Lipiec 2000(numer 103)

 


Spis treści: 
Od redakcji
Polski sejm. Gadka Dziadka.
Co robił Roland w Łobzie
Doroczny bieg Hopferowski
Dowcipny pomysł
Biała sobota
Gdyby nie 'Jutrzenka'.....
A to turniej!
Dzień Matki
Hałabała ma swoje przedszkole
Karasiowe Mistrzostwa (Wiadomości wędkarskie)
Zawody Krwiodawców
Kolejny udany koncert
List z Bełczny
Łobeziak w Internecie
Obradowali działkowcy
Odznaczenia dla krwiodawców
Pamiętnik łobeskiego licealisty
Patenty dla kombatantów
Pomysł na wakacje i nie tylko
Powiatowe zawody strażackie
Przed zjazdem. Z daleka od Łobza.
Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham....?
Turniej młodych szachistów
Wakacyjna apteczka
Kronika policyjna
Ze starej książki dochodzeń
Trudne problemy Jedynki
Punkt konsultacyjno-szkoleniowy w Stargardzie Szczecińskim
Z żałobnej karty


Od redakcji


Bardzo udane były imprezy rozrywkowe, które oglądaliśmy i w których uczestniczyliśmy w czerwcu w naszym mieście. Myślimy tu naprzód o bogatym programie tegorocznych obchodów Dni Łobza, jakie dzięki wspaniałej pogodzie (rolnicy maja tu inne zdanie co do pogody i też mają rację) udały się znakomicie, zgodnie zresztą z zapowiedzianym wcześniej programem i dostarczyły naszej publiczności, zarówno tej starsze jak i tej młodzieżowej, sporo różnorodnych atrakcji i okazji do zabawy, dały też możliwość zaprezentowania swoich umiejętności nie tylko importowanym "artystom" ale także miejscowym zespołom. Wydaje się, ze szczególnie usatysfakcjonowana powinna być młodzież, bo organizatorzy przez pierwsze dwa dni dostarczyli jej naprzód możliwość rywalizowania w zawodach sportowych (szachy, bieg Hopferowski, turniej piłki nożnej, turniej siódemek, strzelanie z wiatrówki itp.), a wieczorem dali możliwość ubawienia się spragnionym świątecznej zabawy i odprężenia ludziom. Jak mogliśmy to usłyszeć i zobaczyć - zabawy przy dobrej muzyce trwały właściwie do świtu. Nam najbardziej przypadł do gustu zespół peruwiańskich Indian. Zaimponowali nam oni oryginalnością, ale także powagą i pracowitością , z jaką przez cały dzień produkowali się w Łobzie. Nie zawiodła gastronomia, ale ta pracowała na swoją korzyść, więc trudno się jej dziwić czy chwalić. Nie wszyscy obywatele byli z tego zadowoleni, bo piwa nie brakowało i chwiejącej się na nogach młodzieży poniewierało się sporo po kątach. Nie chcemy przy tej okazji zbytnio moralizować, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzie muszą od czasu do czasu zapomnieć choćby od święta o nie zawsze przyjemnej rzeczywistości. Od początku świata są z tym problemy - jak urządzić takie publiczne zabawy bez, nazwijmy to delikatnie, środków rozweselających. Świetnie spisali się kolejny raz po tych wszystkich imprezach pracownicy PUK-u - już w poniedziałek było na boisku czysto nad podziw. Także bardzo interesująco wypadła przygotowana przez nasz komisariat policji "Niebieska niedziela". To był dobry i wychowawczy pomysł takie praktyczne przybliżenie ludziom, a szczególnie dzieciom i młodzieży ciekawej pracy i problematyk policyjnej, takie spotkanie się z policjantami nie na służbie czy w warunkach stresowych, a na wspólnym festynie i wzięcie udziału w interesujący konkursach z nagodami, oglądaniu ciekawych pokazów (walki wschodu, antyterroryści, przewodnicy psów). Fotoreportaż z tej ze wszech miar godnej pochwały imprezy i wyniki konkursów zamieścimy w następnym numerze tym chętniej, że długo jeszcze będzie nam towarzyszył niezapomniany smak grochówki, jaką nas częstowali gościnni policjanci. Na pewno jednak najważniejszym wydarzeniem towarzyskim i bez nadużywania wielkich słów - historycznym w naszym mieście był czerwcowy III Zjazd Absolwentów i Nauczycieli łobeskiego liceum, wydarzenie piękne, nie mające precedensu tak pod względem organizacyjnym jak i uczuciowym. Przez piątek i sobotę (23 - 24 czerwca), a nawet jeszcze w niedzielę trwały uroczystości, spontaniczne spotkania, rozmowy, wspomnienia i zabawy kilkuset absolwentów i nauczycieli łobeskiej uczelni. Wprawdzie impreza ta miała charakter zamknięty, ale jak się to mówi "całe miasto" mogło zobaczyć, jak wielką rolę odegrało liceum w przygotowaniu do życia tej wielkiej rzeszy kulturalnych i sympatycznych ludzi, i to, jak bardzo są oni związani wspomnieniami ze swoją małą łobeską ojczyzną. Do niej i chyba przede wszystkim do swojej młodości zeszli się i zjechali oni dosłownie z całego kraju. Chwała organizatorom zjazdu za umożliwienie im tego. I do tego tematu powrócimy jeszcze w następnym numerze, bo ze względów technicznych nie zdążyliśmy dzisiaj ze zgromadzeniem odpowiednich materiałów. Redakcja

Polski sejm. Gadka Dziadka.


Nie idzie Dziadkowi o określoną instytucję czyli o nasze obecne narodowe przedstawicielstwo, jakim jest nasz obecny sejm (chociaż to, o czym będzie niżej, też do niego pasuje). Idzie w ogóle o pewien system wartości i zachowań określanych terminem "polski sejm". Niestety funkcjonuje takie pojęcie w językach i świadomości ludzi w niektórych krajach europejskich i budzi ono negatywne skojarzenia. Ostatnio przypomniał o nim bez złośliwości dziennikarz duński w dyskusji telewizyjnej, kiedy zapytano go o to, jak się na nas patrzy, jak się nas widzi w jego kraju w związku z ostatnimi wydarzeniami politycznymi w Polsce. Z kłótniami rządowymi, ze stylem sprawowania władzy przez koalicję, z załatwianiem przez nią przy okazji posiadania władzy prywatnych interesów, z tym wszystkim, co przeciętni obywatele, a tych jest przecież większość, spostrzegają nie tylko jako żenujące podwórkowe widowisko niegodne "panów" tam na górze, ale jako bezpośrednio spadające na nich niedogodności w postaci przede wszystkim poczucia niepewności jutra i bolesnego przekonania o tym, że w ich państwie coś się psuje, że utrwalają się w nim niesprawiedliwe układy społeczne i gospodarcze, że nie jest to ich państwo, z którym mogliby się identyfikować, dla którego potrafiliby się poświęcić i przeczekać cierpliwie chwilowe kłopoty.

To wszystko razem jest właśnie tym "polskim sejmem" - stwierdził ów dziennikarz. Przecież - powiedział on - określenie to pojawiło się w jego języku już kilkaset lat temu, bodaj już w siedemnastym wieku, kiedy w Polsce zapanowała tak zwana "złota wolność" szlachecka, a nasze największe jeszcze wtedy obszarowo państwo w Europie, drugie pod względem liczby ludności, stało się widownią magnackich walk o władzę, rosnącej samowoli i zadziwiającego u adwersarzy braku przezorności politycznej, wręcz nawet ich ślepoty w tym względzie. Z krajów ościennych przyglądano się temu państwu i jego instytucjom ze zdziwieniem i co tu ukrywać - z politowaniem, jeśli nie z pogardą i wyrachowaniem, bo jasne było, że idzie ono tym sposobem ku samozagładzie, która zresztą z pomocą ościennych sąsiadów nastąpiła w postaci rozbiorów. Przecież dzieje Polski od siedemnastego wieku to systematyczne kurczenie się jego terytorium i znaczenia politycznego. Przecież jednym z pretekstów, jakimi zaborcy tłumaczyli opinii światowej kolejne rozbiory, był ten, że Polacy utracili możliwości administrowania swoim terytorium, w związku z czym nasz kraj nie może istnieć samodzielnie i trzeba się nim zaopiekować i zaprowadzić w nim porządek.

Niestety - historia Polski wygląda zupełnie inaczej z perspektywy Duńczyka, Szweda, nie mówiąc o Rosjaninie czy Niemcu. Pies z kulawą nogą praktycznie się za nami w świecie nie ujmował przed rozbiorami i potem przez cały dziewiętnasty wiek.

No i Dziadkowi zrobiło się w tym momencie bardzo przykro. Nie z powodu jakichś tam analogii do współczesności i jakiejś urażonej dumy narodowej. Bo tak na dobrą sprawę nikt chyba, nawet po cichu, nie dybie dzisiaj na naszą niepodległość. Komu by się bowiem, na zdrowy rozum biorąc, opłacało dzisiaj wziąć na utrzymanie prawie czterdzieści milionów spragnionych lepszego losu ludzi, z których każdy z osobna wie, że on potrafiłby najlepiej tym państwem rządzić, byle go tylko dopuszczono do władzy. A jak już dopuszczono, to widać, co wyrabia w tej chwili w tym prywatnym folwarku.

Tak, Dziadkowi zrobiło się nawet bardzo przykro, bo uświadomił sobie z całą mocą, że też jest w końcu Polakiem czyli człowiekiem, za którym wlecze się stereotyp uczestnika tego "polskiego sejmu". Doszło do tego także dojmujące poczucie bezradności, bo co niby z tej samowiedzy wynika, kiedy jest jak jest, czyli na razie źle i jakiś pojedynczy Dziadek, choćby nie wiem jak chciał - praktycznie nic tu nie zwojuje. Norman Davies, życzliwy dla nas (mało jest takich w świecie) angielski autor świetnej historii naszego kraju, nazwał Polskę "Bożym igrzyskiem", czymś, co nie poddaje się racjonalnym prawom rozwoju i co powoduje, że wbrew zdrowemu rozsądkowi ciągle na nowo odradza się ona i istnieje. Bodaj zdarzyło się to i obecnie - w końcu nadzieja to też jakieś lekarstwo.
Dziadek

Co robił Roland w Łobzie


We "Wiadomościach Łobeskich", "Głosie Szczecińskim" oraz w okolicznościowym wydawnictwie z okazji zjazdu absolwentów liceum miałem okazję wyczytać, ze na przycmentarnym wzgórzu w przeszłości górował nad miastem pomnik Rolanda. A Roland "to wzór osobowości godny do naśladowania w okresie średniowiecza i późniejszych epokach". Po takiej lekturze aż się nawet prosi, żeby pomnik odbudować. Ale rodzi się pytanie czy ta pieśń o Rolandzie jest prawdziwa, ile jest w niej prawdy?

Pamiętam resztki pomnika i wiem, że był to pomnik chwały mieszkańców Łobza poległych na frontach I wojny światowej, której sprawcami byli pruscy militaryści. Został on wzniesiony wkrótce po zakończeniu wojny, z której Niemcy wyszły zdruzgotane. W kraju z dnia na dzień rosła inflacja, bezrobocie i niewiele brakowało, żeby doszło tam do wydarzeń, jakie zaszły w powojennej Rosji.. W niemieckich domach opłakiwano ojców i synów, którzy nie powrócili z wojny. Na którą tylko niewielu ochoczo się wybierało. Nic dziwnego, że te same koła, które zafundowały nieszczęście swojemu narodowi, dążyły do zmiany nastrojów społecznych. Jak grzyby po deszczu rosły pomniki chwały. W Łobzie na cokole stanął Roland. Można było powiedzieć ludziom: przestańcie płakać, bądźcie dumni - oni nie na darmo oddali swoje życie. Tak więc między bajki wkładam opowieści, że łobeski pomnik Rolanda był wybudowany przez miłośników poezji rycerskiej i to na tę samą półkę, gdzie znajduje się legenda o tunelu łączącym okolice pomnika z kościołem. A wyznam, że znam poszukiwaczy, którzy mają już dziś łysiny i brzuszki i wnuki, którym opowiadają, że....tunel istnieje.

W 1973 roku miałem okazję oglądać mosiężną kapsułę wielkości gilzy naboju artyleryjskiego, w której znajdowało się kilkanaście deklaracji fundatorów pomnika z lat dwudziestych. Przypominam sobie, że wśród nich były dokumenty sporządzone przez władze lokalne, związki kombatanckie i nawet gminę żydowską (co się z nią później stało!) i pozostałe grupy wyznaniowe. Dziś nie ma wśród żywych decydentów ostatecznej likwidacji pomnika, ale jest w Łobzie człowiek, który pełen obaw przeciął zaślepioną łuskę. Żyją ludzie, którzy znają prawdę o pomniku. Ona nie ma nic wspólnego z legendarnym francuskim Rolandem, a ma z militaryzmem niemieckim.

