Listopad (numer 119)
Spis treści:
Od redakcji
Z daleka od Łobza
Pamiętajmy o zmarłych
Początek roku w Dwójce
'Łobeziak' w Internecie
Rozmowa przez internet
Siódma dostawa dla Wasiółków
Sposoby i poziomy porozumiewania się
Tu 'Łobeziak' nr 3974296. Słucham.....?
Listopadowe dni
Harry Potter króluje nocą
Amerykanie w Łobzie
Ludzie Łobza
Bezrobocie
Trzecia kadencja
Pojemniki na selekcjonowanie śmieci
Z księgi fraszek
Wiadomości wędkarskie
Ze starej książki wydarzeń
Kronika policyjna
Kolejne hektary lasu
DZIEŃ EDUKACJI NARODOWEJ W SP 2
20 lat
Będzie drożej
Ciekawy przetarg
Dzień Białej Laski
Z żałobnej karty
Od redakcji
Pytają nas czytelnicy, dlaczego tak często, szczególnie w telefonicznej rubryce "Tu Łobeziak", a także niekiedy pod innymi tekstami podajemy kryptonimy czy inicjały osób, które się w nich wypowiadają. Przecież - mówią nam ludzie - w powiadamianiu was o tym, że w jakiejś klatce schodowej ktoś hoduje kilka psów i że paskudzą one otoczenie, nie ma niczego niebezpiecznego pod czym nie można by się podpisać pełnym imieniem i nazwiskiem; tak samo nie ma się z czym kryć, gdy chodzi o jakieś wyboje na drodze, mylące znaki drogowe, niegrzecznego sprzedawcę, okaleczone drzewa w parku, złe decyzje gospodarcze czy kadrowe, społeczne pieniądze wydane psu na budę, informacje o złym stanie rolnictwa, postępującym bezrobociu i biedzie czy komentarze i poglądy, które się nie podobają niektórym naszym notablom i ich pochlebcom, delikatnie ich nazywając. Żyjemy w czasach - mówią ludzie - w których nareszcie można mówić, co się myśli i jeśli się ma rację, nie trzeba się spodziewać jakichś przykrych konsekwencji. W końcu i nareszcie mamy tę demokrację. Skąd zatem taka przesadna ostrożność i krycie się za pseudonimami? Przecież takie zachowanie dowodzi tchórzostwa, a co najmniej jest na bakier z dobrymi obyczajami i trąci fałszem. Można odnieść wrażenie, że zajmujecie się anonimami - mówią ludzie.
Rzeczywiście, sporo jest w naszym piśmie sygnowanych tylko inicjałami notatek czy wypowiedzi. Powód takiego ich oznakowania jest jeden - ludzie nie życzą sobie najczęściej ujawniania swoich nazwisk, co z góry sobie zastrzegają, dzwoniąc do nas czy przystępując do rozmowy z nami. Nie kontynuujemy rozmów, jeśli nasi interlokutorzy się nie przedstawią. Nigdy też nie zdarzyło się byśmy ich zaufanie zawiedli w tym względzie. Jeśli sprawa dotyczy zagadnień, które i nas interesują, drażnią czy bolą, to podpisujemy się pod takimi sygnałami sami, biorąc za nie odpowiedzialność; jeśli natomiast czujemy, że ktoś przy naszej pomocy próbuje załatwić swoje prywatne interesy czy "przyłożyć" komuś, to tym się nie zajmujemy. Nie zamieszczamy anonimów.
Zasadnicze pytanie jednak pozostaje - dlaczego w czasach, w których, wydawałoby się, że nastąpiła demokratyzacja życia, w dwadzieścia lat po tym, jak przeszła przez nasz kraj fal prawdomówności oczyszczającej wszystkie sfery polskiego życia, ludzie nie życzą sobie, w Łobzie przede wszystkim, by ujawniać ich nazwiska nawet wtedy, gdy mają do powiedzenia nie tylko to, co ich mocno niepokoi, gniewa czy gnębi, ale gdy chodzi o jakieś drobne, błahe spostrzeżenia?
To smutne, co w tym miejscu powiemy. Bo to wcale nie jest tak cudownie dzisiaj z tą szczerością i prawdomównością w takich małych środowiskach jak nasze, łobeskie. W warunkach, gdy praktycznie co trzeci mieszkaniec naszej gminy w wieku produkcyjnym pozostaje bez pracy, bardzo skutecznie, wręcz paraliżująco działa na ludzi czynnik ekonomiczny, obawa przed narażeniem się takim i owakim pracodawcom, ich znajomym, znajomym znajomych itd. Wszyscy tu wszystkich znają i łatwo mimo wszystko zasłużyć sobie na miano kogoś, kto niepotrzebnie "chlapie językiem" czy "rozrabia" w takim na przykład "Łobeziaku", choćby rzecz dotyczyła doniesienia nam o tym, że gdzieś za głośno miauczą po nocach koty. Na co dzień ludzie po prostu kalkulują, co się im akurat opłaci, co nie zaszkodzi. A co naprawdę mówią prywatnie i po cichu na ucho, to to ucho więdnie. Czy mieć im to za złe, czy podejrzewać ich o to właśnie tchórzostwo, które sugerują nam nasi czytelnicy? Instynkt samozachowawczy, niestety, towarzyszy ludziom od zawsze, jest podstawą radzenia sobie przez nich w zagrażających im sytuacjach i powoduje, że skądinąd, wydawałoby się, prawi osobnicy zachowują się asekurancko i wręcz wiernopoddańczo. Wolą na przykład, żeby ktoś za nich nadstawiał karku i jeszcze tego "nadstawiacza" podpuszczają, natomiast milczą, chowają głowy pod siebie, gdy ten ma kłopoty. Chce się wtedy powiedzieć - nie z nami takie numery, Brunner. Nie są to sytuacje budujące, bo nie świadczą one dobrze o normalności i zdrowiu w stosunkach międzyludzkich.
To przykre, ale tak naprawdę niewiele się pod tym względem zmieniło w porównaniu z tak zwaną epoką "zniewolenia", kiedy wprawdzie pracę i bezpieczeństwo ludzie mieli zagwarantowane w dostatecznym stopniu, ale też bezkarnie nie mogli ze względów politycznych otworzyć gęby. Tak więc jedno zniewolenie, jeden przymus zastąpił dzisiaj drugi. Tyle, że ten dzisiejsze jest sprytniejszy, nieokreślony, nowocześniejszy, nie ma wyraźnego sprawcy, winowajcy. Podlega prawom popytu i podaży. Dawniej to można było wszystko zwalić na komunę, teraz z żalami to można się udać chyba tylko do Pana Boga. Terror braku pracy nie wymaga poza tym interwencji służb specjalnych, milicji, miejsc odosobnienia. Samorzutnie uczy ludzi pokory, zgody na każde warunki ekonomiczne i prawne, jakie im skapną, gdy dostaną pracę. Podobno tylko tak może nastąpić postęp, wzrosnąć wydajność i jakość tej pracy, jeśli się ona w ogóle znajdzie. Na razie jednak niektórzy nasi czytelnicy, jak się rzekło powyżej, wolą w Łobzie podpisywać się inicjałami, bo się najzwyczajniej boją. Nie jest to wszystko budujące, bo rodzi dwulicowość, lizusostwo, wyścig szczurów, uległość, a równocześnie kumoterstwo i korupcję. No i powstają sitwy.
Znamiennym przykładem tego zjawiska jest historia pierwszej szwalni na ul. Drawskiej, w której jeszcze cztery lata temu nasi "dzielni" związkowcy aresztowali jej właściciela Duńczyka i zażądali od niego spełnienia postawionych przez siebie warunków. Jeszcze nie docierały do nich między innymi ostrzeżenia "Łobeziaka", czym to się skończy. Niestety - oczekiwany z takimi nadziejami kapitalizm nie ma na razie ludzkiego oblicza. RED.
Z daleka od Łobza
PRZERWA
W październikowym " Łobeziaku" znów zabrakło, chociaż w tym roku tych przerw chyba nie było, zapisków pisanych na bieżąco i z dala od Ł. Przyjmują, że przerwę tę dostrzegli moi Czytelnicy (znów zakładam, że tacy istnieją, co być może świadczy o mej nieskromności), spieszę się wytłumaczyć. Tym razem powodem nie była opieszałość, ani nadmiar pracy i wynikające stąd naturalne zmęczenie, ani tym bardziej lenistwo i ogólna gnuśność, pojawiająca się niechybnie w pewnym wieku. Główną, choć zapewne nie jedyną przyczyną był pewien dość szczególnej natury chaos po powrocie z tradycyjnej, dorocznej wrześniowej wyprawy - tym razem do Chorwacji. Oczywiście zamierzałem podzielić się swymi licznymi - i bardzo pozytywnymi - wrażeniami z tych ponad dwóch tygodni spędzonych z daleka od kraju. Bo jakże czegoś nie napisać o cudownym Dubrowniku, Plitvickich jeziorach, czy o takich miejscach, jak Pula, Bled czy Split? Niestety w samym środku wyprawy dopadła nas wieść o "tragedii amerykańskiej", na żywo transmitowanej (!) przez wszystkie stacje telewizyjne. Rok temu byłem w Pentagonie, a 4 lata temu zachwycałem się Manhatanem. Po powrocie zaprzątały mi głowę, zapewne jak większości ludziom śledzącym to, co się dzieje na tym "najwspanialszym ze światów", liczne pytania i równie liczne wątpliwości.
Barbarzyńskie uderzenia fanatycznych szaleńców na WTC i Pentagon zmuszają do zastanowienia się nad tym, co się stało, a zwłaszcza o bliższe i dalsze konsekwencje tych wydarzeń u progu XXI wieku. Jaka jest istota (i organizacja) terroryzmu jako jednej z "patologii globalnych", a terroryzmu islamskiego w szczególności? Czy faktycznie nastąpiło "zderzenie cywilizacji" (jak przepowiadał S. Huntington), czy wystąpił konflikt typu "Dżihad kontra McŚwiat" (co wieścił B.Barber) ? I wreszcie, jaka powinna być reakcja cywilizowanego świata i, czy podjęte przez USA i NATO działania okażą się skuteczne w bliższej i dalszej perspektywie? Jaka będzie, z kolei reakcja innych niż Afganistan państw islamskich ? Gdy talibowie niszczyli bezcenne rzeźby i tworzyli niezrozumiały dla nas okrutny system państwowy, skończyło się na oburzeniu. Pytania i wiele wątpliwości, wśród których nie może zabraknąć pytania o ryzyko III wojny Światowej. A jaka jest rola mediów: Czy tylko "czysto" informacyjna? Nie można pomijać faktu, że jedną z głównych cech terroryzmu jest szerzenie powszechnego strachu, a więc działanie przed możliwie najliczniejszą "publicznością". Autor bodajże najbardziej kompetentnej pracy pt. "Oblicza terroryzmu", B. Hoffman podkreśla, że "Terroryści starają się wzbudzić strach i za pomocą strachu zdobyć dominację i kontrolę. Chcą zrobić wrażenie. Grają pod publikę i dla niej - domagają się udziału publiczności".
Piszę to po wielu, bardzo zresztą różnych lekturach, w tym głośnego tekstu Oriany Fellaci, napisanego z niebywałą furią. To raczej straszny, bo przepełniony nienawiścią do terrorystów (i wszystkiego, co z nimi związane) artykuł (?). Ale zmusza do reakcji, w tym takiej, której się trochę wstydzę. Antyterrorystyczna wojna w Afganistanie trwa i zapewne rychło się nie zakończy.
