odważnie poprężyć muskuły przed lustrem czy własną żoną. No i żyć w dyskomforcie, z ręką w nocniku, w poczuciu bezsilności i pretensji do siebie, chyba że się przywyknie, przyjmie reguły takiego układu za normalne. A to już jest groźne, jeśli dotyczy maluczkich, bo deformuje charaktery, utrwala lizusostwo, wiernopoddaństwo i hipokryzję, zgodę na każdą podłość i przekręt. Groźne jest także, gdy dotyczy tych, którzy taką władzę tworzą, bo utrwala w nich poczucie bezkarności, wiarę we własną nieomylność, podejrzliwość, a często wręcz nienawiść do tych, którzy próbują chociażby na chwilę odważyć się mieć własne zdanie. Każdą taką próbę uważają za zamach na siebie, na swój, pożal się Boże, autorytet. Za podejrzliwością idą czyny. Dzisiaj najłatwiej, najboleśniej jest uderzyć i ukarać niepokornego osobnika zwalniając go z pracy. A powód jakiś zawsze się znajdzie.

W skrajnych przypadkach prowadzi to, jeśli "bojowość" dotknie całych narodów, a takie straszne przypadki notuje historia XX wieku, do podporządkowania się społeczeństw jakiemuś wodzowi czy jakiejś obłąkańczej ideologii zagrażającej nawet całemu światu. Wbrew temu, czego wczoraj z taką nadzieją spodziewali się ludzie po demokratycznym kapitalistycznym ustroju, "bojowość" jest w nim, niestety, ciągle obecna, a ostatnio nawet jakby jej przyrastało.
Dziadek

Łobez koniem stoi


Łobez koniem stoi - czy stać powinien?
Do tak postawionego pytania skłoniły mnie refleksje i przemyślenia na temat przyszłych rozwiązań tego problemu. Ale po kolei. Łobeskie Stado Ogierów w chwili obecnej z wielkimi trudnościami wiąże dzisiaj koniec z końcem, bo dotychczas (na bieżący rok) nie dostało dotacji przedmiotowej z Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Warszawie odpowiedzialnej za stada ogierów w naszym kraju. Działalność naszego Stada Ogierów prowadzona jest w oparciu o stado liczące 65 reproduktorów rozmieszczanych na punktach kopulacyjnych na terenie połowy naszego kraju. Działalność szkoleniowa i rekreacyjna mogąca przynieść Stadu dodatkowe środki prowadzona jest w coraz mniejszym zakresie z uwagi na to, że społeczeństwo ma coraz mniej pieniędzy na te cele. Dla przykładu w ubiegłym roku prowadzone były w Łobzie dwa kursy instruktorskie, w bieżącym może uda się już tylko jeden. Na szczęście hotelowanie koni polskich i zagranicznych pozwala jeszcze osiągać niewielkie dochody na bieżącą działalność. Działalność sportowa w Stadzie opierająca się o klub LZS "Hubal" jest raczej działalnością zachowawczą, a nie rozwojową.

Uważam, że tak być nie powinno. I tu widzę poważną role do spełnienia przez nasze władze gminne i starostwo powiatowe, jako jednostki promujące nasz teren. W ramach dyskusji programowej przed wyborami samorządowymi pragnę w związku z tym zgłosić propozycję przygotowania oferty inwestycyjnej pod tytułem "Tor wyścigów kłusaczych w Boninie pod Łobzem". Uważa, ze temat wart jest szerokiej społecznej dyskusji, która może doprowadzić do tego, że nasza gmina rozwijająca w szerokim zakresie temat koński może zmniejszyć w perspektywie kilku lat bezrobocie i umożliwić młodym ludziom rozwój przez uczenie się w szkole zawodowej i średniej ginących w Polsce, ale bardzo poszukiwanych w świecie zawodów związanych z koniem (np. rymarzy, kowali, budowniczych pojazdów konnych) i mających perspektywy w momencie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, gdzie koń staje się coraz popularniejszy. Ci młodzi ludzie utworzą później małe zakłady w naszej gminie i całym powiecie.

Obecnie Zakład Treningowy p. Majewskiego w Boninie prowadzi treningi koni kłusaczych ze Szwecji, Danii i Niemiec. Widzę potrzebę rozpoczęcia hodowli tych koni na naszym terenie w oparciu o istniejące u nas gospodarstwa indywidualne i wielkotowarowe, bo ludzi do przygotowania odpowiednich koni, jak widać, już mamy. Konie u nas trenowane zajmują coraz lepsze miejsca w wyścigach w Europie. W Europie środkowej brak jest takich torów i stąd nasz pomysł zrobienia czegoś takiego dla naszego powiatu. Uważam, że dobrze przygotowana oferta inwestycyjna może doprowadzić do realizacji tego lub podobnego zadania. A moje hasło rzucone w temacie tego artykułu spowoduje, że powiat łobeski za kilka lat stanie się znany nie tylko w Polsce.
Wiesław Ćwikła

Majówka nad jeziorem


23 maja działacze łobeskiego koła Polskiego Związku Niewidomych, przejawiający w ostatnich dwóch latach bardzo ożywioną działalność, zorganizowali z okazji Dnia Matki bardzo nietypową uroczystość. Korzystając z trwającej właściwie od początku miesiąca "gwarantowanej" pięknej pogody postanowili wyjść w plener i spotkać się ze swoimi członkami nad pięknym o każdej porze roku Jeziorem Chełmońskim przy atrakcyjnej chacie syberyjskiej. Do udziału w imprezie zaprosili kolegów ze szczecińskich kół PZN "Północ" i "Nad Odrą". Było to nad wyraz miłe i udane spotkanie, bo dało możność ludziom, którzy na co dzień mają często ograniczone możliwości poruszania się i odbywania dalszych wycieczek, znalezienie się na łonie przyrody wśród życzliwych znajomych i przyjaciół. Kilkoma autobusami z opiekunami i rodzinami zjechało nad jezioro ponad dwieście osób. Jak zwykle wzruszająco witał wszystkich prezes łobeskiego koła Jan Wielgus. Uroczystość odbywała się pod hasłem: Matka - Ojczyzna, a w temat wprowadził zebranych jeden z wypróbowanych sojuszników Związku dyrektor Biblioteki Miejskiej Eugeniusz Szymoniak. Oczywiście było i coś dla ciała. Dzięki wsparciu finansowemu ze strony starostwa łobeskiego, ale przede wszystkim z własnych środków organizatorzy przygotowali dla uczestników spotkania poczęstunek, na który składała się pieczona nad dużym ogniskiem kiełbasa, kawa i inne napoje. Było naprawdę swojsko, ludzie nawiązywali nowe znajomości i dzielili się swoimi doświadczeniami. Szczególnie dla Szczecinian była to bardzo atrakcyjna wyprawa.

Urozmaicił imprezę okolicznościowy występ młodych artystów ze Szkoły Podstawowej nr 2 pod kierownictwem nauczycielek Longiny Makawczyk i Renaty Mikul. Przyjechał też i jak zwykle ładnie śpiewał łobeski chór Polskiego Związku Emerytów i Rencistów. Nie można nie pochwalić także skocznie przygrywające kapeli. Ale przede wszystkim pochwały należą się tym, którzy imprezę przygotowali i obsługiwali - zauważyliśmy wśród nich Romę Kosińską, Andrzeja Kabulskiego, Zofię i Ryszarda Rodaków, Grażynę Marciniakową z mężem i p. Jałowcową. RED.

Mikroolimpiada


Mikroolimpiada "Zdrowie i bezpieczeństwo dziecka" po raz 31 22 maja w ŁDK po raz 31 odbył się rejonowy finał mikroolimpiady pt. "Zdrowie i bezpieczeństwo dziecka. Zorganizował ją terenowy oddział SANEPID- w Łobzie. W eliminacjach szkolnych wzięło udział 760 uczniów z gmin: Łobez, Węgorzyno, Resko i Radowo Małe i Chociwel. W finale uczestniczyło 38 uczniów.

Pierwsze miejsce w kategorii gimnazjów zajęła Patrycja Popiołek z Węgorzyna (opiekun Karol Widera). Dwa równorzędne pierwsze miejsca w kategorii szkół podstawowych zdobyli: Piotr Buchholc i Piotr Felsztukier ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Łobzie. Zorganizowanie tej dużej i pożytecznej imprezy było możliwe dzięki pomocy starostwa łobeskiego i burmistrzów wspomnianych miast, którzy ufundowali nagrody dla wszystkich uczniów. Pomógł udzielając sali dyrektor ŁDK. Artykuły spożywcze do przygotowanie pokazu zdrowej żywności ofiarowali państwo: masarnia z Węgorzyna M. Sarzały, piekarnia G. i T. Moskalów, ciastkarnia Z. Wójcika, hurtownia "Ania" J. Matulewicza, sklep spożywczy "Szóstka" H. Dubickiej, sklep spożywczy "Danuśka" D. i M. Zarzecznych, stragan "Pod kasztanami" B. Kamińskiego, piekarnia GS (R. Dubicki). Szczególne podziękowania składamy kierownikowi Ośrodka Szkoleni i Wychowania Waldemarowi Dajnowskiemu, paniom ze stołówki Ośrodka oraz uczniom z klasy "kucharz" za pomoc w przygotowaniu pokazu z konsumpcją. Imprezę uatrakcyjnił występ grupy teatralnej z SP w Radowie Małym przygotowany przez pp. J. Kulik i M. Górniak.
Stanisława Podyma

Nie kłamać


Naprzód ze zdumieniem, potem z oburzeniem przeczytałam w "Kurierze Szczecińskim" wypowiedź burmistrz H. Szymańskiej z dnia 22 maja br., w której stwierdziła ona, że łobeski Sojusz Lewicy Demokratycznej był przeciw powołaniu w Łobzie powiatu, dlatego teraz nie ma prawa sięgać po władzę w nim. Jest to nieprawda dla mnie tym przykrzejsza, że jestem mieszkanką Łobza od urodzenia i jego patriotką i każdy, kto mi zarzuca, a jestem członkinią SLD od chwili jego powstania, że nie zależało mi i moim kolegom na powstaniu i działaniu w Łobzie powiatu, obraża nas i próbuje w ten perfidny sposób załatwić swoje partyjne interesy i zdyskredytować SLD. To samo dotyczy widowiska, jakie miało miejsce w dniu 25 maja na placu 3 Marca. Tymczasem warto przypomnieć, że prawda wyglądała i wygląda zupełnie inaczej, a jej przeinaczanie świadczy właśnie o prawdziwych intencjach p. burmistrz i p. M. Płóciennika, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić, że traktują swoją władzę, jako coś, co im się należy raz na zawsze, a ludzi, którzy próbują się na to nie godzić pomawiają o wszystko, co najgorsze, przede wszystkim o to, że nie mają oni prawa do bycia łobzianami.