Umarłych należy pochować i to jest bez dyskusji. Natomiast pomniki, które uświęcają wojny, poprzedzają następne. Wojny należy kończyć nie pomnikami, ale procesami ich sprawców, agresorów. Wierzę, że Niemcy dokonali obrachunków historycznych i nie przypadkowo wybrali drogę pokojowego rozwoju - bo pokój się po prostu opłaca wszystkim. Dobrze, że taką drogą kroczą przywódcy wielkich mocarstw, że tej idei służy pontyfikat Jan Pawła II. Dobrze, że na naszych podwórkach chłopcy nie bawią się w wojnę Polaków z Niemcami. Jestem przekonany, że Niemcy nie są zainteresowani opowieściami fałszującymi treść ideową pomnika, który nie wiedzieć czemu był przez miejscowych przypisywany także Bismarckowi.
Nazwisko do wiadomości redakcji

Nasz komentarz: Kilka już razy podnosiliśmy ten temat i zgadzamy się z autorem tej korespondencji całkowicie. Swego czasu drukowaliśmy wypowiedź mieszkańca Łobza, wnuka poległego w 1918 roku powstańca wielkopolskiego, który poległ pod Nakłem, jak pisał ten wnuk, przed tymi być może, których sławił zburzony pomnik i których nikt do Wielkopolski nie prosił. Dlaczego - pytał - tym właśnie agresorom mamy budować pomniki? Wystarczą cmentarze. Uważamy, że smutne jest to, że podnoszą ten temat niektórzy mieszkańcy Łobza i mieszają do tego młodzież robiąc jej przysłowiową wodę z mózgu. Trochę szacunku, panowie, dla własnej ojczyzny i historii i dla własnych poległych. Właściwie trudno się temu dziwić, kiedy ciągle jeszcze za lepszych, słusznych, niektórzy dzisiejsi pseudohistorycy uważają tych polskich żołnierzy, którzy umierali idąc w ostatniej wojnie do ojczyzny z zachodu, od śmierci tych, co szli do niej ze wschodu. I takie mamy z tego właśnie skutki. Po prostu wstyd i żal.
RED.

Doroczny bieg Hopferowski


Tomasz Hopfer był wspaniałym dziennikarzem, publicystą, prezenterem telewizyjnym. Zmarł przedwcześnie w roku 1982. Był mistrzem Polski w sztafecie 4x400 m, kiedy warszawska "Sparta" w składzie Wizner, Kasprzycki, Hopfer i Makomaski w 1958 roku niespodziewanie sięgnęła po ten tytuł. Legitymował się wynikami 48,7 na 400 m i 1:50,9 na 800 m w czasach, kiedy już sięgał po pióro i rozpoczynał dziennikarską karierę. Pobił te rekordy na innym polu - dziennikarskim, na którym osiągnął światowy poziom. Zgasł, pozostawiając miliony swoich sympatyków w żalu, który trwa do dzisiaj. Redaktor Tomasz Hopfer był niestrudzonym propagatorem biegania po zdrowie. W roku 1978 gościł u uczniów Zbiorczej Szkoły Gminnej , gdzie został członkiem młodzieżowego "Klubu biegaczy 220" i Honorowym Obywatelem Łobza. W uznaniu za popularyzację biegania rekreacyjnego wśród dzieci i młodzieży oraz za osiąganie bardzo dobrych wyników sportowych przeznaczył swoją główną nagrodę (25.000 zł) wygraną w teleturnieju "Kto z nim wygra" dla łobeskiej Zbiorczej Szkoły Gminnej, która wzbogaciła się w ten sposób o 50 dresów sportowych. Pamiętamy w Łobzie Tomasza Hopfera jako wspaniałego redaktora prowadzącego telewizyjne "Studio sport", a także jako znakomitego sportowca, miłego i towarzyskiego człowieka.

Od dziewiętnastu lat na pamiątkę chwili, kiedy Tomasz Hopfer dał w Łobzie sygnał do rozpoczęcia biegu ulicznego dla młodzieży szkolnej, nasz zasłużony działacz sportowy Zdzisław Bogdanowicz organizuje przy pomocy łobeskich nauczycieli wychowania fizycznego doroczny bieg o Memoriał Tomasza Hopfera.

W dniu 16 czerwca br. odbył się na stadionie miejskim kolejny, XIX już bieg memoriałowy. Wzięło w nim udział około 600 dziewcząt i chłopców ze szkół podstawowych i gimnazjów między innymi z Łobza, Płotów, Gryfic i Starogardu Łobeskiego. W poszczególnych kategoriach wiekowych kolejne trzy pierwsze miejsca zajęli:
Klasa I (dziewczęta): I miejsce Milena Downar (SP 2), II - Martyna Dubicka (SP 1), III - Karolina Kamińska (SP 2);
Klasa I (chłopcy): I miejsce Eryk Ciszewski (SP 1), II - Dawid Mosiądz (SP 2), III - Mateusz Chełstowski (SP 1);
Klasa II (dziewczęta): I miejsce Magda Papina (SP 3), II - Klaudia Sumbar (SP 3), III - Jaśmina Sola (SP 3);
Klasa II (chłopcy): I miejsce Michał Serweta (SP 3), II - Marcin Gawryluk (SP 3), III - Marcin Brodosz (SP 2);
Klasa III (dziewczęta): I miejsce Kasia Rycharska (SP 3), II - Agnieszka Dudek (SP 3), Ewelina Jasińska (SP 3);
Klasa III (chłopcy): I miejsce Sebastian Rajca (SP 3), Remigiusz Borejsza (SP 3), Grzegorz Strągowski (SP 3);
Klasa IV (dziewczęta): I miejsce Ala Kijak (Starogard Łob.), II - Karolina Szarłan ((SP 2), III - Patrycja Brona (SP 1);
Klasa IV (chłopcy): I miejsce Grzegorz Wojnarowicz (Starogard Łob.), II - Maciej Balonis (SP 2 Płoty), III - Adrian Ratajczyk (SP 2 Płoty);
Klasa V (dziewczęta): I miejsce Beata Wadas (SP 1), II - Gosia Ostrowska (SP 2 Płoty), III - Anita Klimek (SP 3));
Klasa V (chłopcy): I miejsce Maciej Idzik (SP 3), II - Kamil Iwachniuk (SP 3), III - Kamil Zych (SP 2);
Klasa VI (dziewczęta): I miejsce Narcyza Rainczuk (SP 3), II - Kasia Szabunia (SP 3), III - Dorota Wysocka (SP 1);
Klasa VI (chłopcy): I miejsce Krystian Krzemiński (Gryfice), II - Dawid Dudek (SP 3), III - Piotr Kuczun (SP 3);
I klasa gimnazjum (dziewczęta): I miejsce Magda Matczak (Łobez), II - Danuta Matys (Łobez), III - Martyna Gębala (Łobez);
I klasa gimnazjum (chłopcy): ) I miejsce Krzysztof Ciszewski (Łobez) II - Konrad Ludwikowski (Łobez), III - Jakub Sola (Łobez).
Równocześnie odbył się także bieg otwarty (dla wszystkich) na dystansie 5 kilometrów, w którym wystartowało 14 zawodniczek i zawodników. Wśród kobiet zwyciężyła Maria Janiszewska ze Szczecina, a kolejne miejsca zajęły Elżbieta Wiśniewska (Łobez), Agnieszka Miłaszewicz (Płoty), Weronika Wronowska (Płoty) i Emilia Balon (Płoty). Wśród mężczyzn triumfował Szymon Kecler z Płotów, a za nim finiszowali: Łukasz Uldynowicz (Płoty), Łukasz Rzepka (Łobez), Piotr Bardonos (Gryfice), Stanisław Zięba (Łobez), Michał Wawszkiewicz (Łobez), Tadeusz Szuba (Łobez), Dawid Rejek (Barkowo) i Mieczysław Janiszewski (Szczecin).

Słowa uznania należą się przy okazji nauczycielom wychowania fizycznego, którzy potrafili zachęcić swoich uczniów do udziału w tych potrzebnych, popularyzujących bieganie zawodach. (W.I)

Dowcipny pomysł


Dowcipny pomysł, dobre, aktualne i oryginalne teksty, sympatyczni wykonawcy, pyszna zabawa - tak można w skrócie skwitować to, co zaprezentował nam wieczorem 17 czerwca w sali ŁDK nauczycielski kabaret "Belfer". To jednak byłaby krzywda dla tego zespołu, gdyby mu podziękować, ot, tak sobie, jednym zdaniem, bo to, co nam "Belfer" dał do posmakowania, zasługuje na solidną porcję pochwał. Oto zebrała się grupa ludzi, którzy w Klubie Nauczyciela znaleźli miejsce nie tylko do towarzyskich spotkań, ale ujawnili też swoje twórcze pasje i dali im wyraz w bezpretensjonalny sposób w śmiesznym, ale także raz po raz zmuszającym do refleksji przedstawieniu, którego kanwą były bieżące problemy doskwierające belferskiemu stanowi. Dowcipne teksty z domieszką cierpkiego humoru napisała Sabina Bil, znakomite autoironiczne przemówienie wstępne wygłosił sam prawdziwy i podstawowy prezes Klubu Wincenty Nowik (udany ten prezes, ma gadane), a potem do wykonania piosenek, monologów i odegrania wesołych scenek wywoływani byli przez "naszą panią" Stanisławę Szydłowską: Agnieszka Andrusz, Marzena Kamińska, Renata Siarkiewicz, Elżbieta Konefał, Henryka Lach, Janina Rybak, Czesław Szawiel i Ludwik Cwynar. Dobrą muzyczną robotę wykonał Stanisław Rybak, a o nagłośnienie zadbał Krzysztof Andrusz. Co najważniejsze - wszyscy ci sympatyczni ludzie sami bawili się tym, co prezentowali, a że widzowie to także "sami swoi", więc w lot chwytający aluzje i dowcipy - zatem zabawa była obopólna. Tak trzymać i śmieszyć! Brawo!

Oto tekst jednej z piosenek (na melodię "Gdy dzwoneczek się odezwie....").
Gdy dzwoneczek się odezwie
Biegniemy do szkółki.
Aby wdrażać tu reformę
Handtkego i spółki.
Danaż, moja dana
Reformo udana.
Chętnie cię wspieramy,
Bo wyjścia nie mamy.
Czy jest biedna, czy bogata
Ta nasza oświata,
Ma być taka jak chce Maniuś
No i Buzek tata.
Danaż....
Wyciągniemy z zacofania
Całą polską dziatwę,
Nauczymy zaufania,
Choć to jest niełatwe.
Danaż...
Nauczyciel to jest człowiek
Bardzo ideowy,
Choć wskazania coraz inne
Kładą mu do głowy.
Danaż....
Balcerowicz nas wspomoże,
No i inni tacy,
Nauczyciel się "bogactwem
Bogatych wzbogaci".
Danaż....
Emeryci w naszym kraju
Mają znakomicie
Blisko im już jest do raju
Więc udają życie.
Danaż...
Budżetowcy w pewnym wieku
W raj powinni dążyć,
Nie narzekać, cicho umrzeć
I budżet odciążyć.
Danaż....
Wielką prawdę wypowiedzieć
Już nadeszła chwila -
Niech nad naszym niedostatkiem
Nikt się nie pochyla.
Danaż....

Biała sobota


17 czerwca odbyła się w przychodni w Łobzie tak zwana biała sobota. Dzięki sponsorom - firmom farmaceutycznym LECIVA i ROCHE mogliśmy gościć w Łobzie czterech lekarzy specjalistów ze Szczecina. Odwiedzili nas: kardiolog Lucyna Jankowska, psychiatra Żaneta Kobiernicka, neurolog Artur Pałka i gastrolog Leszek Juźwik. Przychodnia tego dnia funkcjonowała niemal normalnie, czynna była rejestracja, można było wykonać ekg, za co słowa podziękowania należą się pielęgniarkom, które tego dnia pracowały, a także paniom, które musiały później przychodnię posprzątać.Mimo, że lekarze zaczynali pracę od godziny 10 już rano przychodnia była pełna oczekujących. Można było początkowo zarejestrować po 30 osób do każdego ze specjalistów, więc początkowo wiele osób nie zostało załatwionych. Jednak każdy, kto wykazał się cierpliwością i poczekał ,był później zbadany. Lekarze pracowali naprawdę bardzo solidnie, bez chwili przerwy do godziny siedemnastej. Zostało tego dnia przyjętych około 160 osób. Bezpłatnie wykonywano także badani poziomu glukozy i cholesterolu oraz badania w kierunku nosicielstwa bakterii odpowiedzialnych za powstawanie choroby wrzodowej żołądka. Tu kolejka oczekujących była ogromna, jednak dzięki operatywności panów wykonujących badania, do godziny siedemnastej wykonano badania u wszystkich chętnych. Każdy pacjent otrzymywał wyniki, aby można było później podjąć odpowiednie leczenie, zaś każdy z lekarzy specjalistów wpisywał swoją konsultację w dokumentację lekarską. Dzięki temu proces leczenia i diagnostyki pacjentów został znacznie usprawniony.Spotkałem się z różnymi opiniami pacjentów na temat białej soboty. Większość była zadowolona i chętnie przyszłaby jeszcze raz, gdyby taka impreza odbywała się w przyszłości. Nie brakło jednak opinii krytycznych - był tłok, postulowano aby wprowadzić godziny przyjęć. Odpowiedź mam na to tylko jedną i przysłowiową - "Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby". Nic na to nie poradzimy, że chętnych było bardzo wielu i że był tłok. Nie załatwiłaby sprawy też wcześniejsza rejestracja, bo w sobotę wszystkie miejsca byłyby zajęte i znacznie więcej ludzi odeszłoby z kwitkiem. Spotkałem się także z opinią, że robimy kryptoreklamę firmom farmaceutycznym. Nic bardziej błędnego - bez tak zwanych sponsorów nawet olimpiada by się nie odbyła. Mam nadzieję, że większość pacjentów była zadowolona i że sponsorzy okażą się na tyle hojni, aby zafundować nam taką imprezę raz jeszcze. Dziękuję całemu personelowi przychodni zaangażowanemu w imprezę za pracę.
G. Bajerowicz

Gdyby nie 'Jutrzenka'.....