Z powodu wspomnianej na wstępie wyprawy śledziłem tylko końcówkę kampanii wyborczej. I raczej nie żałuję tego, że nie mogłem "podziwiać" występów niektórych kandydatów na "wybrańców narodu". A i tak zdążyłem jeszcze wprawić się w stan osłupienia (z powodu popisów demagogii i bezczelności, nieuctwa i zwyczajnej głupoty). Wyniki były takie, jak nietrudno było przewidzieć. I nic szczególnego, a zwłaszcza niepokojącego (w "krytycznym" stopniu) się nie stało. "Ci, co przegrali, to w znacznym stopniu uczynili to na własne życzenie" (i nie z powodu "rozpoczętych historycznych reform"). Były już premier oświadczył na konferencji prasowej, że po krótkim odpoczynku powróci do działalności politycznej, co Stanisław Tym skomentował: ""Wypocząć, panie premierze! Porządnie wypocząć ! I już się więcej nie męczyć, mój drogi. Już wystarczy ..." A nowemu premierowi nie ma czego zazdrościć, natomiast należy życzyć powodzenia, konsekwencji, mądrości i ... szczęścia. Oczywiście, jeśli nam zależy na tym, żeby było normalniej, i żeby "wygrać przyszłość.
Piotr SIENKIEWICZ
Pamiętajmy o zmarłych
Jak co roku podczas odwiedzania przed Świętem Zmarłych naszego cmentarza napotykam na nagrobki ludzi, których kiedyś znałem często nawet bliżej. I w tym roku pod koniec października przeszedłem między mogiłami nie mogąc oprzeć się wspomnieniom i wzruszeniu, a dawni znajomi stanęli przede mną jak żywi. Oto niektórzy z nich tacy, jakimi ich pamiętam:
· Wiktor Dawidejt (21.051925 - 23.071999). Pracowaliśmy razem w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, ale zmieniłem pracę i nasza znajomość się urwała.
· Helena Dulko (24.06.1904 - 30.10.1971. Mieszkała w tzw. "ruskiej dzielnicy". Miała kilkoro dzieci w moim wieku, znałem je ze szkoły i dlatego znałem ich matkę, wysoką i poważną kobietę. Z jedną z jej córek pracowałem w latach sześćdziesiątych w Prezydium PRN.
· Wiesław Jasiocha (27.07.1964 - 10.05.1991). Poszedł w ślady swojego dziadka i został zegarmistrzem, początkowo pracował pod okiem tegoż dziadka, a później kilka lat jako samodzielny mistrza. Znałem dziadka, odwiedzałem go w zakładzie, tam poznałem wnuczka. Mimo znacznej różnicy wieku po śmierci dziadka odwiedzałem nadal warsztat i młodego rzemieślnika, który zmarł bardzo młodo.
· Marian Jung (02.02.1940 - 04.01.1996). Poznałem go już w marcu 1946 roku, gdy razem jechaliśmy w transporcie Polaków wysiedlonych ze Wschodnich Kresów. Rodzina Jungów wywodziła się z Narajowa pow. Brzeżany i przez dłuższy czas mieszkała w małym domku przy ul. Wybickiego w miejscu, gdzie obecnie jest budynek PKO. Matka Emilia kolegowała się przez szereg powojennych lat z moją matka.
· Jan Kozera (06.04.1943 - 10.11.1996). Rozpoczął pracę w Wydz. Przemysłu i Handlu w Prezydium PRN. Z biegiem lat awansował na stanowisko dyrektora Zakładu Naprawczego Mechanizacji Rolnictwa i funkcję tę sprawował przez dłuższy czas. Był społecznikiem - prezesem "Światowida". Z osobistych rozmów zapamiętałem, że urodził się w Antoniówce.
· Kazimierz Krekora (01.12.1928 - 25.02.1994). Pochodził z rodziny znanego mi radnego GRN w Rekowie, a następnie PRN w Łobzie. Były to lata pięćdziesiąte.
· Zdzisław Lalak (29.06.1929 - 14.07.2001). Przed 1974 rokiem spotykałem go w Łobeskich Zakładach Przemysłu Terenowego.
· Mirosław Lalak (15.08.1955 - 24.03.1999). Pochowany obok ojca Zdzisława. Po jego zgonie w lokalnej prasie ukazał się szereg wspomnień o nim (Głos Szczeciński, Łabuź, Gmina Pomorska). Po studiach w 1983 roku uzyskał doktorat w Instytucie Badań Literackich. Nauczyciel akademicki, krytyk literackich. Redaktor naczelny kwatralnika "Pogranicze".
· Wacław Łepkowski (24.05.1937 - 07.12.1955). Syn jednego z pierwszych burmistrzów miasta. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 1. Dlatego znaliśmy się i kiedy spotykaliśmy się, mieliśmy wspólne tematy do rozmów. Przez jakiś czas pracował w jednej z firm melioracyjnych.
· Jerzy Machoński (16.03.1941 - 24.01.2001). Wywodził się z lwowskiej rodziny. Ojciec był działaczem kolarskim, więc i Jerzy od wczesnych lat ścigał się na rowerze. Będąc w wojsku uprawiał kolarstwo wyczynowo między innymi w Lechii Gdańsk i Gwardii Katowice. Na rowerze jeździł dla relaksu do końca zbyt krótkiego życia. Wieloletni trener piłkarski łobeskich drużyn piłki nożnej i członek władz Światowida. Przez pewien czas radny. Lubiany i szanowany dosłownie przez wszystkich.
· Maria Machońska (23.08.1941 - 27.03.1994). Żona Jerzego.
· Dominika Niziołek (22.05.1932 - 23.10.1987). Znajoma z pracy w Prezydium PRN.
· Michał Piórko (09.09.1932 - 09.09.1984). Chodził do Szkoły Podstawowej nr 1. Znaliśmy się z lat szkolnych. W 1983 roku bezinteresownie zrobił mi drobną, ale dla mnie ważną przysługę.
· Teresa Rudzka (14.02.1935 - 10.08.1998). Chodziła do Szkoły Podstawowej nr 1 o rok lub dwa wyżej ode mnie. Mieszkała przy ul. Kraszewskiego.
· Wojciech Śliwka (02.12.1914 - 04.04.1944). Z napisu dowiadujemy się, że zginął tragicznie. Ten grób jest chyba symboliczny, na co wskazuje data. Nazwisko takie nosiło kilka znanych mi osób wywodzących się z Podola. W mojej klasie w szkole podstawowej był kolega o tym samym nazwisku mieszkający bodaj w Suliszewicach.
· Stanisław Wesoły (19.05.1919 - 22.01.2000). Długoletni urzędnik w służbie zdrowia. Szereg lat pracował w pogotowiu ratunkowym. Interesował się sportem. Był jednym z pierwszych działaczy tworzącego się Światowida.
· Czesław Wyrwicz (23.06.1930 - 24.05.1985). Pamiętam go z mojej szkoły podstawowej a następnie z liceum, był o kilka klas wyżej ode mnie.
Przedstawiając tu niektóre znajome osoby, przypominam sobie odległe lata. Wraz z upływem czasu wiele wspomnień się zaciera, a pamięta się często tylko fragmenty tamtego życia wtedy ważne, ale mało istotne dzisiaj, w wieku dojrzałym.
Sporo moich znajomych zostało pochowanych na cmentarzach w pobliskich miejscowościach. Między innymi w Radowie Małym Czesław Balsewicz (15.05.1938 - 11.10.19993), Kazimierz Jung (22.02.1936 - 29.04.1990), Czesław Maczan (04.01.1935 - 28.02.1996) i Władysław Spurek (20.01.1917 - 22.05.1978), a w Resku Czesław Jodkowski zmarły w 1961 roku.
Zbigniew Harbuz
Początek roku w Dwójce
Rok szkolny 2001/2 zaczął się w Szkole Podstawowej nr 2 bardzo pracowicie dla uczniów i nauczycieli. W 28 oddziałach uczy się 760 uczniów, a opiekuje się nimi 35 nauczycieli, starających się przekazać młodzieży jak najwięcej nowoczesnej wiedzy. Wielu z nich w związku z tym podjęło trud doskonalenia zawodowego na studiach podyplomowych, szkoleniach, kursach doskonalących i kwalifikacyjnych. W tej chwili celem nadrzędnym każdego nauczyciela jest najlepsze przygotowanie się do pracy z dziećmi w reformowanej szkole.
W tym roku wprowadzono do szkoły 4 godzinę lekcyjną zajęć z wychowania fizycznego. Ze względu na skromną bazę lokalową realizowana jest ona na zajęciach pozalekcyjnych w formie wycieczek, rozgrywek sportowych, zawodów szachowych i zajęć rekreacyjnych. Okazało się, że uczniowie lubią uczestniczyć w zajęciach, na których nie są skrępowani ocenami.
Liczni uczniowie korzystają z innych zajęć pozalekcyjnych prowadzonych przez nauczycieli (w nawiasach nazwiska opiekunów), np. kółkach: teatralnym (J. Mościcka), PCK (M.Bukato), miłośników przyrody (B. Pelczar), przyjaciół książki (R. Mikul), matematycznym (T. Turbak), w samorządzie uczniowskim (L. Makawczyk, H. Lach i K. Lewandowska), w uczniowskich klubach sportowych Kometa - sport i Pat-Mat- szachy (W. Winiarski, E. Romej, K. Lewandowska i M. Woniak).
Dobiega końca wykonanie szkółki ekologicznej przy naszej szkole. W "zielonej klasie" odbywają się lekcje przyrody, sztuki, a także języka polskiego. Wykorzystywane są w trakcie zajęć wiadomości z tablic informacyjnych rozstawionych na zielonym placu. Z zainteresowaniem przyjęli uczniowie zainstalowanie oczka wodnego z roślinnością stawową, którą zasadzili uczniowie klas IV A i IV B, a także przygotowali teren przeznaczony dla roślinności okrywowej (skalniaków), które im ładnie wyrosły.
Poprawiający się widok otoczenia naszej szkoły to nie tylko zasługa nas, wychowawców, ale także uczniów, którzy włączyli się czynnie w tworzenie szkółki ekologicznej. Uczą się oni w ten sposób dbałości o przyrodę i poznają korzyści płynące z sąsiadowania z nią. W najbliższych dniach założymy miniogród meteorologiczny, który będzie służył na lekcjach przyrody. Wiosną powstanie u nas ogród warzywny i ziołowy. Będzie to możliwe w chwili, gdy cały teren wokół szkoły zostanie ogrodzony. Obecnie trwają prace z tym związane i mają one być ukończone jeszcze przed zimą.
A.J.
'Łobeziak' w Internecie
Od: skafer
Data: 7 października 2001 13:48
Serdeczne pozdrowienia od byłego mieszkańca i miłośnika ziemi łobeskiej. Czytajac kilka ostatnich numerów "Łobeziaka" nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Łobez do dzisiaj pozostał "czerwonym zagłębiem".
Jerzy Nowicki
Od: Patricia Mitchell
Data: 6 pazdziernika 2001 05:28
Temat: Greetings from the United States
"Pozdrowienia za Stanów Zjednoczonych"
Dziękuję za zamieszczenie mojego pierwszego listu w miesięczniku. Moja rodzina była podekscytowana widząc to. Cieszę się ze Łobez jest włączony w Internet, dzięki temu czuje się częścią mojego rodzinnego miasta. Często zaglądam na strony "Łobeziaka" i mogę na bieżąco śledzić, co się dzieje w Łobzie.
Moje życie tutaj w Stanach Zjednoczonych zostało zaburzone przez wydarzenia w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Te ataki terrorystyczne prawdziwie zjednoczyły amerykanów.
Media dobrze wszystkich informują i gdziekolwiek pójdziesz, to jest jedyna rzecz, o której ludzie rozmawiają. Po raz pierwszy od wielu lat Amerykanie boja się o swoje bezpieczeństwo.
Moje pierwsze lata spędzone w Łobzie pozostawiły w mej pamięci wspomnienia pełne pokoju. Jeśli jest w Łobzie ktoś, kto ma dostęp do Internetu i chciałby do mnie napisać, to podaję mój adres : zbyszekmarco@aol.com lub pamitch@ticon.net
Serdeczne pozdrowienia dla mojej rodziny - dla mojej mamy Zuzanny Walczak, mojego brata Staszka Walczaka i mojej siostry Aliny Węgrzyn.