Od pierwszej chwili, kiedy rząd J. Buzka nie utworzył w Łobzie powiatu w roku 1997, co było swoistą karą dla mieszkańców naszej gminy, którzy w przeważającej części głosowali na SLD, i ja i moi znajomi i przyjaciele wraz z setkami innych łobzian, protestowaliśmy przeciw temu, gdzie się dało. Blokowaliśmy tory w pogodę i niepogodę, dając całej Polsce głośno znać, że nas skrzywdzono. Zostałam wtedy ukarana mandatem. Gdzie była w tym czasie przyszła p. burmistrz i przyszły przewodniczący? Ze swoimi stronnikami obmyślali wtedy w Domu Kultury, jakby na własną rękę, wykorzystując gniew ludu udowodnić, że to oni dostaną powiat od swego ukochanego, pożal się Boże, rządu. Odmówili nawet Markowi Romejce pojawienia się na torach dla podjęcia wspólnej akcji, bo chcieli udowodnić, że to oni, a nie jakiś tam tłum, mogą wszystko "załatwić". Rząd nie ustąpił i trzy lata mieliśmy z głowy. Tylko posłowie SLD głosowali wtedy w Sejmie przeciw tej złośliwej i fatalnej decyzji. Imienne wynik tego hańbiącego głosowania drukował wówczas "Łobeziak". Warto też przypomnieć, że stargardzcy radni AWS-u głosowali u siebie przeciw odłączeniu Łobza od siebie. Potem łobeskie koło SLD podjęło uchwałę skierowaną do rządu, a popartą uchwałami rad powiatowych i wojewódzkich SLD o nieustającej woli mieszkańców Łobza w sprawie utworzenia powiatu, a poseł Stanisław Kopeć wielokrotnie składał w Sejmie interpelacje w obronie naszego powiatu. Radni Wiesław Ćwikła i Jan Paszkiewicz z SLD i niezależny Marek Romejko zostali członkami komisji do spraw walki o powiat i kilkakrotnie wyjeżdżali do rządu z interwencjami, a członkowie Zarządu Gminnego SLD Jan Szafran, W. Ćwikła i R. Muszyński, jeździli z interwencją do marszałka Sejmu. Sprawa Łobza nie cichła przez te wszystkie lata, wola mieszkańców nie słabła.

Między innymi dlatego w ubiegłym roku rząd J. Buzka pod koniec swojej kadencji, była to jedna z niewielu jego mądrych decyzji, wyraził zgodę na zwrócenie Łobzowi powiatu. To prawda, że dużą rolę w tej sprawie odegrały zabiegi burmistrz H. Szymańskiej i M. Płóciennika. Niemniej nie upoważnia to ich do przypisywanie tylko sobie roli stwórców powiatu i obrażania członków SLD i tysięcy bezimiennych mieszkańców Łobza, jego najskuteczniejszych obrońców, nie upoważnia też tych państwa do traktowania powiatu jako domeny własnej partii i zaspokajania tylko ich interesów. Tej szarej masie nawet nie podziękowano, a teraz na placu 3 Marca demagogicznie podpuszcza się ją (100 osób na placu i setkę naiwnych i łakomych na darmowe gwizdki dzieci i skwapliwie akceptowany przez dorosłych hapening)), żeby kolejny raz pomogła w utrzymaniu posadek dla swojaków i szarga się ludzi, którzy się na to nie godzą. Kto te dzieci na plac przyprowadził? Czy znowu, jak to się już stało w poprzednich wyborach, ludzie dadzą się nabrać na kolejne obiecanki jakichś aktywistów? Można z góry założyć, obserwując to, co się złego dzieje w tej chwili, że jeśli się tak stanie, to złe zwyczaje się u nas utrwalą. Wtedy najlepiej będzie sprawić sobie kagańce i nie narzekać na to, że trzeba w nich chodzić.
Elżbieta Kamińska

Nowy Starosta Powiatowy


W dniu na Starostę Powiatowego, a właściwie Pełniącego Funkcję Organów Powiatu Łobeskiego w miejsce odwołanego Antoniego Gutkowskiego mianowany został decyzją Premiera RP Leszka Millera - Tadeusz Jóźwiak. Zmiana ta nastąpiła na wniosek łobeskiej gminnej i powiatowej organizacji SLD złożony na ręce Wojewody Zachodniopomorskiego. Powody tej decyzji są znane i zostały uznane przez władze państwowe, podawaliśmy je zresztą w majowym wydaniu "Łobeziaka", zamieszczając oświadczenia w tej sprawie zarówno gminnej jak i powiatowej organizacji SLD.
Tadeusz Jóźwiak jest mieszkańcem powiatu łobeskiego od urodzenia. Urodził się w 1950 roku w Mielnie pow. Łobez. Szkołę podstawową ukończył w Sielsku, a technikum rolnicze w Stargardzie Szczecińskim. Studiował na Akademii Rolniczej w Szczecinie uzyskując w roku 1974 tytuł magistra inżyniera rolnictwa. W 1975 roku ukończył w stopniu podporucznika logistyki Szkołę Oficerów Rezerwy w Poznaniu. Od 1976 do 1982 pracował w KPGR Suliszewice kolejno na stanowiskach: kierownika gospodarstwa Grabowo, głównego specjalisty do spraw produkcji zwierzęcej, a w latach 1981 - 92 zastępcy dyrektora tegoż kombinatu. W 1992 roku powierzono mu funkcję prezesa GS-u w Węgorzynie, a od 21.08.92r. do 31.08. 93r. objął stanowisko zastępcy dyrektora Państwowych Zakładów Zbożowych w Łobzie. Wszystkie te obejmowane przez Tadeusza Jóźwiaka kolejne funkcje były awansami, wynikającymi z jego życzliwości, umiejętności współpracy z ludźmi, dobrego przygotowania zawodowego oraz wysokiej oceny jego pracy na każdym zajmowanym stanowisku. W roku 1993 podjął prywatną działalność gospodarczą, otwierając wspólnie z E. Bąkiem w Łobzie przy ul. Bema w dzierżawionej z AWRSP bazie firmę skupu zboża i mieszalnię pasz działającą do dzisiaj. Jak z tego widać, Tadeusz Jóźwiak dobrze zna ludzi i specyfikę gospodarczą rolniczego powiatu łobeskiego i orientuje się w jego potrzebach.

Ma on także doświadczenie w pracy samorządowej. W latach 1994 - 98 był radnym gminnym II kadencji łobeskiego samorządu, członkiem komisji Rolnictwa i Leśnictwa oraz członkiem Zarządu Miasta i Gminy Łobez. Jego prywatne zainteresowania to sport i turystyka, polityka społeczna i gospodarcza. W latach 1966 - 78 czynnie uprawiał sport, grał w koszykówkę i siatkówkę, także w miejscowym "Światowidzie". Jest żonaty - żona pracuje w aptece, ma dwoje dzieci - córkę, która kończy licencjat z germanistyki na Uniwersytecie Szczecińskim i syna w trzeciej klasie łobeskiego liceum. Mieszka z rodziną w bloku na Osiedlu Suliszewickim. Jest członkiem Rady
Powiatowej SLD. (RED.)

Otwarcie klubu poselskiego w Resku


Otwarcie klubu poselskiego w Resku
Po raz kolejny okazało się, że "małe" wcale nie musi oznaczać "mało ważne". Nazwanie niespełna pięciotysięcznego Reska miastem choćby średniej wielkości byłoby nieco przesadzone, niemniej jest ono ważnym ogniwem na mapie synoptycznej Polski i Europy, bo właśnie w Resku mieści się stacja meteorologiczna wchodząca w skład sieci prognozowania pogody, o czym zresztą nie wszyscy - nawet mieszkańcy Reska - pamiętają, a co na pewno dodaje miastu znaczenia. Oczywiście, nie samą stacją meteo Resko stoi, dzieje się tu wiele, żyją wspaniali ludzie, jest niezwykle czysto, sympatycznie, urokliwie... I kto wie, czy te właśnie zalety miasteczka nie miały, między innymi, wpływu na decyzję posła Czesława Marca otwarcia w Resku filii jego gryfickiego biura poselskiego. To jest właśnie "bardzo ważna duża sprawa" w małym rozmiarami, ale wielkim - sercem i walorami mieszkańców całej gminy - Resku. Podczas skromnej uroczystości otwarcia filii w dniu 1 maja, pan poseł Marzec zadeklarował, że co najmniej jeden raz w miesiącu będzie osobiście przyjmować mieszkańców gminy i miasta, którzy uznają, że rozmowa z posłem jest im potrzebna. Podkreślił, że właśnie w gminie i mieście Resko uzyskał - procentowo w stosunku do liczby wyborców - najwięcej głosów pozwalających na otrzymanie mandatu poselskiego. Dlatego uznał, że takim elektorom należy poświęcić najwięcej czasu przeznaczonego na bezpośrednie spotkania z ludźmi i służyć im możliwie największą pomocą. Filia biura mieści się w budynku Domu Kultury i Biblioteki Publicznej w niewielkim pomieszczeniu, zaadaptowanym wspólnym wysiłkiem części członków reskiego koła SLD i przy materialnym wsparciu posła Czesława Marca. Filia jest czynna w poniedziałki i piątki od 17,00 do ostatniego interesanta. Asystentem posła jest p. Jacek Sękowski i on - pod nieobecność posła - pełni w filii rolę gospodarza wraz z dyżurującymi członkami koła SLD. Oczywiście, drzwi filii są otwarte dla wszystkich, niezależnie od politycznych preferencji, przekonań i poglądów.

Gwoli kronikarskiej ścisłości dodajemy, że w otwarciu filii uczestniczyli przedstawiciele i władze gminy, a także członkowie Zarządu Powiatowego z Łobza i kół SLD z powiatu. Skromną uroczystość zakończył występ dwóch grup świetnego zespołu tańca nowoczesnego, działającego w reskim Domu Kultury. Fakt, że potem wszyscy uczestniczący w otwarciu udali się "na górkę", gdzie trwał pierwszomajowy festyn, nie wymaga już specjalnej uwagi. Degustacja szaszłyków, piwa i innych smakowitości nie wchodziła w program uruchomienia filii. Jesteśmy zresztą przekonani, że rzecz nie w uroczystościach i personaliach, tylko w działalności. Oby była jak najbardziej owocna. Zaś tak na marginesie: czy jest jeszcze drugie miasteczko wielkości Reska, gdzie można się co miesiąc spotkać ze swoim posłem?
Stefan Jahnz - Resko

Piłkarska liga siódemek


W dniu 1 maja br. zakończyła się V runda rozgrywanej przez dwa poprzednie tygodnie Piłkarskiej Ligi Siódemek. Imprezę zorganizowali: Rada Gminna LZS, Marian Szyjka, Andrzej Mrozowicz i Zdzisław Urbański z UMiG-u. W rozgrywkach uczestniczyło 6 drużyn. Pierwsze miejsce zajął KS "Zwodówka (9 pkt.), drugi Był KS "Bayern" (9 pkt.), trzecie KS "Kapcie" (3 pkt.), kolejne miejsca zajęły: LZS Dalno, "Dwójka" i "Osiedle Orzeszkowej". Były to jedyne w tym dniu zawody sportowe i w ogóle jedyna masowa impreza w Łobzie. RED.