Szaro wyglądałby Łobez, gdyby nie działalność remontowa, jaką na dużą skalę prowadzi się bez przerwy w Spółdzielni mieszkaniowej "Jutrzenka". Tak krytykowane bloki mieszkalne za ich niefunkcjonalność, straty ciepła w nich powstające, zewnętrzną brzydotę - zmieniają się z dnia na dzień na naszych oczach (np. przy Placu 3 Marca, na Bema, Mickiewicza czy Orzeszkowej) w ładne, przyciągające ciepłą kolorystyką budynki, a lokatorzy tych domów i mieszkań, które zdążono już ocieplić, nie mogą się nachwalić skuteczności tej roboty. Nie da się ukryć, że "komunalni" mieszkańcy bloków i domów patrzą na te zabiegi z zazdrością, bo chyba długo przyjdzie im czekać na podobne modernizacje ich budynków. Także przyjezdni z zewnątrz bardzo pochlebnie mówią o zmieniającym się wizerunku naszego miasta w dużej mierze autorstwa łobeskich spółdzielców.

O tym, co się w "Jutrzence" robi, żeby osiągnąć takie dobre rezultaty, mówiono na dorocznym zebraniu przedstawicieli członków Spółdzielni w dniu 19 maja br. Zarząd Półdzielni działający w roku 1999 w składzie Inż. J. Dzięgielewski - prezes, M. Bryczkowski i Z. Błaszków - członkowie złożył na nim sprawozdanie z wykonania zadań i wniosków podjętych na rok 1999, a główna księgowa O. Adamów zapoznała zebranych z gospodarką finansową. Także Rada Nadzorcza (T. Smolich - przwodnicząca, T. Karpowicz - zastępca, H. Kapla - sekretarz. E. Górecka, G. Baka, H. Lach, E. Szadziewska, St. Krawczyńska, B. Półtorak, J. Gibowski, J. Bakunowska, B. Grabowski - członkowie, zdała sprawozdanie ze swojej dorocznej działalności. Właśnie to sprawozdanie odsłania jedną z tajemnic dobrego działania Spółdzielni jak organizmu sprawnie zarządzanego i poddawanego na co dzień społecznej kontroli i ocenie. Rada na bieżąco analizowała wyniki finansowe Spółdzielni, zatwierdzała plany remontów, dokonała wiosennego i zimowego przeglądu stanu dachów, okien, drzwi, ocieplenia ścian, rozpatrywała decyzje Zarządu, odwołania członków od tych decyzji, dyscyplinowała członków zalegających z opłatami, rozpatrywała sposób wykonywania przez Zarząd wniosków organów Spółdzielni i jej członków. Na wspomnianym zebraniu Rada stwierdzając właściwą pracę Zarządu w 1999 r. zaproponowała udzielenie mu absolutorium, na co jednogłośnie wyrazili zgodę.

Tu warto przypomnieć, że w skali naszego miasta "Jutrzenka" jest dużym przedsiębiorstwem z budżetem równym ponad jednej trzeciej budżetu gminy łobeskiej. A jej ogólne koszty wyniosły w roku 1999 - 4.525 tys. złotych. Działalność Spółdzielni odbywa się w systemie bezwynikowym. A oto na co wydano wspomniane pięniądze: eksploatacja (remonty, energia, zamiatanie ulic, wywóz nieczystości, dzierżawa pojemników, sprzątanie, koszty biurowe, ubezpieczenia itp. pochłonęły 1.757 tys. zł, woda - 192.737 zł, ścieki - 267.480 zł, podatki od nieruchomości - 66.819 zł, centralne ogrzewanie i ciepła woda - 2.242 tys. zł. Na same remonty wydano w 1999r. sumę 964 tys. zł (prawie o 200 tys. zł więcej niż w roku 1998 (czego pozytywne efekty dają się zauważyć).

Imponująco przedstawiają się plany remontowe na rok bieżący. W porównaniu do roku 1999 wzrosną o kolejne 180 tys. zł. Ocieplone za te pieniądze zostaną kolejne trzy bloki (roboty są już w toku i można je podziwiać) na Ogrodowej, Bema i Orzeszkowej za sumę 750.000 zł, docieplone zostaną stropodachy na części budynków za sumę 83.000 zł, wymieniane będą drzwi balkonowe (37), malowane klatki schodowe (12)), wymieniane będą drzwi na klatkach schodowych (25) za sumę 192.000 zł oraz następować będzie wymiana stolarki okiennej (30 kompletów) za sumę 40.000 zł. Podobne remonty będą prowadzone także w budynkach spółdzielczych w Resku i Węgorzynie. Tyle liczby, które nie kłamią i to one przede wszystkim ilustrują, jaki jest zakres wykonywanych w Spółdzielni prac.

Na wspomnianym zebraniu w dyskusji pytano (Z. Pudełko), na co zostały wykorzystane pieniądze uzyskane z oszczędności na cieple. Prezes Dzięgielewski stwierdził, że zasilono nimi fundusz remontowy. E. Smulski zauważył, że widoczne są już skutki docieplania budynków, a stawki za ciepło są w łobeskiej Spółdzielni najniższe w województwie, pytał także, w jaki sposób zlecano wykonanie prac ociepleniowych. Prezes Dzięgielewski wyjaśnił, że na prace te ogłoszony był przetarg. Musiano prace zlecić firmie spoza Łobza, ponieważ żadna miejscowa firma się do przetargu nie zgłosiła. W ogóle nie ma w Łobzie firm, które by mogły wykonywać nawet drobniejsze prace na rzecz spółdzielni, a jeśli już się takie znajdą, to rozpoczynają negocjacje od żądania zaliczek. Narzekano także na zebraniu na małą pomoc i współpracę ze strony Urzędu Miasta i Gminy, mimo że część prac (oświetlenie, drogi) należy do obowiązków gminy i przydałaby się współpracą ze Spółdzielnią dla dobra całego miasta. Obecna na zebraniu przedstawicielka Urzędu H. Michalczyszyn tłumaczyła to tym, że gmina ma bardzo skromny budżet i na drogi gminne mogła przeznaczyć w bieżącym roku tylko 125.000 zł.

Pytam po zebraniu prezesa Dzięgielewskiego czy rzeczywiście Spółdzielnia nie ma kłopotów, bo o nich na zebraniu nie mówiono, a z praktyki wiem, że podobne zebrania często zamieniają się w "gorzkie żale". Są kłopoty - mówi prezes - ale wynikają one głównie z małej ciągle odpowiedzialności niektórych spółdzielców za społeczne mienie, z zaniedbań wychowawczych, z nieumiejętności życia we wspólnocie, braku szacunku dla współlokatorów. Ciągle niszczona jest zieleń, bezmyślnie dewastowane są klatki schodowe, często w dzień po ich odnowieniu są bezmyślnie zasmarowywane, zaśmiecane jest, co szczególnie widać po sobocie i niedzieli, otoczenie. Sporo zniszczeń powodują ciągle psy. Ludzie, głównie młodzi, rzucają pod siebie pety, łupiny po słoneczniku i dyni, co należy do "szpanu", wyrzucane są przez okna śmieci, butelki, zalewani są sąsiedzi. Bardzo ciężki los mają w związku z tym nasze sprzątaczki. Prowadzone są samowolne zabudowy balkonów i wnętrz. Zdarzały się wyburzenia nawet ścian nośnych według zasady: "ja mam pieniądze, mogę robić, co chcę". Ciągle są problemy ze śmietnikami, z których korzystają nie tylko spółdzielcy - zdarzały się przypadki, że samochodami podrzucano prywatne śmieci do spółdzielczych pojemników.

Mimo to nie da się zaprzeczyć, że budynki spółdzielcze, że ich otoczenie - korzystnie wyróżniają się w panoramie naszego miasta. W "Jutrzence" prowadzi się dobrą robotę.
Wojciech Bajerowicz

A to turniej!


17 czerwca br. w ŁDK z okazji Dni Łobza gościłyśmy niesamowitych zawodników, gdyż dzięki nim rozgrywki na deskach stały na bardzo wysokim poziomie. Najpierw oficjalnie. V Turniej Szachowy o puchar brmistrza Gminy i Miasta Łobza objęli honorowym patronatem: burmistrz Gminy i Miasta H. Szymańska, przewodniczący Rady Miejskiej M. Płóciennik. Patronat medialny: "Wiadomości Łobeskie", Kurier Szczeciński", "Gmina Pomorska", "Radio Szczecin. Organizatorzy: UGiM w Łobzie, UKS "Gambit" przy SP I, MKS "Olimp" Łobez. Wzięł9o udział w zawodach 44 zawodników z Łobza, Dalna, Czaplinka, Węgorzyna, Dobrzan, Kołobrzegu, Koszalina, Złocieńca, Szczecinka, Stargardu Szczecińskiego, Szczecina i Słupska.Z I katergorią szachową było 12 zawodników, z II - 13, z III - 3 i z IV - 2. To świadczy z góry o bardzo wysokim poziomie turnieju.

Zwycięzcy:
W kategorii "open":
1 - Marcin SIBIK (Dobrzany, puchar, nagrody, dyplom); 2 - Józef FERENC ( Koszalin - nagrody, dyplom); 3 - Henryk LISIŃSKI (Szczecinek - nagrody, dyplom).
Nagrody i dyplomy otrzymali również inni zawodnicy:

Szkoły podstawowe:
Klasy I - III Martyna ZIENIUK (Łobez
Klasy IV - VI:1. Karol PIOTRUŚ (Czaplinek), 2. ArwaTOMCZYK (Stargard Szczeciński), 3. Jarek ŻŁOBICKI (Łobez).
Klasy VIII i gimnazjum: 1. Przemek PIOTRUŚ (Czaplinek), 2. Marcin PIECZONKA (Stargard Szcz.), 3. Jakub ZIENIUK (Łobez).
Szkoły średnie: 1. Tomasz SKRZYPNIK (Szczecin), 2. Rafał SKRZYPNIK (Szczecin), 3. Kasia Woniak (Łobez).
W kategorii kobiet: 1. Kasia WONIAK (Łobez), 2. Małgorzata BOJARSKA (Szczecin), 3. Arwa TOMCZYK (Stargard Szcz.).
Najmłodsza uczestniczka turnieju: Martyna ZIENIUK.
Najlepszy zawodnik z Łobza: Jarek ŻŁOBICKI. 13 na liście: Rafał SKRZYPNIK (Szczecin).

Wszyscy zawodnicy otrzymali okolicznościowe dyplomy. Zawody przygotowały, sędziowały, przeprowadziły: Krystyna SOLA i Małgorzata ZIENIUK (SP 1).
Krystyna Sola

Dzień Matki


W dniu 25 maja br. odbyło się w Domu Kultury z okazji Dnia Matki uroczyste spotkanie przy kawie, herbacie i ciastach. Zorganizowały je dla swoich podopiecznych z Łobza, Reska i Węgorzyna łobeskie oddziały Polskiego Związku Emerytów i Rencistów oraz Polskiego Związku Niewidomych. Była to wzruszająca impreza, bo zaprezentowali się na niej w części artystycznej swoje umiejętności sami związkowcy. Pięknie śpiewał chór emerytów "Uśmiech", oryginalne utwory poetyckie wygłaszali niewidomi poeci Andrzej Kabulski i Jan Wielgus oraz młodzi recytatorzy ze Środowiskowego Ogniska Wychowawczego. W spotkaniu wzięło udział 120 osób. Prowadziła imprezę, nie pierwszą zresztą, niestrudzona Teresa Zienkiewicz, którą też spotkały z tej przyczyny zasłużone owacje ze strony uczestników spotkania.
RED.

Hałabała ma swoje przedszkole


Hałabała to krasnal, przyjaciel dzieci, bohater książeczki Lucyny Krzemienieckiej pt. "O krasnalu, o leszczynie i o wieńcu z orzechów". Właśnie jego wybrały sobie dzieci z bezimiennego dotąd łobeskiego przedszkola nr 4 na swojego patrona. Uroczystość nadania przedszkolu imienia tego sympatycznego skrzata miała miejsce w dniu 27 maja br. Przedtem, aby spełnić urzędowe formalności, Rada Miasta musiała podjąć w tej sprawie odpowiednią uchwałę, co zrobiła jednogłośnie, o czym oficjalnie i poważnie powiadomił dzieci i gości zastępca przewodniczącego Rady J. Misiun. Uroczystość miała, jak się to mówi, rangę i wymiar krajowy, bo wziął w niej udział także poseł na Sejm RP Stanisław Kopeć. Potem było przedstawienie oparte o motywy opowiadań o krasnalu Hałabale, a także dużo słodyczy, owoców itp. smakołyków. Pomogli dzieciom w organizacji i aprowizacji imprezy: Rada Rodziców, piekarnia GS-u, hurtownia warzyw i owoców (K. Czmielewski), hurtownia "Jamar", LOK, PHU "Starter" (J. Żuk), E. Szymoniak, D. Ledzion i A. i G. Ignatowiczowie.