Z poważaniem, Zbyszek Walczak
Rozmowa przez internet
W odpowiedzi na ciepłe słowa pozdrowienia przekazane do nas przez Witolda Żemaitaitisa zamieszkałego w raz z rodziną w Stanach Zjednoczonych, zawarte na stronie internetowej w sierpniowym numerze "Łobeziaka", z przyjemnością przekazuję Mu kilka aktualnych informacji z życia naszego kochanego Łobza:
1. Jako wieloletniemu prezesowi MKS "Światowid" oraz oddanemu działaczowi sportowemu odpowiadam, iż piłkarze łobescy radzą sobie bardzo przyzwoicie. Grając w IV lidze, w trakcie rundy jesiennej plasują się w środkowej części tabeli. Wiadomość z ostatniej chwili - w miejsce dotychczasowego trenera seniorów (był nim Rumun Grossu), objął doświadczony i niezawodny Franciszek Paszel ze Świdwina. Aktualnie prezesem MKS "Światowid" jest Marian Płóciennik.
2. Władze samorządowe gminy i miasta rozpoczęły realizację ostatniego etapu budowy hali sportowo-widowiskowej w Łobzie. Przygotowana jest pełna dokumentacja techniczna obiektu, a 15.11.2001 roku, to znaczy już na dniach, odbędzie się przetarg na wykonawstwo budowy. Ostateczny termin inwestycji sportowej to wrzesień 2003 roku. Powyższa informacja szczególnie Cię usatysfakcjonuje, gdyż byłeś w roku 1998 czynnym uczestnikiem zebrania założycielskiego Komitetu Inicjatywnego Budowy Hali Sportowo-Widowiskowej w Łobzie.
3. 03.11 br. rozpoczynają się rozgrywki ligi okręgowej w siatkówce mężczyzn. MKS "Olimp" Łobez podejmuje w nowej hali sportowej w Węgorzynie zespół siatkarzy z Koszalina.
Pozdrawiam Twoją sympatyczną Rodzinę - żonę Bożenę oraz dorosłe dzieci Magdę i Roberta.
Zdzisław Bogdanowicz
Siódma dostawa dla Wasiółków
W dniu 02.10 br. samochód ciężarowy załadowany meblami kuchennymi i łazienkowymi, wykładziną podłogową, pralką, naczyniami kuchennymi, chodnikami, obuwiem, bielizną i odzieżą - darami o dużej wartości zebranymi przez Łucję i Władysława Mołdów (główni ofiarodawcy: Ula Grzybowska i Maria Perdek) wyjechał po raz siódmy z Łobza do Ostrowąsów do rodziny Lecha i Elżbiety Wasiółków. Przy okazji warto wspomnieć, że rodzina ta jest także wspomagana finansowo przez Danutę i Leszka Kaczmarka, za co ze swej strony im dziękujemy.
Przypominamy, że rodzina Wasiółków składała się z rodziców i szesnastu dzieci (w tej chwili dwunastu). Lech Wasiółka otrzymuje w obecnie 720 złotych pegeerowskiej renty wraz z dodatkiem rodzinnym. W tych warunkach każda pomoc dla tej rodziny jest zbawieniem, bo pozwala jej w ogóle na przeżycie. Tym wszystkim, którzy do tej pory składali i składają dla Wasiółków dary, należy się wyjątkowo serdeczne "Bóg zapłać". Równocześnie p. Mołdowie, organizatorzy tej pomocy, zwracają się do ludzi dobrej woli z prośbą o dalsze przekazywanie darów na adres: Łobez, ul. Obrońców Stalingradu 9/4. Adres Wasiółków: Stary Chwalim, Ostrowąsy, woj. zachodniopomorskie.
RED.
Sposoby i poziomy porozumiewania się
Istnieją w naszym codziennym życiu sytuacje, w których w których przekazujemy informacje innym i mamy wrażenie, ze nasze intencje są źle odebrane i zinterpretowane w sposób niezgodny z tym, co chcielibyśmy wyrazić. Skutkiem tego zamiast zbliżać się do ludzi popadamy w konflikty, oddalamy się od siebie. Jeżeli nie chcemy nieświadomie wprowadzać ludzi w błąd, musimy się uczyć jasno wyrażać to, co czujemy i myślimy. W dzisiejszych czasach wielu ludzi wstydzi się swojej wrażliwości , pragnień itp., pokrywa je maską ironii i żartu, wyrażając coś innego niż chcieliby.
Jeśli jesteśmy smutni i pragniemy pocieszenia, mówmy, że jesteśmy załamani, przygnębieni - nie wstydźmy się smutnych oczu i bólu.
Są co prawda ludzie o dużej zdolności empatii tj. wczuwania się w uczucia innych, ale na ogół nie wiemy, co czuje druga osoba. Mówmy o naszych radościach, dumie, żalu, bólu, smutku itp. uczuciach, bo to odzwierciedla nas na zewnątrz.
Czy ze wszystkimi ludźmi porozumiewamy się za pomocą uczuć? Nie. John Powell wyróżnił pięć poziomów porozumiewania się z innymi ludźmi stwierdzając, że odbywa się to za pomocą frazesów, faktów, myśli, uczuć i otwartości.
Frazesy: Na tym poziomie porozumiewamy się z innymi przy pomocy podstawowych komunikatów: np. "cześć", "co słychać?" itp. Na tym poziome rozmawiamy z ekspedientką, panią w banku, na poczcie. Na tym poziomie pozostajemy nieznani, chociaż kontaktujemy się z dużą liczbą osób.
Fakty: Na tym poziomie dzielimy się z ludźmi uwagami na temat wydarzeń, powtarzamy pogłoski, analizujemy zdarzenia, mówimy o tym, co dzieje się na zewnątrz. Dajemy się poznać poprzez znajomość tematów, ale sami pozostajemy nadal nieznani.
Myśli: Na tym poziomie informujemy o sądach, wyrażamy poglądy, dzielimy się myślami i opiniami.
Uczucia: Na tym poziomie dzielimy się uczuciami. Mówimy o swoich emocjach, wrażeniach. Wyrażamy lęki, nastroje, rozczarowania, radości, smutki itp. Na tym poziomie komunikujemy się z niewielką liczbą osób. Poziom ten pozwala prawdziwie wyrazić siebie i umożliwia przejście na kolejny poziom porozumiewania się.
Otwartość: Na tym poziomie dzielimy się całym swoim wnętrzem, wszystkim, co jest w nas. Jest to poziom pełnej otwartości osobowościowej i uczuciowej, którą dzielimy z wybranymi osobami. Można zatem zauważyć taką proporcję - im większy jest zakres otwarcia się na drugich ludzi poczynając od frazesów, faktów itd., tym ilość osób, którymi pozostajemy w coraz bliższym kontakcie - zmniejsza się. Wynika z tego praktyczny wniosek, iż jeśli chcemy mieć przyjaciół, to musimy mieć świadomość porozumiewania się na najwyższym poziomie, na poziomie otwartości.
Pedagog w ZSG Władysława Malitowska-Gajdzis
Tu 'Łobeziak' nr 3974296. Słucham.....?
1. "Przeczytałam z zainteresowaniem artykuł o trasach rowerowych wyznaczonych w naszej gminie, bo pomysł ten bardzo mi się spodobał. Zaraz następnego dnia poszłam do kiosku, żeby kupić zapowiadany przez was przewodnik. Sprzedawczyni zdziwiła się, bo czegoś takiego nie miała ani też o tym nie słyszała. W sąsiednich kioskach też nie natknęłam się na ten przewodnik. Szkoda, bo bardzo ważna przy okazji takich pożytecznych inicjatyw jest ich odpowiednia ich propaganda".
Czytelniczka
Wyjaśniamy, że na razie wspomnianego przewodnika w kioskach nie będzie, ponieważ Fundacja Phare zastrzegła sobie, że niczego, co ona finansuje, nie wolno sprzedawać ani robić na tym pieniędzy. Przewodnik oczywiście jest dostępny, można go po prostu dostać za darmo wstąpiwszy do Urzędu Miasta do Wydziału Promocji (na parterze - pokój ), gdzie urzęduję jego kierownik p. I. Kabat, który wszystkich chętnych zaprasza z tego miejsca do siebie i życzliwie wręcza poszukiwany i naprawdę bardzo ładnie wydany bedeker. Szczególnie proszona jest młodzież szkolna i nauczyciele, bo po wyznaczonych trasach można robić interesujące szkolne wycieczki krajoznawcze.
RED.
2. Znowu wraca temat psów. Czytelniczka przechodząca rano o 6`00 do pracy ul. Segala w Łobzie żali się, że dzień w dzień straszy ją wielki pies, który biega za płotem przy byłym przedszkolu i atakuje zza niego także innych przechodniów. Płot jest niski, nie daj Boże - mówi czytelniczka - jeśli kiedyś zwierzę to przeskoczy ten płot, a na razie próbuje to zrobić. Także inna czytelniczka, tym razem z Prusinowa, prosi, żeby coś poradzić na psy w tej miejscowości, których mnóstwo biega po wsi, zaczepia i atakuje ludzi i utrudnia im dojście do stacji. W tym przypadku powinna zadziałać miejscowa władza - sołtys i do niego trzeba się zwrócić, żeby przypomniał właścicielom czworonogów o tym, że nie powinny one biegać samopas. RED.
3. "Coraz bardziej natarczywa robi się reklama różnych towarów. Zastajemy już właściwie codziennie w skrzynkach na listy pełno ulotek zachwalających najczęściej różne barachło, cudowne, podobno darmowe pożyczki, konkursy (kto kiedy widział tych, co cokolwiek wygrali?), przeceny, okazje itp. Papierzyska wciskane są w futryny drzwi, pchane do skrzynek. Coraz częściej jacyś gońcy nie fatygują się na piętra, ale otwarłszy drzwi wejściowe wrzucają do sieni na parterze garść tej makulatury i lecą dalej. Nie obchodzi mnie skuteczność tego marnotrawstwa papieru, nie mój koszt, ale wkurza mnie to, że muszę te śmieci raz po raz sprzątać. To samo dotyczy różnych drobnych niechlujów naklejających w klatkach schodowych swoje oferty reklamowe. Oklejane są nimi urzędowe tablice ogłoszeń, drzwi wejściowe, skrzynki bezpiecznikowe, a nieraz nawet ściany i mury na mieście. Myślę, że bardzo prosto można sobie z tym poradzić - na każdym z takich ogłoszeń są adresy brudasów. Jako osoba indywidualna, żeby z tym walczyć, musiałabym dochodzić sądownie i z mizernym skutkiem (umorzono ze względu na małą szkodliwość czynu) tego, żeby brudas chociaż zmył to, czym zapaprał nasze ściany. A przecież wystarczyłoby, żeby strażnicy miejscy przeszli po mieście i wystawili kilkadziesiąt drobnych mandatów za zaśmiecanie środowiska i powtórzyli to kilka razy, to problem by zniknął". Lokatorka
Nasz komentarz: Rzeczywiście jest to problem. Nie tylko nasza czytelniczka go zauważa. Inwazja reklamy jest większa niż kiedykolwiek dotąd, bo gwałtownie maleje popyt na towary, co nie znaczy, byśmy się musieli na każdym kroku potykać o papierzyska i śmieci i niepotrzebnie się złościli. Pomysł Lokatorki jest, naszym zdaniem, dobry. RED.
4. W naszej Bełcznie mamy staw w środku wsi. Do niedawna był on czysty, pojawiły się w nim nawet ryby. Ostatnio ryby te zostały wytrute (pływały nieżywe po stawie), a woda stała się martwa. Poszedłem w Łobzie do Urzędu Miasta, ale moja interwencja nie poskutkowała. Nie chodzi mi o te ryby, bo nakarmić się nimi nie można, idzie mi o to, że w środku Bełczny powstało duże, otwarte szambo."