Powiatowa Gimnazjada Lekkoatletyczna


W środę, 8 kwietnia br., na Stadionie XXX-lecia odbyły się powiatowe zawody lekkoatletyczne. Do udziału w nich zostało zaproszonych wiele szkół z łobeskiego powiatu, m.in. z Reska, Węgorzyna i Radowa Małego. Szkoły rywalizowały miedzy sobą w różnych dyscyplinach i dwóch kategoriach, dla chłopców i dziewcząt. Rywalizacja rozpoczęła się o godzinie 930. Pierwszą rozegraną konkurencją był bieg na 100 m, a później biegi na 300, 600, 1000 i 2000 metrów, natomiast na końcu rozegrano sztafetę 4x100 m. Po biegach przyszedł czas na rozgrywki dla naprawdę silnych mężczyzn, czyli pchnięcie kulą i rzut oszczepem. W między czasie odbyły się jeszcze skoki w dal. Uczniowie z łobeskiego gimnazjum, trzeba im to przyznać, nikt "nie mógł podskoczyć". Zdominowali prawie każde podium. Oto ich wyniki:

Dyscyplina Chłopcy Dziewczęta
100 m III. K. Ciszewski -
300 m I. K. Ciszewski I. N. Raińczuk
600 m - I. E. Michalik
1000 m I. Idzik I. A. Afeltowicz
2000 m I. K.Ludwikowski -
Skok w dal II. P. Łączak III. D. Matys
Pchnięcie kulą I. M. Mikucki III. O. Kobiałka II. K. Obolewicz III. M. Szpyruk
Rzut oszczepem II. K. Obolewicz II. Wysocka
Sztafeta 4x100 m II. Gimnazjum Łobez II. Gimnazjum Łobez

Wszystkim życzę powodzenia i dalszych sukcesów.
Marcin Abramczuk.

Przykre widowisko


Powiadomienie Rady Miejskiej w dniu 13 kwietnia br. na XXXVII sesji przez przewodniczącego M. Płóciennika o tym, że radnym Marku Romejce ciążą aktualne wyroki sądowe, było widowiskiem wyjątkowo przykrym i spektakularnym w negatywnym tego słowa znaczeniu i można było odnieść wrażenie, że idzie o to, by go przed jak najszerszym gremium publicznie upokorzyć. A przecież można było radnego nakłonić do tego, by sam z funkcji radnego zrezygnował i Radę o tym fakcie poinformował. Marek Romejko, chociaż radnym aktualnie nie może być, nie został przecież pozbawiony praw obywatelskich i honorowych. Ma on i będzie miał w życiu dość kłopotów i tym razem można mu było oszczędzić kary dodatkowej. Ale jak się lubi tego rodzaju triumfy... Tak czy owak trudno się było oprzeć zażenowaniu, biorąc udział w tym spektaklu, że coś tu nie jest w porządku nie tyle z prawem, co chociażby z odrobiną litości.
W. Bajerowicz

Rada Powiatowa SLD informuje


Rada Powiatowa SLD informuje

· Wojewódzki Komisarz Wyborczy podał do wiadomości zarządów gmin informację o ilości mandatów dla gmin do najbliższych wyborów samorządowych , i tak :
Rada Powiatu Łobeskiego 17 mandatów
Rada Miejska w Łobzie 15
Rada Gminy i Miasta w Resku 15
Rada Gminy i Miasta w Węgorzynie 15
Rada Gminy i Miasta w Dobrej 15
Rada Gminy w Radowie Małym 15

· W Sejmie RP trwają prace nad projektem ustawy o wyborze bezpośrednim wójta, burmistrza, prezydenta. Posłowie SLD proponują, aby wójta, burmistrza, prezydenta wybierali mieszkańcy gmin i miast. Jeśli ustawa zostanie uchwalona, a Prezydent RP podpisze ustawę do końca czerwca, to bezpośrednie wybory samorządowe odbędą się w październiku br.

· Wojewódzka Rada SLD w Szczecinie rozpoczęła przygotowania do wyborów samorządowych. Zgodnie z kalendarzem wyborczym w Łobzie został powołany Powiatowy Zespół Programowo-Koordynacyjny SLD. Członków SLD oraz sympatyków zainteresowanych wyborami do gmin i powiatów zapraszamy w poniedziałki- środy- piątki w godz. 16 - 18 do naszego Biura przy ul. Kraszewskiego / tel. 3976184.

· Zespół ds. spraw szpitala w Resku w składzie : Jan Paszkiewicz, Jacek Sękowski, Roman Ciechański, powołany przez Powiatową Radę SLD cały czas prowadzi działania w sprawie poprawy sytuacji szpitala . W ostatnich dniach odbyły się rozmowy z posłem Wojciechem Długoborskim oraz Czesławem Marcem. Jest opracowywany wniosek do Ministra Zdrowia w sprawie przyznania dofinansowania na oddłużenie szpitala. Od I-go zjazdu powiatowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Łobzie mija trzeci miesiąc. W zjeździe uczestniczyli wszyscy członkowie partii z terenu powiatu tj. z pięciu gmin. Na stan 120 członków udział wzięło ponad 90 - ciu, a więc duża mobilizacja. Spotkaliśmy się po raz pierwszy razem - z trzech powiatów : stargardzkiego, goleniowskiego i gryfickiego. Z pewną obawą, jak to będzie w nowym powiecie. Jednak najważniejsza była wola integracji i świadomość, że łączą nas te same problemy: wysokie bezrobocie, gospodarka przeżywająca kryzys, rolnictwo bez dochodów i brak perspektyw rozwoju gmin i powiatu. Jednak do uchwały programowej, którą przyjął zjazd świadomie wpisaliśmy dwa tematy : * jeden - przystąpienie do projektowania toru wyścigów kłusaków w Łobzie * drugi - uruchomienie produkcji biopaliwa na terenie powiatu . Obydwa tematy są realne , ponieważ w naszych gminach jest odpowiedni potencjał : w gminie Łobez jest przedsiębiorstwo skarbu Państwowe Stado Ogierów , w której są idealne warunki do zaprojektowania toru wyścigów kłusaków / więcej na te temat w artykule kol. Wiesława Ćwikły/. Natomiast w każdej gminie naszego powiatu są idealne warunki do uprawy żyta, które może być surowcem do produkcji bioetanolu/ jest to odwodniony alkohol etylowy otrzymywany z spirytusu surowego, stosowany jako mieszanka do paliw silnikowych/ . Jaki jest, na dzień dzisiejszy stan załatwiania tych spraw? Jeśli chodzi o pomysł toru wyścigowego, to jest opracowywana oferta dla inwestorów, która poprzez władze samorządowe będzie skierowana do izb gospodarczych i konsulatów. Natomiast w sprawie produkcji etanolu intensywne działania prowadzi Związek Gmin Ińskiego Parku Krajobrazowego z siedzibą w Węgorzynie, którego mam przyjemność być przewodniczącą. Biopaliwami zainteresowaliśmy się w październiku ub. roku, kiedy rząd koalicyjny SLD-PSL zapowiedział uruchomienie produkcji biopaliw. Związek - wspólnie z inwestorem zlecił opracowanie studium wykonalności fabryki etanolu w Runowie Pom .Wg wstępnych założeń zakład będzie przerabiał żyto z upraw na powierzchni ok. 30 tyś hektarów tj. z obszaru pięciu powiatów. W gminie Węgorzyno. Powołaliśmy grupę inicjatywną w skład której wchodzą rolnicy - przedstawiciele zainteresowanych gmin Węgorzyno, Ińsko, Chociwel, Dobra. Spotykamy się z rolnikami oraz władzami samorządowymi i przedstawiamy projekt ustawy o organizacji rynku ekopaliw. Zbieramy od rolników wstępne deklaracje kontraktacji wieloletnich upraw żyta, ponieważ - wg. ustawy będzie to jeden z warunków uzyskania pozwolenia na produkcję bioetanolu 30 kwietnia delegacja burmistrzów i starostów okolicznych powiatów spotkała się z Marszałkiem Zachodniopomorskm i poinformowała o stanie przygotowań . Wg. obliczeń urzędu marszałkowskiego w województwie zachodniopomorskim mogą powstać dwie agrorafinerie tj. Węgorzynie i Nowogardzie . Zaangażowaliśmy w działania na rzecz powstania takiego zakładu w powiecie łobeskim dosłownie wszystkich : parlamentarzystów, którzy będą pracować nad projektem ustawy oraz lobby paliwowe w województwie. Ostatnio - w związku z opóźnianiem zakończenia uzgodnień międzyresortowych wystosowaliśmy pismo - apel do Premiera i Wicepremiera RP. Wszyscy jesteśmy zainteresowani tą ustawą, aby weszła w życie. Jest to wielka szansa dla naszego powiatu i rolników, mam nadzieję, że nasze działania wesprze również Pełnomocnik Powiatu Łobeskiego Chciałabym, aby nasze postulaty z uchwały programowej SLD nie zostały tylko pobożnymi życzeniami na papierze. Dlatego mam świadomość, że mogą je zrealizować konkretni ludzie, a takich mamy wielu w naszych środowiskach lokalnych .Wszystkich, którzy chcieliby się włączyć i pomóc w tych sprawach serdecznie zapraszam do współpracy. Przewodnicząca RP SLD Grażyna Karpowicz

Sportowa hodowla gołębi pocztowych


Sportowa hodowla gołębi pocztowych

1 maja rozpoczął się oficjalnie sezon na punktowane loty gołębi pocztowych. Właściciele gołębi rywalizują między sobą, przy ich pomocy, o jak najlepszy wynik na koniec sezonu, który kończy się 1 września. Loty podzielone są na dwie kategorie: loty gołębi starych, czyli w wieku powyżej 1 roku, i loty gołębi młodych. Ilość lotów jest różna: dla starych 14 lotów, a dla młodych 5. Łobescy hodowcy zrzeszeni są w Polskim Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, w okręgu Koszalin, oddziale Połczyn Zdrój i sekcji Łobez. W PZHGP (w Łobzie i okolicach) zrzeszonych jest 35 hodowców. Gołębie mają do przebycia loty o różnej długości i z różnych państw. Najdłuższy jest lot z Bredy w Holandii (760 km), a najkrótszym ze Słubic (160 km). Wszystkim hodowcą życzę udanych lotów, szybkich gołębi i powodzenia.
Marcin Abramczuk

Sprostowanie z Radowa


Szanowny Panie Redaktorze!
W "Tygodniku Łobeskim" ukazał się szkalujący mnie artykuł o losie p. Ireny Pietrowskiej. Zażądałem zamieszczenia we wspomnianym piśmie mojego sprostowania. Proszę Pana o zamieszczenie także w "Łobeziaku" tego sprostowania, ponieważ publicznie naruszone zostało moje dobre imię jako Wójta Gminy Radowo, a to nie może pozostać bez publicznego i szerokiego ujawnienia prawdziwych faktów i napiętnowania kłamstw. Istotnie prawdą jest, że przyjąłem w 1998 roku państwo Kochowiec i przydzieliłem im mieszkanie zastępcze w pomieszczeniu po byłym przedszkolu w Rekowie, ale prawdą jest również fakt, że był to gest zwykłego ludzkiego współczucia dla wielodzietnej rodziny od kilku lat koczującej w samochodzie w lesie pod Nowogardem.
Nie przyjąłem p. Kochowiec jako repatriantów, ponieważ oficjalnie byli obywatelami Rosji, lecz jako ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Bez domu, pieniędzy, z piątką dzieci, powołując się na polskie pochodzenie, prosili o jakikolwiek kąt dla siebie. Gmina Radowo Małe nie jest gminą zamożną, którą stać na prowadzenie działalności charytatywnej, jednak zwykłe względy humanitarne i determinacja p. Pietrowskiej zadecydowały o pozostawieniu tej rodziny w Rekowie. Ponadto p. Kochowiec, dzisiaj Pietrowska, twierdziła, że obywatelstwo polskie otrzyma w najbliższym czasie, a pomoc, jaką było otrzymanie mieszkania zastępczego uważa za absolutnie w tym momencie wystarczającą. Decyzję podjąłem licząc na rychłe załatwienie spraw repatriacyjnych, które p. Kochowiec zakończyli, i to nie w pełni, dopiero w 10.04.2001. Do tej pory gmina nie miała żadnych podstaw prawnych do objęcia tej rodziny pomocą socjalną. Pomimo to staraliśmy się wspierać rodzinę Kochowców poprzez różne formy pomocy. Umożliwiliśmy dzieciom uczęszczanie do szkoły podstawowej w Siedlicach, kupiliśmy im podręczniki i finansujemy ich dożywianie. Właśnie ze względu na dzieci rodzina otrzymywała różnego rodzaju zasiłki celowe, przypominam, która formalnie była obcokrajowcami. Informuję p. redaktora, że rodzina p. Pietrowskiej korzysta obecnie z wszelkich form pomocy społecznej zgodnie z ustawą. Pomimo dramatycznych wyznań p, Pietrowskiej rodzina jej dokonała w listopadzie ubiegłego roku zakupu samochodu Nissan Rayly, co pozwala nam sądzić, że jej sytuacja finansowa nie jest taka zła, jak ją usiłuje przedstawić p. Pietrowska. Rodzina, o której pan pisze, zgodnie z ustaleniami naszego Zarządu za zajmowany przez siebie lokal. Wbrew temu, co pan pisze, społeczność, w której rodzina mieszka, przestała jej współczuć, a zaczyna się irytować roszczeniową postawą p. Pietrowskiej, która uważa, że utrzymywanie jej rodziny jest "psim obowiązkiem" gminy.