Karasiowe Mistrzostwa (Wiadomości wędkarskie)


Wszystkie Dzieci Nasze

Pod takim hasłem już od szeregu lat koło "Karaś" organizuje imprezę rekreacyjną dla naszych najmłodszych wędkarzy. Tegoroczne zawody tradycyjnie rozegrano w Dniu Dziecka, 1 czerwca w godzinach popołudniowych nad jeziorem Jurkowo w Strzmielach. Z tego, co mi wiadomo jest to największa tego typu impreza w naszym Okręgu. W tym roku brało w niej udział około 140 dzieci. Konkurencję wędkarską podzielono na dwie kategorie wiekowe. Pierwsza do lat 10, a druga powyżej tej granicy. W pierwszej grupie wygrał zawody Krzysiu Perwenis, drugie miejsce zdobyła Nikola Popielska, a trzecie Agnieszka Domagała. W grupie "starszaków" najlepszy okazał się Janek Iwanicki, drugie miejsce zdobyła Monika Płoszańska a trzecia była Dorotka Cyculak. Oprócz zawodów wędkarskich, wszystkie dzieci miały możliwość startu w szeregu konkurencji rekreacyjnych które bardzo pięknie i sprawnie przeprowadził znany animator łobeskiego życia sportowego pan Zdzisław Bogdanowicz. I tak: rzut piłka do kosza wygrał Karolek Wielgus, za nim uplasowali się - jego brat Damian i Kamilek Chałka. W konkurencji rzutu krążkiem na szachownicę zwyciężył Arek Płoszański, druga była Agatka Okupska, a trzeci Radek Skupień. W rzucie lotką do celu najlepszy był Arek Onyszkiewicz, drugie miejsce zdobył Wojtek Gryczan, a trzecie Ania Imperowicz. Zwycięzcy poszczególnych konkurencji zostali wyróżnieni przez prezesa koła Jerzego Rakocego okolicznościo- wymi dyplomami, a każdy z uczestników został obdarowany paczką ze słodyczami. Bogata oprawa tegorocznego Dnia Dziecka z Karasiem była możliwa w głównej mierze dzięki hojności naszych niezawodnych sponsorów. Są to: Urząd Miasta i Gminy Łobez, Central-Soya, Roman Miksza, Zygmunt Tokarski, Edward Hryniewiecki, Roman Jaskowski, Nina i Tadeusz Szuba, Józef Gromysz, Jarosław Górski, Zajazd "Stodoła", Aleksander Białek, Krystyna Puzyrewska, Danuta Trapszo, Danuta Zarzeczna, Jan Pobiarżyn, Waldemar Winiarski i Irena Kwaśniak. W imieniu Zarządu koła oraz wszystkich obdarowanych składam im najserdeczniejsze podziękowania.

Zawody Krwiodawców


Od kilku już lat znakomicie układa się nasza współpraca z łobeskim Klubem Honorowych Dawców Krwi. Efektem tej wspólnej "roboty" są cykliczne już zawody wędkarskie dla krwiodawców. Tegoroczna edycja tych rozgrywek jest już w randze okręgowej i miała miejsce 11 czerwca, na jeziorze Ginawa. Gospodarzem i głównym organizatorem imprezy był łobeski klub HDK ze swoim niestrudzonym prezesem Romanem Mikszą. Nasze koło wzięło na siebie techniczną obsługę samych zawodów. Działacze "Karasia" wytyczyli stanowiska wędkarskie i zapewnili kompleksową obsługę sędziowską. Zawody cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Zjechały się drużyny z całego województwa, a jedna była aż z Inowrocławia. Pogoda dopisała znakomicie, tak więc z animuszem przystąpiono do wędkowania. Po trzech godzinach zmagań wyłoniono zwycięzców. Indywidualnie wygrał zawodnik Załomia, Stanisław Bęś . Drugie miejsce zdobył Wojciech Gała z Bań, a trzecie Zbigniew Pietrzyk z Łobza. Pozostali łobescy zawodnicy też wypadli całkiem nieźle, bo Zbigniew Karluk był siódmy, a Kazimierz Truchlewski, dziesiąty. Drużynowo wygrały Banie, drugie miejsce zdobył Załom, a łobeziakom przypadło zaszczytna trzecia lokata. Ogółem startowało 16 trzyosobowych drużyn. Tradycyjnie przyznano też puchary za złowienie największej ryby i największej ilości ryb. Ten pierwszy zdobył Krzysztof Bednarczyk z Trzebiatowa za rybę 22-centymetrową, a najwięcej ryb złowił Stanisław Bęś z Załomia - 249szt. Po wędkarskiej części spotkania podano gorący posiłek i napoje chłodzące. Orkiestra wygrywała skoczne melodie i cała impreza przerodziła się z "poważnych zawodów" w przyjacielski piknik. Tak więc nie pierwszy już raz łobescy krwiodawcy pokazali wszystkim, jak można niewielkim sumptem zorganizować naprawdę piękną i pożyteczną imprezę. Może inne organizacje też pójdą ich śladem?

Andrzej Marszałek

Kolejny udany koncertć


W niedzielę 18 czerwca br. odbył się kolejny koncert uczniów Prywatnej Szkoły Gry p. Stefanowskich w Łobzie. Przy okazji warto zaznaczyć, że tego dnia upłynął także szósty rok działalności tej ze wszech miar zasłużonej dla naszego środowiska placówki. Kilkoro uczniów odebrało w tym dniu zaświadczenia ukończenia nauki gry. Tylko pogratulować im wytrwałości i zamiłowania do muzyki, ponieważ sześć lat to już spory fragment pracy, a dla młodych ludzi znaczna część życia. Szkołę gry ukończyli tego dnia: Łukasz Piszewski (git.), Mateusz Tymoszczuk (git.), Magdalena Marchewka (pianino), Paula Szurek (keyb. - pianino), Agnieszka Rośczak (keyb.), Aleksandra Misiun (pianino), Monika Serweta (pianino) i Jacek Osieczko (git.). Gratulujemy! Niektóre z tych osób nie rozstają się z Prywatną Szkołą Gry i w przyszłym roku szkolnym będą kontynuować naukę!

Sam koncert obfitował w bardzo różny repertuar. Do najciekawszych wykonań należały: "Poemat" Fibicha zagrany przez Monikę Serwetę, "Marsz Radetzkiego" J. Straussa w wykonananiu Agnieszki Lont (keyb.), "Pola magnetyczne" J. M. Jarre`a zagrane przez Karola Choińskiego (keyb.), "Marsz turecki" W. A. Mozarta w wykonaniu Agnieszki Misiun (piano), "Preludium nr 1" J. S. Bacha wykonane przez Kingę Roszak, "Pożegnanie ojczyzny" grane przez AlicjęRoszak, "Ballada dla Adeliny" w wykonaniu Alicji Zawiałow, solo perkusyjne Katarzyny Szatan, utwór "Róża" z rep. Kayah zaśpiewany z towarzyszeniem gitary przez Joannę Wieliczko oraz "Sonatina C" w wykonaniu Malwiny Gęsikiewicz. Ciekawymi punktami występów były jak zawsze zespoły. Piosenkę "Bananowy song" z rep. Vox wykonali: Jacek Osieczko (git. - voc.), Alicja Roszak (voc.), Katarzyna Szatan (perk.) i Łukasz Wilk (keyb.). Piosenkę "Gdy grali dla nas Rolling Stones" z rep. 2 + 1 wykonali: Monika Serweta (voc.), Agnieszka Lont (keyb.) i Mateusz Tymoszczuk (git.). Piosenkę "Kochać inaczej" z rep. De Mono wykonali: Olga Szerszeń (voc.), Kinga Roszak (keyb. Voc.) i Łukasz Piszewski (git.).
Na przyszły rok szkolny przewidziane są przesłuchania chętnych do korzystania z nauki gry. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt telefoniczny w ostatnim tygodniu sierpnia pod numerem telefonu: 747 - 53. (S.G.)

List z Bełczny


Z Bełczny dotarł do nas list o poniższej treści: "Dyrektor Szkoły Podstawowej w Bełcznie prosi w imieniu uczniów o zamieszczenie na łamach waszego pisma serdecznych podziękowań dla pani Zofii Dąbro - właścicielki sklepu "Dragon", kierownictwa sklepu "Biedronka" oraz właścicielki księgarni "Współczesnej" pani Mechlińskiej za wsparcie udzielone naszej szkole przy organizacji Dnia Dziecka. Jan Woch - dyrektor szkoły". Prośbę spełniamy z przyjemnością. Chętnie zrobimy to za każdym razem, gdy dowiemy się o podobnych przykładach życzliwości ze strony innych dobrodziejów. RED.

Łobeziak w Internecie


My name is Sandrine, I'm a french girl and I was very surprised when I found your site... I mean that I've got my family in Poland and that i have my cousin in LOBEZ. I hope that you know him, his name is Jurek Poberezsko. I think that this site is very interesting, CONGRATULATION!!!!! I want to know if you know Jurek and please if you know him, tell him my address:
jabka@caramail.com
Thanks
Sandrine

Mam na imię Sandrine i jestem Francuzką. Byłam mile zaskoczona, kiedy znalazłam taką stronę internetową. Chcę wam powiedzieć, że mam rodzinę w Polsce i kuzyna w ŁOBZIE. Mam nadzieję, że go znacie, nazywa się Jurek Pobereżko.
Myślę, że wasza strona jest bardzo interesująca, GRATULACJE!!!!! Chcę wiedzieć, czy znacie Jurka i prosić o przekazanie mu mojego adresu:
jabka@caramail.com
Dziękuję, Sandrine.

Obradowali działkowcy


28 kwietnia obradowali delegaci-członkowie łobeskiego oddziału Polskiego Związku Działkowców. Obszerne sprawozdanie z ubiegłorocznej (1999r.) działalności Zarządu złożył na nim prezes Władysław Mołda. W okresie sprawozdawczym zgodnie z przyjętym planem pracy i możliwościami finansowymi wykonano w ogrodach sporo prac remontowych i konserwacyjnych. Na przykład wymieniono 958 mb. siatki w ogrodzeniach zewnętrznych za 5784 zł, przeprowadzono remont budynku biurowego, naprawiono trzy bramy wjazdowe, usunięto 4 awarie wodociągu w ogrodzie przy ul. Wojska Polskiego, uzupełniono sieć wodociągową w ogrodzie przy Krochmalni. Komisja lustracyjna dobrze oceniła zagospodarowanie ogrodów przez działkowców, mimo że nie sprzyjała im w ubiegłym roku pogoda (w tym roku jest z pogoda jeszcze gorzej). Niemniej daje się zauważyć znaczny i rosnący spadek zainteresowania społeczeństwa uprawą działek, szczególnie ze strony młodych ludzi. Obecnie większość działkowców to emeryci i ludzie w podeszłym wieku. Zniechęca ludzi do uprawy działek duża odległość ogrodów od miejsc zamieszkania, a także z roku na rok nasilające się włamania do altanek, kradzieże plonów i sprzętu ogrodniczego i co tu dużo mówić - wygoda. Trzeba naprawdę dużo pracy, aby porządnie uprawić działkę. Na 1123 działki w poszczególnych ogrodach w Łobzie wolnych jest w tej chwili aż 129; najwięcej na Dalnie II - 83, Dalnie I - 20, przy Krochmalni 12 i Dalnie III - 11.

Zarząd łobeskiego POD zamknął rok 1999 bez żadnych zaległości finansowych, mimo że składki członkowskie i inne opłaty nie wpływały regularnie do jego kasy. Niestety, w roku bieżącym (2000) rosną opłaty dla działkowców - np. wpisowe wynosi 60 zł (było 40), składka członkowska 9 groszy za m/2 (było 8), rosną także ceny wody, która jest tańsza dla Dalna (6gr/m/2), bo tam działa własna hydrofornia i droższa dla pozostałych ogrodów (14gr/m/2) podłączonych do sieci miejskiej.

W planie pracy na rok 2000 są między innym dalsze (w miarę potrzeb) remonty ogrodzeń, podłączenie drugiej studni głębinowej i nowej pompy do hydroforni na Dalnie III, uwłaszczenie ogrodów Dalno III, Okopowej, Segala i Kościuszki, nawożenie żużla na drogi wymagające naprawy. Wobec tego, że Komisja Rewizyjna oceniła pozytywnie ubiegłoroczną pracę Zarządu - otrzymał on absolutorium i życzenia dalszej dobrej pracy w roku bieżącym. Warto też dodać, że Komisja Rozjemcza ani razu nie musiała interweniować w spory między działkowcami, bo jest to wyjątkowo zgodna i życzliwa dla siebie grupa naszego społeczeństwa.

Miłym akcentem zebrania było wręczenie działkowcom odznaczeń związkowych. I tak:
- Złotą Odznakę "Zasłużony dla PZD" otrzymali: Stanisław Przepiórka i Kazimierz Truchlewski;
- Srebrną: Stanisław Michalski, Andrzej Kotwicki, Józef Felich, Kazimierz Sitański, Henryk Czekaj, Helena Wieśko, Zenon Milewicz, Wiesław Pawlusiński, Lesław Maćkowiak, Wiesław Rokosz, Krystyna Hilger;
- Brązową: Edward Kruk, Krystyna Hajkowicz, Władysław Musiał, Jerzy Hrycaj, Teresa Miłuch, Jan Gawryluk, Halina Gawryluk, Stanisława Maciejewska, Zygmunt Jabłoński, Roman Galczak, Henryk Dulko, Ryszard Żywicki i Kazimierz Turek.