Mieszkaniec Bełczny
5. Potwierdzają się uwagi naszych czytelników i napotykanych mieszkańców z poprzedniego miesiąca na temat wyjątkowej jesieni na naszym terenie i pewnie w całej Polsce. Takiej pięknej, dosłownie złotej pogody, mówią oni, nie pamiętają "najstarsi ludzie". I chociaż nasza ludzka pamięć, jeśli chodzi o pogodę, jest krótka, to coś niezwykłego zdarzyło się jednak w tym roku w październiku i warto chyba to zanotować - mianowicie był on niezwykle słoneczny i ciepły. Ludzie chodzili ubrani jak do rosołu, a pierwszy w ogóle przymrozek w tym roku zdarzył się przecież dopiero 22 października czyli o prawie dwa miesiące później niż to zwykle bywało. Co to znaczy "do rosołu?" To znaczy w skąpym ubraniu. To wcale nie anegdota, bo kiedy król Stanisław August Poniatowski na jednym ze swoich "obiadów czwartkowych", na które zapraszał na swobodne dyskusje różnych ówczesnych głodomorów - aktorów, literatów i inne sławne później postaci naszej kultury, zauważył, że jeden z nich zaczyna się negliżować i zapytał go, dlaczego to robi - ten odpowiedział: "Klusków mi, mości królu, twoi ludzie tak mało do rosołu dali, że zaraz będę po nie nurkował!" Tak, w październiku tego roku chodziło się rzeczywiście "do rosołu!" i było to przyjemne.
RED.
6. Powiadomili nas mieszkańcy dwóch bloków na ul. Obrońców Stalingradu, że między ich domami ma powstać jakaś kolejna buda handlowa, która zatka im i tak ciasny skwerek i zeszpeci do reszty otoczenie. Zebrali już 60 podpisów pod protestem do Urzędu Miasta. Mamy nadzieję, że ich protest poskutkuje, bo mają rację. RED.
7. Czy możecie potwierdzić, że wszystkie powiatowe stanowiska urzędnicze zostały już dawno rozdzielone i że stało się to po tak zwanej "znajomości" - pyta nasza czytelniczka - i nie jest to pierwszy głos na ten tak bardzo wszystkich bulwersujący temat. - "Miasto", jak się potocznie mówi, "aż huczy" na ten temat - mówi czytelniczka. Nie, nie możemy tego potwierdzić, chociaż takie wieści też do nas docierają w formie, miejmy nadzieję, tylko plotek, poza tym, co pisaliśmy we wrześniowym numerze "Łobeziaka" w wywiadzie z dyr. A. Gutkowskim, że na kierowników poszczególnych wydziałów w przyszłym urzędzie powiatowym odbędą się konkursy, zaś kierownicy tychże wydziałów zatrudnią urzędników z poszczególnych gmin w ilości proporcjonalnej do liczby ich mieszkańców. Jeśli tak się stanie, to Łobez dostanie pewnie ze dwadzieścia miejsc. Tymczasem podań o pracę wpłynęło już kilkaset! A jak będzie - zobaczymy. RED.
Listopadowe dni
Szary, mglisty listopad skłania do chronienia się w cieple domu wśród wspomnień. Nie bez przyczyny też zaczyna się on od Święta Zmarłych, dnia, w którym cienie naszych bliskich, na zawsze już nieobecnych, pojawiają się nam szczególnie wyraziście, gdy znajdziemy się na naszym cmentarzu wśród cichego tłumu ludzi zjednoczonych i wzruszonych powagą tego miejsca i tej chwili.
Nasz pan Zbigniew Harbuz (kto go nie zna?) przemierza co roku o tej porze łobeski cmentarz i odnajduje na nim groby osób, które znał i które zapisały się w jego pamięci z dobrej strony. Chwilami można mieć wrażenie, gdy rok rocznie przynosi nam swoje Zaduszkowe teksty (takie już ma gołębie serce pan Zbigniew), że na łobeskim cmentarzu spoczywają sami tylko dobrzy ludzie. Jeśli nawet tak nie jest, to i tak dużo w jego wspomnieniach jest prawdy, bo w końcu każdy z tych zmarłych zostawił w naszym mieście jakąś cząstkę życia i pracy, jaka złożyła się na nasz dzisiejszy materialny byt. Nie pamiętamy już, czyje ręce brały pojedyncze cegły, z których powstały nasze domy mieszkalne, kto wylewał asfalt na ulicach, kto kładł pod nasze nogi płyty chodnikowe dla naszej dzisiejszej wygody, kto sprzątał latami od świtu miasto, zakładał w nim wodociągi, elektryczność, kanalizację. Nie wiemy coraz bardziej, bo nieubłagany czas zaciera tę pamięć, kto organizował ponad pięćdziesiąt lat temu życie publiczne, kto piekł chleb, pilnował porządku, uprawiał ogrody, uczył dzieci, kto był władzą, kto podwładnym, dyrektorem, dozorcą, sprzedawcą w sklepie, robotnikiem w pegeerze.
Ktoś to wszystko robił i zrobił. I właśnie ślady tego trudu i tych istnień mamy na naszym cmentarzu. Przybywa tych śladów co roku ponad setka. Nie udało się panu Zbigniewowi policzyć, ilu obywateli Łobza znalazło ostatni spoczynek na cmentarzu, nie ma też oficjalnych danych na ten temat. Niemniej można obliczyć, że jest tych grobów ponad pięć tysięcy. Co roku przybywa ponad setka - tyle pojawia się ich w łobeziakowej rubryce "Z żałobnej karty".
Mówi się, że dzieje ludzkości zaczęły się między innymi wtedy, gdy jej członkowie zaczęli troszczyć się o swoich zmarłych i o pamięć o nich. Tym zaczęli się bowiem oni różnić od innych istot zaludniających nasz glob. Tak zaczęła się kultura czyli świadomość tego, że życie ludzkie to nie tylko ulotne istnienie ale ciągłość i dorobek pokoleń. Wielcy tego świata od zawsze starali się o to, by pozostawić po sobie ślady niezniszczalne. Wznoszono im tysiące lat temu wielkie kurhany, piramidy, kamienne sarkofagi i okazałe grobowce. Wprawdzie to odwieczna prawda, że tyle zostaje z człowieka, ile w nim dokonał, ile zostaje dobrego czy złego w pamięci jego bliskich i społeczeństwa, to jednak cmentarz, na którym nazwiska wielu ludzi pochowanych na nim mówią już dzisiaj żywym bardzo niewiele, a czasami już nic, jest zbiorowym pomnikiem tych właśnie bezimienny cichych jego bohaterów. Przypomina o tym pan Zbigniew.
Polskie Zaduszki mają wymiar wyjątkowy. Nigdzie na świecie nie obchodzi się ich tak pięknie, tak uroczyście i tak zbiorowo jak u nas. I nigdzie pewnie z taką czułością i zadumą Bo bardzo potrzebujemy potwierdzenia się jako wspólnota, choć się na co dzień do tego, umęczeni często codziennością, nie przyznajemy. Trwamy przecież od tysiąca lat jako naród nie tylko dzięki wielkim królom i wodzom, nie tylko dzięki tym, o których pamięta historia. Tyle razy najeżdżani, pozbawiani wolności, rozrzucani po świecie, możemy się znowu spotkać w tym dniu z tymi, co swoim cichym istnieniem nam to umożliwili, co na to po prostu zapracowali. Podświadomie potrzebujemy wsparcia naszych nieobecnych, bo potwierdzają oni sens naszego dzisiejszego życia. A w Łobzie ma to znaczenie szczególne - przecież pozbieraliśmy się tutaj po ostatniej wojnie właściwie z " całego świata" i tu powstała nasza nowa ojczyzna.
Dziadek
Harry Potter króluje nocą
Po raz pierwszy w dziejach księgarstwa polskiego odbyła się nocna sprzedaż książki, którą była czwarta część przygód Harrego Pottera pt. "Harry Potter i czara ognia" autorki J. K. Rowling, wydana przez wydawnictwo Media Rodzina z Poznania. Księgarnia "Współczesna" w Łobzie przygotowała z tej okazji szeroką akcję promocyjną w postaci między innymi wystroju witryn oraz tematycznej scenografii wnętrza księgarni.
Już na parę godzin przed rozpoczęciem sprzedaży, którą wydawnictwo wyznaczyło na godzinę 0`00 było zaobserwować przed księgarnią można było zaobserwować dużo dzieci i młodzieży zainteresowanej tym, co się może wydarzyć tej tajemniczej nocy. A właściciele księgarni przygotowali na tę noc sporo niespodzianek w postaci plakatów dla pierwszych nabywców czwartej części przygód Harrego Pottera. Były tam też maski z wizerunkami głównych bohaterów, zakładki do książek, a także trzy wcześniejsze części powieści o chłopcu, który większość wolnego czasu musiał spędzać w domu nieprzyjaznego wuja, a później stał się idolem w kraju czarodziejów. Dla najmłodszych klientów, którzy o tak późnej porze zjawili się w księgarni pod opieką swoich rodziców na to niezwykłe "spotkanie z książką były przeróżne słodycze.
Naszą księgarnię odwiedziło w tę noc około 150 osób. Sprzedaliśmy 57 egzemplarzy czwartego tomu dziejów Harrego, a 4 nam skradziono. Miejmy nadzieję, że "hobbyści" poprzestaną na tym jednym swoistym "dowodzie" swojego uznania dla tej pięknej książki i następne egzemplarze będą już nabywać legalnie.
Panie pracujące w księgarni bardzo starannie przygotowały do tego niecodziennego wydarzenia odpowiednie kostiumy. Zjawił się oczywiście sam Harry, był Ron, jego najlepszy przyjaciel, a także budzące dreszczyk emocji czarownice. Już od godziny 23`00 w księgarni panowała ciemność, a witrynę z czarownicami, sowami i duchami rozświetlało tylko tajemnicze światło lamp i świec, wydobywające się z dużych szklanych czar. Warto podkreślić artystyczne zacięcie S. Przybylskiej, która w znakomitym kostiumie czarownicy od godziny 23`40 do 0`00 prowadziła przed księgarnią dialog ze zgromadzonym licznie fanami Harrego Pottera. Dzieci bardzo dobrze zdawały egzamin ze znajomości dziejów Harrego, zaś niektóre z nich zostały wyróżnione upominkami w postaci plakatów, zeszytów i bloków oczywiście z podobiznami naszego bohatera. Również pogoda dostroiła się do tajemniczego wydarzenia, gdyż oprócz ciemności tak oczywistej dla tej pory, pojawiła się potęgująca wrażenie bardzo gęsta mgła.
Dziękujemy wszystkim, którzy zjawili się o tak niezwykłej porze w naszej księgarni na promocji kolejnych przygód Harrego. Dowiedli oni tym, że dla prawdziwych miłośników dobrej i ładnej książki nie liczy się pora dnia ani nocy. Mogli sobie jako pierwsi kupić czwarty tom tej jednej z najlepszych w dziejach literatury powieści sensacyjnych nie tylko dla dzieci i młodzieży, a przy okazji przeżyć małą przygodę.
Zapraszamy do księgarni, bo na jej półkach, czekają na chętnych nabywców wszystkie cztery części przygód Harrego Pottera: "Harry Potter i kamień filozoficzny","Harry Potter i Komnata Tajemnic", "Harry Potter i więzień Azkabanu" oraz ostatnia "Harry Potter i czara ognia".
Do nabycia są jeszcze w księgarni kalendarze z postaciami z powieści, zeszyt i zakładki do książek. Dla najmłodszych dzieci wydawnictwo "Media Rodzina" przygotowało piękną książkę w formie rozkładanki i powstawanki z głównymi bohaterami powieści, a także duży przestrzenny zamek Hogwart ze wspaniałym wyposażeniem w środku. Serdecznie zapraszamy zatem do czytania tej pięknej powieści i do nabywania kolejnych tomów z przygodami Harrego. Oczywiście z niecierpliwością będziemy czekać na piątą część książki i obiecujemy, że pojawi się ona u nas w niemniej tajemniczych okolicznościach.