Mimo całego szacunku i współczucia dla rodzin repatrianckich nie mogę p. Kochowiec traktować jako ludzi szczególnie uprzywilejowanych, chociaż niewiele rodzin polskich otrzymało z budżetu państwa tak wielką pomoc. A jest to pomoc rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Panie redaktorze, dobra praktyka dziennikarska wymaga wysłuchania obu stron, a pan stronniczo przedstawił mnie w jak najgorszym świetle. Nie mam zamiaru bronić się przed pańskimi zarzutami, ponieważ to, że p. Kochowiec nadal mieszkają w Rekowie i nie mają najmniejszego zamiaru się gdziekolwiek wyprowadzić świadczy samo za siebie. A swój pobyt w Polsce zawdzięczają tylko życzliwości Zarządu Gminy w Radowie Małym, który wyraził na to zgodę, dzięki czemu rodzina uniknęła deportacji do Kaliningradu i otrzymała, choć nie w całości, obywatelstwo polskie.
Wójt Gminy Radowo Małe - Roman Ciechański

Stowarzyszenie informuje


Stowarzyszenie "Związek Byłych Pracowników PGR" informuje
Oddział zachodniopomorski Stowarzyszenia informuje wszystkich swoich członków i zainteresowanych, że w trakcie posiedzenia zarządu wojewódzkiego Stowarzyszenia odbytego w Pełczycach w dniu 14.05.2002 roku podjęto następujące uchwały:
1. W związku z bardzo małą ilością osób, które zostały objęte "Ustawą o przeciwdziałaniu bezrobociu (w skali kraju tylko 2700 osób) zwracamy się poprzez Zarząd Krajowy Stowarzyszenia do grupy posłów RP ot, aby ustawę znowelizowano w jak najkrótszym terminie tak, aby mógł z niej skorzystać znacznie więcej osób - byłych pracowników PGR.
2. W związku z tym, że dotychczasowa działalność Stowarzyszenia w zakresie wyrównywania krzywd w traktowaniu naszej grupy społecznej(byli pracownicy PGR nie skorzystali z udziału w części prywatyzowanego majątku państwowego) nie została pozytywnie załatwiona przez Rzecznika Praw Obywatelskich wnioskujemy do Zarządu Krajowego Stowarzyszenia o opracowanie w jak najszybszym terminie obywatelskiego projektu ustawy o przyznaniu naszej grupie społecznej 15% udziału wartości prywatyzowanego majątku PGR. Jako Zarząd Wojewódzki Stowarzyszenia przystąpimy w niedługim czasie do zbierania 100 tysięcy podpisów pod tym projektem. W powyższej sprawi zwróciliśmy się o pomoc do szefa kancelarii Prezydenta RP Jolanty Szymanek-Deresz.
3. Podjęto uchwałę w sprawie dofinansowania zakupu kóz mlecznych dla pracowników PGR Węgorzyno kwotą 2500 zł.
4. Postanowiono przekazać kwotę 500 zł na zakup protez obu rąk dla kalekiego dziecka, 16 letniego Rafała Soborskiego z Morynia (protezy takie są bardzo drogie).
5. W dalszej części posiedzenia omówiono działalność AWRSP ze Szczecina w zakresie udzielanej przez nią pomocy pracownikom PGR i członkom ich rodzin. Ogółem Agencja w bieżącym roku przekazała na ten cel 3 260 000 zł do urzędów miast i gmin w województwie zachodniopomorskim. Omówiono też zakres prac i zadania dla członków Stowarzyszenia, szczególnie tych, którzy uczestniczą w komisjach przydzielających stypendia szkolne dla dzieci byłych pracowników PGR.
Z materiałami dotyczącymi wymienionych spraw można się zapoznawać u Wiesława Ćwikły - członka Zarządu Wojewódzkiego Stowarzyszenia Byłych Pracowników PGR telefonicznie pod numerem Łobez 39 744 38 lub osobiście w Łobzie na ul. M. Konopnickiej 38.
Wiesław Ćwikła

Szpital powiatowy ? I co dalej ?


W kwietniowym wydaniu miesięcznika "Łobeziak " pod tym tytułem ukazał się artykuł, w którym autor Jan Paszkiewicz dokonuje oceny sytuacji naszej służby zdrowia uwzględniając uwarunkowania organizacyjno-prawne, co do których nie wnoszę zasadniczych zastrzeżeń, próbuje jednak w sposób bardzo ogólny oceniać sytuację przede wszystkim szpitala przed i w czasie prowadzonej reformy, używając takich określeń jak: " przedłużający się remont, przesuwający się termin przyjęcia pierwszych pacjentów do szpitala, stosunkowo duża załoga".
Wydaje on również opinię, że wszystkie trudności mogą być spowodowane brakiem determinacji między innymi Dyrekcji SP ZZOZ Łobez.
Odnoszę wrażenie skoro artykuł jest pisany przez Dyrektora innej firmy, który nigdy nie stykał się z problemami naszego zakładu, przynajmniej na tyle, żeby wydawać opinie, że był to artykuł napisany na zlecenie w celu wyrobienia w czytelniku pewnej opinii o zarządzającym firmą. Nie ukrywam, że nie odważyłbym się pisać historii i wyciągać wniosków o zakładzie pracy, o którym nie mam rzetelnych informacji. Czuję się zobowiązany podać czytelnikom "Łobeziaka" wiarygodne dane i uwarunkowania odnośnie remontu, zatrudnienia i moich działań, które podejmowałem kierując Zespołem.
Remont szpitala został rozpoczęty 1 lipca 1993 r.
W marcu 1995 r. Dyrektor Wydz. Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego proponuje zorganizowanie w Szpitalu Resko Ośrodka Oparzeń na Polskę Północną, wstrzymując jednocześnie prace przy dalszym remoncie. Rozważania na temat Ośrodka Oparzeń trwały prawie dwa lata. W tym okresie mogłem jedynie zainstalować klimatyzację na bloku operacyjnym, co wiązało się z dobudowaniem jednej kondygnacji.
23 grudnia 1996 r. otrzymałem pismo od Dyr. Wydziału Zdrowia, że Szpital w Resku będzie szpitalem opieki długoterminowej.
Do marca 1997r. trwały negocjacje z panem wojewodą Markiem Tałasiewiczem i Dyrektorami Wydziału, drugą stronę reprezentowali gospodarze gmin, Związek Zawodowy "Solidarność" reprezentowany przez Region Wojewódzki i przewodniczącą zakładowego związku oraz dyrektora ZZOZ. W rezultacie w marcu 1997r. zostaje podpisane porozumienie z Panem Wojewodą, w którym jednoznacznie określono, że szpital w Resku będzie szpitalem czterooddziałowym ( wewnętrzny, chirurgiczny, ginekologiczny i pielęgnacyjno - opiekuńczy). W porozumieniu tym również określono, że remont i rozpoczęcie działalności zostanie sfinalizowane na przełomie 1997 i 1998 roku

Na uwagę zasługuje fakt, że mimo podpisanego porozumienia mówiącego o terminie zakończenia remontu i uruchomienia szpitala Wydział Zdrowia nie przekazał pozostałych należnych nam pieniędzy zgodnie z obowiązującą procedurą. 3 marca 1998 r. wysłałem pismo do Dyrektora Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego jednoznacznie informujące, że remont szpitala w Resku został zakończony. (wypada zwrócić uwagę , że od 1 stycznia 1998 na stanowiskach Wojewody i Dyrektora Wydziału Zdrowia nastąpiły zmiany personalne).

Pozostał problem wyposażenia szpitala , z czym bezpośrednio wiązała się możliwość jego uruchomienia. Negocjacje z nowymi władzami UW na temat dotacji na wyposażenie trwały do końca 1998r. Część kwoty należnej otrzymaliśmy dopiero na przełomie roku 1998 i 1999, co pozwoliło nam wyposażyć jedynie kuchnię, pralnię i sterylizację. Na wyposażenie oddziału wewnętrznego otrzymaliśmy pieniądze dopiero w grudniu 1999 r., dlatego oddział wewnętrzny uruchomiliśmy 9 grudnia.
Tak przedstawiają się uwarunkowania remontu szpitala i przedłużającego się jego uruchomienia. Zakład Opieki Zdrowotnej w Łobzie samodzielność uzyskał dopiero w październiku 1998 r. Pieniądze na wynagrodzenia otrzymywaliśmy na osobny paragraf, nie było więc żadnych podstaw, by dokonywać zwolnień pracowników. Stan zatrudnienia w całym Zespole od stycznia 1992 r, kiedy to objąłem funkcję dyrektora przedstawia się następująco:
- styczeń 1992 zatrudnionych 507 osób
- styczeń 1999 r. zatrudnionych 412 osób - w czasie remontu kadra zmniejszyła się prawie o 100 osób
- styczeń 2000r zatrudnionych 257 osób
- styczeń 2001 184 osoby
- styczeń 2002 137 osób