Odznaczenia dla krwiodawców


Między 21 i 28 maja obchodzony był Tydzień PCK i Dni Honorowego Krwiodawstwa. Z tej okazji 23 maja odbyła się w ŁDK uroczysta akademia z udziałem miejscowych krwiodawców i licznych oficjalnych gości. W trakcie imprezy w dowód uznania za najpiękniejszy dar humanitarny, jakim jest długoletnie oddawanie krwi Zarząd Okręgowy PCK w Szczecinie nadał:
Odznakę Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi I stopnia Jackowi Budrewiczowi, Robertowi Kacie, Eugeniuszowi Krupie, Andrzejowi Strzelczykowi, Markowi Stawickiemu, Krzysztofowi Targoszowi, Jackowi Targoszowi i Tadeuszowi Polnemu;
Odznakę II stopnia otrzymali Ryszard Bartczak, Grzegorz Kuźniarkiewicz, Jan Kuta, Grzegorz Matuska i Eugeniusz Wilk;
Odznakę III stopnia wręczono Maciejowi Krausowi, Markowi Majchrzakowi, Krzysztofowi Nawrockiemu i Zbigniewowi Witkowskiemu.

Na akademii wręczono także przedstawicielom łobeskiego Sądu Rejonowego w Łobzie Odznakę Honorową PCK w uznaniu zasług tej instytucji dla miejscowego PCK, a panie Ewę Górny, Bożenę Meger i Elżbietę Bławździewicz-Zabołotnyj wyróżniono tym samym odznaczeniem. Uświetniły akademię okolicznościowe występy artystyczne zespołów dziecięcych ze szkół podstawowych w Resku i nr 1 w Łobzie. Wspomogli organizatorów pączkami, ciastkami, słodyczami i napojami dobrodzieje: G. i T. Moskalowie - "Drożdżyk", J. Pobiarzyn - "Maxima", W. Wasilewski - piekarnia Węgorzyno. W dniach 7 i 11 maja kwestarze PCK zebrali 1.076 zł, które przeznaczono na dofinansowanie obozu letniego dla dzieci z rodzin najuboższych. Serdecznie dziękujemy kwestarzom.

M. U.

Pamiętnik łobeskiego licealisty


W poprzednim numerze zamieściliśmy fragmenty pamiętnika łobeskiego licealisty p. Zbigniewa Harbuza z lat 1949 - 1951. Kim jest Zbigniew Harbuz w naszym mieście, jakie są jego zainteresowania - wiemy dobrze, bo jest on stale obecny na łamach "Łobeziaka". Znane też są jego publikacje dotyczące Łobza. Otóż Zbigniew Harbuz sprawił nam kolejną miłą niespodziankę - wydał drukiem w formie eleganckiej broszury wspomniany pamiętnik ze swojego pobytu w liceum w całości w nakładzie 30 egzemplarzy, w czym pomógł mu wybitnie p. Bogdan Idzikowski, łobeski mistrz komputera. Jest to dokument bardzo interesujący, wart przeczytania. Najlepiej charakteryzuje go sam Autor we wstępie, jakim poprzedził pamiętnik:

"Gdy byłem jeszcze niepełnoletni, zacząłem spisywać ważniejsze fakty ze swojego życia. Pierwsze notatki poczyniłem już wiosną 1946 roku. Od marca 1948 roku robiłem zapiski systematycznie i czynię to do dzisiaj. Wspomniane notatki można nazwać kroniką albo nawet pamiętnikiem. Z tego właśnie pamiętnika wybrałem fakty dotyczące okresu nauki w ówczesnej 8 i 9 klasie w latach 1949 - 51. Lakoniczne notatki rozszerzyłem w nielicznych przypadkach, aby uaktualnić znaczenie niektórych słów i wyjaśnić niektóre okoliczności. Zachowałem ich styl i język, jakim je zapisywałem - jest on taki, jakim się wówczas posługiwałem, na miarę ucznia.
Problemem były te zapiski, które przedstawiały (moim zdaniem) niekorzystne cechy mich ówczesnych koleżanek i kolegów. W tych przypadkach pominąłem dziś może mało istotne fakty. Nie miałem sumienia np., żeby podać nazwiska tych osób, które nie zdały do następnej klasy lub miały na pierwszy okres po kilka ocen niedostatecznych. Sądzę, że zapiski poczynione 50 lat temu stanowią odbicie panujących wówczas nastrojów wśród młodzieży. Nie interesowałem się polityką, lecz miejscami ten problem się pojawia. Wtenczas nie zdawałem sobie sprawy z wielu aktualnych wydarzeń. Uznawałem za godne zapisania to, czym żyła szkoła i czym żyła młodzież."
(W. B.)

Patenty dla kombatantów


W dniu 30 maja br. w Urzędzie Miasta miała miejsce podniosła uroczystość - wicewojewoda zachodniopomorski Grzegorz Jankowski i pułkownik Lech Jakubowski w obecności członków Zarządu Miasta wręczyli łobeskim weteranom walk o niepodległość w II wojnie światowej na wschodzie, zachodzie i w kraju - Cecylii Rogalskiej, Franciszkowi Galasowi, Edwardowi Bujakowi, Krzysztofowi Górnemu, Józefowi Haleckiemu, Antoniemu Kapuścińskiemu, Józefowi Mosiądzowi, Zdzisławowi Pachałce, Stanisławowi Szuberli, Józefowi Będzikowi, Janowi Zacharce, Stanisławowi Trabszy ozdobne patenty. Równocześnie listy gratulacyjne za aktywną działalność związkową otrzymali: Cecylia Rogalska, Andrzej Kamiński, Franciszek Galas, Krzysztof Górny, Zdzisław Pachałko i Józef Podolak. Listy gratulacyjne za wspomaganie kombatantów dostali także: wiceburmistrz Henryk Musiał i doktor Helena Leszczyk. Prezes Związku Inwalidów Wojennych Tadeusz Barański gratulował odznaczonym i podziękował przedstawicielom władz za pamięć o weteranach.
RED.

Pomysł na wakacje i nie tylko


Z dużym zainteresowaniem obserwowałem grupkę chłopców, którzy z wielkim zapałem porządkowali teren w okolicach ulicy Słonecznej. Wykarczowali krzaki, wyrównali teren, wyznaczyli miejsce na boisk do siatkówki i na ognisko. Byli wśród nich: Łukasz Antoniewski, Łukasz Halecki , Marcin Mężyński, Jakub Zieniuk, Leszek Micek i Bartek Woźny. W ciągu kilku dni powstał obiekt sportowo-rekreacyjny, który przyczynia się do integracji młodzieży i tej starszej i tej młodszej. Chłopcu utworzyli Osiedlowy Klub Sportowy "Słoneczni". Inauguracyjny mecz odbył się w sobotę 24 czerwca. Na boisku zmierzyły się reprezentacje młodzieży i rodziców. Po zaciętej grze zwyciężył 3 : 2 OKS "Słoneczni". Potem było ognisko, śpiew i wesoła zabawa. Mieszkańcy osiedla zwrócili się z prośbą o wsparcie tej inicjatywy do władz miejskich, których przedstawiciele byli wcześniej naszymi gośćmi. Przyznać trzeba, że fajną sprawą jest, gdy młodzież sama potrafi się zmobilizować do takiej godnej pochwały działalności. Przykład ten jest wart upowszechnienia, naśladowania i popierania.
Mirosław Sola

Powiatowe zawody strażackie


Bardzo okazale wypadły zorganizowane w Łobzie w dniu 27 maja powiatowe zawody sportowo - pożarnicze Ochotniczych Straży Pożarnych, w których uczestniczyło 21 terenowych drużyn z tych miejscowości w powiecie stargardzkim, w których OSP istnieją. Już samo wkroczenie na stadion miejski bodaj trzystu strażaków w pełnym umundurowaniu, w hełmach bojowych, było imponujące i spotkało się z oklaskami licznej widowni. Ale najważniejsze i budujące było to, że mogliśmy się przekonać przy okazji o tym, że nie brakuje ochotników do trudnej, niebezpiecznej i odpowiedzialnej społecznej służby i że są to ludzie młodzi. Sportowa walka w sztafecie i w ćwiczeniach bojowych udowodniła, że strażacy-ochotnicy są dobrze przygotowani do wypełniania zadań, jakich się podjęli. Różnice punktowe między dziesięcioma czołowymi drużynami były niewielkie. Walczono, mimo upału, ambitnie i dużą zaciętością, co podobało się publiczności. Sportowe wyniki imprezy były następujące: I miejsce zajęła drużyna Dobrzany II, drugi był zespół ze Starej Dąbrowy, a trzeci - Dobrzany I; dalej w kolejności uplasowały się: Żarowo, Brudzewice, Gogolewo, Parlino, Bielikowo, Zwierzynek, Sowno, Kunowo, Bonin, Lisowo, Dolice, Zagórzyce, Sulino, Storkowo, Wapnica, Węgorzyno, Długie, Ińsko II i Kolin. Zawody sprawnie zorganizowała łobeska Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza. Pojawił się na imprezie także poseł na Sejm RP Stanisław Kopeć (SLD), który takich zawodów nie opuszcza i należy do ludzi, którzy starają się, jak tylko mogą, wspomagać strażaków-ochotników w ich odpowiedzialnej działalności.

(W.B.)

Przed zjazdem. Z daleka od Łobza.


Majowy tydzień spędzony w Portugalii dostarczył wielu miłych wrażeń. Już po powrocie do kraju przeczytałem, że "Fado pachnie saudade, pchnie goździkiem, pachnie fregatą, pachnie ładnie, bo pachnie Lizboną, a Lizbona pachnie kwiatami i morzem". Fado, to rzewne, smutne, gorzkie, a zrazem na swój sposób optymistyczne pieśni. A saudade to nostalgia. Stara Lizbona, z wąskimi i spadzistymi uliczkami, to z pewnością jedno z najbardziej urokliwych miejsc, które miałem szczęście poznać. Innym, takim trochę magicznym miejscem jest z pewnością Cabo da Roca - najdalej na zachód wysunięty przylądek Europy, a także Tomar - miasto Templariuszy, no i oczywiście Fatima. Ale to już temat na jakby inne opowiadanie. Wszyscy odwiedzający Portugalię zwracają uwagę na to, że państwo szybko się zmienia, unowocześnia. Obecnie ma świetne drogi i bardzo dobry system komunikacyjny. Uważa się, że na zmiany te wpłynęło wstąpienie do Unii Europejskiej (1986), przyznanie Lizbonie statusu kulturalnej stolicy Europy (1994) i powierzenie jej organizacji Expo (1998) wystawy światowej. Portugalia sprawia dziś wrażenie państwa dobrze zorganizowanego i sprawnie rządzonego (obecnie przez lewicę). Portugalczycy zaś podkreślają, że mniej interesuje ich tzw. "opcja polityczna" rządzących, natomiast z dumą podkreślają ich bardzo dobre przygotowanie do władzy. I pewnie mają rację. Nad Lizboną wznosi się pomnik Chrystusa (podobny do tego, który góruje nad Rio de Janeiro), ale tuż obok przebiega wspaniały most (podobny do "Golden Gate" w San Francisco), nigdyś noszący imię Salazara, obecnie zaś kwietniowej rewolucji z1974 roku "rewolucją goździków" zwanej. W Lizbonie mieszkałem w domu naszego dyplomaty - mego przyjaciela i doktoranta, którego kultura, elegancja i profesjonalizm zasługiwał na najwyższe uznanie, co też pragnę podkreślić z nieskrywaną dumą. Będąc poza krajem dowiedziałem się o śmierci Andrzeja Szczypiorskiego, którego ceniłem od zawsze, przyjmując jego opinie z szacunkiem. "Msza za miasto Arras" zrobiła na mnie kiedyś duże wrażenie i do dziś zaliczam ją do ważnych powieści. Pamiętam, że jeszcze w łobeskich czasach, na początku lat 60, słuchałem niedzielnych radiowych felietonów Szczypiorskiego, dzięki którym poznawałem modne wówczas na Zachodzie tzw. prądy umysłowe (egzystencjalizm, strukturalizm, personalizm itp.), które odegrały później znaczącą rolę w mym życiu. Szczypiorski nie był przez wszystkich akceptowany, zwłaszcza przez tych, których poglądów - tak się jakoś składa - nie jestem w stanie podzielać. Trudno się temu dziwić, bowiem jeszcze niedawno tak pisał w jednym ze swoich felietonów: "Dużo miernoty pokrzykuje w naszym życiu zbiorowym, coraz słabiej słychać ludzi myślących, wykształconych i wrażliwych na sprawy publiczne". Czerwiec to czas egzaminów, dość uciążliwy, gdyż mam wielu dyplomantów. Większość z nich traktowała jednak studia bardzo poważnie, zapewne wiele wynosząc różnych korzyści, A i ja dzięki nim stawałem się chyba jakiś lepszy. Gdy docierają do mnie opinie, że jestem lubianym i cenionym profesorem, a to sprawia mi zawsze wielką satysfakcję, odpowiadam, że specjalnie mnie to nie dziwi, gdyż studenci na pewno czyją, że ja ich po prostu najzwyczajniej lubię. A z cymbałami staram się nie zadawać, co dotyczy zresztą nie tylko studentów. Ja bardzo dużo zawdzięczam swoim nauczycielom, jednego z nich - prof. Piaseckiego - wspominałem przed miesiącem. Ale byli jeszcze inni, tacy jak chociażby - już nie żyjący - prof. S. Ziemba (członek rzeczywisty PAN) czy świetny nauczyciel z WAT - dr J. Konieczny. Obu zawdzięczałem także przyjaźń, ta zaś zawsze... dopingowała mnie do większej pracy nad sobą. Kiedyś pytany o to, czy "zrobiłem karierę", a było to wtedy, gdy mając 40-tkę na karku otrzymałem profesorską nominację, odpowiedziałem twierdząco, podkreślając, że bywam w towarzystwie ludzi, z którymi chciałem pracować i przyjaźnić się. I to jest też element tzw. kariery. Wspominając swych nauczycieli, muszę podkreślić, że nigdy nie zapomniałem tych, którzy uczyli mnie w łobeskim liceum, na czele z mym serdecznym przyjacielem p. Bronisławem Połetkiem. Wspominałem już ich z okazji poprzedniego Zjazdu Absolwentów. Cóż, może niezbyt skromnie liczę na to, że i moim uczniom (nie tylko 30 wypromowanych doktorów i około setki magistrów i licencjatów) będą i mnie tak wspominać, jak ja wspominam swych nauczycieli. Tuż przed wyjazdem na łobeski Zjazd obejrzałem "American Pie" - nawet zabawny film o amerykańskich maturzystach, choć sporo w nim humoru dość ryzykownego (koncentrującego się wokół "problemów płci", delikatnie rzecz ujmując). Nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy, i na ile, problemy moje i moich kolegów z klasy maturalnej (rocznik 1963) były podobne do tych, jakie próbują rozwiązywać amerykańscy rówieśnicy z "epoki Internetu" (wykorzystując Internet także do celów, przepraszam za wyrażenie, erotycznych). Dalibóg, nie znajdowałem zbyt wielu podobieństw (to jednak inna epoka!), może poza skłonnością do wygłupów. A może to jednak szwankuje już pamięć? Podejrzewam, że też "o tym" myśleliśmy, a dziś nie bardzo wypada się do tego przyznawać.