Jerzy Mechliński
Amerykanie w Łobzie
W niedzielę 14 października zjawili się w naszym mieście niecodzienni goście. Dzięki staraniom dyr. Dariusza Ledziona przyjechała do Łobza w dniu 14 października br. trzydziestoosobowa amerykańska orkiestra wojskowa towarzysząc ćwiczącym na poligonie drawskim oddziałom armii USA i dała na starym stadionie przeszło godzinny koncert. Wszystko w tej imprezie było udane - naprzód dopisała wspaniała zaiste letnia pogoda, potem życzliwa dla gości łobeska publiczność, ale przede wszystkim znakomity był sam koncert. Amerykanie zaprezentowali bardzo bogaty repertuar i styl, piękne brzmienie i ciekawe aranżacje. Ze swobodą grali popularne utwory taneczne, wiązanki znanych melodii i marsze, po chwili zamieniali się w swingujący bigband z zespołowymi popisami grup poszczególnych instrumentów (trąbek, puzonów, saksofonów, klarnetów i perkusji) i melodyjnymi solówkami pojedynczych instrumentalistów (fletu, trąbki, saksofonu, puzonu, a nawet tuby). Ale nam najbardziej podobał się dixilandowy sekstet grający stare standardy jazzowe, które ciągle, mimo upływu czasu, wzruszają, szczególnie gdy są wykonywane tak pięknie, jak to zrobili Amerykanie. Goście nie tylko muzykowali, ale ruszali się na scenie, urozmaicali swój występ swobodnymi wstawkami mimicznymi i tanecznymi, co bardzo podobało się publiczności oklaskującej ich raz po raz więcej niż życzliwie. Sprawiało to gościom wyraźną przyjemność i spowodowało, że między obu stronami szybko nawiązała się przysłowiowa nitka sympatii.
Po Amerykanach zagrała nasza młodzieżowa orkiestra z ŁDK. I co się okazało - nie tylko nie potrzebowaliśmy się jej wstydzić, przeciwnie, mogliśmy się przekonać, że zarówno brzmieniem jak i bogactwem repertuaru dorównuje gościom. Gra wprawdzie w innym stylu, ale z występu na występ jest coraz lepsza. No i przydałyby się jej nowe instrumenty, bo te, którymi się posługuje w tej chwili, są bardzo wiekowe.
(WB)
Ludzie Łobza
W 1999 r. wydała tomik wierszy "Zdążyć na południe przed burzą...". W 2000 r. uzyskała wyróżnienie na Ogólnopolskim Konkursie Literackim w Kielcach za wiersz "Przyroda moja miłość", w tym samym roku wyróżnienie w Konkursie Recytatorskim "Herbertiada" w Kołobrzegu. W bieżącym roku na tym samym konkursie zajęła II miejsce. Publikuje również swoje utwory w młodzieżowym magazynie "Cogito" oraz w prasie lokalnej. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że ktoś żyjący poezją przez długie lata, zdobywa w końcu jakieś laury. W tym konkretnym przypadku naszą poetką jest nastoletnia uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Łobzie, mieszkanka Węgorzyna - Kasia Andrzejewska. Młoda, ciekawa świata, wrażliwa. Próbująca definiować swoje spostrzeżenia w różnych formach wypowiedzi poetyckich. Rażą ją pewne przejawy naszej rzeczywistości, więc opisuje je z nutą refleksji, tak jak w poniższym wierszu:
To tu
To tam
brodaci miejscowi
winiarze,
ubierają się w
swetry od
Księdza, piją
za pożyczone
na zawsze grosiki,
docierają się
w kłótniach ulicznych,
kształci ich
zmyślne dobieranie
nieprzyzwoitych słów,
oddają coraz
więcej moczu,
piją, nie głosują
wybierają,....
A pomyśleć, że i oni
byli kiedyś
Dziećmi...
Mimo młodego wieku, dzięki swej wrażliwości widzi ostrzej i więcej od przeciętnego zjadacza chleba. Nie należy jednak sądzić, że jest jakimś dziwolągiem, z nosem utkwionym w kolejnych tomikach wierszy. Jest miłą, roześmianą dziewczyną, jak wszystkie w jej wieku. Różni ją od rówieśnic tylko jedno. Jej poetycki talent. Mam nadzieję, że nie zaniknie on z wiekiem. Byłoby szkoda. Naprawdę. Na zakończenie jeszcze jeden jej wiersz:
Przeszła przez ulicę
pogłaskała psa
przejrzała się w kałuży
zdążyła przestraszyć
kierowcę i odwiedzić
kuzynkę
spróbowała jesiennego
deszczu...
Żabka - brzydka zielona
modelka
pewna swej urody
zauroczyła świat
błota
Pisz nadal Kasiu! Krzysztof Andrusz
Elżbieta Konefał
Krzysztof Andrusz
NASZYM MATKOM
(w 10 rocznicę śmierci)
Z płomienia znicza strużka dymu
Wysnuwa cienką nić wspomnienia...
Wspomnienia o tych naszych bliskich,
Których tu z nami teraz nie ma.
W ogniu cmentarnym wciąż się pali
Miłość, cień smutku i tęsknota.
Znowu w dzień pierwszy listopada
Żal za bliskimi nas omotał.
Tracimy bliskich, wciąż za wcześnie...
Odchodzą w ciszy, w obłok mgły.
Lecz pamięć o nich nie zaginie
Póki jesteśmy - ja i ty.
Życie jest szyte cienką nicią.
Są w nim kłopoty, strach i łzy.
Lecz również dużo w nim radości...
Oboje wiemy - ja i ty.
Zapalmy światło więc miłości
Tym, co odeszli w ciemność, w mrok
Lecz obraz ich w nas nie zaniknie.
...to pamięć nam zastąpi wzrok.
Łobez, dnia 21 października 2001 r.
Bezrobocie
Struktura bezrobocia w gminie łobeskiej
(stan na 30 września 2001r.)
Według danych, jakie uzyskaliśmy w łobeskiej filii Rejonowego Urzędu Pracy w Stargardzie liczba bezrobotnych w naszej gminie wynosi na dzień 30 września br. 1885 osób i systematycznie rośnie. Pogarsza się także ich sytuacja materialna - coraz więcej z nich pozostaje bez prawa do zasiłku Poniżej podajemy dane ilustrujące ten dramatyczny stan rzeczy na przestrzeni 4 ostatnich lat:
Miasto Łobez:
Lata: 1998/1999/2000/2001
Liczba bezrobotnych ogółem: 802/890/996/1248
W tym kobiety: 439/469/517/653
Liczba bezrobotnych z prawem do zasiłku: 253/236/264/281
W tym kobiety: 122/117/111/130
Gmina Łobez (bez miasta):
Liczba bezrobotnych ogółem: 441/552/554/637
W tym kobiety: 256/281/290/328
Liczba bezrobotnych z prawem do zasiłku: 94/117/96/119
W tym kobiety: 38/24/31/39
Właściwie komentarz do tego zestawienia nie jest konieczny. Warto jednak zwrócić uwagę na przykry fakt, że liczba bezrobotnych z prawem do zasiłku pozostaje praktycznie taka sama jak cztery lata temu.
Rok bieżący nie będzie stanowił przełomu w tej smutnej statystyce. W poprzednim numerze pisaliśmy o zamknięciu duńskiej szwalni na ul. Obrońców Stalingradu i zwolnieniu z pracy 38 zatrudnionych w niej kobiet. Z dniem 31 grudnia br. zaprzestaje działalności duńska szwalnia na ul. Drawskiej, a pracę z tego powodu straci kolejnych 86 kobiet. Z wyjaśnień, jakie uzyskaliśmy w tym zakładzie od jego kierownictwa wynika, że jedynym powodem zamknięcia tej szwalni (filii firmy z Piły) jest gwałtowny spadek zamówień na produkty wytwarzane przez tę branżę. W macierzystym zakładzie w Pile następuje też zmniejszenie produkcji. Jeżeli to może być jakąś mizerną pociechą dla zwolnionych (dostały już wypowiedzenia) z pracy kobiet, to zwolnienia ich z pracy odbywają się zgodnie z obowiązującym prawem i z przysługującymi im uprawnieniami. Po zaprzestaniu produkcji maszyny z łobeskiej szwalni zostaną przewiezione do Piły. RED.
Trzecia kadencja
Trzecia kadencja posła St. Kopcia
Po raz trzeci Stanisław Kopeć z Sojuszu Lewicy Demokratycznej został z naszego okręgu wyborczego posłem na Sejm RP IV kadencji. Uzyskał on wyjątkowo dużo, bo aż 20 270 głosów i zajął w okręgu II miejsce za Jackiem Piechotą też z SLD. (Stargard 12 942, Szczecin 2 030, Łobez 866, Goleniów 1 1181, Pyrzyce 998 głosów). W nowym sejmie będzie poseł Kopeć działał w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi (jest jej wiceprzewodniczącym) i w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Warto tu również przypomnieć, że ten jeden z najruchliwszych i popularnych posłów w ogóle pełni wiele funkcji społecznych. Jest np. członkiem sejmowego Zespołu Strażaków, Rady Krajowej SLD, wiceprzew. Rady Głównej LZS, wiceprez. zarządu krajowego Stowarzyszenia Byłych Pracowników PGR, prezesem klubu sportowego "Zieloni" w Stargardzie i przew. Zespołu Parlamentarnego Posłów i Senatorów SLD woj. zachodniopomorskiego oraz orędownikiem spraw łobeskich, a przede wszystkim starań o utworzenie powiatu łobeskiego. Dał temu wielokrotnie wyraz w licznych wystąpieniach, pytaniach i interpelacjach w Sejmie III kadencji. Opiekuje się poseł powiatami: Stargard, Łobez, Pyrzyce, Myślibórz i Choszczno. Za główne swoje zadanie w nowej kadencji uważa St. Kopeć działania w zakresie rolnictwa, edukacji, ochrony środowiska, sportu i kultury fizycznej tak w skali krajowej jak i na terenie wspomnianych wyżej powiatów, a także gmin.
Poseł ma swoje biuro w Stargardzie przy ul. Rzeźniczej, tel. 4310413 i 4310410. Stały dyżur poselski pełni w Stargardzie w każdy II poniedziałek miesiąca w godz. 16`00 - 18`00. RED.
Z księgi fraszek
Z księgi fraszek Elżbiety Konefał i Krzysztofa Andrusza
WIADOMO
Gdzie kucharek sześć?..
... na szkolnej stołówce.
O NAUCZYCIELCE
Nowe porzekadło:
Biedna jak mysz... szkolna.
OSZCZĘDNOŚĆ
Wiesz, pies ci mordę lizał...
Nie szkodzi... zaoszczędzę na mydle i wodzie.
NIE DLA NICH
Nie dla psa kiełbasa...
Dla emeryta też nie!
WAZELINIARZ
Tak podbijał szefowi bębenka,
Aż mu spuchła ręka.
Wiadomości wędkarskie
Zakończenie sezonu sportowego.