W reformę służby zdrowia weszliśmy z przerostem zatrudnienia z uwagi na planowane uruchomienie szpitala oraz brakiem pieniędzy na odprawy. Pieniądze z Ministerstwa na restrukturyzację zatrudnienia otrzymaliśmy dopiero we wrześniu 1999 r. Przygotowując się do zbliżającej się reformy zdawałem sobie sprawę, że zakład nasz wymaga głębokiej restrukturyzacji. Pierwszy wniosek złożyłem już do pana wojewody Lisewskiego z chwilą uzyskania samodzielności tj. pod koniec roku 1998 - wniosek nie został załatwiony. Kolejny złożyłem w marcu 1999, już do nowego organu założycielskiego, którym było starostwo w Stargardzie. Częściową procedurę restrukturyzacji polegającą na wydzieleniu podstawowej opieki zdrowotnej dokonał Starosta dopiero pod koniec 2000r. Z uwagi na dramatyczną sytuację finansową, która trwała właściwie od 1 stycznia 1999 r., o której to informowałem, Min. Zdrowia, Min. Finansów, wojewodę, starostę, w 2000 r.; zgłosiłem do starosty stargardzkiego formalny wniosek zatwierdzony przez Radę Społeczną o likwidację SP ZZOZ Łobez, polegający na wydzieleniu pozostałych zakładów wchodzących w skład Zespołu, czyli szpitala i przychodni specjalistycznej Wniosek pozostał bez odzewu.
Autor poprzedniego artykułu stwierdza, że działania m.in. dyrekcji SPZZOZ były nie w pełni zdeterminowane. W tym miejscu życzę Panu Janowi Paszkiewiczowi żeby wykazał tyle determinacji w zarządzaniu swoim zakładem, ile ja wykazałem kierując Zespołem przez prawie 10 lat, szczególnie zaś w okresie, od kiedy zafunkcjonowała skandalicznie przygotowana i wprowadzona reforma. 8 marca 1999r. zostałem zaproszony do Starosty Gryfickiego, na spotkanie, w którym uczestniczyli: starosta gryficki, starosta stargardzki, burmistrz Reska, radni powiatowi z Reska. Panowie starostowie zwrócili się do mnie, żebym wyraził zgodę na przekazanie szpitala do Gryfic.
Jedyny głos sprzeciwu w tym towarzystwie był wyrażony przeze mnie. W połowie roku 1999 starosta stargardzki zaprasza mnie na spotkanie, gdzie zostałem poinformowany, że jest już przygotowana procedura przekształcenia całego szpitala w Resku na szpital opieki długoterminowej.
Determinacja dyrekcji, załogi, gospodarzy gmin (H. Szymańskiej, M. Płóciennika z Łobza) i Radowa M. (R. Ciechańskiego) i związku zawodowego "Solidarność" spowodowała, że komisja powołana przez Wojewodę do oceny wniosków dotyczących restrukturyzacji służby zdrowia koncepcję utworzenia w Resku Zakładu Opiekuńczo-pielęgnacyjnego odrzuciła. Taka też była decyzja Ministra. Zdrowia, który pozytywnie ocenił mój wniosek dotyczący restrukturyzacji zakładu i przyznał oczekiwane środki, które pozwoliły na uruchomienie oddziału wewnętrznego. Tu na marginesie - ze wstrętem i oburzeniem przyjąłem obelżywą, niesprawiedliwą i bezsensowną treść upowszechnianej w Łobzie ulotki obciążającej między innymi wójta Radowa Romana Ciechańskiego za perypetie związane ze szpitalem w Resku.
Pragnę zauważyć, że pani Jaworowicz nie odwiedziła szpitala obserwując walkę społeczeństwa Radowa i Reska. Przyjazd Redaktor był wynikiem działań gospodarzy gmin, szczególnie burmistrz Łobza i przewodniczącego Rady, przewodniczącej ZZ Solidarność Zofii Krupy, załogi i oczywiście dyrekcji.
Pod koniec 2000 r. po uzgodnieniu z dyr. Kasy Chorych, zgodnie z przyjętą procedurą złożyłem ofertę na szpital na 2001 rok poszerzoną o oddział rehabilitacji neurologicznej. Z niewiadomych przyczyn bez uzasadnienia oferta prawie w całości została odrzucona. O fakcie tym poinformowałem starostę stargardzkiego 2001 zostałem zaproszony na Zarząd przez starostę stargardzkiego otrzymując polecenie podpisania umowy z Kasą tylko na poszerzony oddział pielęgnacyjno- opiekuńczy. Panu staroście zakomunikowałem , że takiego polecenia nie wykonam - na następny dzień wysłano mnie bez uzgodnienia na zaległy urlop.
W akcie rozpaczy załoga, ZZ "Solidarność" mieszkańcy gmin Reska, Łobza i Radowa udali się na demonstrację pod siedzibę Kasy. Oczywiście uczestniczyłem w tej wyprawie, będąc już na urlopie. Nasza demonstracja sprzeciwu w efekcie przyniosła w miarę pozytywne rozstrzygnięcia. Do końca nie mogłem być usatysfakcjonowany, ponieważ nie zakontraktowano oddziału rehabilitacji neurologicznej. W roku 2001 zwracałem się do Dyr. Kasy Chorych o możliwość zakontraktowania chirurgii, złożyłem również ofertę na otwarcie oddziału okulistycznego, który mógłby zapewnić usługi na wysokim poziomie i w pełnym zakresie. Wszystkie moje wnioski zostały zaopiniowane negatywnie.

Dopiero w marcu 2002 r. mogliśmy podpisać umowę i otworzyć w szpitalu w końcu trzeci oddział, którego profil też został przez Kasę Chorych zmieniony z rehabilitacji neurologicznej na oddział. długoterminowy o profilu neurologicznym. Trudności finansowe w skali kraju na prawie 90 % szpitali, co może świadczyć tylko bardzo negatywnie o wprowadzonej reformie. Naszą sytuację pogarszał fakt, że byliśmy Zakładem bez zaplecza samorządowego. Brak było, zdecydowanego jednoznacznego stanowiska organu założycielskiego wobec naszego zakładu. Wynikało to być może z tego ze SP ZZOZ funkcjonował na terenie dwóch powiatów.

Ten trzyletni dramat, który przeżywamy, który wedle zapowiedzi miał się skończyć z chwilą powołania powiatu Łobez trwa nadal. Paraliż jednostki ma podłoże nie tylko finansowe ale również decyzyjne, ponieważ nie mamy od 30 stycznia Rady Społecznej, która jest statutowym organem zakładu. Nie mamy również organu założycielskiego. Panowie Starostowie nie mogą dojść do porozumienia, wobec tego sprawy w swoje ręce wziął komornik. Do prognoz pana Jana Paszkiewicza odnośnie istnienia szpitala nie będę się odnosił, ponieważ jak każda prognoza może zawierać część prawdy, dlatego na tym pozwolę sobie zakończyć bardzo skrótowy wywód na temat historii remontu szpitala i mojej działalności.
Z wyrazami szacunku
Dyrektor SP ZZOZ Łobez Włodzimierz Ciuka

Komentarz autora artykułu - "Szpital powiatowy? I co dalej?
Odpowiadając na powyższe wystąpienie dyrektora Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Łobzie skierowane do "Łobeziaka" chciałbym wnieść kilka uwag i komentarzy bez wyraźnego wskazania kogo dotyczą, tak zresztą jak to uznałem w artykule. A mianowicie:
1. Nie było moim zamiarem dokonywanie oceny działalności Dyrekcji Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Łobzie. Od tego są: Zarząd Powiatu Stargardzkiego oraz Rada Społeczna przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Łobzie. W bardzo skróconej formie dokonałem, znanej mi, bieżącej oceny sytuacji związanej z zabezpieczeniem ochrony zdrowia, w formie zrozumiałej dla czytelnika.
2. Pan dyrektor Włodzimierz Ciuka sugeruje, że artykuł został napisany przez dyrektora innej firmy na czyjeś, bliżej nieokreślone, zapotrzebowanie polityczne. Zapewniam, że tak nie było, potrafię sam, jako były radny powiatu stargardzkiego, wiceprzewodniczący Komisji Budżetowej oraz jako ekonomista i osobiście zainteresowany obywatel Łobza, dokonać niezależnej oceny problemu działalności służby zdrowia, tym i Szpitala w Resku.
3. Ocenę sytuacji służby zdrowia dokonałem w sposób pozbawiony wszelkich uwarunkowań miejscowych, personalnych i politycznych, w oparciu o podstawowe normy ekonomiczne. Skrócona analiza znanych mi wskaźników została przeprowadzona bez wnikania w szczegółową ocenę przyczyn ich powstania.
4. Wydaje się mi, że sięganie w wystąpieniu do wykazywania osób szczególnie wyróżniających się w walce o szpital jest typową kryptoreklamą, zbędną walczącym. Sądzę, że większość społeczności łobeskiej, każdy w jakimś stopniu, przyczynił się do trwania szpitala w Resku. Także wszyscy radni powiatu stargardzkiego pochodzący z Ziemi Łobeskiej, niezależnie od opcji politycznej, swoimi działaniami nie pozwalali na pozbawianie przyszłego powiatu struktur administracyjnych i usługowych gwarantujących jego działalność w przyszłości.
5. Pisząc artykuł o Szpitalu w Resku miałem głównie na celu zwiększenie zainteresowania się problemem jego dalszej działalności, w myśl zasady, że " kiedy uderzy się w stół, to odezwą się nożyce". Dlatego też z dobrą wiarą przyjmuję wypowiedź Dyrektora ZOZ w Łobzie, jako sugestię, że " problem szpitala " pozostaje problemem ponadpowiatowym i znajdzie odgłos w województwie oraz ministerstwie zdrowia.
6. I na koniec, wychodząc poza temat artykułu, tak jak dyrektor ZOZ pan Włodzimierz Ciuka, jako dyrektor przedsiębiorstwa przemysłowego od ponad 11 lat walczę o jego byt gospodarczy. W mojej ocenie prowadzę działania w pełni zdeterminowane, ale czy przyniosą one oczekiwany efekt ekonomiczny i jak będą przyjęte oraz ocenione w przyszłości, nie zależy już niestety ode mnie. Sądzę, że w tych sprawach nie brakuje nam zdeterminowania w działaniach na rzecz naszych firm, w tak trudnym okresie przemian społecznych i gospodarczych. Nie brak nam wiary i umiarkowanego optymizmu w walce o przetrwanie i oczekiwanie , że i dla nas kiedyś zaświeci słońce. Zatem spróbujmy walczyć o wspólny cel, ważny dla społeczeństwa łobeskiego, a osobiste ewentualne urazy pozostawmy na uboczu. Tak będzie lepiej i przyjemniej.
7. Komentarz polityczny pozostawiam redaktorowi miesięcznika "Łobeziak".
Jan Paszkiewicz

Śpiewały jak słowiki


W czwartek 16 maja br. w naszym kościele parafialnym odbył się cykliczny doroczny VI koncert chórów dziecięcych i młodzieżowych. W Łobzie chóry zaśpiewały już po raz trzeci. O ich występy w naszym mieście zabiega niestrudzony dyrektor ŁDK Dariusz Ledzion, który i tym razem potrafił się postarać się o odpowiednie fundusze z Zamku Szczecińskiego, aby zespoły mogły dotrzeć do Łobza, abyśmy mogli i my zetknąć się chociaż raz do roku z piękną i pełną harmonii sztuką. Chóralne wielogłosowe śpiewanie jest trudne, wymaga od śpiewaków dużego zdyscyplinowania, muzykalności, pracy zespołowej i odpowiedzialności za zespół. Kiedy te wszystkie warunki zostaną spełnione, wtedy możemy przeżyć chwile dużego wzruszenia. Tak stało się i tym razem, bo chóry, które wystąpiły w Łobzie, zaprezentowały naprawdę duży kunszt i piękne brzmienie, mimo młodego wieku wykonawców oraz bogaty repertuar zarówno kościelny jak i świecki. Zaśpiewały nam: chór gimnazjalny "Amabile" z MDK z Gryfina (dyr. Grzegorz Handke), chór dziecięcy Politechniki Szczecińskiej "Don-Diri-Don" (dyr. Dariusz Dyczewski), dziecięcy chór z Waldorfschule z Cottbus i młodzieżowy chór z tej samej szkoły (dyr. Barbara Mielke). Na zakończenie koncertu odbył się wspólny popis wszystkich zespołów, a dyrygował nimi renomowany i znany w Niemczech muzyk i koncertmistrz Wolf Rüdiger Spieler.