A z pamięcią też pewnie już różni bywa. Na przykład: niekiedy słucham lub czytam wynurzeń swych rówieśników pełnych wspomnień o perfidnej indoktrynacji, represjach z powodu np. tajnego, rzecz jasna, słuchania muzyki "zachodniej" (jazzu i rocka) oraz o zmuszaniu do oglądania propagandowych filmów (innych ponoć na ekranach kin nie było). A ja pamiętam coś innego, co nawet jest udokumentowane w moim prywatnym archiwum, zawierającym między innymi notatki dotyczące obejrzanych filmów, przeczytanych książek i słuchanej muzyki. Jest tam repertuar audycji nadawanych przez nas ze szkolnego radiowęzła na przerwach, także zachowały się jakieś nagrania (lata 1960 --1963). Skoro pamięć mam jednak dobrą, to raczej nie dam sobie "wcisnąć kitu", jakiejś nowej "czarnej legendy" służącej chyba ich kabotyńskim autorom. A może to ja miałem po prostu tak wiele szczęścia, że trafiłem do łobeskiego liceum, dzięki czemu uniknąłem wszystkich tych "okropności". No, ale z tego powodu dziś nie mogę snuć strasznych opowieści o strasznych czasach mej młodości. Za to mogę w pewnych kręgach uchodzić za oryginała, stroniącego od martyrologicznych opowieści (przypominających zachowanie bohatera jednego z opowiadań Sławomira Mrożka, który będąc na obczyźnie, próbuje zwrócić uwagę obojętnego towarzystwa, wskazując na wynikłe z braku higieny luki w uzębieniu i mówiąc: "Za wolność, panie, wybili. Za wolność!). I jak tu nie wspominać z wdzięcznością i sympatią lat spędzonych w łobeskim liceum?
Piotr Sienkiewicz

Tu 'Łobeziak' nr 74296. Słucham....?


1. "Co wy za głupstwa wygadujecie pisząc w poprzednim numerze w artykule "Ładna pogoda i same kłopoty", że u nas właściwie tylko trzy miesiące są bez przymrozków. Przecież sami napisaliście, że już od początku kwietnia była u nas ciepła pogoda. Codziennie rano wychodzę na miasto i żadnych przymrozków ostatnio nie zauważyłem. Nie straszcie ludzi i trzymajcie się prawdy. Naprawdę klimat jest u nas łagodny." Stefan K. Co nieprawda to nieprawda. Dziękujemy za wnikliwą lekturę "Łobeziaka", ale musimy zauważyć, że kilku innych czytelników potwierdziło nasze spostrzeżenia sygnalizując, że przez kolejne dni - z 30 maja na 31 maja tego roku i z 31 maja na 1 czerwca były u nas przymrozki. Na niektórych balkonach w środku miasta zmarzły rośliny w korytkach. Ale prawdziwe spustoszenie zrobiły przymrozki w tych dniach w niektórych ogródkach działkowych nad Regą (sprawdzaliśmy sami), gdzie mocno przymarzły ziemniaki i orzechy włoskie (już po raz drugi w tym roku), a niektóre uprawy zostały zniszczone zupełnie (ogórki, fasolka); ludzie sieją je po raz drugi. Tak, niestety, 1 czerwca był u nas przymrozek! I nie jest to wcale jakaś anomalia, bo coś takiego zdarza się u nas co dwa trzy lata regularnie. Jeśli zdarzy się przymrozek na przełomie sierpnia i września (a tak już bywało) - to wszystko się zgadza i napisaliśmy szczerą prawdę. RED.

2. Chodzę na różne miejscowe imprezy sobotnio-niedzielne dla tak zwanej szerokiej publiczności, od czasu do czasu obserwuję też podobne widowiska w telewizji. Często pretekstem do nich są jakieś charytatywne cele. Ale mam też przy okazji sporo wątpliwości. Wprawdzie już starożytni.... oczywiście chodzi o Rzymian, zauważyli, że ludowi, żeby miał od święta jakieś zajęcie i czuł się chociaż czasem ważny, potrzeba dwóch rzeczy - chleba i zabaw. W tym celu dla zaspokojenia tych pragnień zbudowali zaświadczające o tej wiedzy, istniejące do dzisiaj rzymskie Koloseum i wiele innych podobnych aren z widowniami w innych miastach. Nie czarujmy się jednak - poza doraźnymi korzyściami politycznymi takie ludowe imprezy zysków nie przynoszą, chyba że kilku sprzedawcom piwa, jakichś kiełbasek czy napojów, a trzeba na nie wydać sporo pieniędzy, bo to przecież przyjadą także liczni goście, bo trzeba się postawić, bo promocja, dyplomy, odznaczenia i tym podobne banialuki. Zastanawiało mnie zatem, czy nie lepsze byłoby wydanie tych pieniędzy na konkretny cel np. na zakup jakichś porządnych wózków inwalidzkich, lepszego wyposażenia domów opieki czy zafundowanie biednym dzieciom bez większego szumu całorocznych obiadów czy kolonii. Chwilami odnoszę wrażenie, że niektóre z takich imprez służą udowadnianiu tego, że ich organizatorzy są potrzebni. A przecież wydają oni nie swoje, a społeczne pieniądze. Przechodzień

3. "Codziennie przechodzę koło fontanny na Niepodległości. Nie jest to architektoniczne cacko, wręcz przeciwnie. Ale kiedy psika w czasie upałów, dzieci mają z taplania się w niej sporo uciechy. Niestety była ona czyszczona pewnie w ubiegłym roku, tak w niej brudno, taki w niej jest ten, no...Także z puszczaniem wody różnie bywa. Czasami bez potrzeby leje się ona dzień i noc, jakby nic nie kosztowała." Stanisław K.

4. "To prawda, że w Polsce każdemu wszystkiego jest mało - bogatym i biednym, zdrowym i chorym, pracodawcom i robotnikom, nauczycielom, górnikom, kolejarzom, rolnikom, bezrobotnym, policjantom itd. Wszyscy narzekają, że się ich krzywdzi, że się ich nie docenia. Można wierzyć władzom państwowym, że państwo jest ciągle biedne, że na wszystko brakuje. Jako emeryt dołożę jednak swoje. Za ubiegły rok dostaliśmy podwyżkę inflacyjną, po roku działania tej inflacji, w wysokości plus minus 4%, mimo że trwała ona cały rok. Tymczasem inflacja wynosi dzisiaj już 10%! Czyli o ubiegłoroczną inflację jesteśmy "do tyłu" i już zaczyna nas dotykać tegoroczna. To znaczy, że o tyle mniej będziemy dostawać grosików przez cały kolejny rok. W tym okrutnym mechanizmie tkwi tajemnica tego, że nasze emerytury mają coraz mniejszą wartość. Niestety, budżet państwa ratuje się w ten sposób i to jest obrzydliwe, bo dzieje się to kosztem ludzi, którzy nie stanowią grupy nacisku, których władze nie muszą się bać. O tym, o ile wzrosły od ubiegłego roku koszty utrzymania, wie nawet dziecko. Przecież zwykły chleb jest już w tej chwili droższy o 70% niż dwa miesiące temu. Czasami wydaje mi się, że zawadzamy, jako ci, których trzeba utrzymywać "za darmo", czasami wydaje mi się, że wygodne, iż jest nas tak dużo, bo przynajmniej jest kogo łupić." Emeryt

5. Nie do pojęcia jest dla mnie taki bałagan, jaki obserwujemy w związku z tegoroczną suszą. Chodzi mi o sygnalizowany brak zapasowego ziarna w magazynach i znowu konieczność importowania go z zagranicy. A przecież w ubiegłym roku urodzaj był dobry i rolnicy z trudem i tanio musieli się pozbywać swoich plonów. Dlaczego teraz okazuje się nagle, że magazyny są puste? Wywalić z pracy odpowiedzialnych za to planistów i polityków to mało. Co robią te wszystkie agencje odpowiedzialne za to szkodnictwo? Dlaczego już drożeje chleb, kiedy nie wiadomo, jakie będą tegoroczne plony? Dlaczego ziarno, które skupiono w ubiegłym roku, sprzedaje się teraz po cenie znacznie przekraczającej koszty jego składowania i ewentualnego zysku magazynów? Cena cukru np. już dzisiaj jest dwukrotnie wyższa niż w roku ubiegłym. Przecież to są wyraźne przekręty, jeśli nie złodziejstwo i bezczelne żyłowanie społeczeństwa! Rolnik

Turniej młodych szachistów


Z okazji "Święta Radości" i "Dnia Dziecka" odbył się pod patronatem Urzędu Gminy i Miasta, klubu "Olimp", UKS-u "Gambit" przy SP 1 turniej szachowy dla uczniów szkół podstawowych. 2 czerwca zaczęli szachowe potyczki zawodnicy z Łobza, Zajezierza, Dalna, Unimia, Bełczny, Zagórzyc i Grabowa. Klasy drugie reprezentowali Martyna Zieniuk i Łukasz Falkiewicz z SP 2 (otrzymali nagrody i dyplomy). Ciężkie boje stoczyli na deskach przedstawiciele klas IV, V i VI (z SP 1 - 12 zawodników, z SP 2 - 5, z SP 3 - 6, z Bełczny 1). I miejsce Mateusz Sławek z SP 1, II m. Sebastian Burdun z SP 3, III m. Piotr Światłowski z SP, IV m. - Michał Piórko z SP 2 (nagrody i dyplomy)), V m. Jarek Żłobicki z SP 2, VI m. Artur Maduń z SP 1 (dyplomy). Wyróżnienia (dyplomy) otrzymali: Dorota Krupa (Bełczna), Kacper Rutkowski, Artur Dzwonnik (SP 2) i Paweł Imperowicz (SP 1).
Zorganizowali zawody, przeprowadzili je, sędziowali i rozstrzygali: Kasia Woniak (LO), Krystyna Sola, Małgorzata Zieniuk (SP 1), Marek Woniak (SP 2
Krystyna Sola