Wraz ze zbliżającą się wielkimi krokami jesienią przyszedł czas na zakończenie wędkarskiego, spławikowego sezonu sportowego. Ostatnie podsumowujące zawody okręgowe odbyły się 7 października, tradycyjnie już na Gunicy za Policami. Rzeka Gunica jest niewielkim ciekiem wodnym wielkości naszej Łożnicy, w ujściowym odcinku rozkopanym do szerokości ok. 30m kanałem mającym bezpośrednie połączenie z Zalewem Szczecińskim. Przy sprzyjających warunkach napływu świeżej wody z Zalewu występują tu w sporej obfitości ryby niemalże wszystkich gatunków. Tym razem dominującą rybą zawodów była ukleja. W największej ilości łowiono ją w sektorze juniorów gdzie padł rekord dnia - 7360g. Taki wynik uzyskał zawodnik szczecińskiego "Lipienia" Paweł Rowiński. Zawodnicy naszego "Karasia" łowili nieco gorzej, niemniej jednak trzeba uznać ich start za dość udany. Najlepiej wypadli seniorzy Stanisław Trapszo i Jan Wolanicki. Stanisław zajął piąte a Jan szóste miejsce w swoich sektorach. To bardzo dobry wynik zważywszy z jak znakomitymi wędkarzami przyszło im się zmagać. Piękne to też zakończenie kariery sportowej, jako że były to ich ostatnie zawody w drużynie "Karasia". Obydwaj zaczynali wspólne starty z początkiem lat osiemdziesiątych i przez cały ten czas byli wielkimi popularyzatorami sportu spławikowego i głównym filarem drużyny. Wciągnęli do wędkarstwa i wychowali wielu młodych ludzi. To dzięki Ich pomocy jeszcze nie tak dawno święcił swoje triumfy Marcin Grzyśka (dziś jest studentem II roku Wyższej Szkoły Morskiej), to Oni namówili Ewę Marszałek do udziału w zawodach i udzielali jej pierwszych wskazówek. Po ojcowsku zajmowali się najmłodszym w drużynie, Łukaszem Kowalewskim, który dzięki temu już powoli zaczyna wyrastać na dobrego wędkarza. Ubytek dwóch tak doświadczonych zawodników to wielka strata dla drużyny i przyznam się, że z obawą patrzę w przyszłość, bo nie widzę nikogo, kto mógłby godnie ich zastąpić. Na dobitkę chyba odejdzie z drużyny także Łukasz Kowalewski. W ostatnich dniach z zupełnie dla mnie niezrozumiałych przyczyn prezes koła Jerzy Rakocy mający za sobą poparcie prawie całego zarządu odebrał mu sprzęt, należący co prawda do koła, ale używany przez Łukasza przez ostatnie dwa lata. Decyzja ta w praktyce spowodowała uniemożliwienie mu utrzymania dalszych startów i treningów na odpowiednim poziomie. Rodziców Łukasza nie stać na zakupienie mu bardzo drogiego sprzętu wyczynowego i w tym miejscu skończyłaby się jego kariera sportowa, gdyby nie propozycja szczecińskiego koła "Big Fish", które chce go widzieć w szeregach swojej pierwszej drużyny już z wiosną przyszłego roku. Koledzy mieli okazję bliżej mu się przyjrzeć, bo Łukasz w ciągu tego sezonu był do nich "wypożyczany", jako że nie było dla niego miejsca w pierwszej drużynie "Karasia", a druga nie zdołała się zawiązać. Nie wiem jeszcze, jaka będzie jego decyzja, ale wiem, że gdyby się zgodził, to byłby dla niego niebywały awans i szansa rozwoju. "Big Fish" to w tej chwili najlepsza drużyna w Okręgu i przejście do niego to mniej więcej tak jak awans piłkarza "Światowida" do "Pogoni". Szczerze współczuję nowemu kierownikowi drużyny Adamowi Ilewiczowi, który już niedługo stanie przed dylematem braku juniora, jako że Grzegorz Wróblewski ma przed sobą już ostatni rok w tej kategorii. Wychowanie juniora na średnim poziomie to w tej chwili kwestia kilku lat żmudnych treningów. Już dawno skończyły się czasy łatwych zwycięstw, kiedy to przyjeżdżał na zawody nikomu nieznany chłopak z głębokiej prowincji i przy pomocy bambusówki i pudełka gnojaków wygrywał zawody okręgowe. Dlatego też tak bardzo bulwersuje mnie postawa zarządu "Karasia", któremu najwyraźniej brak szerszego spojrzenia na perspektywy rozwoju swojej reprezentacyjnej drużyny i roli sportu w popularyzacji wędkarstwa w ogóle. Sprawa boli mnie tym bardziej, że wędka warta kilkaset złotych została połamana przez domorosłych "wyczynowców" niemalże następnego dnia po odebraniu jej Łukaszowi. No, ale wróćmy do wyników. Pozostali członkowie drużyny zajęli tego dnia miejsca: Beata Płoszańska piąte w kategorii kobiet i Grzegorz Wróblewski jedenaste w kategorii juniorów. Senior Jan Cyculak nie zdołał zakwalifikować się do pierwszej punktowanej dwudziestki. Startujący jak już wyżej napisałem w "Big Fish'u" Łukasz Kowalewski zajął siódme miejsce a Ewa Marszałek trzecie. Te ostatnie zawody były też okazją do podsumowania całego sezonu. Beata Płoszańska w klasyfikacji 3-krotnych zawodów o Puchar Prezesa Zarządu Okręgu zajęła szóste miejsce, a w Grand Prix czwarte. W punktacji drużynowej "Karaś" uplasował się na szóstej pozycji. Z pozostałych łobeziaków Ewa Marszałek zajęła drugie miejsce w Pucharze Prezesa i zdobyła tytuł "Wędkarz Roku" a Łukasz Kowalewski zajął siódme miejsce w Pucharze Prezesa i dziewiąte w Grand Prix czym walnie przyczynili się do zdobycia pierwszego miejsca przez swoją drużynę.
Andrzej Marszałek.
Ze starej książki wydarzeń
Ze starej książki wydarzeń
· 28.04.1947. W Łobezie przy ul. Bieruta (Niepodległości) w czasie nieobecności w domu ob. Wacława C., który w tym czasie był na urlopie, został wyrwany przez Józefa B. zamek w drzwiach i zabrane następujące rzeczy: 6 opon motocyklowych, dętka do samochodu ciężarowego, 9 puszek konserw 800-gramowych i 1820 zł, które były własnością Związku Transportowców Zawodowych.
· 01.05. W godzinach wieczornych patrol z Komendy Powiatowej MO wszedł do restauracji "Pod Jeleniem" w Łobezie, by sprawdzić, czy nie ma tam jakiejś awantury lub osób podejrzanych. W tym czasie byli w restauracji Władysław M., Zdzisław G. i Zenon K. w stanie podchmielonym i którzy ubliżali milicjantom, a następnie ich pobili.
· 25.04. Na stacji kolejowej w Mieszewie ob. Józef S. zamieszkały w Orlu gm. Rogów A. czując się zmęczony zasnął przy drodze mając przy sobie aparat radiowy, który w czasie jego snu został skradziony przez nieznanego sprawcę.
· 12.05. O godz. 0`30 w majątku Wilkowo (Wołkowo) został zastrzelony Antoni B. urodzony 1922 roku, zamieszkały majątek Wilkowo, który wracał do domu w towarzystwie swoich kolegów. Podejrzani o zabójstwo Józef Ł. I Franciszek W.
· W miesiącu kwietniu 1947 roku we wsi Wojciel gmina Czanowo (Cianowo) ob. Władysław N. będąc członkiem ORMO urządził dziką bezcelową strzelaninę tym samym jest on postrachem całej wsi, gdyż takie przypadki powtarzały się często.
· 07.05. We wsi Stary Łabuń podczas przeprowadzania kontroli sanitarno-pożarowej przez milicjantów z posterunku MO w Resku u ob. Jana B. została znaleziona beczka z zacierem naszykowanym do pędzenia samogonu. Następnie ob. Jan B. wręczył milicjantom 3 tysiące złotych celem zaniechania czynności służbowych.
· 17.05. Na stacji w Łobezie patrol Komendy Powiatowej MO zatrzymał obywatela Jana J. i Ludwika P., którzy mieli 3 paczki sprężyn do materaców i usiłowali ich wywieźć do Poznania.
· 19.05. W Runowie gmina Winniki został porażony prądem Stefan D. urodzony 1935, którego odwieziono do szpitala w Złocieńcu, gdzie 22 maja zmarł.
· 25.05. W godzinach przedobiadowych w Runowie na zabawie wszczęli awanturę Józef D., Stanisław O., Jan M. i Władysław S. W czasie awantury został pobity milicjant Władysław P. strzelec. Następnie funkcjonariusze tamtejszego posterunku znaleźli w kieszeni Józefa D. 1 młotek bez trzonka, u Jana M. 1 przecinak. Reszta narzędzi jak 2 gumy, 1 nóż składany bez okładek na trzonku, 1 nóż nie składany rodzaju fińskiego, 1 młotek na trzonku i pistolet parabellum zostały przez nich wyrzucone, do posiadania których nie przyznają się.
· 14.05. Lucjusz S. będąc wiceprzewodniczącym Powiatowego Komitetu PPS w Łobezie wypożyczył tytułem pożyczki dla siebie od. Obywatela Jana R. 5 tysięcy złotych i od Stefana G. 25 tysięcy złotych wystawiając asygnaty przychodowe z bloczku PK PPS w Łobezie zaopatrzone w pieczęcie partyjne, tym samym poderwał autorytet partii i nadużył swoje stanowisko.
· 04.06. Około godziny 2`00 do restauracji "Pod Jeleniem" w Łobezie zostało dokonane włamanie przez drzwi i zabrano wódkę, czekoladę, kiełbasę, papierosy, radio i inne drobne rzeczy na ogólną sumę 70 tysięcy złotych. Według zeznań świadka Zygmunta N. sprawcami mieli być żołnierze Armii Czerwonej, którzy przyjechali autem marki zis.
Do druku przygotował nadkom. Leszek Olizarczyk
Kronika policyjna
Kronika policyjna
08/09. 09.2001 r. Włamano się do kurnika na ul. Sawickiej. Skradziono magnetofon, noże i 5 kur.
08.09. Na drodze Łobez - Dalno doszło do wypadku drogowego. Spadający konar drzewa zmusił kierującego seatem do gwałtownego hamowania. Pojazd wpadł w poślizg, przewrócił się na dach, a kierowca doznał złamania ręki.
10/11.09. Doszło do włamania nad jeziorem w Klępnicy do domków letniskowych Tadeusza P., Andrzeja Z. i Lilii N. Sprawcy ukradli lunetę, art. spożywcze, alkohol i rower górski. Straty 5000 zł.
12/13.09. Nieznany złodziej włamał się na ul. Sawickiej do kiosku Ruchu i ukradł kawę, słodycze, płyty CD i czasopisma na szkodę Jacka G.
13.09. Na skrzyżowaniu ul. Bema i Rolnej doszło do zderzenia samochodów. Stanisław K. kierujący volkswagenem Transporter wymusił pierwszeństwo przejazdu na volkwagenie Golfie kierowanym przez Daniela S.
13/14.09. Nieznany sprawca włamał się do warsztatu na stadionie miejskim, skąd ukradł wiertarkę, prostownik, spawarkę i 2 lutownice. Szkody - 1025 zł.
14.09. Władysław M. z Łobza powiadomił Komisariat o tym, że 07.09 br. na terenie Niemiec mieszkaniec naszej gminy wraz z kolegami bijąc go zmusił do wydania1500 DM. Komisariat łobeski wszczął postępowanie w tej sprawie.
14.09. Policjanci zatrzymali kierującego vw Passatem w stanie nietrzeźwości (0,9 prom. alkoholu) Zbigniewa G. lat 46.
13/15.09. Z sadu przydomowego przy ul. Bema skradziono kosiarkę spalinową marki Netz wart. 600 zł własn. Barbary S..
17.09. O godz. 8`30 policjanci zatrzymali rowerzystę Bogdan M. (37 lat) w stanie nietrzeźwości (2,5 prom. alkoholu).
20.09. Na skrzyżowaniu ulic Sikorskiego i Niepodległości kierująca samochodem tawria Beata M. wymusiła pierwszeństwo przejazdu na polonezie kierowanym przez Irenę S. Oba pojazdy zostały uszkodzone.
22.09. O godz.12`00 na drodze Łobez - Strzmiele kierujący fiatem 126p Józef M. w trakcie omijania uderzył w tył prawidłowo zaparkowanego fiata 126p kierowanego przez Włodzimierza J. Oba pojazdy uległy uszkodzeniu.