Występujące w Łobzie chóry to zespoły o dużych długoletnich tradycjach i osiągnięciach nie tylko krajowych ale i międzynarodowych. Taki "Don-Diri-Don" na przykład odbył wiele tras koncertowych po Europie, Stanach Zjednoczonych, zdobył srebrny puchar na Międzynarodowym Festiwalu Chóralnym w Weronie, nie mówiąc o najwyższych wyróżnieniach na konkursach krajowych. I możnaby mieć pełną satysfakcję z uczestnictwa w tym koncercie, gdyby nie to, że mimo iż był on publicznie wcześniej zapowiadany - wysłuchało go, nie licząc ponad 150 wykonawców, bodaj że dwadzieścia kilka osób, raczej emerytów. Szkoda i przykro.
W. Bajerowicz

Testy, testy i po testach


We wtorek 15 i środę 16 maja gimnazjaliści pisali swój pierwszy poważny egzamin, który zaważył na rodzaju szkoły, jaką mogli wybrać. Innymi słowy im więcej punktów z testów, tym lepsza szkoła mogła ich przyjąć, z tej racji, że szkoły o wyższym poziomie ustaliły wyższy próg punktów dla kandydatów. We wtorek pisano test humanistyczny (język polski, historia, wiedza o społeczeństwie), a w środę zaś odbył się test matematyczno-przyrodniczy (matematyka, biologia, chemia, fizyka, geografia). "Mała matura" rozpoczęła się o godzinie 900, ale uczniowie zobowiązani byli stawić się na miejscu przynajmniej 15 minut wcześniej. Zarówno egzamin humanistyczny, jak i matematyczno-przyrodniczy trwał 2 godziny. Wyjątkiem byli uczniowie mający dysleksję, dysgrafię, wady wzroku i słuchu, którzy mogli pisać testy o godzinę dłużej. Uczniowie przynosili ze sobą tylko niezbędne przybory, takie jak: długopisy (czarne), ołówki, linijki, ekierki, kątomierze, cyrkle. Zabronione było używanie kalkulatorów i jakichkolwiek środków łączności (telefonów komórkowych). Nie wolno było również używać "pomocy naukowych", pod groźbą przerwania pisania testu danej osoby i wydalenia z sali egzaminacyjnej. Taki uczeń chcąc niechcący musiałby "zimować" jeszcze jeden rok w III klasie. Uczniowie, kończący w tym roku klasę III gimnazjum, byli niejako "królikami doświadczalnymi" Ministerstwa Kultury i Oświaty. "Testowano" na nich nowe podręczniki, programy nauczania, a na koniec dodano im nowe (w porównaniu z klasą VIII) testy na zakończeniu nauki. Jeden z uczniów gimnazjum zapytany przeze mnie czy przygotowuje się do testów, powiedział: "mam w domu kilka zestawów testów, które, chcąc nie chcąc, rozwiązuje. Rodzice nie zmuszają mnie do tego. Rozwiązuje jakieś dwa testy dziennie od tygodnia. W końcu trzeba sobie coś przypomnieć. Bez przygotowania byłoby trochę głupio." Przewodnim tematem testu humanistycznego była archeologia i starożytność. Test oceniany był przez uczniów różnie; jedni mówili, że był łatwy, inni, że średni, a jeszcze inni, że był dużo trudniejszy niż próbny. Egzamin nastawiony był przede wszystkim na myślenie. Wystarczyło się przyłożyć, a wszystkie pytania były naprawdę proste. Test matematyczno-przyrodniczy był dużo trudniejszy niż humanistyczny. Tematem przewodnim tego testu były zainteresowania (dotyczące także sportu). Pytania były różnej trudności. Najlepiej jednak mieli ci, którzy przyłożyli się do nauki w semestrze i zdobyli zaświadczenia o możliwości zwolnienia z testu matematyczno-przyrodniczego. W łobeskim gimnazjum było takich osób zaledwie 7. Liczba osób, która przystąpiła do egzaminu przekroczyła 240 osób. Nie wszyscy zmieścili się na sali gimnastycznej, więc niektórzy uczniowie musieli pisać "małą maturę" w klasach lub na korytarzach. Miejmy nadzieję, że wszyscy otrzymają z testów taką liczbę punktów, która pozwoli im dostać się do wybranej szkoły.
Marcin Abramczuk

Tu 'Łobeziak' nr 3974296. Słucham...?


1. Nareszcie spadło trochę deszczu i nie musimy na razie słuchać narzekań naszych czytelników na temat łobeskiej suszy, jaka panowała do tej pory (to znaczy do19.05., kiedy robiliśmy tę notatkę). Miejmy nadzieję, ale tylko nadzieję, że teraz nastąpi w naszej okolicy jakaś normalna pogoda, która zadowoli zarówno rolników, leśników i działkowiczów jak i urlopowiczów. To znaczy ci pierwsi będą mieli w miarę wilgoci, a drudzy słońca. A było już coraz gorzej, właściwie na granicy klęski suszy. Można się było tego spodziewać, jako że w lutym, jeśli to jeszcze pamiętamy, było wody tyle, że pewnie przyroda wypełniła swój roczny limit w szafowaniu nią dla naszego terenu (przeciętnie do 750 mm opadów w roku) i nadrabiała swoją normę właśnie na swój sposób sprawiedliwie nękającą nas prawie dwumiesięczną suszą. Przecież pod koniec tegorocznej zimy wody było tyle, że dolina Regi zamieniła się w jedno wielkie rozlewisko, jakiego nie pamiętają najstarsi mieszkańcy naszych okolic. Także wiosna jest w tej chwili nietypowa, bo wcześniejsza o co najmniej dwa tygodnie. Przekwitł już bez, kasztany, narcyzy i tulipany, które na ogół pojawiały się na ustnych maturach. Nie było "zimnych ogrodników". W związku z tym można się spodziewać, że dla rekompensaty czeka nas chłodny czerwiec i bodaj nie zdarzyły się spóźnione przymrozki. Tymczasem jak zwykle średnie roczne normy pogodowe będą w końcu takie same, jakie były u nas na przestrzeni kilkuset ostatnich lat, odkąd notuje się dane o pogodzie. RED.

2. "Jesteśmy mieszkańcami ulicy Kraszewskiego, na której jest coraz większy ruch samochodowy. Zaczynają naszą ulicą jeździć szybko duże pojazdy omijające miasto. W związku z tym drgania podłoża są duże. Przenoszą się one na nasze domki, które zaczynają się rysować nie tylko ze starości. Można temu chociaż w części zaradzić ograniczając ruch na Kraszewskiego do 40 kilometrów, o co prosimy odpowiedzialne za to władze. Nie potrzeba na to przecież żadnych inwestycji, wystarczą dwa znaki z obu stron ulicy. Także chodniki na naszej ulicy są w fatalnym stanie, wydaje nam się, że są najgorsze w Łobzie. Czy doczekamy się kiedyś ich remontu?" Sz. M. i O. R. - mieszkańcy ulicy Kraszewskiego

3. "Obok mostu na Redze przy drodze do Unimia po wiosennym rozlewisku utworzył się wśród gałęzi nadbrzeżnej wierzbiny duży zator z różnego rodzaju śmieci, przeważnie niezatapialnych plastikowych butelek, opakowań foliowych i piankowych, kawałków drewna itp. Wygląda to obrzydliwie. Można by to jakimiś drągami zepchnąć w nurt Regi i niech sobie płynie do Reska albo do morza, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby to wyłowić, bo większość tych brudów pochodzi po prostu z Łobza." Wędkarz

4. "Zupełnie dobrze prezentuje się nowy dom handlowy Netto. Szkoda tylko, że nie pomyślano o tym, by od ulicy Obr. Stalingradu uporządkować skwer. Jest to niby skwer, ale ludzie, jak to ludzie, idą na skróty i zupełnie go zadeptali. Nie wygląda to ładnie. A może by tak go po prostu wyłożyć polbrukiem jak resztę placu i niech sobie naród chodzi, jak mu wygodniej? Bo żadne tabliczki, płotki czy nawet mandaty nic tu nie pomogą." Przechodzeń

5. "Przechodziłem przypadkiem w piątek 24 maja przez plac 3 Marca. Ważny, elegancko ubrany pan, który mnie i kilkudziesięciu innych kolegów zwolnił z pracy, krzyczał z podium, że Jan Szafran spowodował bezrobocie w Łobzie. A przecież za Szafrana było w naszym mieście niecałe 20% bezrobotnych, a teraz jest 38%. Potem inni eleganccy, uśmiechnięci życzliwie, pod krawatami, w bielutkich skarpetkach, pachnący i dobrze odżywieni panowie rozdawali za darmo gwizdki. Wziąłem trzy dla dzieci, okazja, chociaż taki prezent im zrobię - pomyślałem - kiedy na nic innego mnie nie stać. Zrozumiałem, że to jest jakiś wiec wyborczy. Nawet się ucieszyłem i narobiłem sobie apetytu, bo ci panowie dawniej częstowali przy takich okazjach ludzi kiełbasą, grochówką i piwkiem można było to popić, więc teraz spodziewałem się, że zjem miskę darmowej zupy i jakoś na chwilę napełnię żołądek. Ale tym razem były tylko te gwizdki. Skąpi są ci panowie. Nie mogłem tylko pojąć, dlaczego ci panowie tak krzyczą, mówią o sprawiedliwości i są niezadowoleni. Przecież niczego im nie brakuje, zarabiają po kilka, a niektórzy pewnie kilkanaście i więcej tysięcy złotych na miesiąc i będą je zarabiać nadal jutro. Czyżby im było mało i chcieliby więcej? Krew mnie zalała, bo ja za czterysta złotych zasiłku muszę teraz wyżywić żonę i troje dzieci. Poszedłem stamtąd z poczuciem strasznej niesprawiedliwości i goryczy. Pewnie bym i narozrabiał, ale było tam pełno policji i straży. Na kolację mieliśmy w domu chleb i kaszankę. Żona martwiła się, jak przeżyjemy jutrzejszy dzień". Bezrobotny 6. "Przy wjeździe na rondo od strony Obr. Stalingradu rzucają się nam w oczy dwie brudne szczytowe ściany domów pokryte na dodatek obłażącymi malowidłami. Nie jest to ciekawe wspomnienie dla ludzi wyjeżdżających z naszego miasta. Trzeba je usunąć." Kierowca