Wakacyjna apteczka


W tym odcinku naszego kącika medycznego zająć się mamy spakowaniem apteczki na wakacje. Już miałem napisać o plastrach, opatrunkach i lekach przeciwgorączkowych, kiedy przypomniała mi się pacjentka, która przyjechała na wakacje do Łobza i z powodu braku zażywanych stale leków trafiła do przychodni, w której pracuję. Na domiar złego oprócz zapasu leków nie wzięła też ze sobą legitymacji ubezpieczeniowej.... Odbiegnijmy nieco od tematu i wyobraźmy sobie towary takie jak mięso, chleb, ubrania czy paliwo na stacji benzynowej. Nikogo nie dziwi fakt, że za towary te trzeba zapłacić. Nikt, kto chce coś kupić, nie wchodzi do sklepu bez pieniędzy. Otóż jedną z głównych zmian jakie przyniosła reforma ochrony zdrowia jest fakt, że świadczenia zdrowotne stały się towarem. Tak najnormalniejszym towarem, za który trzeba zapłacić. Są różne środki płatnicze. Można płacić gotówką, kartą płatniczą, czekami. Za świadczenia zdrowotne płacimy opłacając ubezpieczenie zdrowotne, a środkiem płatniczym jest dowód opłaty tego ubezpieczenia. Pacjencie uświadom to sobie, twoimi pieniędzmi w przychodni jest twoja aktualna legitymacja ubezpieczeniowa, twoja legitymacja emeryta czy rencisty, twój indywidualny dowód wpłaty do ZUS, a dla twoich dzieci książeczki zdrowia rodzinne lub deklaracje ZUS potwierdzające, że ubezpieczasz swoje dzieci. Jeżeli tego nie masz, to tak jakbyś świadomie przyszedł do sklepu bez pieniędzy. To wydaje się oczywiste. A jednak? Nie tłuczemy głową w bankomat i nie kopiemy go, gdy zapomnieliśmy karty płatniczej. Grzecznie odkładamy na półkę towary, gdy przekroczymy budżet portfela. A w przychodni, gdy przychodzimy bez dowodu opłaconego ubezpieczenia zdrowotnego i nie chcą nas przyjąć.... Moja rada na wakacje, co najmniej połowę twojej apteczki powinny zająć dowody, że Ty i Twoja rodzina opłaciliście ubezpieczenie zdrowotne. Koniecznie musicie znać też swoje numery PESEL. Na pomoc lekarską w obcym miejscu możecie oczekiwać jeżeli wasza choroba ma znamiona nagłej i ostrej. Jeżeli chodzi tylko o przedłużenie leków, które braliście w domu lekarz ma prawo wam odmówić. Zabierzcie więc z domu potrzebny zapas. Przed napisaniem tego tekstu zadzwoniłem do swojego kolegi mieszkającego i pracującego w nadmorskim kurorcie. Za pacjentów spoza jego kasy czyli zachodniopomorskiej, kasa płaci ekstra za każde przyjęcie. Za pacjentów kasy zachodniopomorskiej nie dostaje jednak nic, mimo że nie są to pacjenci, którzy złożyli u niego deklaracje. Jeżeli więc jesteś blisko od domu i możesz , to lepiej wróć do swojego łobeskiego doktora bo entuzjazmu u innych nie wzbudzisz. A wracając do apteczki, to wystarczy jeżeli znajdą się w niej podstawowe materiały opatrunkowe, leki przeciwgorączkowo/przeciwbólowe i leki do leczenia wakacyjnych zaburzeń żołądkowo jelitowych. Co już raz podkreślałem, jeżeli chorujesz na chorobę przewlekłą, zabierz leki z domu. Jeżeli chorujecie na chorobę lokomocyjną każda apteka poleci wam coś bez recepty. Uwaga po lekach tych nie wolno prowadzić samochodu. I na koniec, lecz się sam w granicach zdrowego rozsądku. W razie koniecznej potrzeby, nawet jeżeli zabraknie ci jakiegoś papierka, żaden lekarz nie powinien odmówić ci pomocy. Nich nam mówią, że świadczenia zdrowotne są towarem. Na szczęście dla większości lekarzy pacjent jest i pozostanie człowiekiem.

Piotr Bajerowicz

Wydział Rolniczy - Akademia Rolnicza w Szczecinie


Punkt konsultacyjno-szkoleniowy w Stargardzie Szczecińskim W roku akademickim 2000/2001 rozpoczynamy kształcenie w zakresie ochrony środowiska na studiach zaocznych, realizowanych w Centrum Zaocznym Kształcenia Praktycznego w Stargardzie Szczecińskim. Po ukończeniu studiów i uzyskaniu tytułu inżyniera istnieje możliwość kontynuowania nauki w Akademii Rolniczej w Szczecinie i uzyskanie tytułu magistra inżyniera. Chcąc podjąć 3.5 letnie studia inżynierskie, należy złożyć komplet dokumentów w terminie do 21 sierpnia 2000r. w Dziekanacie Studiów Zaocznych wydziału Rolniczego Akademii Rolniczej w Szczecinie, ul. Słowackiego 17 lub w Centrum Kształcenia Praktycznego w Stargardzie Szczecińskim, ul. Wita Stwosza 1a/1b. Studia są płatne w wysokości 950 zł za semestr. Opłatę należy uiścić przed rozpoczęciem pierwszego zjazdu dydaktycznego. Wymagane dokumenty:
1. Podanie z życiorysem na formularzu w cenie 2 zł (do nabycia w AR w Szczecinie lub w Centrum Kształcenia w Stargardzie Szczecińskim,
2. Świadectwo dojrzałości w oryginale,
3. Orzeczenie lekarskie stwierdzające brak przeciwwskazań do podjęcia studiów na obranym kierunku,
4. Cztery fotografie o wym. 37 x 52 mm,
5. Dowód wpłaty wpisowego 65 zł na konto: Wydział Rolniczy AR Szczecin WBK S.A. O/Szczecin nr 10901492 - 11006 - 128 - 00 - 0,
6. Ksero dowodu osobistego (strony 1,2,3,6) poświadczone za zgodność z oryginałem. Kwalifikacja na studia odbywa się na podstawie konkursu świadectw dojrzałości z uwzględnieniem następujących przedmiotów: * biologia, mikrobiologia lub ochrona środowiska, * chemia lub fizyka, * język polski, * język obcy, * matematyka. Szczegółowe informacje:

Dziekanat Studiów Zaocznych WR Akademii Rolniczej, ul. Słowackiego 17, 71-434 Szczecin, tel. (091) 42-50-218 lub Zespół Szkół Mechanizacji Rolnictwa - Centrum Kształcenia Praktycznego ul. Wita Stwosza 1a/1b, 73-110 Stargard Szczeciński, fax/tel. (091) 57-70-495, tel. (091) 577-27-27.

Zabezpiecz się przed kradzieżą


Zbliżający się okres letni będzie jak co roku będzie jak co roku zagrożony przestępczością związaną z kradzieżami rowerów oraz włamaniami do piwnic. Ponownie apelujemy do ich właścicieli o właściwe zabezpieczenie swojego mienia. Szczególną uwagę pragniemy zwrócić osobom pozostawiającym rowery na terenie posesji lub przed sklepami, aby w miarę dostępnych środków (zamknięcia typu "linka" czy nawet zwykłe kłódki) pozostawiały je w ten sposób zabezpieczone. Naprawdę sprawcy wystarczy tylko kilka sekund, aby wsiąść na rower i odjechać w nieznanym kierunku.
Również nasze piwnice muszą być zabezpieczone w sposób bardziej skuteczny, to znaczy należy do ich zamknięcia zastosować kłódki antywłamaniowe, wzmocnione skoble oraz zawiasy. Należy również pamiętać, że sprawca, zanim dokona włamania, robi rozpoznanie, to znaczy sprawdza poprzez szpary w drzwiach piwnicy czy znajduje się tam interesujący go sprzęt, ponadto zwraca uwagę na osoby poruszające się na rowerach. Dlatego prosimy, aby o każdej takiej osobie, której zachowanie może wskazać, iż zamierza ona dokonać tego typu przestępstwa, informować tutejszą Komendę Policji, a na pewno zostaną podjęte działania zmierzające do ustalenia, co to była za osoba oraz co w danym momencie robiła w tym miejscu.
Wychodząc naprzeciw tego typu negatywnym zjawiskom, wzorem lat ubiegłych Komisariat Policji w Łobzie proponuje Państwu możliwość oznakowania swoich rowerów, sprzętu RTV i komputerowego. Prowadzenie tego typu działań dało już wymierne korzyści w postaci spadku ilości kradzieży rowerów i włamań do piwnic. Akcja znakowania wspomnianego sprzętu była prowadzona w maju br. i prowadzona jest w KP stale w każdy wtorek w godzinach od 16 - 18.
Jeżeli chodzi o znakowanie, to będzie o nim wiedział jedynie właściciel i Policja. Sprzęt zostanie oznakowany w sposób fachowy, techniką niewidoczną, wymagającą do odczytu użycia odpowiedniego sprzętu. Prosimy również, aby właściciel posiadał przy sobie dokumenty potwierdzające jego prawa do danego sprzętu. W przypadku, gdy będzie to sprzęt większej wartości czy wielkości, którego dostarczenie na miejsce znakowania może sprawić trudność, prosimy o kontakt np. telefoniczny, a wówczas dotrze do Państwa funkcjonariusz, który znakowanie przeprowadzi na miejscu.
Dodatkowe informacje na temat znakowania można uzyskać pod numerem telefonu 740-51 wew. 235. nadkom. mgr Robert Rzeźnik - komendant KP Policji w Łobzie.

Kronika policyjna


Kronika policyjna · 12.05.2000. W Łobzie na ul. Browarnej nieznany sprawca wykorzystał nieuwagę sprzedawczyni w sklepie chemiczny i ukradł z portfela znajdującego się pod ladą 900 zł na szkodę Stanisławy B. · 1405. W Łobzie na ul. Niepodległości nieznany sprawca wybił szybę w drzwiach kiosku Marka K. powodując stratę 400 zł. · 13/14.05. Po wybiciu szyby wystawowej w sklepie z zabawkami nieznany złodziej ukradł zabawki wart. 360 zł na szkodę Grażyny K. · 14/16.05. Na ul. Hanki Sawickiej nieznany sprawca włamał się do fiata 126p i ukradł z niego radioodtwarzacz Panasonic wart. 350 zł na szkodę Dariusza K. · W czasie od lutego do 16 maja nieznany sprawca ukradł na ul. H. Sawickiej 20 m2 kostki brukowej na szkodę Zarządu Dróg w Stargardzie Szcz. · 18.05. W Łobzie na ul. Bema złodziej po wybiciu szyby wystawowej włamał się do sklepu "5" i ukradł alkohole wart. 360 zł na szkodę Aleksandra S. Sprawcą okazał się Jacek K. z Łobza. · 21/22.05. Na ul. Niepodległości nieznany sprawca wyrwał rynny plastikowe i uszkodził panele na ścianie sklepu Jerzego H. Straty 300 zł. · 23/24.05. Na ul. Bocznej w Łobzie złodziej wybił szybę w kiosku z lodami i ukradł lody wart. 500 zł na szkodę Zenona C. · 18/19.05. Na odcinku od ul. Waryńskiego do Jeziora Miejskiego nieznany sprawca wyciął 4 odcinki przewodu aluminiowego długości 2800 m wart. 3000 zł na szkodę Zakładu Energetycznego w Gryficach. · 22.05. W Zachełmiu sprawca ukradł 20 metrów bieżących kamienia ciosanego z muru otaczającego zabytkowy budynek na szkodę AWRSP. · 25.05. Ponowne włamanie do sklepu "5", skąd złodziej ukradł spirytualia i papierosy wart. 320 zł. · 22.05 godz. 5.oo. W ogródkach przy ul. Waryńskiego spaliła się altanka własności Haliny B. Straty wyniosły 5.000 zł. · 25/26.05. Ze szkółki leśnej na ul. Drawskiej skradziono rurę aluminiową, zawór i trójnik oraz 20 drzewek jałowca. Straty na szkodę nadleśnictwa wyniosły 1550 zł. · 25.05. O godz. 3.50 rano na ul. Obr. Stalingradu wybuchł pożar w sklepie przemysłowym Jana B. Straty - 20.000 zł. · 02.06. W nocy na Osiedlu Krzywoustego nieznany sprawca wypchnął okno w budynku mieszkalnym Czesława Z. , wszedł do pokoju i ukradł 140 zł. Właściciel z rodziną spali w tym czasie na piętrze. · Komenda Policji w Łobzie prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie oszustw dokonanych przez dzierżawców rzeźni miejskiej Andrzeja i Jerzego W. W trakcie postępowania zebrano materiał dowodowy pozwalający na postawienie dzierżawcom zarzutów dokonania oszustw na sumę 130 tys. zł. na szkodę dostawców zwierząt rzeźnych oraz firm, od których wymienieni brali w leasing maszyny. 16 czerwca na wniosek KP Policji i Prokuratury Rejonowej w Łobzie sąd zastosował wobec jednego z obwinionych areszt tymczasowy na okres 3 miesięcy, wobec drugiego orzekł dozór policyjny.