22.09. Na drodze Łobez - Dalno o godz. 21`00 obywatelka Niemiec uderzyła w dzika.
23.09. 23.09. O godz. 4`40 policjanci zatrzymali w Łobzie na ul. Niepodległości kierującego vw Passatem w stanie nietrzeźwości (1,5 prom alkoh.) Stanisława K. (22 lata)
23.09. O godz. 8`50 został zatrzymany na ul. Bema w stanie nietrzeźwości (1,2 prom. alkoh.) kierujący samochodem iveco Leszek P. lat 49.
24.09. Na ul. Świdwińskiej zatrzymany został kierujący samochodem renault Florian K. (1,6 prom. alkoh.).
24/25.09. W Poradzu ustaleni sprawcy włamali się do klubu i ukradli wino, papierosy i słodycze na szkodę Krystyny M.
25.09. W liceum ogólnokształcącym z plecak małoletniej Anny W. nieznany sprawca ukradł telefon komórkowy marki siemens wart. 300 zł.
27.09. Na ul. Wybickiego policjanci zatrzymali kierującego oplem w stanie nietrzeźwości Bogdana O. (1,4 prom alkoh.).
27.09. O godz. 14`30 spod domu kultury skradziono rower górski wart. 300 zł własn. Edwarda G.
28.09. W Łobzie na ul. Bema policjanci zatrzymali w stanie nietrzeźwości kierującego ładą Ireneusza S. (1,79 prom. alkoh).
29/30.09. Na ul. Konopnickiej nieznany sprawca skradł samochód mitsubishi Galant wart. 6000 na szkodę Izabeli P.
29/30.09. Ustaleni później złodzieje ukradli z ul. Komuny Paryskiej fiata 125p na szkodę Janusza M. Samochód odzyskano.
We wrześniu br. Sąd zastosował areszt wobec dwóch osób uchylających się od płacenia alimentów. Trzeba też zauważyć, że w tym samym miesiącu policjanci zatrzymali aż 6 kierowców będących pod wpływem alkoholu. Warto przypomnieć kierowcom, że stwierdzona zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu w wysokości do 0,5 promila jest wykroczeniem, powyżej tej liczby kończy się sprawą karną.
Naczelnik Sekcji Kryminalnej asp. sztab. Tadeusz Rokosz
.
Kolejne hektary lasu
Kolejne hektary lasu pojawią się w Nadleśnictwie Łobez. Niemiecka organizacja ekologiczna Primaklima (w wolnym tłumaczeniu - świetny klimat) z Düsseldorfu zajmująca się ochroną środowiska, a między innymi poszerzaniem strefy lasów, jako naturalnych pochłaniaczy szkodliwego dwutlenku węgla z atmosfery przede wszystkim w sąsiedztwie Niemiec i znajdująca różnych sponsorów na terenie tego bogatego kraju, zwróciła się do naszych władz z prośbą o wyznaczenie w Polsce terenu, na którym jeden z jej sponsorów chciałby zlecić zasadzenie około 150 ha lasu, poświęcając na ten cel 395 tys. złotych. Oczywiście sponsor, jak piszą przedstawiciele Primaklimy, "chciałby użyć projektu w celu promocji reputacji swojego przedsiębiorstwa". Chwała mu za to, bodaj tacy dobrodzieje rodzili się na kamieniu, tym bardziej, że sponsora interesują także kwestie społeczne. Chciałby się pewnie pochwalić tym, że ludzie dzięki niemu dostali pracę, że dzięki niemu szkodliwy dwutlenek węgla jest przez las pochłaniany z atmosfery.
Nadleśnictwo Łobez jest jednym z przodujących i znanych w Polsce przedsiębiorstw leśnych pod względem powierzchni zalesień, organizacji pracy i wyników gospodarczych oraz ma duże doświadczenia w tych sprawach. Dlatego Primaklima po konsultacji z dyrekcją Rejonu Lasów Państwowych w Szczecinie, która wskazała na Łobez, przyjęła projekt przedstawiony przez nasze nadleśnictwo, przedstawiła go sponsorowi, a ten go zatwierdził. W ostatnich dniach października została zawarta umowa między Primaklimą a Nadleśnictwem Łobez i nasi leśnicy od wiosny 2002 roku, kiedy zacznie się pora zalesień, będą mogli, poza oczywiście planowanymi zadaniami, przystąpić do wykonywania wspomnianego projektu. To dobra wiadomość. W naszych warunkach każdy nowy hektar lasu to dobrodziejstwo, zaś dla naszych miejscowych leśników to duże wyróżnienie. Warto przy tej okazji przypomnieć, o czym już wcześniej na naszych łamach mówił nadleśniczy inż. Wiesław Rymszewicz, że z chwilą wstąpienia Polski do Unii Europejskiej dotacje dla naszego leśnictwa znacznie wzrosną i wyniosą przeciętnie 200 milionów dolarów rocznie, co pozwoli w perspektywie podnieść lesistość naszego kraju do ponad 30%. Dobrze, że przynajmniej w tej dziedzinie można być optymistą. (W.B.)
DZIEŃ EDUKACJI NARODOWEJ W SP 2
"Żyć to działać, to rozsiewać po świecie talent, energię, uczucia, pomagać w czasie teraźniejszym pokoleniom przyszłym". Władysław Stanisław Reymont
"... Choć się dokoła tyle zmienia, to nadal modne są ŻYCZENIA:
takie z prezentem, tortem, różą... W ogóle jest odmian ŻYCZEŃ dużo.
A więc: na Cioci imieniny, na urodziny i na chrzciny,
Z okazji zdobycia dyplomu, wesela, zbudowania domu,
Dnia Matki, Babci i Strażaka... ŻYCZEŃ jest ilość wieloraka!
... Wdzięczności dla Was, Nauczyciele!..."
Takimi oto słowami moja wychowanka z kl. II a Dorota Czajka wprowadziła w dniu 12.10.2001r. nauczycieli i zgromadzonych gości w uroczystości obchodów Dnia Edukacji Narodowej w naszej szkole. 14 października to jeden dzień w roku, w którym wszyscy nauczyciele mimo trudów codziennej pracy mogą poczuć się wyróżnieni i nagrodzeni za swe bezinteresowne poświęcenie młodemu pokoleniu. Każdy ( poza przekornymi ) zdaje sobie sprawę, że zawód nauczycielski to ciężki kawałek chleba. Rosną ambicje, wymagania i oczekiwania zarówno uczniów jak i ich rodziców. Jako nauczyciele staramy się im sprostać. Pamiętamy jak x lat temu uczyliśmy się w szkole o Murzynku Bambo, który w Afryce mieszkał. Teraz Monika Rasińska i Agata Łowkiet z kl. IIIa przedstawiły Bambo w zupełnie innym świetle:
"... Zmieniły się czasy!
I w gaju palmowym
Bambo kończy właśnie
Kurs komputerowy..."
Zadaniem każdego nauczyciela jest nie tylko nauczać, ale i wychowywać, wskazywać jasną drogę życia, świecić przykładem osobom bardzo młodym, które czasami nie potrafią się odnaleźć w obecnej rzeczywistości. Jako nauczyciele potrafimy przeżywać kłopoty dzieci-uczniów, zniżyć się do ich wieku rozwojowego, myśleć ich kategoriami. Rozumiemy często te problemy, których nie dostrzegają dorośli i próbujemy je rozwiązać.
Rokrocznie za trud i poświęcenie Dyrekcja naszej szkoły wyróżnia grupę nauczycieli. W tym roku nagrodę Dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2 w Łobzie otrzymali: Elżbieta Mazur, Elżbieta Trabszo, Jolanta Gatner, Renata Siarkiewicz, Mariola Rasińska, Waldemar Winiarski oraz Marek Woniak.
Za wieloletni staż pracy nagrody jubileuszowe otrzymali kolejno: Irena Mężyńska /30 lat pracy/, Urszula Widawska / 30 lat pracy/, Mirosława Górecka /25 lat pracy/, Mariola Janiszewska /20lat pracy/, Elżbieta Mazur /20 lat pracy/ oraz Małgorzata Olszewska /20 lat pracy/. Ponadto przedstawicielka Urzędu Miasta i Gminy p. Mirosława Turbak przekazała nagrodę Burmistrz Jolancie Babyszko i p. mgr Izabeli Mościckiej.
Na naszej uroczystości obecna była także Teresa Łań, która reprezentowała Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty. Podziękowała wszystkim nauczycielom za ogrom wysiłku wkładanego w pracę i życzyła dalszych sukcesów. Całą uroczystość uświetniły występy uczniów naszej szkoły. Mateusz Przybyła wygłosił list do wszystkich pracowników szkoły, który cytuję:
"Święto Edukacji Narodowej to zaiste okazyja, iżby wyrazić nasze podziękowania za uprawę tegoż ugoru, jakim są uczniowskie czerepy. Niech więc Waćpaństwu snuje się żywot w pomyślności, a fortuna niech nie omija Waszego domostwa. Ty zaś, szlachetne zdrowie, ulubuj sobie wszystkich pracowników tey prześwietney instytucyji oświatowej i wspieraj ich nadwątlone przez nas siły".
Moi wychowankowie z kl. IIa w składzie: Dorota Czajka, Natalia Macińska, Marcin Sak, Karolina Rudzka, Mateusz Smolich, Natalia Medunecka, Karina Zoszczak, Karolina Teodorowicz, Sebastian Ziomek, Ala Gembarowska, Mariola Ostrych, Adam Korżak, Tomek Wasyłyk, Patryk Pańka, Joanna Szustakiewicz recytowali wiersze, śpiewali piosenki jak również grali na keybordzie/Robert Bogdański i Wojciech Kotwicki/ oraz dali pokaz walki karate/Wojtek Kotwicki i Mateusz Smolich/. Również zaprezentowali uwspółcześnione cytaty z lektur szkolnych. Oto niektóre z nich:
"Jam jest posąg człowieka na posągu świata!
Złaź z tej drabiny, bo idzie tata!"
Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Termosik, a w nim likier z anyżu i mięty.
Wszystkim się zdawało, że Wojski wciąż gra jeszcze...
Chłopisko chrapało."
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Chyba prądu dziś nie będzie"
"Być albo nie być na lekcji matematyki,
Kiedy maj kwitnie i kwilą słowiki"
Uroczystość rozgrzewały zespoły taneczne: zespół "Dmuchawce" prowadzony przez Barbarę Druch w składzie: Małgorzata Babyszko, Marlena Baziuk, Małgorzata Besikirska, Małgorzata Borkowska, Aneta Kowalczyk, Dorota Okońska, Justyna Okrasa, Malwina Wiśniewska, Magdalena Witkowska i Karolina Włoch oraz zespół prowadzony przez Elżbietę Romej w składzie: Patrycja Brzoskowska, Monika Kalwinek, Monika Kopacz, Katarzyna Pasławska, Ilona Rubas, Monika Sucha, Monika Trabszo. Akademia odbyła się w sali gimnastycznej, w której wspólnie z naszą szkolną plastyczką p. mgr Lidią Lalak wykonałam skromną, ale bardzo wymowną dekorację.
Opracowała Mariola Rasińska
20 lat
20 lat Polskiego Związku Działkowców
W roku bieżącym Polski Związek Działkowców obchodzi 20-lecie swojego samodzielnego istnienia jako organizacji społecznej. Wcześniej wchodził on w skład OPZZ, co w dużej mierze ograniczało jego samodzielność i możliwość dysponowania majątkiem działkowców.
Z tej okazji odbyło się w uroczyste zebranie delegatów łobeskiego oddziału PZD z udziałem licznych gości i sympatyków. Prezes Władysław Mołda złożył na nim sprawozdanie z dotychczasowej działalności oddziału zawierające nie tylko szeroki zarys tego, co dobrego przez tych 20 lat udało się zrobić dla łobeskich działkowców, ale podał w nim także szereg ciekawych wiadomości o tym, jak w ogóle rozwijały się ogródki działkowe w naszym mieście od momentu jego zasiedlenia przez Polaków w 1945 roku. Po raz pierwszy udało mi się zetknąć z tego rodzaju opracowaniem przedstawiającym fragment życia z tamtych czasów potwierdzający, jak szybko po wojennym chaosie integrowało się nasze społeczeństwo, jak szybko brało się do roboty, a także jakie miało kłopoty. A ogródki działkowe w czasach, kiedy wszystkiego brakowało, miały duże znaczenie gospodarcze.
Pierwsze łobeskie ogrody działkowe istniejące do dzisiaj powstały już z wiosną 1946 roku przy Nadleśnictwie, na Okopowej i Segala. Było ich 103. Ich organizatorami byli nie żyjący już F. Cichocki, Z. Jurczyk i I. Puzyrewski. W roku 1963 powstały ogrody przy Kilińskiego i Siewnej, a potem kolejne. Żywiołowy ich rozwój nastąpił właśnie poczynając od lat 60-dziesiątych do 80-dziesiątych, kiedy ich liczba osiągnęła1123. Nie da się ukryć, że ludzie brali się wtedy do uprawiania działek, bo plony z nich stanowiły poważne uzupełnienie domowej aprowizacji. Bardzo trudno było wtedy dostać działkę, czekało się na nią w kolejce. Jakże inaczej jest dzisiaj, kiedy 170 ogródków czeka na właścicieli, a coraz to następni wiekowi działkowicze rezygnują z ogrodów. Jednymi z bardziej zasłużonych organizatorów oddziału w tamtym okresie byli: jego prezes w latach 1960 - 63, żyjący szczęśliwie do dzisiaj i działający do roku 1998 jako gospodarz ogólny ogrodów - Antoni Korzeniewski i Marian Wrona, prezes w latach 73 - 83. Od tamtej pory prezesem jest znany powszechnie, uparcie i skutecznie starający się o interesy działkowców Władysław Mołda.
Łobeskie ogrody działkowe należą dzisiaj do najlepiej zorganizowanych i zarządzanych ogrodów w naszym województwie, a działkowcy łobescy to największa organizacja społeczna w naszym mieście szczęśliwie jednocząca ludzi o różnych profesjach, poglądach i materialnym statusie. Nadal, mimo malejącego zainteresowania ogrodami wśród młodzieży, są one miejscem dającym możliwość ruchu i odpoczynku na świeżym powietrzu oraz satysfakcji z własnoręcznie wyhodowanych warzyw i owoców.
Tego, ile w łobeskich ogrodach w ostatnich latach (trudno tu wymienić wszystkich) zrobili pracowici i ofiarni członkowie Zarządu, nie sposób szczegółowo wyliczyć. Zresztą każdy to widzi i z tego korzysta - ogrodzenia, drogi, bramy, wodociągi, stacje pomp, elektryczność - to tylko najważniejsze inwestycje w tym czasie. Wiele z tych prac nie dałoby się wykonać, gdyby nie pomoc takich życzliwych dobrodziejów, jak dyrektorzy (także wzorowi działkowcy) Leszek Kaczmarek, Jan Paszkiewicz i Jan Szafran.
Na jubileuszowym zebraniu według dobrego zwyczaju zasłużonym działkowcom i ludziom ich wspierającym nadano odznaczenia i dyplomy. Odznaczenia za Zasługi dla PZD otrzymali: H. Szymańska i J. Misiun; Brązowe Odnaki PZD: E. Pudełko, Cz. Burdun, A. Więckowski, St. Urban, Wł. Włodarczyk, D. Szymkowicz, Wł. Ćwikła, Z. Kojda i St. Kowalski; dyplomy od Krajowej Rady POD, od Zarzdu Okręgu i łobeskiego POD wręczono - J. Szafranowi, Wł. Mołdzie, L. Kaczmarkowi, J. Paszkiewiczowi, E. Smulskiemu, F. Kobiałce, H. Dulce, R. Soli, M. Pobereżce, J. Klimce, R. Zasadzie, Z. Kowalcowi i J. Grzechnikowi.
W. Bajerowicz
Będzie drożej
W bieżącym roku zostały znowelizowane podstawowe akty prawne regulujące gospodarkę odpadami. Ze względu na krótki okres ich wdrożenia (np. Prawo Ochrony Środowiska 14 dni) niewiele osób zainteresowało się ich skutkach. A są one poważne, dotyczą większości rodaków. Wystarczy wspomnieć o zmianie filozofii w postępowaniu z odpadami.
Dotychczas za odpady odpowiedzialny był tylko wytwórca, obecnie jest nim posiadacz: lasu, drogi, nieruchomości, instytucji itp., na których terenie odpady się znajduje. Zmienia się sama definicja odpadów - to nie same śmieci - ale wszystko to, cyt. "wszystko to, czego posiadacz pozbywa się, zamierza się pozbyć lub do czego pozbycia się jest zobowiązany". Każdy posiadacz zobowiązany jest zatem ustawą gospodarować odpadami, w tym zapobiegać ich powstawaniu i odzyskiwać je. W nowych przepisach najgorszym sposobem unieszkodliwiania odpadów jest składowanie ich. Stąd od stycznia 2002 roku odpady trafiające na składowiska będą podlegały opłatom za wprowadzenie ich do środowiska. Tu ważna uwaga - dotychczas odpady komunalne im nie podlegały.
Jak dotkliwe będą tego skutki dla szarego "posiadacza"? Biorąc pod uwagę wysokość proponowanych stawek (od 16 - 300 zł za tonę) - oceniam, iż opłaty za wywóz z gospodarstw domowych wzrosną znacznie, dobrze, jeżeli tylko o 100%. A słyszeliśmy ostatnio pogłoski o zmianie stawek VAT-u w kategorii wywozu nieczystości z 7% do 22%.
Kazimierz Dzieżak - PUK
Ciekawy przetarg
Ciekawy ustny przetarg otwarty miał miejsce w dniu 17 października br. Jego przedmiotem był niewielki skrawek gruntu o powierzchni 279 m2, właściwie trawnik, położony przy ul. Obrońców Stalingradu między chodnikiem a byłym "Dominem" i kwiaciarnią, będący własnością gminy. Jego cena wywoławcza wynosiła 12.470 zł. Do przetargu zgłosili się łobzianie Marcin Bas i Tadeusz Szuba. Przetarg trwał długo, bo obaj panowie wielokrotnie o tysiąc złotych podbijali cenę wywoławczą aż do sumy 102.470 zł., którą zaoferował M. Bas i on ostatecznie przetarg wygrał. Jak do tej pory jest to w Łobzie najwyższa cena, jaką kiedykolwiek zapłacił ktoś za grunt. Jeśli dobrze policzyliśmy, to cena 1 metra2 tego trawnika wyniosła 367 zł. RED.
Dzień Białej Laski
Polski Związek Niewidomych powstał na Pomorzu Zachodnim w 1951, zatem w roku bieżącym obchodzi ta ze wszech miar zasłużona i potrzebna organizacja 50-lecie swojego istnienia. Początkowo jego oddział, do którego należeli łobescy niewidomi działał w Stargardzie, a od roku 1967 powstało samodzielne koło w Łobzie liczące 27 członków niewidomych i niedowidzących, skupiające osoby z Łobza, Węgorzyna, Reska i Radowa. Pierwszym przewodniczący łobeskiego koła był Sylwester Maćkowiak, po nim funkcję tę sprawowała Maria Szałobryt, a od września 1999 roku popularny poeta i zasłużony działacz Związku Jan Wielgus z Wegorzyna. Obecnie łobeskie koło liczy 68 osób. Dobrym i z sentymentem wspominanym przez naszych niewidomych okresem były czasy przed 1989 rokiem. Działały wtedy liczne spółdzielnie niewidomych, dostawali oni sprzęt rehabilitacyjny, mogli zarobić parę groszy, dostawali też zapomogi, łatwiej było o wyposażenie mieszkań. Obecnie jest im trudniej, bo zakłady pracy chronionej upadły dla niewidomych nie ma pracy najczęściej są biedni. Transformacja surowo ukarała niewidomych. Dla licznych członków związku problemem jest opłacanie składek członkowskich.
Mimo tych kłopotów, a nawet na przekór nim, łobeskie koło działa znakomicie, stało się ono dla naszych niewidomych właściwie jedynym miejscem samorealizacji, samopomocy i pielęgnowania wspólnoty. Mogliśmy się o tym przekonać w dniu 12 października na uroczystości z okazji Dnia Białej Laski, jaka miała miejsce w naszym mieście. Obszerne i wzruszające sprawozdanie złożył na nim prezes Jan Wielgus. Na zebranie przyszło wielu gości, było wiele życzeń, kwiaty i obietnice pomocy. Prezes Wielgus mówił nie tylko o kłopotach. Na szczęście nasi niewidomi spotykają się dzisiaj z wielką życzliwością ze strony miejscowych dobroczyńców. Prezes dziękował władzom samorządowym z Łobza, Węgorzyna i Reska za wspieranie koła na miarę ich możliwości. Podziękowania dostali także handlowcy A. Sarzała i G. Sobańska z Węgorzyna, Klub Nauczyciela z Łobza, dyr. ŁDK D. Ledzion, Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów, a szczególnie kierująca nim T. Zienkiewiczowa, dzieci i nauczycielki R. Mikul, i L. Makawczyk z SP nr 2, miejscowy ZOZ, dyrektorzy bibliotek z Łobza i Węgorzyna i B. Micek, G. i H. Marciniakowie, R. Pepliński, B. i E. Orzechowscy, W. Błasiak i J. Mnich. Dużą pomoc finansową dostało koło ze starostwa w Stargardzie na szkolenia, działalność kulturalną i prenumeratę czasopism. Od siebie dodajmy, że wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie operatywność obecnego zarządu koła, który działa obecnie w składzie: J. Wielgus - prezes, R. Kosińska - zastępca, D. Matuszczyk - dokumentacja, L. Hanysz - sekretarz, D. Żaboklicka - skarbnik.
Bodaj jednak najważniejsza jest praca naszych niewidomych realizujących się w różnych kulturalnych i społecznych działaniach. Od stycznia 2000 roku do dzisiaj wzięli oni udział 16 różnych spotkaniach, imprezach, wycieczkach, wystawach i szkoleniach. Szeroką działalność artystyczną rozwijają: J. Wielgus i A. Kabulski - poeci, R. Kosińska - malarka, Monika Żaboklicka - hafciarka, autorka fraszek i wycinanek i K. Malicki - muzyk.
Miłym akcentem uroczystości było wręczenie Honorowych Odznaczeń zasłużonym działaczom łobeskiego PZN. Otrzymali je Maria Szałobryt - srebrną i Kazimierz Malicki, Danuta Matuszczyk, Jan Mikulski i Kazimierz Nurek - brązowe. Okolicznościowy występ dały dzieci z SP nr 2. Podziwiałem też wydanie specjalne czasopisma PZN okręgu zachodniopomorskiego, w którym sporo miejsca zajmują wiersze Jana Wielgusa.
Wojciech Bajerowicz
Z żałobnej karty
Z żałobnej karty
1. Franciszka Karmasz 04.06.1923 - 12.09.2001
2. Janina Pałasz 11.01.1932 - 14.09 - " -
3. Weronika Tomkiewicz 11.11.1923 - 13.09 - " -
4. Jan Ryczko 27.02.1923 - 20.09 - " -
5. Stefania Malec 30.10.1916 - 24.09 - " -
6. Janina Kaniewska 10.03.1925 - 05.10 - " -
7. Janina Cieślik 17.03.1935 - 07.10 - " -
8. Jan Pokomeda 04.02.1931 - 07.10 - " -
9. Anna Bednarek 20.10.1921 - 05.10 - " -
10. Tadeusz Smoroń 17.01.1919 - 15.10 - " - (W.B.)
Do Łobeziaka można pisać tutaj:
Numery archiwalne:
ARCHIWUM