Unia europejska - poznaj zanim osądzisz


Unia europejska - poznaj zanim osądzisz
Unia Europejska (European Union, UE) to związek 15 państw europejskich, utworzony na mocy Traktatu z Maastricht podpisanego 7.02.1992 r. i ratyfikowanego 1.11.1993 roku. Państwa założycielskie to: Belgia, Dania, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia, Włochy i Wielka Brytania.
1.01.1995 r. do UE dołączyły: Austria, Finlandia, i Szwecja. Najważniejszymi symbolami są: flaga przyjęta od Rady Europy w 1986 r. (dwanaście złotych gwiazd na błękitnym tle) i hymn UE ( muzyczna aranżacja preludium z IX symfonii Ludwika von Beethovena dokonana przez Herberta von Karajana ze słowami "Ody do młodości" F. Schillera). W 1989 roku rząd Tadeusza Mazowieckiego po raz pierwszy przedstawił ideę włączenia Polski w procesy integracyjne Europy Zachodniej. Ostatecznie 16.12.1991 roku w Brukseli Polska podpisała układ o stowarzyszeniu ze Wspólnotami Europejskimi. Na jego mocy z dniem 1 lutego 1994 roku Polska uzyskała status państwa stowarzyszonego z UE. Zmierzamy więc do integracji ze strukturami unijnymi, choć z poparciem społeczeństwa w tej kwestii jest różnie. Jednym z podstawowych powodów takiego stanu rzeczy jest po prosu znikoma wiedza Polaków na tematy unijne oraz strach przed nowym. W 2001 roku przy Liceum Ogólnokształcącym w Łobzie powstał Klub Europejski. Była to reakcja młodzieży, nauczycieli i lokalnego środowiska na potrzebę poszerzania światopoglądu Polaka-Europejczyka o wiedzę związaną z Unią Europejską i państwami członkowskimi. Szczególnie dzisiaj, gdy z jednej strony stoimy przed możliwością wstąpienia do UE, a z drugiej analizujemy wszystkie "ZA" i "PRZECIW" wiedza ta i konieczność świadomego wyboru ma historyczne znaczenie. Priorytety naszej działalności to między innymi: pogłębianie wiedzy o ludziach, historii i kulturze krajów europejskich, eliminowanie stereotypów i uprzedzeń w kontaktach między narodami, kształtowanie humanizujących postaw młodego pokolenia oraz stworzenie małego ośrodka informacji europejskiej. W związku z tym postanowiliśmy, jako nauczyciele i uczniowie Zespołu Szkół im. T. Kościuszki, zorganizować I Powiatowy Konkurs Wiedzy o Unii Europejskiej, który odbył się w Liceum Ogólnokształcącym w Łobzie 12.04.2002 roku. Nadrzędnym celem tego przedsięwzięcia było propagowanie wiedzy o Unii Europejskiej wśród młodzieży powiatu łobeskiego. W konkursie wzięło udział 35 uczniów walczących w dwóch grupach wiekowych: gimnazjaliści (gimnazjum z Reska, Węgorzyna i Łobza) oraz licealiści (liceum z Reska i Łobza). Zadania testowe były raczej trudne. Mimo to konkursowicze w większości poradzili sobie świetnie. Po rozkodowaniu prac niezależne jury wyłoniło najlepszych z zakresu wiedzy o Unii Europejskiej w Powiecie Łobeskim. Klasyfikacja przedstawiała się następująco: GIMNAZJA: (w nawiasach opiekunowie) I miejsce - Wiktoria Leszczyńska Resko - (Alicja Pawłowska), II - Natalia Brona Łobez - ( Renata Janiszewska), III - Paulina Mielcarek Resko - (Alicja Pawłowska) oraz Paweł Michaluk Łobez - (Renata Janiszewska) LICEA: I miejsce - Marcin Kucharski Resko - ( Agata Popielarz), II - Barbara Krawczykiewicz Łobez (Marcin Łukasik), III - Łukasz Kurdel Łobez - (Marcin Łukasik). Laureaci konkursu otrzymali także wspaniałe nagrody ufundowane przez lokalnych sponsorów: PROVIMI POLSKA HOLDING (fundator głównej nagrody w konkursie - czeku o wartości 800 zł.), MARBUD i CENTROSTAL (fundatorzy głównej nagrody w grupie licealistów), NOVAMYL - Przedsiębiorstwo Przemysłu Ziemniaczanego, WOJCIECH KRAKUS - Handel Artykułami Przemysłowymi, COMPBI - Grzegorz Binkowski - Sklep Komputerowy, KSIĘGARNIA "WSPÓŁCZESNA" - Jerzy Mechliński. I Powiatowy Konkurs Wiedzy o Unii Europejskiej stanowił wstęp do wielkiego unijnego święta DNIA EUROPEJSKIEGO w Liceum Ogólnokształcącym w Łobzie, które odbyło się 19 kwietnia 2002 roku. Otworzył je uroczysty apel, na którym przy dźwiękach hymnu UE wciągnięto flagę Polski i Unii Europejskiej. Usłyszeliśmy także garść informacji o początkach Wspólnot Europejskich i tworzeniu struktur unijnych. Uroczystość zamknęła krótka scenka rodzajowa poświęcona wstąpieniu Polski do UE przygotowana przez uczniów klasy IIIA i IIID. O godzinie 9.30 goście w osobach Dyrektora Wydziału Edukacji, Kultury i Kultury Fizycznej - Teresy Łań, Wiceburmistrza Gminy i Miasta Łobez - Henryka Musiała, Przewodniczącego Rady Rodziców i Prezesa Povimi Polska Holding - Mariana Płóciennika, uczestnicy I Powiatowego Konkursu Wiedzy o Unii Europejskiej i ich opiekunowie oraz grono pedagogiczne i uczniowie LO w Łobzie zaproszeni zostali na część poświęconą prezentacji państw członkowskich Unii Europejskiej. Rozpoczęła się wspaniała zabawa mająca na celu poszerzenie wiedzy na temat każdego z piętnastu krajów UE posługując się obrazem, dźwiękiem, ruchem. Przygotowania trwały od kilku miesięcy ale ich efekt przerósł nasze oczekiwania. Każda klasa liceum miała za zadanie zaprezentowanie jednego lub dwóch państw członkowskich. Przechadzając się szkolnymi korytarzami mogliśmy podziwiać uczniów przebranych w stroje narodowe, posmakować różnych potraw charakterystycznych w tych regionach, posłuchać muzyki skomponowanej przez ich mieszkańców. Największą jednak wyobraźnią (zajmując I miejsce w konkursie na najlepszą prezentację) popisali się uczniowie klasy IIIC pod opieką p. Anny Rabiejewskiej, którzy świetnie uporali się z prezentacją AUSTRII. W ich gabinecie można było spotkać Mozarta tworzącego właśnie kolejne ze swych dzieł, Andreasa Goldbergera witanego przez tłum wielbicieli, rasowych turystów przemierzających austriacką ziemię oraz kolejki linowe wiodące na jeden z alpejskich szczytów. Po Austrii do najciekawszych prezentacji zaliczyć należało Niemcy i Finalandię - klasa IIIA pod opieką Jerzego Pobereżki oraz Włochy - klasa IIIE pod opieką Reginy Kopryny oraz Francja i Holandia - klasa IIIB pod opieką Anny Boguszewskiej-Wąsowicz. W ramach Dnia Europejskiego uczniowie LO w składzie: Joanna Potoczek, Barbara Krawczykiewicz, Michał Post oraz Bartosz Rajewski przygotowali dla nauczycieli krótką lekcję połączoną z grą dydaktyczną na temat instytucji Unii Europejskiej. Ostatnim elementem europejskiego święta było seminarium na temat "Polska w Unii Europejskiej to szansa czy zagrożenie?" przygotowane przez p. Pawła Kryzana z Zachodniopomorskiego Centrum Informacji Europejskiej w Szczecinie. W jasny sposób dowiedzieliśmy się, gdzie należy upatrywać trudności oraz z czego wynikają korzyści związane z możliwością integracji ze strukturami UE w przyszłości. Podsumowując, nawet jeśli Polskę spotka los Norwegii, której mieszkańcy dwa razy zdecydowali o rezygnacji ze wstąpienia do Unii Europejskiej, będziemy mieli poczucie odpowiedzialności świadomie dokonując unijnego wyboru. Organizatorzy Marcin Łukasik, Bartosz Rajewski

Wiadomości wędkarskie


Mamy mistrza W piękną, słoneczną niedzielę 19.05 br. już o godz. 7'00 wędkarze "Karasia" spotkali się nad jez. Dubie, by walczyć o tytuł mistrza w wędkarstwie spławikowym na rok 2002 w kategoriach seniorów, juniorów i kobiet. Zawody zostały rozegrane w dwóch turach. Sędzia główny K. Ilewicz dwukrotnie przeprowadzał losowanie stanowisk, żeby każdy z zawodników miał mniej więcej równe szanse. Komisja sędziowska podsumowała wyniki i ogłosiła, że: W kategorii seniorów mistrzem koła został Stanisław Trabszo, I wicemistrzem Wincenty Woźniewicz, II wicemistrzem Kazimierz Truchlewski. Kolejne miejsca zajęli: Jerzy Rakocy, Zbigniew Pietrzyk, Jarosław Orzechowski, Jan Wolanicki, Henryk Chabecki, Adam Ilewicz i Arkadiusz Spałka. W kategorii kobiet mistrzynią koła została Ewa Rakocy, a kolejne miejsca zajęły Krystyna Rakocy (I wicemistrz), Józefa Spałka (II wicemistrz) i Beata Płaszczyńska. W kategorii juniorów mistrzem koła została Monika Trabszo, a wicemistrzami Daniel Rycharski i Piotr Kulczyński.

Zwycięzcy zostali uhonorowani medalami, były nagrody rzeczowe i dyplomy dla wszystkich uczestników. Był świetny bigos oraz tradycyjne kiełbaski, których "za karę" mistrz musiał zjeść najwięcej. Byli też dwaj cisi bohaterowi "pechowcy": Jurek Rakocy, któremu złamała się wędka i sympatyczny Wiesio Kwak, któremu uciekły ryby, bo znalazły dziurę w siatce. Gdyby nie ta dziura, mielibyśmy pewnie innego mistrza. Prezes koła dziękuje w tym miejscu wszystkim sponsorom, którzy przyczynili się do organizacji tych mistrzostw, a szczególnie łobeskiemu Nadleśnictwu.
Ryszard Olchowik

List czytelnika


Widowisko plenerowe na placu 3 Marca

Bywają przedstawienia teatralne, na których nie wypada być, chociażby z powodu głównych autorów, którymi to bywają pracodawcy w białych skarpetkach, mający wpływ na na życie gospodarcze w naszym powiecie. Trzeba być na tej sztuce, chociaż nie zgadzamy się z jej treścią. Nie odpowiada nam jej treść, scenografia i reżyseria. Musimy jednak w sposób wiernopoddańczy zamanifestować miłość do autora za pomocą zakupionych wcześniej przez reżysera gwizdków. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze wiernopoddaństwo wynika z faktu, że w firmie autora pracujemy my, nasz syn, nasza żona i że od siły naszych płuc zależy nasz byt. Wiemy, że nie chodzi tu o zacnego p. A. Gutkowskiego, który w całej tej komedii jest raczej tylko wykonawcą, którego rolę ograniczono do kilku przyjęć dla wodzów SKL-u i zapewnienia kilku stołków dla swoich ludzi. Mimo kontrowersji szanujemy p. Gutkowskiego, ale nie możemy się zgodzić na jego całkowite podporządkowanie się władzom SKL-u.

Zdziwieni jesteśmy, że sztuka poprzedzona reklamami w prasie, nie tylko lokalnej oraz licznymi afiszami poniosła ewidentną klapę. Deklarowano, że na przedstawienie zakupiono 2150 biletów, a promesę na wstęp rozesłano do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Wojewody i Premiera. Paradoks sytuacji polega na tym, że większość ludzi kupowała bilety na dramat pt. "Obrona powiatu", a po powrocie do domu okazało się, ze trzymają w rękach bilety na komedię "Zagrożone stołki SKL-u".

Zarzuca się SLD, iż nic nie zrobił, aby powstał powiat łobeski ignorując fakt, że to działania SKL-u i AWA-u w 1998 w ostatniej chwili skreśliły ten powiat z mapy. Są jeszcze ludzie, którzy pamiętają zawzięte działania niektórych osób o orientacji prawicowej, mające na celu zlikwidowanie powiatu łobeskiego na rzecz powiatu nowogardzkiego. Ze smutkiem stwierdzamy, że scenarzysta ma demencję. Fikcyjnym producentem tego spektaklu okazało się Stowarzyszenie Ludzi Aktywnych, aktywnych to sterowanych przez SKL (może nawet nie zdających sobie z tego sprawy). SKL, ten dziwny twór, to zespół ludzi bojących się o własne stołki, dążących do realizacji swoich partykularnych interesów, których wspólnym mianownikiem jest władza na szczeblach gminnych i powiatowych. Zastanawiamy się, jak to się stało, że ludzie, którzy bardzo aktywnie działali cztery lata temu w Inicjatywie 98 jakoś tak przypadkowo znaleźli się w SLA. Właściwie to nie zastanawiamy się, lecz widzimy z objawów, że powodem tej aktywności, są zbliżające się wybory i że reżyser obsadził się tu w roli głównej. Główna rola jest oczywiście rolą żeńską, lecz diva, oszczędzając siły na ostatni akt, trzyma się w cieniu. Wysyła na plan pierwszy młodych paziów, skazując ich na odstrzał, oszczędzając przy tym pierwszego aktora, którego wasale biorą udział w widowisku, niekoniecznie ochoczo. Bardzo negatywnie oceniamy występy niektórych aktorów, którzy o wiele lepiej zagraliby w inscenizacji "Martwych dusz" niejakiego Gogola. Reżyser spektaklu uznał, że przedstawienie powinno być interaktywne i zaprosił na nie kilku służebnych wobec siebie ludzi. Zapomniał, że ilość aktorów, mizerniutka zresztą, nie podnosi poziomu artystycznego, zwłaszcza, że niektórzy, jak np. przedstawiciel PSL-u ujawnił swoistą schizofrenię polityczną. Było to wątpliwej jakości widowisko, chronione nie wiadomo czemu przez liczną grupę policjantów, straż miejską (czego się obawiano?) i filmowane przez TVP ze Szczecina, która zresztą nie zrobiła z tego spodziewanej reklamy. W całym tym scenicznym rozgardiaszu umyka widzowi ukryty przed nim sens sztuki - dlaczego doszło do odwołania pełnomocnika i dlaczego tak usilnie broni się p. Gutkowskiego. Brak odważnego, kto spuentowałby to przedstawienie, a puenta jest prosta: brak współpracy z samorządami, brak koncepcji funkcjonowania powiatu, brak koncepcji walki z bezrobociem (brak sprecyzowanych środków na ten cel, nie powołanie Powiatowej Rady Zatrudnienia), brak kompetencji zatrudnionej przez p. Gutkowskiego kadry oraz zatrudnianie ludzi z zewnątrz - z klucza partyjnego SKL. Puenta nie zawiera wszystkich zarzutów, a i tych wymienionych aż nadto.
Zawiedzeni widzowie
PS. Jednak gwizdki się przydały - sztuka była godna wygwizdania.

Z łobeskiej żałobnej karty


1. Czesław Dubicki 28.11.1939 - 01.04.2002
2. Jan Nowakowski 14.08.1934 - 04.04 -" -
3. Marian Gargula 25.05.1947 - 05.04 - " -
4. Roman Niczman 11.02.1959 - 08.04 - " -
5. Aleksandra Rodziewicz 05.04.1922 - 08.04 - " -
6. Edward Wincenty Szablewski 11.01.1953 - 09.04 - " -
7. Helena Karkuszewska 26.01.1931 - 09.04 - " -
8. Weronika Stankiewicz 14.05.1916 - 18.04 - " -
9. Helena Lisowska 12.11.1914 - 21.04 - " -
10. Zofia Zamojć 20.01.1912 - 25.04 - " -
11. Ryszard Pająk 09.09.1959 - 27.04 - " -
12. Wiesław Siemczuk 31.10.1954 - 04.05 - " -
13. Antoni Kapuściński 17.01.1926 - 04.05 - " -
14. Henryk Podhajski 15.03.1949 - 15.05 - " -
15. Marian Trabszo 11.12.1919 - 17.05 - " -
16. Ludwik Jarząb 23.07.1926 - 19.05 - " - (BW)

Zdani na opiekę


Do podstawowych problemów, z którymi zmaga się gmina, należy postępujące ubóstwo zamieszkującej ją społeczności. Pod pojęciem ubóstwa należy rozumieć brak własnych, wystarczających źródeł utrzymania. W konsekwencji brzemię dostarczenia owych źródeł, spoczywa na barkach całej wspólnoty gminnej.
Według danych - Ośrodka Opieki Społecznej w Dobrej, w ubiegłym roku, z rozmaitych świadczeń korzystało w gminie 599 osób. Przy skromnym założeniu, że na jedną osobę dorosłą przypadały co najmniej dwie osoby zależne ( dziecko bądź/i współmałżonek), również korzystające z pomocy. Znaczy to, że blisko 1/3 mieszkańców gminy nie jest w stanie samodzielnie zapewnić sobie podstawowych potrzeb bytowych.
Aby uzyskać pomoc, trzeba spełnić kilka wymogów. Poziom dochodów powinien zostać rozłożony w następujących proporcjach - 406 zł., na pierwszą osobę w rodzinie, 285 zł., na drugą osobę - powyżej 15 roku życia, oraz 204 zł., na dziecko. W przypadku osób samotnych, dochód uznawany to 447 zł. Ponadto przyznanie świadczenia uzależnione jest od występowania tzw. "dysfunkcji", oznaczających zjawiska takie jak alkoholizm, narkomania, niepełnosprawność, wielodzietność itp. W rodzinie ubiegającego się o pomoc występować musi co najmniej jedna taka dysfunkcja. Kwoty przyznawanych świadczeń są zróżnicowane. Ustawowy wymóg ustala najwyższy próg na poziomie 406 zł netto. Dolną granicę stanowi suma 18 zł., aczkolwiek, w gminie Dobra, za najniższą kwotę uważa się 50 zł.

W powszechnym przekonaniu utarł się pogląd, że to bezrobocie jest bezpośrednią przyczyną zwiększania się skali ubóstwa. Pogląd skądinąd słuszny, ale jak pokazują fakty, także i inne czynniki powodują, że dana osoba zgłasza się po pomoc. Oprócz osób pozostających bez stałego zatrudnienia, o wsparcie ubiegają się także emeryci, renciści, a także - co znamienne - mieszkańcy posiadający pracę. Mamy tu do czynienia z problemem opłacalności danego zajęcia, gdyż nie w każdym przypadku pracownik jest w stanie utrzymać siebie i własną rodzinę jedynie w oparciu o własne zarobki. Wiadomo, że poziom zarobków, które można osiągnąć pracując w przedsiębiorstwach na terenie gminy, bądź powiatu, jest dla wielu daleko niewystarczający. Oczywiście, sami pracodawcy mają na ten temat własną opinię, argumentując, że wielkość płac, jakie są w stanie zaproponować pracownikom, uzależniona jest przede wszystkim od finansowej kondycji samej firmy… Generalnie rzecz ujmując, wydatki ponoszone przez gminę na poczet opieki społecznej, są w niewielkim stopniu mniejsze od wydatków prorozwojowych. I choć gmina pozyskuje gros funduszy na cele socjalne z "zewnątrz", i tak stanowi to dla budżetu nie lada obciążenie.
Jarosław Soborski - Dobra Nowogardzka

Ze starej książki wydarzeń


Kolejny raz przenosimy się o czterdzieści pięć lat do tyłu. Nadal jesteśmy w czasach, kiedy kradziono nagminnie to, co "państwowe", podrabiano listy płac i karano np.za domowe garbowanie skór oraz oszukiwano na cenach towarów, które były ustanawiane przez państwo.
- 04.03. Oszustwo polegające na niedopisaniu 30 kg żywca na spędzie w GS Węgorzyno chłopu indywidualnemu Adamowi S. z Sielska, który dostarczył jałówkę w ramach obowiązkowych dostaw dla państwa. Suma strat 170 zł.
-11.03. Listonosz Henryk S. systematycznie niszczył korespondencję, czeki na pieniądze kwitował za odbiorców, natomiast pieniądze w sumie 258 zł i 30 gr przywłaszczał sobie.
- 15.03. Izabela J. złośliwie zaraziła chorobą weneryczną kilku mężczyzn w Węgorzynie.
Wiedząc, że jest chora, utrzymywała z nimi stosunki płciowe.
- 17.03. W Modlimowie (należało do Łobza) uczeń szkoły Józef M. idąc do kancelarii kierownika został postrzelony przez nauczyciela Stanisława K. z wiatrówki, skutkiem czego zostało wybite oko.
- 18.03. Sklepowa GS w Wicimicach (należały do Łobza) pobierała nadmierne kwoty za takie produkty jak mydło, cukierki i mąka (sztywne ceny były wtedy ustalane przez państwo).
- 24.03. Podrobienie dowodu tożsamości konia. W czasie sprzedaży klaczy sprawca podrobił datę jej urodzenia odmładzając ją o cztery lata na szkodę Leona S. z Reska.
- 25.03. Włamanie do magazynu technicznego Krochmalni w Łobzie. Nieznani sprawcy wybili szybę w oknie, weszli do wnętrza zabierając przedmioty jak pasy skórzane, filc, sukno i obuwie.
- 26.03. W Wicimicach kradzież 4 worków ziemniaków z chlewni PGR. Sprawca porą nocną zabrał ziemniaki, które zamienił z leśniczym na drzewo robiąc to oficjalnie.
- 26.03. Kradzież roweru w Resku. Sprawca został ujawniony w czasie sprzedawania roweru za bezcen. W czasie przesłuchania przyznał się do kradzieży dwóch innych rowerów.
- 27.03. Kradzież drobnych rzeczy na szkodę osoby prywatnej. W Radzimiu wychowanek zakładu poprawczego Kazimierz P. podczas nieobecności domowników wyłamał drzwi i wlazł do mieszkania Mariana P. zabierając brzytew, wódkę i papierosy. Straty 250 zł.
- 30.03. Wypadek śmiertelny koło PGR Lesięcino. W czasie wyciągania ugrzęźniętego traktora wyciągający traktor zetor wywrócił się przygniatając traktorzystę, w wyniku czego nastąpiła śmierć
- 01.04. Kradzież 5 kg mięsa wieprzowego na szkodę Jana T. w Łobżanach. Włóczące się 2 Cyganki Danuta C. i Zofia D. wykorzystały nieobecność domowników i skradły mięso z mieszkania.
- 02.04. Nielegalny garbunek skór w Mieszewie. Gospodarz indywidualny B. A. systematycznie trudnił się garbunkiem skór baranich i cielęcych.
- 04.04. Kradzież 58 kg blachy miedzianej z nieczynnego młyna-kaszarni w Łobzie. Sprawcy Bolesław Ł., Tadeusz W. i Marian R. weszli do zamkniętego budynku, skąd skradli wspomnianą blachę i dostarczyli na złom do GS-u w Łobzie.
- 06.04. Nadużycie polegające na wpisywaniu martwych dusz oraz dopisywanie swoim krewnym większej dniówki na listach płac w wydziale gospodarki komunalnej Powiatowej Rady Narodowej. Straty 5652 zł.
- 12.04. Niedopełnienie obowiązków służbowych przez kucharkę Zofię K. z izby porodowej w Płotach. Będąc jako kucharka w izbie porodowej nie podpisywała rachunków zaraz, a z opóźnieniem, przez co naraziła GS Płoty na stratę 8.000 zł. (nasz komentarz: Był wtedy duży przyrost naturalny i dzieci przychodziły na świat nie tylko w szpitalach, ale w tzw. izbach porodowych. W Łobzie też była taka).
Wybrał: nadkomisarz Leszek Olizarczyk
Do Łobeziaka można pisać tutaj:


Numery archiwalne:
ARCHIWUM




Okazjonalnik "Łabuź"