Komisarz Wiktor Mazan

Trudne problemy Jedynki


Przed bardzo trudnymi problemami do rozwiązania stanęła łobeska Szkoła Podstawowa nr 1. Jak w soczewce skupiło się w tej zasłużonej dla miasta placówce z nawiązką wszystkie te nieszczęścia, których, wiedzeni swoim teoretycznym optymizmem, nie przewidzieli nasi obecni reformatorzy oświaty. Właśnie teraz, kiedy reforma zaczyna wchodzić w praktykę szkolną, zaczyna wyłazić przysłowiowe szydło z worka - chroniczny brak pieniędzy na jej wprowadzenie w życie w takiej formie , jak to sobie jej twórcy pięknie wykoncypowali. Jest obecnie tak, że zamienia się ona w swoje przeciwieństwo. Przynajmniej tak się dzieje w części szkół, szczególnie wiejskich lub obsługujących środowisko wiejskie, jak to się ma także z łobeską "Jedynką." 30 maja jej dyrektor, Tadeusz Sikora zorganizował właśnie w tym celu, żeby pokazać problemy, przed którymi szkoła staje - posiedzenie Rady Szkoły, jej wybitnych absolwentów i sojuszników oraz członków Komisji Oświaty Rady Miejskiej. W "Jedynce" - mówił dyr. Sikora - robi się wiele, żeby ją przygotować do nowego roku szkolnego. W klasach IV - VI wprowadzony zostanie nowy przedmiot - informatyka, a już od klasy I - język niemiecki. Już zaczęły się remonty niektórych pomieszczeń, bo zamknięta zostanie ze względów oszczędnościowych filia na Placu Spółdzielców. Mimo to można będzie zlikwidować II zmianę. Przygotowuje się w tym celu 3 nowe klasy. Natomiast sytuacja finansowa szkoły przedstawia się źle. Na oświacie robi się drastyczne oszczędności. W gminie brakuje w tej chwili 900 tys. zł, których władze oświatowe nie zapewniły, licząc na to, że postara się o nie samorząd. Chodzi o pieniądze na wynagrodzenia, ale też na podstawowe remonty i w ogóle utrzymanie bieżące szkoły. Dyr. Sikora mimo wszystko liczy na to, że gmina wysupła parę groszy na zakończenie rozpoczętych i niezbędnych remontów. I tu zaczyna się prawdziwa tragedia, bo biedne gminy w tej chwili nie są w stanie dofinansować swoich szkół. Obserwuje się, "Jedynka" jest tego przykładem, że następuje już między poszczególnymi szkołami, zamiast wyrównywania się ich szans zarówno oświatowo-wychowawczych jak i materialnych, co się ze sobą wiąże - coraz większa różnica niż to miało miejsce kiedykolwiek po wojnie. Nieszczęście polega na tym, że "Jedynka" jako tak zwana "szkoła zbiorcza" została w przeszłości obdarzona rolą gromadzenia dzieci z ościennych i likwidowanych szkół wiejskich. Fikcją staje się mowa o polepszaniu losu i oświatowych szans dzieci wiejskich, co widać na także w "Jedynce" - mówili zabierający kolejno głos I. Lenkiewicz, M. Żaczek i Świrski. Po likwidacji terenowych szkół dowozi się wprawdzie dzieci do miasta, co miało się stać dla nich dobrodziejstwem, ale w związku z tym nie mogą one uczestniczyć w zajęciach pozalekcyjnych, nie mają warunków do odpoczynku, odrabiania zadań, czekają w dużych grupach na autobusy, są skazane na włóczęgę, wczesne wstawanie. Dlatego przede wszystkim, mimo ofiarnej pracy nauczycieli, trudno osiągać z nimi takie wyniki jak w szkołach miejskich. W tych warunkach i dyrekcja i nauczyciele "Jedynki" domagają się nowej rejonizacji w taki sposób, by także pozostałe szkoły przyjmowały proporcjonalną ilość dzieci wiejskich. A te tego nie chcą. Wręcz tworzy się wrażenie, że "Jedynka" jest gorsza, bo gromadzi dzieci wiejskie. Gorzko zabrzmiał w tej kwestii głos Świrskiego, który powiedział, że reforma miała dać dzieciom wiejskim szanse i nadzieje, a tymczasem one nie mają perspektyw, by wyrwać się ze swojej biednej, często pijanej wsi, która nie wie, co z sobą zrobić. Co w związku z tym robić, jak pomóc "Jedynce' - zastanawiali się zebrani. Jest możliwość - mówił Świrski - skorzystania z pomocy różnych fundacji, np. Fundacji Polsko-Niemieckiej czy środków Agencji Własności Rolnej, która w miarę możliwości pomaga szkołom wiejskim, ale te żądają wkładu własnego szkoły w wysokości 20% zabezpieczonego (gwarantowanego) przez gminę. W tych warunkach wszystko zależy od gminy, od jej wkładu, bo szkoła przecież nie rozporządza żadnymi dodatkowymi pieniędzmi. Przedstawiciele samorządu - zastępca burmistrza H. Musiał i członek Zarządu R. Kutynia przestrzegali przed zbytnim optymizmem. Gmina - mówili - rozporządza skromnym budżetem i trudno w nim znaleźć dodatkowe pieniądze na oświatę poza tymi, jakie gwarantuje państwowa subwencja oświatowa, wystarczająca z trudem na płace i bieżące utrzymanie szkół. Poza tym w gminie są przecież inne szkoły, które też mają niemniejsze potrzeby niż " Jedynka". Odnosząc się do projektu nowej rejonizacji H. Musiał zauważył, że gdyby ją przeprowadzić, to "Jedynka" może stracić wielu uczniów, bo i na wsi jest niż demograficzny. Jak przekonać radnych miejskich, jak przekonać Zarząd Miasta - zastanawiali się następnie zebrani - by gmina, mimo tych uwarunkowań przestawionych przez członków samorządu, potraktowała "Jedynkę" jako placówkę, której należy się specjalna troska i wsparcie, skoro mają się spełnić choć w części założenia reformy? Bo nie ulega wątpliwości, że od gminy dużo w tym względzie zależy. Ubolewano, że podział pieniędzy na rok szkolny 1999 - 2000 nie był sprawiedliwy. Inne szkoły łobeskie dostały więcej środków. Nie wzięto w gminie pod uwagę specyficznych warunków, w jakich musi działać "Jedynka", skorzystano z pretekstu, że Ministerstwo Oświaty dało gminom wolną rękę w dysponowaniu subwencją oświatową i "Jedynce" dano mniej. Potwierdził to także obecny na zebraniu przedstawiciel AWRSP J. Łukasiewicz, który oświadczył, że środki, jakie gmina dostała z Agencji zostały podzielone ze szkodą "Jedynki", mimo że były przeznaczone głównie na wspieranie szkół wiejskich. Dlatego Agencja będzie udzielała szkołom poparcia w formie rzeczowej - powiedział - dopóki nie zostanie opracowany sprawiedliwy mechanizm podziału środków na szkoły. Zarówno nauczyciele jak i przedstawiciel Rady Szkoły byli zgodni co do jednego - w budżecie gminy na kolejny rok interesy "Jedynki" powinny być potraktowane priorytetowo nie dlatego, że takie jest ich prywatne widzimisię, ale dlatego, że nie można tworzyć szkół z dziećmi "lepszymi", a pozostałym zamykać drogi do awansu oświatowego i społecznego, co się niestety staje powszechną praktyką.
W. Bajerowicz

Punkt konsultacyjno-szkoleniowy w Stargardzie Szczecińskimy


W roku akademickim 2000/2001 rozpoczynamy kształcenie w zakresie ochrony środowiska na studiach zaocznych, realizowanych w Centrum Zaocznym Kształcenia Praktycznego w Stargardzie Szczecińskim. Po ukończeniu studiów i uzyskaniu tytułu inżyniera istnieje możliwość kontynuowania nauki w Akademii Rolniczej w Szczecinie i uzyskanie tytułu magistra inżyniera. Chcąc podjąć 3.5 letnie studia inżynierskie, należy złożyć komplet dokumentów w terminie do 21 sierpnia 2000r. w Dziekanacie Studiów Zaocznych wydziału Rolniczego Akademii Rolniczej w Szczecinie, ul. Słowackiego 17 lub w Centrum Kształcenia Praktycznego w Stargardzie Szczecińskim, ul. Wita Stwosza 1a/1b. Studia są płatne w wysokości 950 zł za semestr. Opłatę należy uiścić przed rozpoczęciem pierwszego zjazdu dydaktycznego.
Wymagane dokumenty:
1. Podanie z życiorysem na formularzu w cenie 2 zł (do nabycia w AR w Szczecinie lub w Centrum Kształcenia w Stargardzie Szczecińskim,
2. Świadectwo dojrzałości w oryginale,
3. Orzeczenie lekarskie stwierdzające brak przeciwwskazań do podjęcia studiów na obranym kierunku,
4. Cztery fotografie o wym. 37 x 52 mm,
5. Dowód wpłaty wpisowego 65 zł na konto: Wydział Rolniczy AR Szczecin WBK S.A. O/Szczecin nr 10901492 - 11006 - 128 - 00 - 0,
6. Ksero dowodu osobistego (strony 1,2,3,6) poświadczone za zgodność z oryginałem. Kwalifikacja na studia odbywa się na podstawie konkursu świadectw dojrzałości z uwzględnieniem następujących przedmiotów: * biologia, mikrobiologia lub ochrona środowiska, * chemia lub fizyka, * język polski, * język obcy, * matematyka. Szczegółowe informacje:
Dziekanat Studiów Zaocznych WR Akademii Rolniczej, ul. Słowackiego 17, 71-434 Szczecin, tel. (091) 42-50-218 lub Zespół Szkół Mechanizacji Rolnictwa - Centrum Kształcenia Praktycznego ul. Wita Stwosza 1a/1b, 73-110 Stargard Szczeciński, fax/tel. (091) 57-70-495, tel. (091) 577-27-27.

Ze starej książki dochodzeń


Zamieszczamy w porządku chronologicznym od 11 lutego1946 do 15 marca tegoż roku kilkanaście kolejnych zapisów ze starej milicyjnej książki dochodzeń. Notatki te odsłaniają nam niektóre polityczne, gospodarcze i obyczajowe zdarzenia zachodzące w tamtych czasach, niekiedy dla wielu młodszych czytelników pewnie już niezrozumiałe, jak na przykład te historie z dostawami obowiązkowymi czy rzeczowymi, które były zwyczajnym rekwirowaniem rolnikom zwierząt czy części ich plonów (kiedy tym rolnikom było w ogóle dobrze?), a często zwykłym rozbojem. Cztery takie przypadki w ciągu miesiąca notujemy w naszych zapiskach. Inna sprawa, że ludzie także popełniali różnego rodzaju przestępstwa i przekręty, a kradzieże były na porządku dziennym. Jeśli ktoś twierdzi, że dawniej, panie, panowały wspaniałe obyczaje, a dzisiaj tylko zepsucie - niech uważnie czyta te notatki. Już my wolimy żyć dzisiaj niż w tamtych czasach. RED.
· 11.02.1946. Nielegalne zabranie rolnikowi świni przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego we wsi Fijer (?).
· 13.02.46. Józef R. zabił nielegalnie 3 świnie.
· 13.04.46. Józef R (ten sam) oddawał odtłuszczone mleko jak świadczenie rzeczowe.
· 13.02.46. wykrycie bimbrowni we wsi Sagen (?). Robł samogon Franciszek A. i Katarzyna K. Znaleziono rozczyn i 5 litrów bimbru.
· 06.02.46. Tadeusz K. sprzedawał w Ławiczce (Resko) masło od chorych krów.
· 16.02.46. Najście na sklep Antoniego G. przez żołnierzy polskich z I pułku kawalerii. Sprawę oddano władzom wojskowym.
· 18.02.46. Postrzelenie Józefa B. przez nieznanych sprawców. Józef B. to strażnik w gorzelni w Węgorzynie.
· 20.02.46. Śmierć Anny S., która powstała wskutek spędzenia płodu. Podejrzany o spędzenie płodu Roman K.
· Prowadzenie 2-stacyjnej gospodarki przez administratora majątku Molchow ? (co to takiego ta dwustacyjna gospodarka - nie udało nam się ustalić - red.).
· 23.00.46. Kradzież u obywatela Wiktora O. roweru, 50 złotych, 8 kg chleba, 30 sztuk bułek, 1 kg drożdży, 40 sztuk jajek, 20 sztuk ciastek, 8 kg cukru. Ogółem 3.000 zł. Poszkodowany piekarz z Ławiczki. Podejrzana Aurelia M.
· 25.02.46. Nie oddawanie świadczeń rzeczowych przez obywatela B. i wyśmiewanie się z zarządzeń. Sprawa poszła do sądu grodzkiego w Białogardzie.
· 04.03.46. W Ławiczce (Resko) Czesław B. dokonał kradzieży na szkodę kupcowej Franciszki Cz. 1 owcy, 14 kur, 1 koguta.
· 05.03.46. Zostały rabowane przez Czesława B. i Wincentego P. pakunki wysiedlonych obywateli niemieckich.
· 11.03.46. Gwałt dokonany na Wiesławie C. przez Henryka W. we wsi Nowy Wićmic.
· 14.03.46. O godz. 2.oo we wsi Wojcel (Wysiedle) została skradziona świnia około 100 kg na szkodę Jana R.
· 15.03.46. Został skradziony koń karo-gniady lat 16, kulawy na przednią nogę w pęcinie na szkodę Jana F. Mieszkańca wsi Henkenhagen (?). Jak widać nadal nie były ustalone polskie nazwy miejscowości. RED.

Z żałobnej karty


1. Pelagia Antoniów 24.01.1908 - 18.05.2000
2. Sebastian Momot 25.05.2000 - 25.05 - " -
3. Janina Stępień 02.12.1914 - 30.05 - " -
4. Edward Krawczyński 20.04.1920 - 01.06 - " -
5. Rysia Zofia Stelmaszyk 27.05.1951 - 06.06 - " -
6. Zenon Chojnacki 25.10.1933 - 03.06 - " -
7. Antoni Kurdel 15.08.1914 - 07.06 - " -
8. Helena Kiezik 24.01.1923 - 12.06 - " -
9. Tadeusz Łęcki 20.09.1915 - 12.06 - " -
10. Stanisława Sikorska 22.12.1915 - 13.06 - " -
11. Stefan Andryszak 27.10.1916 - 14.06 - " - (W. B.)
Do Łobeziaka można pisać tutaj: